Archiwum 12 lipca 2018


ZWYCIĘSTWO DUCHA NAD MATERIĄ, CZYLI BAŁKAŃSKI...
Autor: rasmarsom
Tagi: anglia   piłka nożna   chorwacja   mundial   mistrzostwa świata  
12 lipca 2018, 09:35

    Szukałem tytułu na wpis i myślałem o kolejnym ZMARTWYCHWSTANIU CHORWATÓW!! Z uwagą jednak zawsze słucham co Maciej Szczęsny ma do powiedzenia i on mi podpowiedział genialny tytuł. Jak Oni to zrobili? Przecież mecz się układał tak jak widziało to wielu ekspertów i ja też... I nagle po 60. minucie odżyli!!! Z każdą minutą to oni nadawali ton grze, a nie młodzi i wypoczęci Anglicy. Zaszokowali futbolowy świat, ale tak się walczy o marzenia!!! Oni już nie dali z wątroby. To już wykraczało poza fizjologię. To był prawdziwy TRIUMF DUCHA NAD MATERIĄ!!!! BRAWO HRVATSKA!!! BRAWO DELIC!!! BRAWO MANDŻUKIC!!! BRAWO PERISIC!!! Napisaliście historię chorwackiej piłki, a kto ogląda trzecią połowę w telewizji ten wie kto ma lepsze czucie piłki!!! Nie faceci, a kobieta. Weronika Książkiewicz jest zakochana w Mandżukicu i kibicowała Chorwatom:))) Kobiety czują więcej niż my. Nie statystyki, strzału itd. One to mają już wbudowane, a my wróżymy ze statystyk itd... Tak na sucho... Ja też się pomyliłem co do Chorwacji, ale z tego miejsca jestem PEŁEN UZNANIA DLA TEJ EKIPY!!! SZACUNEK!!!

 

JAK ONI ZMARTWYCHWSTALI? ILE RAZY MOŻNA? 

 

    Kto się tego spodziewał? Oni mieli w nogach dwie dogrywki!!! Tak sobie myślałem jak oni tego dokonali... A więc mają w sobie bałkański charakter i nigdy się nie poddają. Wyglądali na zmęczonych i to było widać. Anglicy jak się spodziewano byli bardziej dynamiczni i szybszi. W zasadzie wszystko układało się według scenariusza. Szybka bramka oczywiście ze stałego fragmentu gry. Z tego między innymi zapamiętamy ten mundial. Z wielu bramek strzelanych z rzutów wolnych czy rożnych. Potem Synowie Albionu mogli dołożyć spokojnie bramkę na 2:0 i zamknąć ten mecz... Pamiętajmy, że jest to jednak młoda i mało doświadczona drużyna. Taki Maguire w ćwierćfinale strzelił swoją pierwszą bramkę w reprezentacji!!! Trippier wczoraj też pierwszą!!! Pickford przed mundialem miał trzy występy w kadrze!!! Młodość wczoraj i nonszalancja wzięły górę. Zamiast dobić zniechęconych Chorwatów oni dali im tlen. Nie tylko oni, bo też kibice. Perisicowi należała się ta bramka. On przecież z Rosją trafił w słupek!!! Wczoraj też!!! I nagle szczęście się w końcu uśmiechnęło. Jak Ci Chorwaci ruszyli na młodych Anglików. Jakie błędy zaczęła w obronie popełniać ta młoda drużyna. Poczuli KREW!!! Nie chcieli już karnych. Mandżukic przecież chwilę wcześniej leżał na boisku prawie niezdolny do dalszej gry, a jednak pozbierał się i w końcu strzelił BRAMKĘ, ale JAKĄ??? Na wagę awansu do WIELKIEGO FINAŁU!!! Dokonali futbolowego cudu na oczach całego świata i nie było w tym przypadku. Oni dążyli do strzelenia zwycięskiej bramki!!! CZAPKI Z GŁÓW!!! 

     

    Wielkim spektaklem miał być mecz Francji z Belgią, a okazało się, że więcej emocji było wczoraj. Wytypowałem dobrze, że Mandżukic strzeli bramkę i wynik 2:1... Tyle, że typowałem Anglię do awansu. I tylko dlatego, że Chorwaci nie porywali już tak jak w meczach z Nigerią czy Argentyną. Pamiętam, że po meczu już z Nigerią ujrzałem wielką drużynę zdolną zaszokować świat na tym mundialu!!! Zaimponowali mi bardzo. Potem jednak z Danią przyszedł słabszy mecz. Następnie z Rosją też cierpieli strasznie. Odrodzili się wczoraj w najlepszym momencie. Jeden z Chorwatów po meczu z Rosją powiedział, że są zmęczeni, ale przecież półfinał mundialu może się zdarzyć raz w życiu. Dla wielu z tej kadry to ostatni mundial. Dla Anglików młodych to dopiero początek i oni będą rozdawać karty za dwa lata czy za cztery. Dla złotej generacji Chorwatów to był ostatni dzwonek na dokonanie czegoś wielkiego. Mieli tę świadomość. Dlatego wydobyli z siebie pokłady energii i pewnie sami nie wiedzą skąd!!! Anglicy nagle z drużyny, która kontrolowała mecz zamienili się w chłopaczków, którzy nie wiedzą co mają robić na boisku. Chcieli dowieźć to 1:0 jak z Kolumbią, ale to się mści. Nie potrafią tak grać jak Francja, czyli wyrachowanie i to się zemściło na nich. Zapłacili cenę za to, a waleczni Chorwaci jak już poczuli krew to nie odpuścili. I po raz pierwszy w historii Hrvatska jest w finale mundialu!!! 

 

     Ja już szykowałem tekst, że Anglicy po raz pierwszy od 52. lat awansują do finału mundialu... Że stałe fragmenty gry znów zdecydują... Że chłopiec chory na raka być może doczeka się ujrzenia Pucharu Świata w rękach angielskich piłkarzy... Że triumfuje młodość, polot, fantazja na mundialu i że w finale zagrają dwie bardzo młode drużyny. I wszystko w łeb... 

     Jaka jest jednak różnica w graniu w lidze co trzy dni? Ci piłkarze na codzień rozgrywają w sezonie wiele spotkań czy to pucharach czy lidze. Czym to się różni od mundialu? Ano tym, że na mundialu w każdym spotkaniu trzeba iść na maxa i nie ma czasu na błędy. W lidze zawsze straty można odrobić w kolejnym spotkaniu, a na mundialu nie... Przegrywasz i odpadasz. Inny poziom stresu, emocji, porównywalny pewnie tylko z Ligą Mistrzów. Tyle, że Liga Mistrzów czy liga jest co roku, a mundial tylko raz na cztery lata!!! Chorwaci w przerwie pewnie sobie powiedzieli, że jak nie tutaj i teraz to nigdy, że muszą zaatakować i wydobyć z siebie pokłady energii, że to jest ich życiowa szansa i najważniejszy mecz w życiu. To jest dla wielu z nich ostatni mundial. Co mi to przypomina? Czyli takie wydobycie pokładów energii? Zaraz napiszę, ale zauważyłem, że ten Szpakowski to ma nosa do emocjonujących spotkań na tym mundialu:)) Aczkolwiek merytorycznie wolę Laskowskiego i jego fajne ciekawostki. Szpaku za często się już myli... Szaranowicz przecież już kolejnych Igrzysk komentował nie będzie... On juz poczuł, że powoli trzeba schodzić ze sceny... 

 

    Ale skupię się na moich doświadczeniach. Taka walka Chorwatów przypomina mi maraton biegowy. Oni też mają już sporo kilometrów w nogach na tym mundialu. Jak się biegnie 21 kilometrów to wydaje się, że jest tak ciężko. Mięśnie się zbijają, robią się twarde. Odczuwasz ból, ale biegniesz. Wszystko polega na przesuwaniu progu bólu. I teraz pomyśl sobie jak musi boleć biegnąc 42 kilometry!!! Im dłużej jednak biegniesz tym staje się to dla Ciebie naturalne. Nawet nie chcesz stanąć, bo może się to skończyć tak, że już nie ruszysz. Wysiłek jaki podejmują mięśnie, stawy, organizm jest na granicy nawet zawału. Maratończycy mają tak zwane mikrozawały. I teraz dla amatora biegającego w granicach 4 godziny 15 minut osiągnięcie 30. kilometrów to już jest sukces. Tam już większość maszeruje, bo nie jesteś w stanie już biec, tak wszystko boli. Tak bolało wczoraj Chorwatów... Co Ci wtedy pomaga? Oczywiście cel, czyli osiągnięcie mety. To już jest walka o przetrwanie!!! Pomagają kibice na trasie, a wiem jak to niesie. Pomagają inni biegacze sobie nawzajem. Ci co jeszcze biegną dopingują innych do wysiłku. Miałem taką sytuację na maratonie w Lęborku. W strefach bufetu zawsze jest woda, herbata, cola, czekolada, banany, pomarańcze, ciastka. Trzeba jeść i pić. Dostarczać organizmowi mocy. Tutaj jednak była tylko woda... Ci co wiedzieli przygotowali sobie własne pożywienie i picie. Ja niestety byłem skazany tylko na WODĘ... Padłem po 30. kilometrze. Nie miałem z czego już biec. Na dodatek to był jeden z najtrudniejszych maratonów i mało osób tam startowało. Co chwila podbiegi długie. Próbowałem jeszcze trochę biec, a potem maszerować. Podczepiłem się do fajnej grupki i nagle ZBAWIENIE!!! Takie jak wczoraj przeżyli CHORWACI po strzeleniu bramki na 1:1. W zasadzie ODRODZENIE i ZMARTWYCHWSTANIE!!! A co się takiego stało? Otóż jeden z biegaczy miał czekoladę i poczęstował mnie czterema kostkami!!! Czułem, że ten człowiek ratuje mi życie. Przecież od kilku godzin nic nie jadłem i piłem tylko wodę. Ten zastrzyk energii pozwolił mi szybciej pokonać ostatnie kilometry. Im bliżej jesteś mety na maratonie tym jakby masz więcej energii... Rozumiem więc wczoraj Chorwatów dlaczego wydawało się, że oni z każdą minutą się rozkręcają. Widok celu pobudza DUCHA!!! Wydobywasz z siebie coś extra jak ja na każdym finiszu maratonu. Widzisz tę kreskę finiszową tak jak Chorwaci widzieli swoje marzenie, czyli awans do finału. To niesie!!! Cel, wiara, marzenie!! Dlaczego zawsze finiszowałem mocno na maratonach? Przecież ja już nie czułem nic, mięśnie zbite, stawy wykończone. Weź tu rozwiń prędkość na takich nogach!!! Weź tu rozciągnij te mięśnie!!! A jednak pędziłem zawsze do mety jak MŁODY BÓG!!! I wiecie co? Chorwaci jak byli mali to oglądali Sukera, Prosineckiego itd. na mundialu we Francji. Marzyli pewnie już wtedy jako dzieciaki, żeby też zagrać na mundialu, ale przebili już tamtą ekipę. Co ciekawe wtedy w półfinale przegrali z Francją... Wtedy Francja jedyny raz w historii zdobyła Puchar Świata. Czas na rewanż w niedzielę!!! Ja wymarzyłem sobie przebiegnięcie maratonu wiecie kiedy? Oglądałem Igrzyska w Londynie w 2012 roku i... Na zakończenie Igrzysk zawsze dekorują maratończyków. Wtedy zrodziło mi się w głowie, że też to zrobię i dosłownie za rok z okładem dokonałem tego. Warto wierzyć w marzenia, dążyć do ich spełnienia i je spełniać. Chorwaci to udowodnili. Mimo przeciwności, mimo dogrywek, karnych są w FINALE MUNDIALU!!! 

      Jeszcze na koniec tego wątku... Nie chcę już słyszeć od polskich piłkarzy, że pierwsza bramka ustawiła mecz haha, od siatkarzy, że pierwszy set ustawił spotkanie haha. Patrzcie na CHORWATÓW. Przecież to też Słowianie!!! Oni w fazie pucharowej przegrywali z Danią, Rosją i Anglią!!! I co? Potrafili wyrównać!!! Więc nie chcę już słuchać takich wymówek, że początek w jakiejkolwiek dyscyplinie ustawia rywalizację. WAŻNE JEST TO JAK SIĘ KOŃCZY, A NIE ZACZYNA!!!! Zapamiętajcie sobie to polscy piłkarze, siatkarze czy inni!!! Raz na zawsze!!! Jak tak będziecie tłumaczyć porażki to znaczy, że nie macie ani charakteru ani JAJ. A bez tego nie będzie triumfów!!! Nie będzie sukcesów!! Będziecie tylko chłoptasiami do bicia i płaczącymi dziewczynkami!!! Ale gdzie Wam do takiego bałkańskiego charakteru!!! Dobrzy jesteście jak Wam idzie, a jak się nie układa to spuszczacie głowy... Ech... Piję teraz do piłkarzy na mundialu i siatkarzy na Final Six. Tam nie było ani walki ani charakteru. Nie było JAJ... 

 

   A co do finału i meczu o trzecie miejsce to jeszcze będzie czas na tym się skupić. Z pewnością i Belgom i Anglikom będzie zależało na trzecim miejscu z powodu długiego oczekiwania na sukces. Cztery lata temu Brazylia miała dość po półfinale i jakby mogli to by nie grali o trzecie miejsce... Ale musieli... A co do finału? Nadal większe szanse daję Francuzom, ale oni raz się przejechali już dwa lata temu. Portugalia bez Ronaldo w finale zabrała im  tytuł. Czy teraz pozwolą na to Chorwatom? Będzie ciekawie. Czy Deschamps jako trzeci człowiek sięgnie po tytuł w roli trenera i piłkarza? Czy Chorwaci jeszcze coś z siebie wydobędą jak wczoraj? Na szybko tak teraz stawiam jednak na Francję i w meczu o trzecie miejsce na Belgię. Uważam, że te dwie ekipy mają po prostu większy potencjał. Ale to przy innej okazji napiszę:)) Na teraz GRATULACJE DLA CHORWACJI!!! Regenerujcie się!!! 

 

 

EMOCJE WCZORAJ NIE TYLKO NA MUNDIALU!!!! EPICKIE MECZE NA WIMBLEDONIE!!!

 

   

    Mundial się kończy, ale świat sportowy nie:)) A dzieje się na Wimbledonie oj dzieje. W turnieju pań nie ma żadnej tenisistki z pierwszej dziesiątki rozstawienia!!! W półfinałach są dwie Niemki, Ostapenko i niezniszczalna Serena Williams. Trzy z nich znają już smak zwycięstwa w Wielkim Szlemie. A co u panów? Wczoraj się działy rzeczy historyczne. Przegrał Król Wimbledonu Roger Federer!!! W ćwierćfinale!!! To tak jakby Rafael Nadal przegrał na Rolandzie Garrosie!!! A pamiętam Soderlinga, który go pokonał tam... Teraz Kevin Anderson dokonał wielkiej rzeczy. Ten olbrzym z RPA już w tamtym sezonie pokazał klasę na US OPEN dochodząc do finału!!! Tam przegrał z Federerem. Wczoraj wziął rewanż i niestety znów nie obejrzymy kolejnego starcia z Nadalem... I pomyśleć, że Roger miał piłkę meczową w trzecim secie. Miało być gładko i przyjemnie, a tu odrodzenie Andersona i to on wygrał wojnę nerwów. Zwyciężył 13:11 w piątym secie!!!

    Większe emocje jednak były w starciu Nadala z walecznym Argentyńczykiem Del Potro!!! Ten facet zdobył serca kibiców na Igrzyskach Olimpijskich. On nigdy się nie poddaje. Nadal oczywiście też, ale Wimbledon to nie jego ulubiony Turniej Wielkoszlemowy. Goniący za piłką Rafa i wbiegający w kibiców w pierwszym rzędzie... Del Potro wygrywa piłkę wolejem upadając na kort. W zasadzie to rzucając się jak bramkarz albo jak kiedyś Boris Becker. Pięciogodzinny bój zakończył się triumfem Nadala, ale na ten mecz czekałem. Na takie mecze czeka świat tenisowy. To są epickie starcia!!! Zresztą półfinał z Djokoviciem też się zapowiada smakowicie!!! Drugi już mniej, bo tam dwie wieże, czyli Anderson i Isner. Za to Djoko  z Nadalem będą się cięli jak na ziemii... 

     Mamy też i swoje sukcesy:))) Iga Świątek jest już w ćwierćfinale dziewcząt. To nowa nadzieja polskiego tenisa i bryluje wśród juniorek. W Rolandzie Garrosie daleko nie była od triumfu. Widać, że ma dziewczyna i umiejętności i charakter. Poza tym w półfinale debla jest Alicja Rosolska. Widać, że z Amerykanką Spears coraz lepiej się rozumieją. Iga Świątek wyeliminowała turniejową jedynkę i para Spears/Rosolska też. Także polskie akcenty są. I bardzo dobrze, bo zapowiadało się fatalnie po występie Hurkacza, Radwańskiej, Linette czy Kubota z Melo. Matkowski też nie dał rady z Erlichem... 

 

A WIADOMOŚĆ DNIA : JERZY BRZĘCZEK NOWYM SELEKCJONEREM REPREZENTACJI POLSKI!!!! Tak na szybko to wujek Błaszczykowskiego i coś mi mówi, że Boniek kolejny raz trafił. Wszyscy myśleli, że to będzie Włoch albo inny obcokrajowiec, a tu proszę Polak. Świetnie prowadził Wisłę Płock, jako piłkarz zdobył srebro olimpijskie. Coś mi mówi, że sobie poradzi:))) Ale o tym kiedy indziej:))) CIAO!!