Archiwum 25 września 2016


Lekkoatletyka w Rio, indywidualne oceny
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: igrzyska olimpijskie   rio   lekkoatletyka  
25 września 2016, 16:07

Czas przyznać indywidualne oceny naszym lekkoatletom i lekkoatletkom. To najliczniejsza reprezentacja, która stanęła do walki na Igrzyskach w Rio. Nie ma się co dziwić, bo lekkoatletyka w historii olimpizmu dała nam najwięcej medali. Poza tym najwięcej medali rozdaje się w tej dyscyplinie na Igrzyskach. Jak już pisałem na pewno liczyliśmy na dużo więcej, ale jak to w sporcie wszystkiego nie da się przewidzieć i nie można rozdać medali przed startem. Fakt faktem, że była to najlepsza kadra lekkoatletów, która pojechała do Rio od lat. Dużo sukcesów w ostatnim czteroleciu sprawiło, że apetyty były rozbudzone. 3 medale to oczywiście nie jest jakiś dramat, ale liczyliśmy na 3 prawie pewne złota i tak z 2 czy 3 medale innego kruszcu do tego. Wtedy możnaby uznać start za wykładnik polskiej lekkoatletyki. Za takie potwierdzenie, że jest świetnie. Niestety tak do końca nie było... A za cztery lata taka szansa może się nie powtórzyć jak mistrzowie zejdą ze sceny. Dlatego czuję spory niedosyt... Ale po kolei :

 

ZŁOTO - ANITA WŁODARCZYK - rzut młotem, ocena 6+

 

Mistrzyni nad mistrzyniami. Niezwyciężona, niepokonana, nieposkromiona, skromna, ambitna, serdeczna, ciepła. Gwiazda polskiego sportu. Nie da się Anitki nie kochać. Królowa "królowej sportu". Marzyła o tym złocie. Chciała dokonać tego co udało się jej ś.p. przyjaciółce Kamili Skolimowskiej w Sydney. Przyjechała do Rio w tak genialnej formie, że czuła, że dokona czegoś wielkiego. Sama przyznawała, że rywalką jest tylko ona dla samej siebie. Pozostałe zawodniczki walczą tylko o srebro. Są o lata świetlne oddalone poziomem od naszej mistrzyni. Zapowiadała, że pobije rekord świata. Takie zapowiedzi polskich zawodników czy zawodniczek zdarzają się bardzo rzadko. Przeważnie jest wiara, nadzieja, niepewność, stres, nerwy. Ona tu przyjechała jako hegemonka kobiecego młotu. Zrobiła to co sobie zaplanowała i wymarzyła. Już w eliminacjach jeden rzut koło 77 metra i mogła się szykować na finał. W finale poruszała się świetnie w kole. Była siła, dynamika, szybkość. Inne zawodniczki jakoś wszystko robiły wolniej, ślamazarniej. Anita natomiast pisała piękną historię polskiego sportu olimpijskiego. Inni też zdobywali w Rio medale, ale to było jakieś takie inne. Wioślarki wykorzystały potknięcia rywalek i po prostu musiały zdobyć złoto. Taki los na loterii wygrały. Małachowski za bardzo się rozluźnił w finale. Walczykiewicz nie miała szans z Nowozelandką, Majka miał dużego farta. Michalik i Nowacka zrobiły swojego absolutnego maxa co starczyło na brązowe medale. Wioślarki i kajakarki też nie mogły zrobić więcej. Wojtek Nowicki był bardzo zdenerwowany, a stać go było na złoto. Natomiast Anita zrobiła wszystko w mistrzowskim stylu. Pierwszy rzut na rozruch, drugi na rekord olimpijski (80,40). Wszystko zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach. Uwielbia po rzucie skakać w tym kole i skakać po bieżni co przypłaciła kontuzją po MŚ w Berlinie w wyniku wielkiej radości z rekordu świata. Wtedy jeszcze, a był to 2009 rok rekord wynosił blisko 80 metrów. W Rio w trzecim rzucie młot pofrunął na 82,29m.!!! Rekord świata!!! Najlepsze jest to, że nie spuściła z tonu i w piątym rzucie uzyskała 81,74m. Poprzedni jej rekord to było 81,08!!! Poprawiła swój własny rekord świata o ponad metr!!! Pokaz absolutnej dominacji w kobiecym młocie. Tak mistrzostwo olimpijskie wygrywają tylko najwięksi z największych. 28 sierpnia na Memoriale Kamili Skolimowskiej poprawiła jeszcze ten rekord świata na 82,98!!! Była jeszcze w formie olimpijskiej i chciała na własnej ziemi dołożyć coś do tego rekordu świata z Rio. I oczywiście dokonała tego w rękawiczce Kamili Skolimowskiej, która z pewnością jej pomogła wypuścić ten młot. Ciekawe jest to, że w Rio Anita uzyskała lepszy rezultat od złotego medalisty w rzucie młotem mężczyzn. To już jednak inna historia i chyba jedna z najsmutniejszych dla Polski na tych Igrzyskach. Anita jest złota pod każdym względem. Wielka wrażliwość, serce, dusza, uśmiech, skromność. To są cechy mistrza. Ona ma to wszystko. Do tego oczywiście ciężka praca. Rzucanie młotem pod mostem np. Tak się wykuwa mistrzostwo olimpijskie, bo nie zawsze jest lekko. Mówi, że stać ją na rzucenie 85 metrów!!! Przygotowała olimpijską formę na Rio i zobaczymy czy starczy jej motywacji, bo osiągnęła w tym sporcie już absolutnie wszystko, a rekord świata może nie zostać pobity przez bardzo długie lata. Taki talent się trafia raz na kilkanaście lat jak nie więcej. Czapki z głów za to czego dokonała w sierpniu 2016 roku na brazylijskiej ziemi, a potem na polskiej...

 

SREBRO - PIOTR MAŁACHOWSKI - rzut dyskiem, ocena 4-

 

Tutaj jest kłopot z oceną, ponieważ Piotrek jechał po złoto. Miał już srebro z Pekinu, a w Londynie nie był w formie. To miało nastąpić tu i teraz. W Rio miał spiąć klamrą pasmo swoich sukcesów. Właśnie złotem olimpijskim. Tylko tego mu brakowało. To bardzo sympatyczny facet i bardzo lubiany przez rywali. Rzadko się zdarza, żeby mistrz olimpijski oklaskiwał srebrnego medalistę na podium. Darzą go wielkim szacunkiem rywale. Robert Harting powiedział, że Małachowski jest zwierzyną na którą poluje reszta rywali. Powiedział też coś co okazało się przysłowiową klątwą. Nazwał Piotrka po Pekinie "srebrnym chłopakiem". W Rio sam nie wszedł do konkursu, ale co z tego. Było tam dwóch innych Niemców. Zresztą Robert właśnie wygrał przed Małachowskim w Pekinie. Jednym z nich był młodszy brat Hartinga, który nie osiągnął jeszcze nic na arenie międzynarodowej. Podejrzewam, że nawet Robert Harting życzył Polakowi złota jak i cała Polska, bo tego faceta tak jak i Anity nie da się nie lubić. Już eliminacje były w Rio toczone w deszczu. Mokre koło zawsze jest przeszkodą i dlatego Harting sobie nie poradził. Piotrek wygrał kwalifikacje z wynikiem 65,89m. Finał był natomiast toczony w pełnym słońcu co mogło troszkę rozleniwić konkurs. Tak też było. Wiało nudą. Piotrek robił swoje. Pierwsze trzy rzuty najdalsze w konkursie. 67,55m. wydawało się, że było poza zasięgiem rywali. Małachowski przyjechał tu z najlepszym wynikiem na świecie. Rywale jakby spali, a Piotr się rozluźniał. Włożył wszystkie siły w pierwsze trzy rzuty. I przyszła ta szósta kolejka. Miało być odliczanie. Piotrek już się uśmiechał do kamery. Witał się z gąską. I zaskoczył Estończyk. Przerzucił obu Niemców. Zrobiło się gorąco. Najpierw jeden spiął się i przerzucił Estończyka. W tym momencie Christoph Harting był poza podium. Wysoki Niemiec z dużym zasięgiem ramion rzucał w całym konkursie ładnie technicznie. Wyglądało to bardzo swobodnie. Bałem się, że wyjdzie mu jakiś daleki rzut... Był w stanie taki oddać. I oddał... Zmobilizował się i machnął 68,37m.!!! Najlepszy wynik w sezonie i rekord życiowy. Co można powiedzieć po czymś takim? Tak się właśnie wygrywa Igrzyska Olimpijskie. Małachowski jak i wszyscy nie wierzyliśmy własnym oczom. Z takiego leniwego, spokojnego konkursu gdzie wszystko było jasne nagle, zrobił się horror i dramat naszego zawodnika. Trzech rywali rzuciło najdalej w szóstej kolejce w całym konkursie. To samo działo się w innych konkurencjach rzutowych w Rio. Wszystko się rozstrzygało w ostatniej kolejce. Piotrek już się nie zebrał. Nie był w stanie odpowiedzieć. On już był całkowicie rozluźniony. Nikt go nie naciskał przez 5 kolejek... Dramat... Tak było blisko, a Niemcowi musiał akurat wyjść rzut życia. Coś jak rzut oszczepem naszej Andrejczyk. Magiczny rzut... Piotrek przyznawał, że się nie podda i powalczy do Tokio 2020 roku. Po tym konkursie już w zawodach Golden Ligi nie rzucał daleko. Forma była na Rio. Pewnie nadal ma to w głowie. Życzę mu, żeby dotrwał do Rio, ale to nie będzie takie proste. Potrzebne jest zdrowie, forma, brak urazów. To było tu i teraz... To miało nastąpić w Rio... Czy mógł zrobić coś więcej??? Ciężko się nakręcać jak się oddaje 3 pierwsze najdalsze rzuty w konkursie. Czy mógł rzucić ponad 68 metrów? Jakby był naciskany to kto wie. Czy to może po prostu klątwa braci Hartingów od której się nie może uwolnić. Tak przepadło takie pewne złoto... Tyle, że w sporcie jak i w życiu nie ma nic pewnego. Tak się ułożył konkurs i w sumie Polak zrobił co mógł. Przeszkodził ten Estończyk... Rozruszał na koniec Niemców, którzy byli uśpieni i zadowoleni z miejsc na podium. Przecież z Polakiem się nie dało wygrać w tym sezonie olimpijskim... Estończycy też zabrali medal naszej czwórce podwójnej w wioślarstwie... Taki mały kraj, a namieszał nam w Rio...

 

BRĄZ - WOJCIECH NOWICKI - rzut młotem, ocena 4-

 

Dlaczego tak surowo dla medalistów olimpijskich? Dlatego, że patrzę na potencjał i na możliwości w danym momencie. Wojtek jest już brązowym medalistą ME, MŚ, a teraz też Igrzysk Olimpijskich. Brązowy chłopak. Nie ma się co dziwić jak ma się takiego rywala w kole jak hegemon Paweł Fajdek... I zawsze ktoś się trafi na drugie miejsce. W Rio było inaczej. Była niepowtarzalna szansa na złoto. To się zdarza być może raz w karierze i Wojtek to wiedział przed finałem. On to czuł. Wiedział, że jest świetnie przygotowany. Wygrał eliminacje z wynikiem 77,64m. Widać było, że technicznie jest ułożony i że wygląda to swobodnie. Był w stanie rzucić pod 80 metr, a to by dało mistrzostwo olimpijskie. W finale przecież nie było Fajdka... W młocie męskim szykowaliśmy się na dwa medale. To miał być polski złoty młot w Rio. Para królewska - Anita i Paweł i do tego medal Wojtka. W finale Nowickiego zjadały nerwy i sędziowie nie pomagali. Minimalnie spalony pierwszy rzut. To miał być rzut na wejście do ósemki, ale zaczęły się nerwy i kłótnie z sędziami, a to nie pomaga. Drugi rzut i... spalony. Nie dość, że Fajdek nie wszedł do konkursu to się szykował kolejny koszmar w Rio. Ostatnia trzecia próba i 74,94m. Mało, ale dało to siódme miejsce. Na dodatek okazało się, że drugi rzut jednak sędziowie zaliczyli jako mierzony. Tyle, że Wojtek był już kłębkiem nerwów. Spalił 3 rzuty w konkursie. Nie mógł się zebrać w tym kole. Za dużo nerwów, za dużo myśli. W głowie tkwiło, że może to wygrać. Rywale jak na finał konkursu olimpijskiego rzucali słabo. Najsłabiej od wielu lat. Meksykanin przed szóstą kolejką był na trzecim miejscu!!! Szok... Co za konkurs. Co tu się dzieje? Nie ma Pawła, Wojtek rozsypany, Meksyk na podium... Na całe szczęście Nowicki w ostatniej próbie się zebrał i młot poszybował na 77,73m. Kilka centymetrów dalej od wyniku z eliminacji, a przecież tam ten rzut wyglądał swobodnie. Widać było rezerwę. Zdobył brązowy medal, ale była pewnie jedyna szansa w życiu na złoto, bo takiego potencjału jak Fajdek nie ma. On to wiedział, on to czuł. Dlatego nie był zadowolony z tego brązu. Nie dziwię mu się. Pokazał tylko sobie, że umie powalczyć i że mimo ogromnych nerwów potrafi to uspokoić i oddać rzut na miarę możliwości. Jakby był Paweł to Wojtek cieszyłby się z brązu, a tak czuł wielki niedosyt. Wystarczyło rzucić pod 79 metrów, bo konkurs był tak słaby. On był w stanie to spokojnie zrobić, a taka szansa się może nie powtórzyć. Pewnie przeżywał to samo co Małachowski. Jesteś w formie, czujesz to, otwiera się szansa na coś wielkiego i nie udaje się... Wszyscy byli załamani, że Fajdek nie wszedł do konkursu, a ja się przyglądałem Nowickiemu. To by była piękna historia... Złoto Nowickiego w zastępstwie za Pawła. Było jednak inaczej i ostatnim rzutem udało się wyrwać brąz. Jakby ten Meksykanin stał na podium to byłaby jakaś katastrofa dla polskiego męskiego młota!!! A tak brązik na otarcie łez i Nowicki ma już komplet brązowych medali. Może on jest właśnie "brązowym chłopakiem" tak jak Małachowski "srebrnym chłopcem Igrzysk"?