KIERUNEK PYONGCHANG. JAK TO BĘDZIE W KOREI?...


Autor: rasmarsom
Tagi: igrzyska olimpijskie   pyongchang   dyscypliny zimowe  
06 grudnia 2017, 13:09

   Bardzo lubię Zimowe Igrzyska Olimpijskie. Pierwsze, które pamiętam to Albertville w 1992 roku. Zawsze mi się podobało to, że nie ma tak wielu dyscyplin jak latem i można prawie wszystko obejrzeć. Nie trzeba się zastanawiać jak na Letnich Igrzyskach jaką relację na żywo w danej chwili obejrzeć i na czym się skupić, bo tak wiele się dzieje każdego dnia na wszystkich arenach olimpijskich. Zimowe Igrzyska mają ten urok, że tu wszystko jakby rozgrywa się spokojniej, jest mniej dyscyplin i kompletów medali. Dzięki temu jak się ma czas to można prawie wszystko na żywo śledzić. W ogóle zresztą dyscypliny zimowe mają swój urok. Uwielbiam ten czas. To jest też czas świąteczny. Szybko się ciemno robi za oknem, człowiek więcej w domu przesiaduje. Więcej ogląda się telewizji. Na ten właśnie okres zimowy można się poemocjonować rywalizacją sportowców. U nas to był zawsze serial Kowalczyk - Małysz... Najlepsza telenowela na świecie! Ile nam ta dwójka dała wzruszeń, wrażeń, radości, dumy w tych zimnych, ciemnych zimowych miesiącach. Potęgą jednak w sportach zimowych nigdy nie byliśmy i nie będziemy. Rodzą się jednak u nas takie "zimorodki" w jakiejś Kasinie Wielkiej czy Wiśle raz na ileś tam lat. Potrafią osiągać nagle i z niczego sukcesy tak wielkie, są zdeterminowani, utalentowani, pokazują, że Polak potrafi. Obdarzeni wielkim charakterem. Dzięki nim zdobywaliśmy medale na Igrzyskach Olimpijskich. A jak będzie za dwa miesiące w dalekiej Korei Południowej? Czy powtórzy się Sochi i najlepsze Igrzyska w historii? Myślę, że trzeba się cieszyć z każdego miejsca w ósemce, a nawet dziesiątce. Przywiezienie sześciu medali, a w tym aż czterech złotych może się okazać zadaniem niewykonalnym. Nic dwa razy się nie zdarza... Te medale nie oddały siły polskich dyscyplin zimowych. Były jakby trochę na wyrost. Mamy ich łącznie w historii 20. Ten dorobek z pewnością się powiększy. Pamiętajmy też, że na Igrzyskach jest łatwiej zająć wyższe miejsce niż w Pucharach Świata. A dlaczego? Ponieważ potęgi takie jak Niemcy, Austriacy czy Norwegowie mają ograniczoną ilość miejsc w poszczególnych dyscyplinach. Na dodatek nie będzie Rosjan... Sytuacja bez precedensu w historii. Będzie to wyglądać tak jak na mistrzostwach świata w lekkoatletyce. Startowali oni, ale jako bezpaństwowcy. Najgorsze, że krzywdzi się tych "czystych" sportowców. Przecież nie ma odpowiedzialności zbiorowej niby... MKOL jednak jak i cały świat od jakiegoś czasu chce pokazać Rosjanom, że się ich nikt nie boi. Prawda jest jednak inna i takimi sankcjami nie zniszczą tego narodu. Próbowali w historii i nigdy się nie udało. Rosja jest potęgą,  była i będzie. Zresztą Putin i Rosjanie pokazali to w Sochi jak się robi Igrzyska, a teraz pokażą mundial piłkarski. Szkoda mi tylko tych sportowców, którzy nie byli uwikłani w doping. Nawet jak wystartują to nie dla swojego kraju... W głębi duszy i owszem, ale hymnu im nikt nie zagra...

   Wracając jeszcze do mistrzostw świata w lekkoatletyce. W tej dyscyplinie jesteśmy potęgą światową i nie można się tego bać. W klasyfikacji punktowej zajęliśmy bardzo wysokie miejsce. W medalowej oczywiście też. Tutaj fajnie, że jest szkolenie i że pojawiają się nowe talenty. Jednak lekkoatletyka to "Królowa Sportu". Lekkoatletom brakuje tylko coś szczęścia na Igrzyskach Olimpijskich. W mistrzostwach świata czy Europy jest grad medali, a na Igrzyskach dwa albo trzy... Tyle, że tu serce rośnie jak się widzi, że starzy mistrzowie odchodzą, a po nich nie zostaje "spalona ziemia". Od razu pojawiają się następcy. Jest ciągłość szkolenia. Naprawdę fajnie to wygląda.

 

20 MEDALI W HISTORII ZIMOWYCH IGRZYSK OLIMPIJSKICH. DUŻO CZY MAŁO?

 

    Uważam, że to bardzo dużo jak na kraj, który nie ma tradycji w dyscyplinach zimowych. To już będą 23. Zimowe Igrzyska Olimpijskie. Wychodzi na to, że średnio nie zdobywamy nawet jednego medalu na jedną imprezę raz na cztery lata. Z tym raz na cztery lata to też nie zawsze tak było. MKOL nie chciał, żeby i Zimowe i Letnie Igrzyska odbywały się w tym samym roku więc Albertville było w 1992 roku, a Lillehammer w 1994 roku już, czyli po dwóch latach i od tamtej pory i Letnie i Zimowe Igrzyska nie nakładają się na siebie w jednym roku. Mamy cykl czteroletni, ale co drugi rok albo Zimowe albo Letnie Igrzyska. Nasz dorobek nie ma co porównywać np. z lekkoatletyką, boksem, wioślarstwem czy zapasami. Na zimowe dyscypliny nikt nie stawiał. Nie mamy takich warunków jak Francja, Włochy, Niemcy, Norwegia, Finlandia, Szwecja czy Austria oraz Szwajcaria. To są kraje alpejskie, mają dużo gór, terenów do uprawiania dyscyplin zimowych. Tam od lat się stawia na dyscypliny zimowe. Są jeszcze Holendrzy, którzy postawili na łyżwiarstwo szybkie. Azjaci również szybko mkną na panczenach po lodzie i to również po tym krótkim zwanym short-trackiem. Nie wspomniałem jeszcze o Rosjanach, którzy są również potęgą, ale ich nie ujrzymy jako narodowości w Pjongczang... Z powodu systemowego dopingu. Ja oczywiście nigdy w to nie uwierzę i sądzę, że jest to spisek Unii Europejskiej przeciwko Rosji. Jest to jak zwykle polityczna walka o władzę w Europie i pokazanie Rosjanom, że można im utrzeć nosa na niwie sportowej. A sport jest wizytówką każdego kraju przecież. Zastanawia mnie po prostu fakt, że meldonium było dozwolone do stosowania, a nagle w jednym roku i to tym olimpijskim zostało zakazane... To tak jakby całe życie ci mówili, że jabłko jest zdrowe, a nagle w 1 stycznia jakiegoś roku powiedzieli, że jednak jabłka są trujące... W sporcie wyczynowym zawsze szuka się dozwolonych środków. Tam wszystko jest już takie wyżyłowane... Mi się śmiać chce jak widzę, że bobsleiści wpadli na dopingu... Ciekawe po co im to było? Wszystko to jest szyte grubymi nićmi i dla mnie jest to pokazanie siły Rosjanom. Najgorsze, że poszkodowane będą niewinne osoby. Ci, którzy trenują po to, żeby zdobyć złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich, patrzeć jak wędruje flaga w górę i słuchać hymnu... Oj wiele reprezentacji się ucieszy jak nie będzie sztafet rosyjskich. Sam jestem ciekawy ilu tam Rosjan pojedzie. Mieliśmy przykład jak to wygląda na mistrzostwach świata w lekkoatletyce kiedy to reprezentantka Rosji stała na najwyższym stopniu podium i słuchała jakiejś muzyczki zamiast hymnu... Jestem ciekaw też jak zareagują sportowcy rosyjscy i ilu ich tam pojedzie do Korei Południowej. Tak czy owak stworzy się szansa dla innych do zdobycia medali w wielu dyscyplinach. Pamiętajmy, że Rosjanie wygrali klasyfikację medalową w Sochi! Igrzyska stracą przez to... Jest to niesprawiedliwe dla sportowców, którzy będą poszkodowani. Dziwi mnie zawsze odpowiedzialność zbiorowa... W PZKOL teraz przecież mamy aferę obyczajową... Też nie wiadomo kto wiedział o tym, kto pozwolił na to, ale głowy mają polecieć, a nie tylko winni. Chociaż tam sprawda wygląda też poważniej, bo chodzi również o sprawy finansowe... Tak czy owak to będzie wielka strata, że nie będzie Rosjan w Pjongczang... Dla mnie jest to decyzja polityczna, a przecież MKOL powinien być odcięty od tego. Pamiętamy zresztą Samarancha i jego machlojki czy Blattera w FIFIE. Tam gdzie są potężne pieniądze są i przekręty. Te organizacje wcale nie są czyste... A tu próbuje się uznać Rosjan za jedynych winnych dopingu w sporcie. Oczywiście chodzi tu o to, że władze na to pozwalały. Coś jak z dopingiem w byłej NRD. Teraz mamy patrzeć, że jak coś nieczysto to z pewnością Rosjanie, a cały świat sportowy jest "czysty" i jak ktoś wpada na dopingu to są to jednostkowe przypadki, a nie systemowe i po linii władzy... Wrócę jednak do potęg w dyscyplinach zimowych... Aha. Jeszcze jedno mi się skojarzyło. Nie będzie Rosjan w hokeju na lodzie... Tutaj IHF prosił wręcz MKOL o pozwolenie na udział Rosjan w Igrzyskach, ale cóż... Żaden hokeista nie został złapany na dopingu, a tak wielkiej reprezentacji nie będzie na największej zimowej imprezie czterolecia! I czemu oni są winni? Nie ma odpowiedzialności zbiorowej! Tak myślę też, że przecież te organizacje też nie są bez winy. Blatter dał mistrzostwa świata w piłce nożnej Rosji i Katarowi, była tam korupcja i co??? Zawiesili całe FIFA? Usunęli tylko pojedyńcze osoby. A Samaranch? Został usunięty za Igrzyska w Salt Lake City. Zawiesili całe MKOL???!!! Sami mają burdel i korupcję i nie wierzę, że są zamieszane tylko pojedyńcze osoby. Jedną się usuwa jako kozła ofiarnego, ale przecież więcej osób w tych skandalach uczestniczyło z pewnością. To jest to. Siebie nie widzą. O tym od wczoraj z pewnością świat sportowy i nie tylko dyskutuje. Jest to potężny cios wymierzony w Rosjan. Mają być teraz kojarzeni z dopingiem. Taka łatka przylgnie. Chcą zniszczyć cały sport rosyjski??? Chcą zniszczyć Rosjan??? Nie uda im się to nigdy!!! Szkoda tylko, że jak zwykle cierpią niewinni. To tak jak na wojnie. Musi zginąć wielu cywili... Ktoś inny to rozpętał, ale giną niewinni. Sprawiedliwości na świecie nie było, nie ma i nie będzie. Ale dość o tym, bo jak widać bulwersuje mnie to. Wciąż mam w głowie wykluczenie Marii Sharapovej... Ona mówiła otwarcie, że stosowała meldonium, bo było dozwolone! I nagle wprowadzili je na listę substancji zakazanych... Ciekawe... Dlaczego akurat w 2016 roku, czyli przed Igrzyskami w Rio? Dlaczego wcześniej nie uznano tego za doping? Dlaczego wiedziano, że tylko Rosjanie to stosują? Obserwując wydarzenia na świecie trzeba patrzeć uważnie, bo nie chodzi o to co nam wmawiają. Chodzi o to kto ma z tego korzyści. To jest tak jak z iluzjonistą. Sztuczka polega na tym, że patrzysz tam gdzie iluzjonista chce, żebyś patrzył. Przykład WTC!!!! Amerykanie sami sobie to zrobili, żeby dostać się do ropy na Bliskim Wschodzie pod pretekstem zaprowadzenia pokoju i wtargnięcia tam za pozwoleniem całego świata. Największa szopka w historii. Największy show telewizyjny. Amerykanie jednak to potęga kina! Do tego terroryzm. Zdrowy na umyśle, myślący i logiczny człowiek wie, że to nie był zamach! Tępak czerpiący wiedzę z TV myśli, że to był zamach. Ja jednak w pewnym momencie zacząłem drążyć i szukać prawd o tym świecie i wyobraźcie sobie, że prawie wszystko jest na odwrót. Stąd zamiłowanie do szukania drugiego dna i teorii spiskowych... Kłamstwo powtórzone 100 razy staje się PRAWDĄ!!! Pamiętajcie o tym!!! Ależ mnie wzburzyła ta sprawa wykluczenia Rosjan!!! Wracam do wątku...

   W naszej historii zaczęło się od medalu w kombinacji norweskiej. Franciszek Groń-Gąsienica w 1956 roku zdobył brązowy medal. Potem w historii nie mieliśmy już sukcesów w tej dyscyplinie. Cztery lata później dwa medale w łyżwiarstwie szybkim. Na 1500 metrów co ciekawe. Tyle, że panie sięgały po te medale. Seroczyńska srebro, a Pilejczyk brąz. 54 lata później też na 1500 metrów, ale wśród panów po złoty medal sięgnął strażak Zbigniew Bródka! To co nie udało się paniom udało się jemu! To przejdzie do historii polskiego sportu. Ten pamiętny finisz Holendra, ten sam czas i czekanie na tysięczne części sekundy! Potem wszyscy oszaleli, a Zbyszek był sam w szoku. Chyba najbardziej niespodziewany złoty medal w polskiej historii Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Do tego w Sochi panowie i panie zdobyli również medale w wyścigu drużynowym! Panie srebro, a panowie brąz! Okazało się, że łyżwiarstwo szybkie dało nam aż trzy medale w Sochi!!! A aż do tego roku nie mieliśmy krytego toru łyżwiarskiego i zawodnicy na mistrzostwach Polski startowali w Zakopanem na torze odkrytym! Pierwszy raz w tym roku nie musieli marznąć i się przeziębiać... Konrad Niedźwiecki sam jest w szoku, że w końcu taki tor powstał... On jest bardzo doświadczony i w zasadzie przez całą karierę trenował w Holandii. Jest to sport narodowy Holendrów. Cieszy się, że dożył tego, że można trenować w Polsce. Pamiętajmy jeszcze, że w Vancouver w 2010 roku Polki zdobyły brąz w wyścigu drużynowym! Łyżwiarstwo szybkie dało nam aż 6 medali w historii! Więcej dali tylko skoczkowie narciarscy. Także tutaj sukces naszych drużyn i Zbigniewa Bródki rodził się jakby z niczego i na przekór wszystkiemu. To jest ciekawe w naszym kraju, że najpierw ktoś musi osiągnąć sukces, żeby potem były warunki do uprawiania tej dyscypliny sportu w naszym kraju. U nas zawsze wszystko na odwrót. Na szczęście Polak potrafi radzić sobie z przeciwnościami co kształtuje nasz charakter. Tak myślę, że welodromu w kolarstwie torowym też nie mieliśmy długi czas. Teraz na szczęście i kolarze torowi i łyżwiarze szybcy mają gdzie trenować. Przecież i Konrad Niedźwiecki i Katarzyna Bachleda-Curuś zaraz skończą kariery. Czas na wykuwanie następców.

   Zresztą drużynowo zawsze jesteśmy mocni. To jest specyfika sztafet czy wyścigów drużynowych. Tutaj siła jest w wyrównanym składzie. Dlatego stąd te trzy medale olimpijskie w łyżwiarstwie szybkim. Indywidualnie jest o to bardzo ciężko, ale w drużynie łatwiej zdobyć medal. Teraz mamy drużynę skoczków i apetyty na pierwszy w historii medal Igrzysk Olimpijskich! Już w zasadzie ten medal zawiesza się na szyjach zawodników, bo nie ma co ukrywać, że brak medalu w drużynie będzie porażką. Skoki narciarskie dały nam tyle radości i wzruszeń... Zaczął Wojciech Fortuna, który wyskoczył na te 111 metrów jak "diabeł z pudełka" czy "skoczek z dziupli". To są te pojedyńcze gwiazdy jednych zawodów, które mają swoje "5 minut" właśnie na najważniejszej imprezie czterolecia. Zgarniają złoto sprzed nosa faworytom, a potem w karierze już nic nie osiągają wielkiego... Po 1972 roku długo czekaliśmy na medal Igrzysk Olimpijskich!!! Tak długo jak na występ polskich piłkarzy na mundialu. Trochę dłużej jednak, ale pojawił się on!!! ADAM MAŁYSZ!!! Kto go nie zna w świecie skoków narciarskich? Na stałe wpisał się jako jeden z największych skoczków w historii! Wychowałem się na nim. Pamiętam jego pierwsze zwycięstwo w Oslo! Miałem to szczęście, że już od 1990 roku oglądałem skoki narciarskie jako 10-letni chłopak. Wycinki z gazet, zapiski wyników... Bogata kolekcja. Stare "Przeglądy Sportowe". Czasy przed Internetem. Jeden kanał sportowy, czyli EUROSPORT po angielsku. Do tego ARD i ZDF po niemiecku. Od małego byłem zmuszony poznawać te dwa języki. Ten Turniej Czterech Skoczni... Tego nie zapomnę do końca życia. Pamiętam jak Adamowi nie szło. Pamiętam Igrzyska w Nagano w 1998 roku... Był cieniem skoczka. Trzy chude lata. Myśli o końcu kariery, bo przecież skoki nie istniały wtedy w Polsce. I nagle dotyk Aniołów, jakaś boska przemiana! Płakałem jak bóbr jak Adam wygrywał ten Turniej Czterech Skoczni dlatego, że pamiętałem go jako młodego chłopaka wygrywającego w Oslo czy Sapporo... O nim jako czlowieku i sportowcu możnaby napisać bardzo wiele. Mój idol sportowy obok Michaela Jordana. I właśnie w Salt Lake City marzyliśmy o złotym medalu... Był w wielkiej formie. Srebro i brąz tylko... Potem osiem lat oczekiwania i Vancouver. Znów bez złota... Dwa srebrne medale. Ten latający Szwajcar Ammann zabrał złote medale. Adamowi w karierze brakowało tylko złota w Igrzyskach Olimpijskich... Zdobył wszystko co mógł zdobyć w tej dyscyplinie sportu. Oprócz złota olimpijskiego... W przyrodzie jednak wszystko się musi zgadzać i wielkiego mistrza pomścił jego następca. Kamil Stoch w Sochi dał nam dwa złota olimpijskie!!! Narodził się w Polsce kolejny wielki skoczek. Po Adamie nie została "spalona ziemia".

   Skoki narciarskie dały nam tyle radości! Stały się sportem narodowym! Mamy dwie piękne skocznie w Zakopanem i Wiśle. Cały świat skoczków uwielbia przyjeżdżać na te zawody... Byłem w Zakopanem dwa razy na Pucharze Świata i jest to przeżycie niezapomniane. 40 tysięcy ludzi dmie w trąbki gdy Adam Małysz staje na rozbiegu!!! To trzeba przeżyć. Tego się nie da opisać. Wszyscy szczęśliwi, uśmiechnięci, uradowani, weseli. Ten facet porwał Polskę. Wszyscy zakochali się w Nim. Stał się kimś więcej niż skoczkiem narciarskim, ale jak to mówił Włodek Szaranowicz ambasadorem polskiego sportu!!! Dzięki niemu teraz mamy kolejne sukcesy, przy nim rozwinął się Kamil Stoch. Mamy kolejnych zdolnych i skoki narciarskie nie zginą. Dzięki temu chłopakowi z wąsem staliśmy się jedną z potęg w skokach narciarskich tak jak w żużlu dzięki Tomaszowi Gollobowi. Ktoś te szlaki musi przetrzeć niestety albo stety... Żeby potem się dana dyscyplina rozwinęła w naszym kraju, zyskała popularność, sponsorów, zaplecze, sztab. Mogą się wtedy rozwijać kolejne talenty. Mają swoich idoli i autorytety. Ściąga to młodzież do danej dyscypliny co gwarantuje rozwój. Tak się dzieje w skokach narciarskich i mam nadzieję, że tak będzie też w łyżwiarstwie szybkim... Ile ten człowiek niósł na swoich barkach przez tyle lat... Mowa o Adamie... Ucierał nosa Niemcom, a przecież uwielbiamy bić Niemca. Jak słucham pożegnania Włodka Szaranowicza to płaczę. On zawarł wszystko w tych słowach i sam się wzruszył. On i Przemek Babiarz to komentatorzy, którzy to czują. Czują te emocje, człowieka w tym. Potrafią je oddać. To trzeba mieć w sobie, żeby potrafić oddawać emocje sportowe. Oni to potrafią jak nikt inny...

   Teraz kilka słów o biathlonie. Bardzo emocjonująca dyscyplina sportu. I tu też mamy medal kolejnej wielkiej postaci, czyli Tomka Sikory z Turynu z 2006 roku. On jest dla biathlonu tym kim jest dla skoków Adam Małysz. Taki "zimorodek". Taki jak Adam i Justyna. Wybitne postacie polskiego sportu, które uprawiają bądź uprawiały dyscypliny bez sukcesów w Polsce. One jakby napędziły zainteresowanie w Polsce dyscyplinami zimowymi. Łyżwiarze szybcy i Zbigniew Bródka też zrobili swoje. Zawsze ktoś musi przetrzeć szlaki. Sikora długo był jednym z najlepszych biathlonistów świata. Zdobył medal olimpijski, a ostatnio był trenerem kadry. Niestety bez sukcesów. Panowie nie dorastają do pięt mistrzowi... Nie mamy następców na razie. Lepiej jest w biathlonie kobiet, ale ostatnio bez sukcesów. Może pod okiem trenera z Norwegii Nowakowska, Gwizdoń, Hojnisz czy Guzik zaskoczą na Igrzyskach chociażby w sztafecie... Zobaczymy... Tu Tomek Sikora pokazał paniom, że można walczyć z najlepszymi. Panów jednak tak utalentowanych nie mamy...

   I na koniec o "Królowej Polskiego Sportu". Królem jak wiadomo jest Adam Małysz, ale mieliśmy i mamy też wielką mistrzynię w biegach narciarskich. Urodziła się nie w Alpach ani nie w Norwegi ani Szwecji, ale w Kasinie Wielkiej. Urodziła się, żeby być wielka. W dyscyplinie w Polsce w zasadzie oprócz Józefa Łuszczka bez historii. Tu rządzą Norwegowie, Szwedzi czy Finowie. I pojawiła się ona. "Zimorodek" z Polski!!! Zadziwiła świat, wprawiła w osłupienie Norwegów! Nazwana została "polskim koniem". Charakter, wola walki, walka do upadłego. Góralskie geny po prostu. Mieliśmy te seriale zimowe. Rano Justyna biła Norweżki, a po południu Adam latał na skoczniach. Piękne zimowe weekendy i polskie już legendy sportu, które wprawiały w zachwyt cały świat sportowy. Sprawiały, że bylismy dumni jako Polacy. Pokazywali, że wszystko jest możliwe... Ja oglądając Justynę Kowalczyk tak nabierałem energii, że potem wybiegałem na trening w mrozie czy śniegu. Ona mnie napędzała. Biegłem jak ona... Dołożyła cegiełkę do tego, że przebiegłem maraton i to nie raz. Też wydawało mi się to niemożliwe, a jednak... Dawała mi siłę do treningów właśnie zimą kiedy się nie chce z domu wyjść. Kształtowałem w tym mrozie i śniegu też swój charakter biegając po 10 km. Widziałem jak ona się męczyła, widziałem jak cierpi, widziałem jak ją bolą piszczele w stylu dowolnym. Nie oszukujmy się. Justyna nie jest technikiem. Jest niesamowicie wydolna i wytrzymała właśnie jak koń. Do stylu dowolnego potrzeba jednak techniki. Zawsze była surowa technicznie co pokazują zjazdy i brak tej koordynacji. Ona uwielbiała ciężkie trasy, dużo podbiegów. Im trudniej tym lepiej. Dużo się nauczyłem dzięki jej postawie. Im bardziej mnie bolało i były cięższe warunki tym więcej dawałem z siebie. Nie odpuszczałem jak ONA!!! Poznałem ból sportowca, walkę. Dlatego łatwiej jest mi pisać o sporcie. Wszystko poznałem na sobie, swojej psychice i organiźmie. Wiem jak jest ciężko, ile to wyrzeczeń, poświęcenia, ale potem jak przybiegasz na metę maratonu to tej radości nikt Ci nie odbierze. Tej wewnętrznej radości spełnienia... Wszystko boli jak cholera, nie czujesz nóg, a cieszysz się jak dzieciak:)) Osiągasz cel na który pracowałeś. Nikt Ci tego nie dał za darmo, nikt za Ciebie nie trenował, nie żywił się dobrze, nie regenerował. Nikomu nie musiałeś lizać tyłka, żeby coś dostać. Nie musiałeś iść w żadne układy. Tam stajesz na starcie tak jak Justyna i biegniesz ile sił w nogach i ciele... Nikt Ci nie pomoże. Bardzo się utożsamiałem z Kowalczyk. Też musiałem pokonać wiele przeciwności. Może nie takich jak Jurek Górski w triathlonie, ale też coś chciałem pokazać sobie. Pokazać, że mogę pokonać siebie! Justyna z racji, że też biega, ale na nartach była dla mnie wzorem. Może któregoś dnia powrzucam z mojej książki rozdziały... " TERAZ I NIE WIEM, CZYLI PRAWDA OBJAWIONA" pod pseudonimem RASPUTIN. Nie jest ona wydana, ale tam piszę o wszystkim, a nie tylko o sporcie jak tutaj przeważnie. Sport mnie jednak inspiruje i jest całym moim życiem i MIŁOŚCIĄ. Dał mi wiele...

   A Justynka? Pięć medali olimpijskich!!! Multimedalistka! Nie wiem czy ktoś ją przebije w historii. Zapisała się w niej złotymi zgłoskami. Najpierw Turyn 2006 i brąz na 30 km techniką dowolną... Wtedy jeszcze dawała radę tą techniką, ale z czasem było coraz gorzej z tymi piszczelami... A jak wiemy w weekend teraz zeszła nawet z trasy... Ach... Trzy medale w Vancouver w 2010 roku. To były piękne Igrzyska. Igrzyska naszych gwiazd. Adam Małysz i Justyna Kowalczyk. Z Vancouver tak jak i z Sochi wyjeżdzaliśmy z 6. medalami!!! Od 1924 roku do 2010 roku zdobyliśmy tych medali tylko 8... W dwóch poprzednich imprezach natomiast aż 12! Duża w tym zasługa właśnie Adama i Justyny. Ta dwójka dała nam 9 medali!!! To prawie połowa dorobku wszystkich olimpijczyków od 1924 roku!!! To pokazuje jakie legendy narodziły się w kraju nad Wisłą. W Vancouver oboje byli w swojej najwyższej formie w karierze. Fajnie to się zgrało, że w zasadzie jednocześnie zaczęli osiągać wielkie sukcesy. Adam już skończył 6 lat temu, a Justyna wciąż walczy... Teraz z różnym skutkiem...

    Ale co ona robiła w Vancouver... Tam liczyliśmy na złota Adama Małysza, ale mieliśmy dwa srebra, a Justyna zaczęła od razu od medalu w sprincie klasykiem! Od razu srebro na początek. Marzy o tym samym teraz w Pjonczang. Tylko, że stawka jest naprawdę silna i wyrównana. Coraz więcej młodych, szybkich, świetnych technicznie dziewczyn. I w Korei Południowej przed metą jest zjazd niestety, a Justyna nigdy nie lubiła zjazdów. Ona kocha, ale podbiegi. W Lillehammer w ten weekend to pokazała. Obawiam się, że jednak w Pjongczang będzie ciężko awansować do finału walcząc ze Szwedkami, Norweżkami, Finkami czy Amerykankami. A jak było w Kanadzie? Potem brąz w biegu łączonym. Ciekawe jest to, że takie same konkurencje i tymi samymi stylami będą w Korei Południowej tyle, że 8 lat później. Justyna chce powalczyć w sprincie, odpuścić bieg łączony, bo już przestała w zasadzie trenować łyżwę... Wie, że 8 lat później wszystko wygląda inaczej i zdaje sobie z tego sprawę jak będzie cholernie ciężko za dwa miesiące. Jak się nie uda w sprincie awansować do finału, bo myślę, że to będzie sukces to zostanie bieg maratoński na 30 km "klasykiem"... Kto wie czy nie zwieńczenie kariery naszej wielkiej biegaczki. Finisz z Bjoergen w Vancouver przeszedł do historii polskiego sportu!!! Jak ten Jóźwik krzyczał, darł się wniebogłosy i pewnie cała Polska. Musisz Justyna, musisz, jesteś lepsza!!! Kto wtedy nie płakał i się nie wzruszył? 30 km i morderczy finisz... Wtedy kiedy już nie masz sił, kiedy nogi nie są już świeże, ale zmęczone. Porównać to mogę z biegiem maratońskim... Pokonałem 5 maratonów w jednym roku kalendarzowym... I wiecie co??? Za każdym razem finiszowałem jak na 100 metrów jak Justyna w tym biegu... Groziło to kontuzją, zerwaniem ścięgien itd. Mięśnie, ścięgna, stawy na 42 kilometrze są tak zmęczone i zbite, że wtedy finisz wykonuje się wysiłkiem nadludzkim! To jest niesamowite. Pamiętam jak przybiegałem jako tysięczny zawodnik w połowie stawki! Dwie godziny za zwycięzcą. Nadal był jednak tłum kibiców. To był pierwszy mój maraton uliczny... Zobaczyłem tych ludzi i metę i wtedy zacząłem finiszować. Mijałem wszystkich tak szybko, że spiker mi kibicował. Ludzie zaczęli klaskać. Ja biegłem jakbym dopiero co zaczął bieg. Jakbym biegł na 100 metrów. Przy takim morderczym wysiłku grozi to kontuzją czy nawet omdleniem. Nie zważałem na to. Po prostu unosiłem się w powietrzu. I na koniec skok przez metę... Coś jak skoczek narciarski z telemarkiem... W końcu ukształtowały mnie jako człowieka sukcesy Adama i Justyny, czyli pary królewskiej!!! Czułem się zobowiązany w tych maratonach walczyć do końca jak Justyna i szybować na finiszach jak Adam na skoczniach!!! To zostało we mnie. Koledzy mówili za metą podczas gdy ja po finiszu mało nie zemdlałem i brało mnie na wymioty, że reszta po moim finiszu powinna już zejść z trasy. Oni oszaleli... Nie zdawałem sobie sprawy jak szybko biegłem na ostatnich 100 metrach, ale po reakcjach kolegów, kibiców i spikera czułem, że naprawdę pędzę. Dlatego wiem co czuła Justyna na tym finiszu. Wtedy nic nie czujesz, nie masz świadomości, odcinasz się. Jesteś tylko ty i te metry do mety. Nie ma nic innego... Dajesz z siebie wszystko i nie dbasz czy umrzesz czy upadniesz czy sobie czegoś nie zerwiesz. Wiesz, że to już Twój czas właśnie tu i teraz! Justyny był w Vancouver na 30 km klasykiem, a mój podczas maratonu w Dębnie.

   6 kwietnia 2014 roku, Dębno. Pierwszy maraton uliczny i rekord życiowy już potem nie pobity... 1272 miejsce. Numer startowy 2128. Marcin Jaskuła - KB Hermes Gryfino. Czas 4:11:11. Rocznik 1980... Można to wszystko sprawdzić. Mam sporo fotek z tego i nie tylko biegu, a jeszcze więcej wspomnień, wzruszeń, doznań.

   To był najbardziej pamiętny bieg Justyny, a w zasadzie finisz. Ja zawsze swoje biegi zaczynałem wolniej czy to 10 km, czy półmaraton czy maraton. Siłę pokazywałem dopiero od połowy dystansu. A z wątroby dawałem wszystko na finiszach. Wiadomo, że najtrudniejsze były te maratonach kiedy już nie czujesz nic. Już nawet bólu nie czujesz... Ten finisz Kowalczyk zapamiętają wszyscy co to oglądali. Tak jak mój w Dębnie spiker, kibice czy koledzy z drużyny... Niezapomniane chwile. Mam je utrwalone na zdjęciach. Byłem w tak wielkiej formie w 2014 roku jak Justyna w Vancouver. I też wiem jak ona jak upływa czas, że to już nie jest to samo... Życzę jej medalu na Igrzyskach. Zdaje się, że mam na swoim blogu tekst o Justynie. Jeden z piękniejszych, które napisałem w życiu. Może też kilka zamieszczę tu ze strony ig24.pl. Tam można znaleźć moje teksty z zapasów i saneczkarstwa, które pisałem dla tego portalu przez pół roku. Te dyscypliny to nie mój konik, ale wakat był tylko na nie. Może kilka też tu wrzucę na bloga. Polecam jednak tekst o Justynie. Tam podsumowałem jej karierę i moje przeżycia i wspomnienia związane z nią. Czy da radę w Korei Południowej??? Chodzi oczywiście o medal. Myślę, że większe szanse ma na 30 km klasykiem. Gorzej będzie jak ten bieg nie rozerwie stawki, bo podobno trasa nie jest pod Justynę. Jest techniczna i łatwa. Jak wpadnie więcej rywalek na metę to Justyna w sprincie może nie mieć szans... Nie jest tak szybka i nigdy nie była. To nie jej predyspozycje...

   Klasę pokazała jednak w Soczi. Przygotowywała się na jeden bieg w zasadzie. Koronna konkurencja, czyli 10 km klasykiem. Dystans na którym odnosiła największe sukcesy. Chciała pokazać, że może być najlepsza też na Igrzyskach na tym dystansie. I dała radę. Było piekielnie ciężko, ale warunki dla niej idealne. Kopny śnieg, ciężkie warunki. Ktoś na górze czuwał, aby w tym dniu decydowała wielka siła konia, a nie technika. Tak też było. Okazało się, że Kowalczyk biegła z pękniętą stopą!!! Wygrała ze wszystkimi i to jej chyba największe zwycięstwo w karierze. Było ich bez liku, był ten finisz w Vancouver na 30 km, ale w Sochi musiała walczyć z kontuzją. Nikt o tym nie wiedział. Dopiero po biegu okazało się jakie potężne problemy miała Polka. Wygrała bez stopy... Mi się kojarzy to z wyczynem Petry Majdic, która wywróciła się na rozgrzewce przed sprintem, a potem obolała zdobyła medal!!! Justyna wykazała się potworną siłą i wolą walki. Niestety po Sochi to już nie wygląda tak optymistycznie. W tamtym sezonie przygotowywała się tylko na jeden bieg na mistrzostwach świata na 10 km klasykiem... Była dopiero ósma... Coś się kończy. Ona będzie biegać, ale w maratonach narciarskich, a Pjongczang i ten sezon może być jej ostatnim w karierze. Potem może będzie się pojawiać na Pucharach Świata na poszczególnych biegach klasykiem. Tyle, że to w ramach treningu. Będzie propagować tę dyscyplinę. Może zostanie dziennikarką... Adam jest dyrektorem sportowym PZN. W skokach wszystko jest tak jak powinno być. W biegach po odejściu Justyny zostanie czeluść... Będziemy mówić o miejscach  w czwartej czy piątej dziesiątce naszych panów i pań.

   Reasumując to na 20 medali aż 9 zdobyła nasz para królewska Justyna i Adam. Swoje wnieśli też łyżwiarze szybcy i łyżwiarki. Dwa złota zdobył Kamil Stoch. Od 2002 roku zaczęliśmy seryjnie zdobywać medale na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich, a z ostatnich dwóch polska reprezentacja przywiozła aż 12 medali!!! Tyle, że Adam już nie skacze, a Justyna jest blisko zakończenia kariery. Czy możemy liczyć na złote medale w Pjongczang??? Mamy w dorobku takich sześć. Czy to dużo czy mało? Myślę, że patrząc na dyscypliny zimowe to od 2002 roku mamy tych medali naprawdę sporo. Wszystko dzięki Małyszowi i Kowalczyk w zasadzie. Rozkręcili zainteresowanie sportami zimowymi w naszym kraju. Rozpalili nas zimą. Czy będzie znów sześć medali w Korei Południowej? W letnich Igrzyskach zdobywamy po 10 albo jak ostatnio 11. Taka magiczna liczba. W zimowych ostatnio ta liczba to 6... Będzie jednak niezwykle trudno za dwa miesiące...

 

NA KOGO LICZYMY W PJONGCZANG?

 

   Wszyscy wiemy, że na skoczków narciarskich. Mamy czwórkę równych zawodników z których każdy może stanąć na podium w konkursie indywidualnym. Najbardziej liczymy na Kamila Stocha. On przecież ma już dwa złota olimpijskie, a w tamtym sezonie wygrał Turniej Czterech Skoczni i zajął drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Odbudował się w końcu po Sochi pod wodzą Horngachera i odzyskał radość ze skakania. Maciej Kot, który od lat jest uważany za talent w końcu zaczął stawać na podium i wygrywać konkursy Pucharu Świata. Dojrzał jako skoczek narciarski. Piotr Żyła zdobył medal w tamtym roku w Lahti indywidualnie. Wszyscy trzej panowie o mały włos nie zajęli całego podium na Turnieju Czterech Skoczni. Jest jeszcze Dawid Kubacki, który jest mistrzem skakania w lecie, ale zimą tego nie potwierdza. Może on w końcu się przełamie i tej zimy zaskoczy. Oczywiście najwięszka siła to drużyna! Mistrzowie świata! Na dodatek nie schodzą z podium w zawodach drużynowych w Pucharze Świata. Chyba, że ktoś dyskwalifikuje Żyłę za kombinezon... Tak czy owak doczekaliśmy się drużyny na miarę medalu olimpijskiego. Takiego krążka za czasów Małysza nie zdobyliśmy. Za czasów Stocha jest na to wielka szansa. Nawet na złoty medal!!! A indywidualnie? Wszystko się może zdarzyć. Zadecyduje dyspozycja dnia, a każdego z tej czwórki stać na medal indywidualnie. W tamtym sezonie tylko Żyła zdobył medal w Lahti indywidualnie. Liczyliśmy na dużo więcej... Miejsca w ścisłej czołówce oczywiście i Stocha i Kota, ale liczyliśmy nawet na kilka medali indywidualnie i w drużynie. Tak silnej i wyrównanej drużyny nie mieliśmy nigdy w historii. Czas dla nich na wejście do historii polskiego olimpizmu. Myślę, że jeden medal drużynowo i nie złoty to będzie odbierane jednak jako lekką porażkę. Na razie skaczą równo, ale bez błysku w PŚ. Forma ma wybuchnąć za dwa miesiące. Pamiętam jak Małysz właśnie tak skakał bez iskry, a potem odpalał na mistrzostwach świata czy w Predazzo czy Sapporo...

   Kto dalej oprócz skoczków? Przecież sześciu medali to oni nie zdobędą. Bardzo byśmy chcieli bo teoretycznie mogą nawet siedem zdobyć, ale przecież są też silni piekielnie Niemcy i Norwegowie, zaskakujący Japończycy, Austriacy czy Słoweńcy... Kandydatów do podium indywidualnie jest naprawdę wielu. A co zrobi Justyna Kowalczyk? Ona nie zeszła ze sceny niepokonana jak Małysz. Tyle, że ona kocha swoje "nartki". Adam jak wielki mistrz postanowił zakończyć jak był w formie. Nie chciał rozmieniać się na drobne jak Ahonen. A Justyna? Widać, że to już nie to i że brakuje do tej czołówki, ale wielkiej mistrzyni nie można skreślać nigdy. Ona nawet wznosi się na wyżyny z pękniętą stopą! Będzie jej jednak tak ciężko jak nigdy w karierze zdobyć medal. Mało procent szans na to daję. Musiałby się zdarzyć cud... Upadki jakieś w sprincie, dyskwalifikacje, a na 30 km oderwanie się z dwójką zawodniczek i rozdanie medali między siebie...

   A co w łyżwiarstwie szybkim? Mamy w końcu kryty tor o co apelował komentator Piotr Dębowski z transmisji w Sochi. Przecież tam zdobyliśmy aż trzy medale, a łyżwiarze nie mają gdzie trenować! Od tego sezonu to się zmieni i oby pojawiały się kolejne talenty. Dobrze, że pojawiła się taka konkurencja jak wyścig drużynowy, bo okazało się, że mamy wyrównane składy u mężczyzn i kobiet. Na dodatek wystarczy wygrać dwa biegi, żeby zdobyć medal olimpijski. Trudniej się zakwalifikować z czym problem mają nasi łyżwiarze w tym sezonie... Oby to się udało w Lake Placid, bo tam będzie ostatnia szansa na to. Inaczej nie będą mogli bronić brązowego medalu z Sochi. Drużyna pań jest w lepszej sytuacji. Mają prawie pewny awans. One spróbują po raz trzeci zdobyć medal olimpijski, ale teraz będzie bardzo trudno. Reprezentacje postawiły na tę konkurencję i jest więcej silnych zespołów. Oczywiście mogą się zdarzyć upadki np. Indywidualnie liczymy na wyścigi na 1500 metrów. Przy obecnej dyspozycji miejsce w ósemce będzie sukcesem. Stety łyżwiarstwo szybkie dało nam aż cztery medale przez ostatnie osiem lat i sześć w historii, ale niestety mają oni pecha do koszmarnych kontuzji... Szkoda nawet przypominać zderzenie z traktorem np. Oprócz polskiej konkurencji, czyli 1500 metrów będzie też 500 metrów z "królem" Arturem Wasiem. To jest największa szansa na medal indywidualnie. Tutaj ważą się setne części sekundy i trzeba pojechać świetnie techicznie. Waś ma w tym sezonie z tym kłopot, ale może wyjdą mu takie biegi w Pjongczang jak wyszedł Bródce w Sochi. Stać go na medal niewątpliwie, ale stawka jest piekielnie mocna i wyrównana.

   Bródka jest po kontuzji i widać, że to nie ta forma jeszcze. Niedźwiecki mówi, że jest najlepiej przygotowany do sezonu w całej swojej karierze, ale co to da indywidualnie na 1500 metrów? Medalu raczej nie. Za daleko ma do tego i Bródka i Konrad i Szymański. Bliżej ma Waś. U kobiet natomiast może najbardziej doświadczona Kasia Bachleda-Curuś coś zaskoczy. Była już czwarta na 1500 metrów w tym sezonie PŚ. Tutaj wynik w ósemce to też będzie sukces tak jak i Złotkowskiej czy Woźniak czy Czerwonki. Niby najmocniejsza ma być Natalia Czerwonka, ale na razie tego nie widać. Czy może się okazać, że łyżwiarstwo szybkie nie da żadnego medalu? Pewnie, że tak, ale ważne jest, że swoimi sukcesami napędzili dyscyplinę, że mamy w końcu kryty piękny tor w Tomaszowie Mazowieckim i tam może rozwijać się i trenować młodzież. Oni zastąpią doświadczone koleżanki i kolegów, którzy swoją determinacją doszli do sukcesów olimpijskich. Już jest jakaś juniorka, która pobiła rekord Polski juniorów więc idą młode talenty. Sporo zawodników i zawodniczek startuje na Pucharach Świata w grupie B. Fajnie się to rozwija...

   W skokach pod wodzą Małysza i Tajnera jest wszystko tak poukładane jak w reprezentacji Polski w piłce nożnej. W łyżwiarstwie szybkim też wszystko idzie ku lepszemu. Gorzej jest w narciarstwie klasycznym. Nie widać zdolnej młodzieży w tej dyscyplinie. Jest to bardzo wymagająca dyscyplina i po odejściu Justyny będzie ciężko to oglądać zwykłemu kibicowi. Oprócz oczywiście pasjonatów sportu. Biegi mogą trochę zginąć w Polsce...

   Czas na biathlon... Tamten sezon był fatalny. Pod wodzą Tomka Sikory coś nie poszło i nie zagrało. Mamy przecież doświadczoną Magdalenę Gwizdoń. Ona tak jak Tomek stawała na podium zawodów Pucharu Świata. Mamy Krystynę Pałkę, a teraz Guzik, która również miała swoje momenty chwały. To wicemistrzyni świata z 2013 roku z biegu pościgowego. Bardzo doświadczona zawodniczka tak jak Gwizdoń. Jest Weronika Nowakowska, która na Igrzyskach otarła się o medal... Ten jeden strzał niecelny zadecydował. Ona wraca po dwóch latach przerwy do sportu. Jest też Monika Hojnisz, którą uważa się za wielki talent. O panach nie wspomnę, bo jedynym sukcesem jest chyba ślub Grzegorza Guzika z Krystyną Pałką i medal w mistrzostwach Europy w sztafecie mieszanej parami. Nowa konkurencja. Zawsze liczyliśmy u pań na medal w sztafecie i może coś indywidualnie. Tamten sezon był jednak fatalny. Ten zaczął się w miarę dobrze. Na razie nie ma co jednak myśleć o wielkich sukcesach. W najlepszej formie jest wydaje się Nowakowska, która miała dwa lata przerwy. Krystyna Guzik już chyba najlepsze ma za sobą, Gwizdoń walczy ile może odkąd pamiętam i oglądam biathlon. Paniom wieku się nie wypomina, ale co będzie po Pjongczang? Zostanie sama Monika Hojnisz? Ona jest najmłodsza, ale coś ostatnio zawodzi. Może jeszcze zaskoczy. Medal biathlonu w Korei Południowej byłby cudem... Indywidualnie sukcesem będzie miejsce w ósemce którejkolwiek z naszych obojętnie w której konkurencji. W sztafecie miejsce w szóstce będzie sukcesem. W biathlonie oczywiście wszystko się może zdarzyć i nie takie cuda biathlon widział. Strzelanie na zero w biegu indywidualnym na 15 km, przyzwoity bieg i może być nawet medal. Ale czy nasze panie stać na to? Trenerem kadry jest Norweg więc poczekajmy... Może on coś zmieni i dotrze do naszych pań...

    Gdzie jeszcze będziemy mieli naszych reprezentantów? Oczywiście w short tracku i tu również miejsce w ósemce czy finale będzie ogromnym sukcesem. W narciarstwie alpejskim cudem będzie miejsce w trzydziestce. Mamy dwójkę świetną w saneczkarstwie. Ja liczę na Chmielewskiego i Kowalewskiego. Mają szansę nawet na ósemkę. Do tego szansa nawet na szóstkę jest w sztafecie. Bobsleiści ostatnio wygrali zawody Pucharu Europy pierwszy raz w historii.

   W łyżwiarstwie figurowym będzie zdaje się jedna para taneczna. Jest jeszcze skicross i nasza Riemen. Jest snowboard, ale nie wiem kogo tu mamy. Jest skeleton i curling. Nie przychodzi mi na razie do głowy gdzie jeszcze można liczyć na miejsca w dziesiątce chociażby.

   Sześć medali to będzie jeszcze większy sukces niż w Vancouver i Sochi. Nie liczę na to osobiście. Myślę, że będzie mniej niż sześć. Tak to wygląda na starcie tej zimy i na wynikach w Pucharze Świata. Zostało jeszcze dwa miesiące. Najbardziej jednak trzeba liczyć na skoczków w drużynie, a kto jeszcze zawojuje Igrzyska i sprawi miłą niespodziankę to będzie tylko na plus. Najpewniejszy na teraz jest medal drużyny skoczków. Także stawiam na to, że jeden przywieziemy, a przecież mieliśmy sporo Igrzysk Zimowych bez medalu. A i pamiętajmy, że nie będzie tylu Rosjan! Będzie łatwiej dla naszych też...

 

  

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz