Archiwum 16 czerwca 2017


KRÓL ROLAND GARROS JEST TYLKO JEDEN!!!
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: tenis ziemny   nadal   roland garros  
16 czerwca 2017, 13:34

   Nie mogło być inaczej w tegorocznym Roland Garros. Rafael Nadal pokazał, że po dwóch latach przerwy można znów być najlepszym. Pewnie niewielu wierzyło w jego tak triumfalny powrót. Prawdziwy wojownik jednak nigdy się nie poddaje! Wygrać 10 razy Turniej we Francji to jest po prostu kosmos! Nie miał sobie równych i w zasadzie to nikt Go nawet nie zmęczył specjalnie. Andy Murray w takiej formie i tak zrobił dużo dochodząc do półfinału. Novak Djokovic przeżywa wyraźny kryzys. Stan Wawrinka zrobił wszystko co mógł dochodząc do finału, ale tam tylko statystował Królowi Rafie. Nowa wschodząca gwiazdka tenisa, czyli Dominic Thiem zobaczył jak wiele się musi jeszcze uczyć od Mistrza Nadala. Rogera Federera nie było, bo szykuje formę na ulubioną trawę. Tegoroczny turniej miał jednego faworyta i obyło się bez niespodzianki. Zadawano sobie tylko pytanie czy ktoś jest w stanie zatrzymać Hiszpana. Dlatego rozgrywki pań miały większą dramaturgię i przyniosły nieoczekiwaną zwyciężczynię. U panów emocji było naprawdę niewiele...

 

NIEKWESTIONOWANY KRÓL ROLANDA GARROSA RAFAEL NADAL

 

   Stało się tak jak się miało stać... W tym sezonie na kortach ziemnych Rafa przegrał tylko raz z Dominikiem Thiemem. To było jednak w Rzymie, a nie w Paryżu... U "siebie" Hiszpan dał lekcję tenisa młokosowi, którego określa się jako następcę Wielkiego Króla Mączki. Dużo jeszcze jednak przed nim. Łączy go to, że jest tytanem pracy na treningach jak mistrz. Mecz półfinałowy  przypominał walkę mistrza z uczniem. Jedyne co mieli takie samo to przepaskę na czole. Przepaska wojownika. To miał być najtrudniejszy bój dla Hiszpana, ale okazał się spacerkiem. Austriak nie był w stanie w żaden sposób dobrać się do skóry mistrzowi. Nie zagrał już tak dobrze jak z Djokovicem, a może po prostu Rafa był tu za mocny dla każdego. Przekonał się o tym też Wawrinka w finale. On wygrał by nawet gdyby każdego seta grał ktoś inny. Załóżmy, że pierwszego Murray, następnego Thiem i kolejnego Wawrinka. I pewnie Nadal wygrał by w tym roku każdego seta. Zresztą przecież on nie stracił seta w całym turnieju! Przeszedł przez turniej jak burza i wydaje mi się, że bardziej się spocił i zmęczył na treningach...

   To było jego już 10. zwycięstwo w Paryżu. Śmiem wątpić by ktokolwiek tego dokonał w przyszłości. Tym cenniejsze zwycięstwo, bo po dwóch latach przerwy. W tym czasie Nadal zmagał się z kontuzjami i nie wiadomo było czy znów wróci na szczyt. Tak poznaje się prawdziwych mistrzów sportu. Łatwo jest jak idzie, bo wtedy wszystko przychodzi tak naturalnie. Gorzej jak zaczyna się kryzys, kontuzje, porażki. Jak jesteś na szczycie to nie myślisz o tym, że możesz spaść. idziesz po swoje. Jeżeli jednak upadasz to potem musisz włożyć jeszcze więcej pracy w powrót na szczyt. To się udaje tylko prawdziwym mistrzom, a Rafa kocha tenis, ceglaną mączkę i Roland Garros. Bez tego nie mógłby żyć. Wydaje się, że urodził się z rakietą w dłoni i przyszedł na świat na ceglanej mączce. Poruszał się po korcie w każdym spotkaniu jak kot. Robił co chciał i był maksymalnie skoncentrowany i skupiony na swojej grze. Przeciwnik nie miał znaczenia. Robił to samo co Ostapenko. Grał sam ze sobą. Żaden przeciwnik nie zmusił go nawet do dekoncentracji czy zasiania ziarenka niepewności. Niszczył wszystkich po kolei. McEnroe powiedział, że wygrać z Nadalem na ceglanej mączce w grze do trzech wygranych setach to jak polizać się po łokciu... Wydawało się, że Thiem wygra przynajmniej jednego seta po tym co pokazał w starciu z Djokovicem. W finale też kibice mieli nadzieję, że Wawrinka chociaż się przeciwstawi w jakimś secie. Szwajcar też był bezradny i uznał klasę Hiszpana mówiąc po meczu, że przeprasza za swój występ i że Rafa był po prostu za dobry. Nadal był bardzo wzruszony po finale, bo wiedział ile pracy włożył w to, żeby znów stać się Królem Prayża po dwóch ciężkich latach. Takie zwycięstwa smakują najlepiej i najbardziej poruszają w głębi. Przypomina się sportowcowi jak był kontuzjowany, jak miał przerwę, jak musiał znaleźć siłę, żeby znów podjąć próbę wspięcia się na szczyt. Nie można się w takiej chwili nie wzruszyć, bo pojawiają się obrazki jak były próby zwątpienia w sens tego, że uda się wrócić i wygrać po raz dziesiąty... Hiszpan jest prawdziwym wojownikiem i dopóki istnieje nawet jeden procent szans na to, że zdoła osiągnąć najwyższą formę to podejmie wyzwanie, bo to jego życie. Urodził się po to, żeby zwyciężać. W tym roku dokonał tego w zadziwiającym stylu zmiatając rywali z kortu. Był bardzo głodny zwycięstwa tutaj w Paryżu. Wrócił w wielkim stylu! Wyglądał najlepiej fizycznie ze wszystkich zawodników tu. Fruwał po tym korcie. Poruszał się z taką zwinnością jak za najlepszych lat. Nikt nie był w stanie chociażby mu zagrozić. Tak się wygrywa dziesiąty raz Rolanda Garrosa w wieku 31. lat. Czapki z głów przed wojownikiem z Majorki!!!

 

RESZTA, CZYLI TŁO RAFY W PARYŻU

 

   Reszta wielkich zawodników była tylko tłem i w cieniu występu Nadala. Tenis męski nie przynosi takich niespodzianek jak kobiecy i tu nie wyskoczył żaden "diabeł z pudełka". Hierarchia w światowym męskim tenisie jest ustalona od lat, czyli Murray, Federer, Nadal, Djokovic i Wawrinka. Oni między sobą dzielą się triumfami w Turniejach Wielkiego Szlema od wielu lat. Dobił do tej Wielkiej Czwórki Stan Wawrinka obdarzony najpiękniejszym uderzeniem z bekhendu jaki świat tenisowy widział. I tak teraz ta piątka się tasuje. Decyduje dyspozycja podczas turnieju, a często też dyspozycja dnia.

ROGER FEDERER - jego w Paryżu zabrakło, ale wielki mistrz gra już coraz mniej, a korty ziemne to nie jest jego ulubiona nawierzchnia. Jego priorytetem jest teraz rodzina. Szykuje formę na Wimbledon. Tam zobaczymy pokaz elegancji. Warto popatrzeć, bo tak pięknie technicznie nikt nie gra. Do tego wygląda to tak jakby Szwajcar nie wkładał w uderzenia zbyt wielkiego wysiłku. Niesamowite czucie ma ta już ikona tenisa i uznawany za najlepszego tenisistę w historii. Na jego grę zawsze patrzy się z przyjemnością i podziwem. Na ten kunszt lekkości, techniki, elegancji na korcie. Ustawianie się na korcie, czytanie gry. To jest prawdziwa poezja tenisa.


ANDY MURRAY - numer jeden rankingu.
Długo się piął na szczyt, ale w tym sezonie nie jest w wielkiej formie. Waleczne serce ze Szkocji pokazał jednak, że nie będąc w najwyższej formie niewiele mu zabrakło do awansu do finału. Pojedynek z Wawrinką w półfinale był najlepszym pokazem tenisa w tegorocznym męskim Roland Garros. Obaj szli na wyniszczenie, a Andy jak zwykle biegał do każdej piłki i fenomenalnie wygrywał przegrane piłki. Brakło mu jednak już sił w piątym secie. Wszystko włożył w tie-break czwartego seta, którego jednak przegrał... Tak czy owak Wawrinka miał rację, że Murray w najwyższej formie tu nie był, a i tak zrobił swoje i obaj panowie w półfinale dali piękny pokaz tenisa.

 

STAN WAWRINKA - Szwajcar oprócz Nadala był w Paryżu w najwyższej formie. Może jeszcze Thiem, ale on trafił na Nadala w półfinale. Stan robił co mógł w finale, ale nic nie wskórał. Osiągnął swój kolejny finał turnieju Wielkiego Szlema i pierwszy raz przegrał w finale! Trzy razy wcześniej zawsze wygrywał finał turnieju Wielkiego Szlema. Co on mógł jednak zrobić Nadalowi. Był też zmęczony z pewnością po boju z Murrayem w półfinale. Zawsze blokowała go psychika, ale od czasu pierwszego wygranego turnieju Wielkiego Szlema kiedy to pierwszy raz od dawna wygrał ktoś spoza Wielkiej Czwórki jest już pewny swojej gry. Zebrał doświadczenie i jest teraz zagrożeniem dla każdego. Pokazuje to odważna wypowiedź przed półfinałem, że Murray nie jest w najlepszej dyspozycji. Otrzaskał się Szwajcar w tej elicie tenisowej, ale na Andy'ego trzeba uważać zawsze. On się nie poddaje i zawsze walczy do końca i wyciąga piłki, których nikt nie jest w stanie nawet powąchać. Mistrz gry defensywnej tak jak Stan jest mistrzem gry z bekhendu jednoręcznego.

 

NOVAK DJOKOVIC - Serb ma wyraźny kryzys w swojej pięknej karierze. Każdy wielki sportowiec coś takiego przeżywa i teraz padło na niego. Długi czas wydawał się nie do pokonania i przykro było patrzeć jak przegrywa z Thiemem 0:6 w trzecim secie w zasadzie bez walki. Zmienił trenera i wie, że musi jakoś przetrwać ten regres formy. Chyba sam Austriak nie sądził, że w ćwierćfinale rozprawi się Novakiem w trzech setach. Djoko jest cieniem siebie teraz...

 

Warto jeszcze wspomnieć o dobijającym do światowej czołówki Dominicu Thiemie. On zrobił swoje i dotarł do półfinału. Już potrafi wygrywać z tymi największymi na swojej ulubionej nawierzchni, czyli na mączce. Ma już na rozkładzie Nadala w Rzymie, a teraz Djokovica w Paryżu. Potrafi pojedyńcze mecze rozegrać świetnie. Brakuje jeszcze stabilizacji, doświadczenia w grze z tymi największymi i to było widać w starciu z Nadalem. Jednak on wciąż się rozwija i jest bardzo młody więc wszystko przed nim. Mówi się, że w przyszłości będzie nowym numerem jeden światowego tenisa. Ma wszystkie papiery do tego. Na dodatek bardzo mocno pracuje na treningach. Bardzo poukładany chłopak w głowie. Musi się jednak jeszcze dużo uczyć mentalnie, bo gra na najwyższym poziomie wymaga silnej psychiki. Coś może mu o tym powiedzieć Wawrinka, który często przegrywał z samym sobą na korcie. U Stana te demony jednak odeszły. Czasami potrzeba na to nawet kilka lat.

 

Teraz turnieje przygotowujące do Wimbledonu i zawodnicy otrzaskują się z krótkim sezonem gry na trawie. Tu decyduje serwis i return. Całkiem inna gra niż na mączce. Piłka odbija się bardzo nisko więc to korty dla naprawdę sprytnych tenisistów. Krótkie wymiany, serwis, return, wolej. Tu decydują inne rzeczy. Dlatego bardzo te korty lubi Jurek Janowicz. Wczoraj pokonał Dimitrova, a takie zwycięstwa budują przed Wimbledonem. Agnieszka Radwańska na razie wycofuje się z turniejów, bo ma kłopoty ze zdrowiem. Pewnie jej forma będzie niewiadomą na Wimbledonie jak nie zagra w żadnym turnieju przed...