Archiwum 17 czerwca 2017


Falstart młodzieżówki w Lublinie... Słowacy...
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: polska   piłka nożna   słowacja   euro u-21  
17 czerwca 2017, 16:03

   Największa impreza w tym roku w Polsce zaczęła się bardzo niemiło dla młodzieżowej reprezentacji. Miałem wrażenie, że niektórzy już dopisywali trzy punkty za spotkanie ze Słowacją. Zapomnieli jednak, że to nie jest dorosła reprezentacja, która idzie przez eliminacje do MŚ jak burza. Bezpośrednie zaplecze seniorskiej reprezentacji zaprezentowało się na tle Słowacji słabo, a przecież jeszcze mecze z obrońcami tytułu Szwedami i uznawanymi za faworytów grupy Anglikami... Dopóki piłka w grze to wszystko jest możliwe, ale nie widzę tego. Trzeba być naprawdę bujającym w obłokach marzycielem, żeby wierzyć w pokonanie Szwedów i Anglików...

 

STARE DEMONY REPREZENTACJI SPRZED ERY NAWAŁKI

 

   Nie tak miało być... Jak to powiedział Andrzej Iwan, że obudziły się stare demony. Wszyscy pamiętamy jak dorosła reprezentacja startowała na ME czy MŚ i zawsze nadzieje kończyły się po pierwszym przegranym spotkaniu...

Pierwszy mecz otwarcia po zwycięstwo albo przynajmniej remis, drugi o wszystko, a trzeci o honor. Kto nie pamięta meczu z Koreą Południową czy spotkania z Ekwadorem... Mieliśmy niby szczęście, że w pierwszych spotkaniach trafialiśmy na słabszy zespół, który trzeba było ograć. Pamiętamy też Grecję na ME w Polsce i na Ukrainie. Te demony odpędził Nawałka wygrywając rok temu na ME we Francji zgodnie z planem Irlandię Północną. W takim turnieju nie można przegrać pierwszego spotkania. Wczoraj wszystko się przypomniało... Tak grała dorosła reprezentacja sprzed ery Nawałki. Tak jakby nie wiedzieli co mają grać. Nie było drużyny. Nie było monolitu, szybkości, dynamiki. Nie było dobrej organizacji gry. Nasi zawodnicy byli też słabsi technicznie. To przecież była tylko Słowacja, czyli taki kopciuszek w naszej grupie. Mam wizję spotkań naszej dorosłej reprezentacji na turniejach mistrzowskich. Pierwszy mecz przegrany,a teraz przecież na drodze staje Szwecja... Obawiam się, że dobrze nie będzie. Szwedzi po pierwszym zremisowanym spotkaniu muszą wygrać. Pamiętajmy, że awansuje bezpośrednio tylko zwycięzca grupy i jeden zespół z trzech grup z drugiego miejsca do półfinałów. Po tym co chłopcy Dorny zaprezentowali w pierwszym spotkaniu ja tego nie widzę. Niezły ból głowy ma selekcjoner jak zestawić jedenastkę w następnym spotkaniu... Nie zazdroszczę. Trzeba postawić na tych w najlepszej dyspozycji i tych, którzy grali regularnie w klubach. Nie ma nic do stracenia już... Za dużo zawodników zawiodło.

 

SŁOWACJA POKAZAŁA MOC!!!

 

   Kto by się tego spodziewał po strzeleniu bramki już w pierwszej minucie przez Lipskiego. Zaczęło się fantastycznie. Chłopcy zaczęli na euforii i wydawało się, że będzie miło, spokojnie. Słowacy zainkasują z trzy bramki i nadzieje na półfinał zostaną rozbudzone. Przeciwnicy jednak nie spuścili głow, nie wystraszyli się tego, że grają pierwszy mecz z gospodarzem turnieju. Jest to bardzo trudne, bo przecież kibice pomagają jako dwunasty zawodnik i często też arbiter spotkania... Wielu fauli Polaków nie gwizdał na Słowakach i pomylił się dając żółtą kartkę zawodnikowi, który nie faulował. Powinna ta kartka zostać cofnięta, bo faulował jego kolega. Komentatorzy tego nie wychwycili czym byłem zaskoczony. Widocznie byli przerażeni, że młodzieżówka gra tak słabo... Marzyliśmy pewnie, żeby Polacy grali właśnie tak jak Słowacy. Pamiętajmy jednak, że oni wyeliminowali Holandię z tych mistrzostw. Nikomu nie trzeba chyba tłumaczyć jak wygląda szkolenie młodzieży w Holandii... Świetnie to ujął trener Słowaków mówiąc, że oni w eliminacjach przegrywali z Pomarańczowymi 0:2 i wygrali 4:2. Takie zwycięstwa w meczach o stawkę i punkty kształtują morale drużyny. To było widać wczoraj na boisku w Lublinie. Słowacy pokazali charakter. Przegrywać w pierwszej minucie spotkania z gospodarzami turnieju i się podnieść! To świadczyło o tym, że czują się mocni. Po tej bramce przejęli inicjatywę, zdominowali środek pola. Ten malutki "Terminator" biegał chyba na bateriach Duracell. On przez całe spotkanie zachował szybkość i dynamikę. Był dosłownie wszędzie i przykro było patrzeć jak jest arogancki w dryblingu... Prowadził grę Słowaków. Typowy dojrzały playmaker. Po tym spotkaniu wielu menedżerów zgłosi się do niego zapewne. Olbrzymi talent...

   Słowacy byli lepsi technicznie, zgrani ze sobą, lepsi mentalnie, szybsi, lepiej się ustawiający, dynamiczni. Naprawdę miło się patrzało jak grają. Grali swoje po utracie pierwszej bramki i czuli, że są lepsi i kontrolują spotkanie. Dość szybko wyrównali po makabrycznych błędach polskiej defensywy. Ta piłka nie miała prawa się znaleźć pod nogami zawodnika, który strzelił bramkę. Nasi ustawiali się za daleko od przeciwników, pozwalali im na zbyt wiele. Nie mieliśmy pomocników. Bardzo źle kryli chłopcy Dorny. Słowacy czuli się coraz pewniej na boisku. Czuli, że są szybsi i że mają kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Kapustka doznał kontuzji, a to na nim miała się opierać kreatywność w ataku i tworzenie sytuacji. Linetty też miał być dużym wsparciem dla tej reprezentacji... W drugiej połowie Polacy mieli swoje sytuacje i mogli ten mecz wygrać będąc słabszą drużyną. To jest właśnie piłka nożna i piękno tego sportu. Słabsza drużyna może wygrać spotkanie. To nie łyżwiarstwo figurowe i nie przyznaje się ocen za styl. Jednak jak nie idzie, nie ma ducha walki w drużynie to i nie wykorzystuje się stuprocentowych okazji... Trzeba szczerze przyznać, że Słowacy byli świetnie przygotowani motorycznie i technicznie. To oni tworzyli drużynę i zasłużenie wygrali. Kwintesencją nieporadności chłopców Dorny była bramka na 2:1! Dwa podania z własnej połowy i wymanewrowana połowa polskiego zespołu. Do tego przewracający się Bednarek i nieszczęście gotowe... Przykro było na to patrzeć. I tak z taką grą Polacy mogli o dziwo wygrać. Przecież sytuacja sam na sam Stępińskiego powinna się zakończyć bramką... Do ataku nasi ruszyli dopiero przy stanie 1:2. Wtedy okazję miał Linetty i zwycięstwo przypieczętował genialną paradą bramkarz Słowaków. To była obrona meczu... Słowacy byli lepsi i szczęście wtedy pomaga też. Naszym jak nie szło tak nie szło do końca... Nasz bramkarz dostosował się do poziomu gry kolegów z boiska i też raził niepewnością i nieporadnością... Trzeba kibicować Słowakom dalej, bo fajnie się zaprezentowali na tle naszej ekipy i mogą namieszać w tej grupie. Ciekawy jestem jak to będzie wyglądać na tle silnej ekipy Anglii. Nasi za bardzo Słowakom nie przeszkadzali, a z Anglikami będzie całkiem inaczej. Anglicy muszą ten mecz wygrać, a Słowacy nie. Mają już przecież 3 punkty.


DLACZEGO EKIPA DORNY ZAPREZENTOWAŁA SIĘ TAK FATALNIE???

 

   Trenera Dornę czeka teraz dużo analizy materiałów po tym meczu i ból głowy jak zestawić jedenastkę na mecz ze Szwecją. Najbardziej podobała mi się wypowiedź Kapustki po tym spotkaniu. On nie owijał w bawełnę i przyznał, że Słowacy wygrali zasłużenie, bo dominowali w każdej strefie na boisku. Reszta piłkarzy zasłaniała się tym, że przecież mieliśmy okazje i można było ten mecz nawet wygrać. Byłoby to jednak niesprawiedliwe dla naszych południowych sąsiadów.

   Pierwszy mecz jest zawsze trudny na takim turnieju. Jest dużo niewiadomych jak zaprezentuje się drużyna. Porażka w pierwszym meczu praktycznie przekreśla szanse na wyjście z grupy. Dlatego tego pierwszego spotkania przegrać nie można! Nasi nie grali eliminacjach, a wtedy ciężko jest sprawdzić drużynę w meczu o stawkę. Mecze towarzyskie to nie to samo. Słowacy grali eliminacje i to było widać, że tworzą drużynę, która wie co ma grać i jak. Nasi niestety wyglądali trochę jakby grali w tym zestawieniu pierwszy raz. Pamiętajmy też, że ostatnie dwa spotkania towarzyskie z Włochami i Czechami nasi przegrali. To też mentalnie nie pomaga.

   Tragicznie zagrała linia pomocy całkowicie zdominowana przez Słowaków i tego niezniszczalnego "Terminatora"... Hurraoptymistyczne zapowiedzi tonował Tomek Łapiński mówiąc, że obawia się środka defensywy i środka pomocy. Grali tam zawodnicy, którzy ostatnimi czasy nie grali regularnie w swoich klubach. I to się potwierdziło. Nie mieli rytmu meczowego... Gierki na treningu to nie to samo. U Słowaków np. bramkarz nie grał od grudnia, ale nie przeszkodziło mu to być silną postacią swojej ekipy i pomóc wydatnie kolegom w zwycięstwie.

   Nie było też ducha tej drużyny. Słowacy się napędzali, ich bramkarz był wniebowzięty udaną paradą. Nasi grali jakby obok siebie. Zamyśleni, spuszczający głowy. Ta drużyna nie miała charakteru niestety. Nie tworzyła też monolitu. Nikt nie dał bodźca tej drużynie. Nie widziałem tam jakiegoś wojownika. Kapustka wolał już nawet nie grać w drugiej połowie jak zobaczył jak prezentują się koledzy. Boniek nie miał zachwyconej miny, a przecież nawet sędzia starał się jak mógł nam pomóc nie gwiżdżąc niektórych fauli naszych... Nasi wyglądali jakby byli nieprzygotowani fizycznie dobrze do tego spotkania. Niepewni siebie, mało dynamiczni. Wątpię, żeby jakiś zagraniczny menedżer wpisał sobie do kajetu jakieś nazwisko naszego gracza... Niby mieliśmy nazwiska, ale piłka nożna to gra zespołowa. Indywidualności mogą odmienić losy meczu, ale drużyna musi pomóc w tym.

   Z braku dobrej organizacji gry i braku dynamiki, motoryki i szybkości nasi popełniali sporo błędów. Nie kryli niekiedy wcale jak przy straconych dwóch bramkach. Zagubieni we mgle i to nie był stres tym, że grają u siebie i że turniej jest w Polsce. Jako drużyna byli słabo przygotowani. Selekcjoner ma o tyle trudną sytuację, że dostaje zawodników na zgrupowanie. Ci zawodnicy przyjeżdżają w różnej formie. Niektórzy po długich przerwach i zawsze jest ryzyko wystawienia takiego zawodnika nawet jeżeli ma nazwisko... Niestety z taką pomocą to my nic nie zrobimy Szwedom. Jeszcze jak nie zagra Kapustka, który może zawsze zrobić coś ekstra nawet w słabszej dyspozycji to nie mamy czego szukać już na tych ME...

   Co może zmienić trener przed meczem ze Szwedami? Wymienić słabe ogniwa, bo ten skład nie spełnił oczekiwań. Szybkości, dynamiki i motoryki już nie poprawi. Trzeba dać szansę tym, którzy grali regularnie w klubach. Zobaczymy jak będzie różnica fizyczna w starciu ze Szwedami. Pamiętajmy, że i Szwedzi i Anglicy cechują się świetnym przygotowaniem fizycznym. Jakoś marnie to widzę, ale jak rzekł Tomek Łapiński ten turniej to szansa na pokazanie się poszczególnym zawodnikom. Szansa na znalezienie lepszego klubu. I chyba tak trzeba będzie patrzeć na to. Jeżeli odstawaliśmy od Słowaków to co dopiero będzie na tle obrońców tytułu Szwedów. Szwedzi charakteryzują się świetną organizacją gry w defensywie i siłą fizyczną. Możemy nawet nie mieć tyle sytuacji co ze Słowacją, a każdą trzeba będzie wykorzystać. Przez 70 godzin niewiele da się poprawić. Można zrobić roszady w składzie i liczyć na cud. Liczyć, że chłopcy będą wyglądać lepiej motorycznie, bo bez tego nie da się wygrać ze Szwedami. Trzeba biegać jak mały "Terminator"...

   Cuda w sporcie się zdarzają i to jest piękne... Oby to nie był "Potop Szwedzi"... Po wczorajszym spotkaniu ciężko szukać powodów do optymizmu... Jakby udało się jakimś cudem wygrać to zawsze chłopcy by mieli trzy punkty na koncie. Nawet jakby potem przegrali ze Szwecją i Anglią to nadzieje by były do ostatniego spotkania. W tym wypadku mecz z Anglią może być już tylko ważny dla "Dumnych Synów Albionu".

 

 

Saneczkarstwo : Mój tekst z ig24.pl
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: saneczkarstwo   puchar świata  
17 czerwca 2017, 12:35

Saneczkarstwo – PŚ w Park City: Repilov wygrywa jedynki. Nasi przyzwoicie.

Marcin Jaskuła,