Najnowsze wpisy, strona 16


Nie samym Rio człowiek żyje... A co się...
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: piłka nożna   tenis ziemny   lekkoatletyka  
29 sierpnia 2016, 12:05

Rio za nami i można tylko przyglądać się wszystkiemu i analizować występy już na chłodno i bez emocji, ale przecież życie jak i życie sportowe nie znosi próżni. Minął tydzień od Igrzysk i dzieje się sporo.

 

LEGIA W LIDZE MISTRZÓW

 

W trakcie Igrzysk w Rio Legia rozegrała pierwsze spotkanie na wyjeździe z irlandzkim Dundalk. 2:0 i wydawało się, że w rewanżu będzie spokojnie, a jednak nie było. Na szczęście udało się i po 20 latach będzie można obserwować mistrza Polski w tej elitarnej lidze. Oby to nie było ostatni raz, bo UEFA zmieni zasady kwalifikacji i dla tych maluczkich zostanie mniej miejsc... Forowane będą kluby z najsilniejszych lig, które nie będą brać udziału w kwalifikacjach. Ostateczny format tych zmian nie jest jednak jeszcze znany, a wejdą te zmiany od sezonu 2018/2019 więc przyszły sezon w LM będzie rozgrywany na tych samych zasadach co ten.

Dla klubu taki awans to potężny zastrzyk pieniędzy i szansa na odjechanie rywalom w lidze przez kilka sezonów. Marketingowo Legia wylosowała świetnych rywali. Nikt przy zdrowych zmysłach nie łudzi się, że sportowo Wojskowi coś mogą zwojować w tej grupie. Jakoś przeszli te rundy kwalifikacji w dużej mierze dzięki Nikoliciowi. W lidze wczoraj odniesione dopiero drugie zwycięstwo, ale najważniejszy był awans do Champions League. Real Madryt, Borussia Dortmund, Sporting Lizbona. W tej grupie można nie zdobyć żadnego punktu. Ciężko nawet bramkę będzie strzelić. Może Nikolic da radę... Pazdan znów się spotka z Cristiano... 20 lat na to czekali kibice przy Łazienkowskiej. Mecze u siebie będą wielkimi jesiennymi świętami. Będzie co oglądać i będzie można porównać poziom polskiej kopanej ligowej do poziomu czołowych klubów z czołowych lig europejskich.

 

LIGA EUROPY bez naszych drużyn...

 

48 zespołów. 12 grup. Niewiele zostało krajów, które nie miały swojego uczestnika w LE. W tym sezonie niektóre ligi mają po czterech przedstawicieli, niektóre po trzech. Azerbejdżan ma dwa zespoły, Izrael też dwa. Swoją drużynę ma też Kazachstan, czyli przyszły rywal naszej kadry piłkarskiej w eliminacjach MŚ. Symptomatyczne jest też to, że nasze drużyny w kwalifikacjach odpadają z kim popadnie. Grała Cracovia, Zagłębie i Piast. Rywale, którzy pokonali nasze drużyny nie awansowali do rozgrywek grupowych LE. To świadczy o słabości polskiej ligi. Jest ona produktem Canal+, ale poziom pozostawia wiele do życzenia. Liga Europy jest fajnym pomysłem UEFA. Dużo drużyn. Grupy czterozespołowe. Średniacy i maluczcy mogą zmierzyć się z przedstawicielami silniejszych lig. Bonusem jest też to, że zwycięzca tegorocznej LE zagra w przyszłym sezonie w fazie grupowej LM. Nasza liga ma natomiast tylko jednego przedstawiciela w rozgrywkach europejskich i jest to Legia w LM. Troszkę za mało. Co zrobić jednak jak w eliminacjach polskie drużyny są eliminowane i nieważne czy to znany klub czy nieznany. Już nie ma znaczenia rywal i z jakiej ligi jest. Nasze drużyny ligowe mogą przegrać z każdym... Np. Turcy mają 4 zespoły w LE... A u nas nie ma kto zbierać punktów do rankingu i dlatego polskie drużyny coraz szybciej zaczynają kwalifikacje. Z tymi punktami też mają nastąpić jakieś zmiany, ale naszym klubom to niewiele pomoże...

 

ORŁY NAWAŁKI W GAZIE

 

Na szczęście nasi najlepsi piłkarze grają poza granicami kraju gdzie mają możliwość rozwoju swojego talentu. Dzięki temu nasza reprezentacja pod wodzą Nawałki gra jak z nut. Ledwo zaczął się sezon ligowy w najmocniejszych ligach, a już Robert Lewandowski strzelił hat-tricka w pierwszej kolejce Bundesligi. Łukasz Teodorczyk szaleje w barwach Anderlechtu, polscy bramkarze na Wyspach bronią rzuty karne. Milik przechodzi do Napoli i strzela dwie bramki Milanowi w debiucie. Dwójka naszych najlepszych napastników robi swoje. I bardzo dobrze, bo niedługo misja w Kazachstanie. O kadrę w przeciwieństwie do naszej ligi i gry Legii w LM martwić się nie trzeba. Grupa eliminacyjna do MŚ jest bardzo wyrównana i tu wszyscy będą gubić punkty. Nie ma jakiegoś zdecydowanego faworyta i zdecydowanego outsidera. Myślę, że jest to gorsza grupa od tej z eliminacji do ME. Rumunia, Dania, Czarnogóra, Armenia i wspomniany Kazachstan. Już wyspiarze ślamazarni i słabi technicznie byli lepszymi rywalami. I najlepiej jest wygrać grupę oczywiście, żeby nie grać w barażach. Tyle, że nasza drużyna narodowa jest pewna swoich umiejętności, jest w niej duch i zgranie, jest szkielet, jest silna, podstawowa jedenastka. Adam ma łeb na karku to coś zawsze wymyśli. Będzie dobrze, bo drużyna jest świadoma swoich możliwości.

 

ISIA ZNÓW WYGRYWA

 

Agnieszka Radwańska w śpiewającym stylu wygrała turniej w New Haven. To drugie jej zwycięstwo w tym roku. Igrzyska jej nie poszły, bo ona po prostu Igrzysk nie lubi. Była w formie przed Rio i jak widać jest i po... Widocznie nie każdy jest tak przywiązany do barw narodowych jak Portorykanka Puig, Argentyńczyk Del Potro czy Serb Djokovic. Jakie to słabe jest przecież... Grać dla medali, a nie dla kasy. Bezsensu w ogóle. W Katowicach przypomnę Agnieszka też nie wystartowała, a wszyscy na to liczyli. Lada chwila startuje US Open i pewnie znów eksperci mają nadzieję na super występ Radwańskiej. Ona jednakże nigdy tu nie była nawet w ćwierćfinale. Zaczyna się jej okres, czyli końcówka sezonu i turnieje w Azji. Najważniejsze turnieje sie skończą i wtedy nadchodzi czas dla Isi. Każdy orze jak może. Nie deprecjonuję jej osiągnięć i zwycięstwa w New Haven, ale nie ma się czym podniecać. Była świeża po Rio przecież. Świeżuteńka... Zwycięstwo cieszy i to odniesione w wielkim stylu, ale to tylko turniej w New Haven... Podprowadzający pod US Open. Tutaj zagrają wszystkie Panie, które odpoczywały po turnieju w Cincinnati. Agnieszka dobrze zrobiła, że grała w New Haven, bo przecież nigdy nie awansowała do ćwierćfinału US Open. Zawsze będzie można się wytłumaczyć, że grała dwa turnieje pod rząd i nie starczyło sił na US Open. Można też będzie powiedzieć jak w Rio, że korty nie pasowały, że za mało czasu na aklimatyzację, że w ogóle po co ja tu przyjechałam? Przecież nie chciało mi się... Ale co by powiedziały na to media... Przyjadę i poodbijam z Chinką lobami zza lini końcowej, potem zagram z Łukaszem mikścika i ulotka:)) Jeszcze jedno. Któraś z trzech Pań, czyli Kerber, Muguruza albo Radwańska mogą zdetronizować Serenę Williams i zostać liderką rankingu. Jedna z tych czterech Pań nigdy nie wygrała żadnego turnieju wielkoszlemowego... Więc życzę Isi wygrania US OPEN i zostania nową liderką rankingu:)) Sam w to nie wierzę i po prostu nie lubię tej dziewczyny tak po ludzku... Nigdy nie lubiłem...

 

ANITA ZWARIOWAŁA, FAJDEK WIECZOREM DZIAŁA, MAJEWSKI KOŃCZY PCHANIE, LEWANDOWSKI NADAL W GAZIE I TO NIE ROBERT AKURAT...

 

Piłka nożna, tenis, a teraz czas na królową sportu. Same najpopularniejsze dyscypliny. Nadal mam niedosyt po Rio w wykonaniu polskiej lekkoatletyki, ale już odbyły się dwa mityngi Golden League i Memoriał Kamili Skolimowskiej. W dwóch mityngach w Lozannie i Londynie swoją wysoką formę z Rio potwierdzili Piotr Lisek i Marcin Lewandowski. W Lozannie Lisek był drugi skacząc 5,72. W Londynie Paweł Wojciechowski wysoko skakał i uzyskał wynik 5,71. Jemu akurat eliminacje w Rio nie wyszły. Lewandowski natomiast jest w tak wysokiej formie jak piłkarz Robert:)) Rekord Polski na 1000 metrów w Lozannie i najlepszy wynik w sezonie na 800 metrów w Londynie. Uzyskał tam 1:43:73. Mówił w Rio, że jest w życiowej formie i potwierdza to od ME w Amsterdamie. Na wyróżnienie zasłużyła jeszcze oczywiście malutka, drobniutka Sofia Ennaoui, która zdobyła serca kibiców występami w Rio. W Londynie zrobiła życiówkę na 1500 metrów. 4:01:00. Już niewiele brakuje do złamania granicy 4 minut, a z jej ambicją, wolą walki i nieustępliwością wszystko jest możliwe. Ale to jest nic w porównaniu z wyczynem Anity...

 

Nowy rekord świata w rzucie młotem to 82,98 m. Polska królowa sportu i młota nie zwalnia tempa. Zapowiedziała rekord świata w Rio i był. Zapowiedziała, że postara się poprawić ten rekord na Memoriale Kamili Skolimowskiej i poprawiła.

 

Działo się oj działo. Wstęp za darmo dla wszystkich widzów. Kto się zmieścił to mógł za darmo podziwiać Królową Młota Włodarczyk, Króla Młotu Fajdka, dwukrotnego mistrza olimpijskiego Tomka Majewskiego czy dwukrotnego srebrnego medalistę Igrzysk Olimpijskich Piotrka Małachowskiego. Same największe gwiazdy tuż po Rio gdzie jednym poszło, a innym nie... Gratka dla polskiej publiczności. Święto lekkoatletyki. Wszyscy czekali na to co zrobi ANITA. Sama powiedziała, że chciała godnie pożegnać schodzącego ze sceny czy raczej koła Tomka Majewskiego. Zrobił swoje dla pchnięcia kulą i zakończył bogatą karierę.

Anita Włodarczyk poprzedni rekord świata też ustanowiła na polskiej ziemi i chyba chciała, żeby tak zostało. W Rio młot poleciał poza granicę 82 metrów. Chciała to poprawić na Memoriale. Dla siebie, dla Kamili, dla Tomka, dla wszystkich. Zrobiła to w czwartej kolejce. Spokojnie się rozkręcała, żeby machnąć 82,98 m. Kolejna magiczna granica prawie przekroczona. W kosmicznej formie i w jakimś innym wymiarze przebywa od Rio polska gwiazda. 82,29 wymazujemy z tabel. Ile ta kobieta ma zamiar rzucić tym młotem:))? Rywalki zaczynają wątpić w sens uprawiania tej dyscypliny dopóki Anita będzie startować. Dokłada im po 5, a nawet 10 metrów. Nawet Panowie młociarze zazdroszczą takich rzutów... Kosmiczna Anita nie ma zamiaru się zatrzymać.

Paweł Fajdek pokazał, że po prostu nienawidzi eliminacji, nienawidzi wcześnie wstawać, a tym bardziej rzucać młotem o 10 rano. Wieczorem to inna bajka... Pokazał, że to on jest królem męskiego młotu i że mamy w młocie parę królewską. Tyle, że królowa w Rio założyła koronę, a król nie lubi wcześnie wstawać i zapomniał korony. Wczoraj Paweł machnął młotem na odległość 82,47 m. Najlepszy wynik w tym sezonie. Przerzucali się z Anitą wczoraj. Ciągnij Paweł do Tokio, bo jak widzisz Igrzyska pod Twoją nieobecność wygrywa się z wynikiem słabszym nawet od 79 metrów. Paweł wczoraj był sobą, a w Rio tego feralnego poranka po prostu nie był... Wypadek przy pracy akurat w najważniejszym dniu czterolecia. I tak bywa...

TOMASZ MAJEWSKI - odszedł ze sceny niepokonany. Wielcy mistrzowie tylko tak kończą kariery. Zakończył to zwycięstwem na Memoriale. Pchnął dalej niż w Rio, bo ponad 21 metrów. Podwójny mistrz olimpijski. Medalista MŚ i ME. Anita na pożegnanie mistrza pobiła rekord świata, a on wygrał konkurs pchnięcia kulą. Dziękujemy Tomek za wszystkie emocje i wzruszenia. Prawdziwy mistrz w każdym aspekcie. Szczery facet, który nic nie owija w bawełnę. Zawsze mówi jak jest i nie ubarwia. Szacunek wielki i podziękowania za możliwość obserwowania mistrza przez lata. Czas na młodzież teraz. Bukowieckiego i Haratyka:))

Piotr Małachowski - kolejna wielka postać naszej lekkoatletyki. W głowie ma chyba jeszcze tego Hartinga, bo rzuca krócej od Rio. Wczoraj przegrał nawet z Urbankiem, który zawiódł w Rio. Jeszcze się Piotruś nie może pozbierać po Rio. Nie dziwię się...

 

Startował jeszcze oczywiście Wojtek Nowicki i inni olimpijczycy z Rio.

Paweł Wojciechowski wygrał tyczkę z wynikiem 5,65m. Kamila Lićwinko wygrała skok wzwyż. I tyle... Polska królowa sportu jest piekielnie silna obecnie, ale na Igrzyskach było jak było... Memoriał gdzie nie ma presji, napięcia, jest zabawa pokazał, że mistrzowie są nadal w formie. I z drugiego szeregu atakuje młodzież. I supcio:))
 

KOLARSTWO w Rio też na 5+
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: igrzyska olimpijskie   rio   kolarstwo   kolarstwo szosowe   torowe i mtb  
28 sierpnia 2016, 22:02

Tak jak i wiosła długie tak i kolarstwo szosowe, torowe i MTB stanęło na wysokości zadania. Wiązano nadzieje z tą dyscypliną chociaż w historii olimpizmu polskiego dało nam kolarstwo niewiele, bo 8 medali. Nie udało się tak jak i w kajakarstwie zdobyć złotego, a było bardzo blisko i to 2 razy w Rio. Dlaczego wiązano nadzieje z tą dyscypliną w polskim wykonaniu w Rio? Ostatnie medale zdobywała Maja Włoszczowska w Pekinie (srebro), a w kolarstwie szosowym drużyna w Seulu w 1988 roku (srebro) i Czesław Lang w Moskwie w 1980 roku w wyścigu ze startu wspólnego (srebro). W sumie niewiele. Pisałem o tym już w innym poście, że mocno polskie kolarstwo poszło do przodu i nasi kolarze są znani i cenieni w światku kolarskim. Mamy mistrza świata Kwiatkowskiego Michała. Mamy kolarzy w grupach zawodowych. Mamy świetnego Rafała Majkę, który dwa razy wygrał klasyfikację na najlepszego górala w Tour de France. 5,6 i 7 miejsce w Giro. 3 miejsce w Vuelcie. Wygrane 3 etapy w Tour de France. Chłopak zadziwia świat kolarski. Do tego Czesław Lang stworzył świetny wyścig, czyli Tour de Pologne i propaguje kolarstwo. Fajnie to wszystko wygląda. I fajnie też wyglądało w Rio. Srebrny medal Maji, brązowy Rafała, 6 miejsce w czasówce Bodnara, 6 miejsce Kasi Niewiadomej, 6 miejsce Damiana Zielińskiego w keirinie. W Londynie były 2 punkty w kolarstwie w klasyfikacji punktowej. W Rio 23 jak się nie mylę. Postęp wyraźny i oczekiwany. Potwierdzenie siły polskiego kolarstwa i ostatnich sukcesów. 5+ dlatego,  że zabrakło złota dla Majki czy Majki... Zaczęło się pięknie, bo pierwszy medal w Rio to zasługa Rafała Majki, a ostatni jest dziełem Majki Włoszczowskiej. Kolarstwo zaczęło żniwa medalowe i spięło klamrą dorobek medalowy. Bardzo wyraźnie zaznaczyło swoją obecność.

 

SREBRNY MEDAL - Maja Włoszczowska (cross-country kobiet). ocena 5-

   Znów dała radę jak w Pekinie. Świetny wyścig i świetna taktyka. Znów srebro. Ani przez moment srebro nie było zagrożone. Tylko ta młoda Szwedka była za mocna i jechała z chłodną głową jak to ludzie ze Skandynawii. Na przedostatnim okrążeniu spojrzała się głęboko w oczy Majki, która już wtedy jechała na granicy swoich możliwości. Szwedka miała jeszcze zapas energii. Było widać od początku, że jest piekielnie mocna i na ostatnim okrążeniu urwała się. Na szczęście Włoszczowska była zdrowa i nie miała żadnego defektu i kraksy. Może faktycznie Marek Galiński czuwał nad nią i jechał z nią... Piątka z minusem, bo nie dało rady złota wyrwać Szwedce, ale to jej drugi olimpijski medal, drugi naszego kolarstwa w Rio, 11 w Rio i ostatni oraz 10 medal polskiego kolarstwa w historii. Majka nie zawiodła oczekiwań. Jechała jak profesor. Szkoda Katarzyny Solus-Miśkowicz, która potłukła się na treningu i nie zadebiutowała na Igrzyskach. Skąd Maja to zna... Ona przez kontuzję nie pojechała do Londynu na Igrzyska...

 

BRĄZOWY MEDAL - Rafał Majka (wyścig ze startu wspólnego), ocena 5-

   Cóż to był za wyścig, jakie emocje, napięcie, dramaturgia, trudna trasa. Pewnie jedna z najtrudniejszych w historii Igrzysk. Dużo podjazdów i wspinaczki oraz bardzo strome zjazdy najeżone zakrętami... Trasa pod górala, czyli pod Rafała m.in. Chłopak świeżo po Tour de France. Do pomocy Bodnar, Gołaś i Kwiatkowski. Michał stwierdził i słusznie, że jadą pod Majkę. Chłopaki wykonali świetną pracę. Długo na czele jechała ucieczka z Michałem Kwiatkowskim. Jakieś 150km. Rafał się oszczędzał i czekał. Wiadomo było, że ataki nastąpią na ostatnim okrążeniu i tam się rozstrzygnie wyścig. Michał tak się poświęcił, że go kurcze łapały pod koniec. Rafał pilnował czoła i wyglądał świetnie. Kontrolował sytuację i w końcu nie dał uciec dwóm Włochom i pognał za nimi. To był decydujący atak na podjeździe. Nibali miał chrapkę na mistrzostwo olimpijskie. Fantastycznie zjeżdża, ale w Rio chyba go fantazja poniosła. Rafał jechał spokojnie za tą dwójką, a oni nagle wywinęli orła na niebezpiecznym zjeździe. Jakoś nasz chłopak ich minął i okazało się, że jedzie po złoto. Czesiowi się nie udało w Moskwie więc może teraz... Było tak blisko. Goniła grupka kolarzy z której nagle urwało się dwóch kolarzy. Zaczęli ścigać Rafała wzdłuż plaży Copacabana. Rafał słabł. Dopadli go na 1500 metrów przed metą. Dziady kalwaryjskie... I ostał się ino brąz. Rafał na finiszu jest słabszy, a tu przecież już oddychał rękawami. Czy dałby radę zdobyć medal gdyby Włosi się nie wywrócili? Może też byłby brązowy krążek. Kto wie... Końcówkę tego wyścigu zapamiętamy na długo. Potężna dawka emocji i dramaturgia. I ta ucieczka biednego Rafała wzdłuż plaży. Dał z siebie 200 procent. Więcej zrobić nie mógł. Cudem było już ominięcie leżących Włochów po kraksie. Widocznie cud w postaci złota już się nie mógł powtórzyć... Więc dyscypliny na k dalej będą czekać na złoto olimpijskie. Ten medal Rafała to była zasługa całej drużyny. Nie pamiętam tak ciekawego wyścigu ze startu wspólnego na Igrzyskach. Dodatkowo utrudnieniem jest, że z każdego kraju startuje 4 albo 5 zawodników. Kolarze nie są do tego przyzwyczajeni gdyż w innych wyścigach ekipa liczy 8 kolarzy.  Pewnie dlatego tyle się działo i kolarze nie mieli słuchawek na uszach. Jechali bez podpowiedzi. Musieli sami decydować co jest dla nich najlepsze w danym momencie wyścigu, a nie decydowali o tym szefowie zespołów jak to ma miejsce na wielkich wyścigach. Tam kolarz musi wykonywać polecenia szefostwa. Tutaj każdy jechał na własną rękę i nogę... Wkład w ten sukces miał Bodnar, Gołaś i największy Kwiatkowski więc to jakby taki medal drużyny, który uwieńczył i odebrał Rafał. Oni zrobili swoją pracę wcześniej, a Rafał ją zakończył po wielkiej dramaturgii i emocjach.

 

6 miejsca - Kasia Niewiadoma (wyścig ze startu wspólnego), Damian Zieliński (keirin), Maciej Bodnar (czasówka)

Wrzuciłem wszystkich razem do jednego koszyczka. Dla Kasi ocena 4+, dla Damiana 4+ i dla Macieja też 4+. Wszyscy punktowali i wszyscy spisali się na miarę oczekiwań. Oczywiście wiązano nadzieje na medal z występem Kasi Niewiadomej, ale wyścig ze startu wspólnego rządzi się własnymi prawami. Wielkie sukcesy są wciąż przed Kasią. Inaczej jest z Damianem. Tu liczono bardziej na sprint indywidualny i drużynowy, a nie na udany wsytęp w keirinie. Natomiast Bodnar zrobił wszystko co mógł. Liczono na miejsce w dziesiątce. Było szóste. Nikt z nich nie zawiódł. Spisali się na miarę oczekiwań. Byli od nich lepsi. Byli też pobłażliwi sędziowie...

 

Kasia Niewiadoma

Po sukcesie Rafała Majki, któremu wspaniale pomagali koledzy, czyli Bodnar, Gołaś i przede wszystkim Kwiatkowski apetyty się zaostrzyły na kolejny medal. Kasia jest młodą, obiecującą zawodniczką. Bardzo sympatyczna, uśmiechnięta i miła dziewczyna. Czy miała szansę na wyższe miejsce niż szóste? Rok temu była druga na Igrzyskach Europejskich w Baku. Trasa trudna jak dla kobiet, znów te podjazdy i karkołomne zjazdy... Kasia lubi takie trudne trasy podobnie jak Majka. W tym upatrywano szansy na wielki sukces. Ostatecznie zajęła najlepsze miejsce w historii Igrzysk Olimpijskich jeżeli chodzi o wyścig ze startu wspólnego kobiet. Sama mówiła po wyścigu, że wierzyła w medal. Miała do pomocy Małgosię Jasińską i Annę Plichtę. Małgosia podobnie jak Michał długo jechała w ucieczce. Na ostatnim podjeździe Kasia zaczęła troszkę tracić do ścisłej czołówki. Van Vleuten uciekała z Amerykanką Marą Abbott. Niestety podobnie jak w wyścigu panów Holenderka zaliczyła bardzo groźnie wyglądający upadek. Amerykanka więc uciekała samotnie podobnie jak Majka dzień wcześniej. Goniły ją trzy zawodniczki : Holenderka, Szwedka i Włoszka. Kasia jechała w drugiej grupie goniącej, która nie miała dużej straty do tej trójki. Niestety współpraca nie układała się zbyt dobrze w tej grupce. Za to Holenderka, Szwedka i Włoszka dopadły Amerykankę na 500 metrów przed metą i ta zajęła ostatecznie 4 miejsce. Holenderka pomściła koleżankę, która wylądowała w szpitalu i zdobyła złoty medal. Rafał dzień wcześniej miał więcej farta niż ta Amerykanka, bo go dopadło tylko 2 zawodników, a nie trójka jak u kobiet. Kasia dojechała w drugiej grupie i finiszowała z niej jako druga tym samym zajmując ostatecznie 6 miejsce. Szkoda, że ta grupka Kasi lepiej nie współpracował, bo wtedy istniała szansa na coś więcej. Może też szkoda, że Kasia straciła do czołówki na podjeździe ostatnim. 6 miejsce to i tak sukces. Widać, że to mocna dziewczyna i będzie jeszcze z niej pociecha. W tym wyścigu dziewczyny spisały się bardzo dobrze. Mowa o całej trójce. 24 była Jasińska, a 41 Plichta.

 

Maciej Bodnar

Super występ na czasówce. Wcześniej w sobotę pomagał Rafałowi w zdobyciu medalu. Udany występ, bo przegrał tylko z najlepszymi czasowcami. Wysokie 6 miejsce. To dobrze rokuje na następne starty w czasówkach wielkich wyścigów i na MŚ. Czołówka nie jest wcale tak daleko.

 

Damian Zieliński

Sprint mu nie poszedł, sprint drużynowy też nie. Został keirin... Polak jeździł fantastycznie. Wygrał pierwszą rundę bardzo pewnie, a w półfinale był drugi. W finale zajął ostatnie miejsce, ale to i tak wielki sukces. Nigdy Polaka nie było w tej konkurencji w finale Igrzysk Olimpijskich. Do tego to najlepsze miejsce w 21 wieku polskiego kolarstwa torowego. Finał będzie długo pamiętany. Zawodnicy się najeździli wkoło welodromu więcej niż oczekiwali. To za sprawą restartów. Zawodnicy nie mogą wyjechać przed skuter. Najpierw zrobił to Anglik i Malezyjczyk... Ponieważ Anglicy rządzą w kolarstwie torowym to sędzia nie wykluczył zawodników. Znów pełna obsada i tym razem mistrz świata Niemiec nie wytrzymał. Sędzie, ponieważ wcześniej nie wykluczył Anglika i Malezyjczyka to to samo uczynił z Niemcem i puścił trzeci wyścig w pełnej obsadzie. Są równi i równiejsi jak to powiedział Andrzej Piątek. Damian za wcześnie zaatakował po zjechaniu skutera i zapłacił za to. Ostało się 6 miejsce. Myślał, że rozegra to jak w pierwszej rundzie, ale tu rywale byli najmocniejsi z najmocniejszych. Gdyby wykluczono Anglika i Malezyjczyka... Gdyby sędzia miał jaja... Brytyjczycy rządzą i dzielą w kolarstwie torowym, ale po co im jeszcze pomagać jak jadą niezgodnie z przepisami. Duża wpadka sędziów. Mogło być jeszcze lepsze miejsce dla Damiana, a może medal, bo wtedy w restarcie jechałoby 4 zawodników tylko, a Damian tego dnia pokazał, że jest mocny i dobrze przygotowany. Także emocji było sporo, ale tych niezdrowych... Jakby Polak minął skuter za wcześnie to wiadomo jakby się to skończyło... Dyskwalifikacją...  Ale i tak brawa dla Damiana, bo to pewnie jego ostatnie Igrzyska i wpisał się tym 6 miejscem w annały polskiego kolarstwa torowego na Igrzyskach Olimpijskich.

 

7 miejsce - sprint drużynowy mężczyzn (Sarnecki, Zieliński, Maksel), ocena 3

Świetna jazda w eliminacjach i 5 miejsce. Czas 43,297. W pierwszej rundzie trafili na Francuzów, którzy ostatecznie wywalczyli brązowy medal. Francuzi w eliminacjach mieli 4 czas. Chłopcy pojechali gorzej w tej pierwszej rundzie. Uzyskali czas 43,555 i przegrali z Francuzami. Sarnecki za mocno odjechał kolegom po starcie i oni tego nie nadrobili na dystansie. Szkoda troszkę tego błędu, bo była szansa na powalczenie o medal co pokazali Francuzi. W eliminacjach mieli czas lepszy od naszych tylko o jedną dziesiątą sekundy. 7 miejsce to i tak najlepsze miejsce w historii w tej konkurencji w wykonaniu Polaków na Igrzyskach Olimpijskich. Jednak niedosyt pozostał. Ocena 3 za niewykorzystanie szansy. W tej konkurencji najbardziej liczyliśmy na medal jeżeli chodzi o kolarstwo torowe. Zadecydował błąd w 1 rundzie i marzenia prysły...

 

To tyle jeżeli chodzi o medale i miejsca punktowane w kolarstwie szosowym, torowym i MTB. Nie zapominam jednak o reszcie reprezentantów. Kolarstwo tak jak i wioślarstwo zasługuje na największe uznanie za występ na Igrzyskach Olimpijskich więc warto troszkę więcej miejsca poświęcić. Łącznie srebrny i brązowy medal, trzy szóste miejsca i jedno siódme. Dużo punktów do klasyfikacji punktowej podobnie jak wioślarstwo i też dwa medale.

 

KOLARSTWO SZOSOWE - ocena 5-

 

Szybkie podsumowanie. 4 konkurencje.

Wyścig ze startu wspólnego mężczyzn - BRĄZ Majki i wielka pomoc kolegów: Kwiatkowskiego, Bodnara i Gołasia.

Czasówka mężczyzn - 6 miejsce Bodnara i wysokie 14 miejsce Kwiatkowskiego. Udany występ naszej dwójki kolarzy.

SZOSOWCY spisali się znakomicie i zasłużyli na medal taki drużynowy, ale niestety takiej konkurencji nie ma na Igrzyskach, a w wyścigach drużynowych medale mieliśmy niegdyś...

Wyścig ze startu wspólnego kobiet - 6 miejsce Niewiadomej, 24 miejsce Jasińskiej i 41 miejsce Plichty. Koleżanki pomagały Kasi jak mogły i brawa za to.

Czasówka kobiet - 18 miejsce Niewiadomej i 19 miejsce Plichty. Deszcz, wiatr, ciężkie warunki na trasie tej czasówki. Najtwardsze sobie poradziły w tym złota medalistka Kristin Armstrong z USA. Po raz trzeci z rzędu wygrała czasówkę na Igrzyskach. Wielkie osiągnięcie. Polki poniżej oczekiwań... Wiatr i deszcz oraz strome, mokre zjazdy nie służyły im.

Ogólnie KOLARSTWO SZOSOWE dało z siebie dużo i dorzuciło medal oraz miejsca punktowane. Ostatnio medal zdobyła właśnie drużyna w 1988 roku w Seulu (srebrny). Wielki sukces kolarstwa szosowego i pokazanie, że wszystko idzie w bardzo dobrym kierunku w tej dyscyplinie. 5- za leciuteńki niedosyt w wyścigu ze startu wspólnego kobiet.

 

KOLARSTWO MTB - ocena 5-

 

Mieliśmy mieć dwie reprezentantki. Niestety nie mieliśmy żadnego kolarza MTB, a Katarzyna Solus-Miśkowicz zaliczyła nieszczęsliwy upadek na treningu w Rio i tym samym nie wystartowała w sobotę. Majka zrobiła swoje i po raz drugi została wicemistrzynią olimpijską. Ocena 5-, bo w sumie nie wiem za co. Chyba za to, że nie udało się ograć Szwedki, ale była przecież mocniejsza. Jak Włoszczowskiej nie będzie w Tokio to będzie znów 10 medali?... MTB Mają stoi... Na Igrzyskach Olimpijskich.

 

KOLARSTWO TOROWE - ocena 4-

 

Dlaczego tak słabo? Medalu nie było co byłoby ogromnym sukcesem. Gdzieś tam zabrakło otarcia się o medal. Dwa punktowane miejsca. W keirinie 6 miejsce Damiana. Należy jeszcze wspomnieć o występie KRZYSZTOFA MAKSELA. Ostatecznie 9 miejsce. W pierwszej rundzie czwarty, ale wygrał repasaż. Do finału nie awansował, ale zaprezentował się solidnie. Dobry występ.

Sprinterzy mimo dobrego 7 miejsca mogli powalczyć o więcej drużynowo o czym pisałem.

Jazda drużynowa na dochodzenie pań - (Pikulik, Jasińska, Kaczkowska, Rutkowska), ocena 3

W eliminacjach 8 czas. To samo w pierwszej rundzie. Mogły walczyć jeszcze o 7 miejsce, ale zostały zdyskwalifikowane przez to, że Pikulik utrudniła Nowozelandkom wyprzedzenie naszej drużyny. Ciekawe, że takie coś sędziowie wychwycili, a w finale keirinu udawali ślepców... Tak czy owak na wyższe miejsce niż 7 nie liczono w przypadku występu Polek w tej konkurencji chociaż dwa razy miały srebro na ME, ale w innym składzie. Zdecydowanie mocniejszym. Z Wojtyrą i Pawłowską.

Sprint indywidualny mężczyzn - (Rafał Sarnecki i Damian Zieliński), ocena 2

Grubo poniżej oczekiwań, bo przecież Damian to 4 zawodnik MŚ. W przedbiegach Damian 7 miejsce, a Rafał 15. W pierwszej rundzie obaj nie sprostali rywalom. Rywale Eilers i Dimitriev okazali się za mocni. Jeden z nich pokonał Zielińskiego w Londynie na MŚ w rywalizacji o brązowy medal. Mieli nasi szanse jeszcze w repasażach, ale zajęli tam drugie miejsca i odpadli szybko z rywalizacji.

Damian był bardzo rozżalony po Igrzyskach w Rio, bo liczył na medal. Miał 3 szanse. Sprint indywidualny, drużynowy i keirin. W każdej czegoś zabrakło, a w jednej namieszali sędziowie. I tak bywa. To bardzo doświadczony zawodnik i pewnie do Tokio nie dotrwa. W sprincie indywidualnym nie sprostał oczekiwaniom co starał się odbić w keirinie...

Omnium pań - 14 miejsce Darii Pikulik, ocena 3+

Tutaj było sporo przepychanek kto ma wystartować. Małgosia Wojtyra czy Daria? Trenerzy postawili na młodość... Dało to miejsce 19-letniej zawodniczki w połowie stawki. Wojtyra tą decyzją była bardzo rozżalona. Podobno była w gorszej formie... Ja byłem za startem Małgosi. Ma 3 medale ME w dorobku i srebro z Londynu z MŚ w wyścigu indywidualnym na dochodzenie z tamtego roku... Widocznie 27 lat to za dużo i dano szansę 19-latce. Były tutaj przepychanki słowne na forach społecznościowych i dużo niezdrowych emocji. Jak było naprawdę to się nie dowiemy...

ZAPASY w Rio na 3+. Kryzys polskich zapasów...
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: igrzyska olimpijskie   rio   zapasy  
27 sierpnia 2016, 23:30

   Ta ocena to zasługa tylko i wyłącznie MONIKI MICHALIK, która jest najbardziej utytułowaną polską zawodniczką w historii kobiecych zapasów. Reszta zawiodła. Może poza najmłodszą Kasią Krawczyk, której ambitna postawa mogła zaimponować. Matkowska i Wieszczek zawiodły. Najbardziej jednak aktualny mistrz Europy z Rygi z marca tego roku, czyli Magomedmurad Gadżijew. Robert Baran nie wykorzystał swojej szansy w walce ze słabnącym w oczach Amerykaninem. To i tak lepszy występ wolniaków niż klasyków, bo ich zabrakło w Rio. Taka historia zdarzyła się po raz pierwszy od 60 lat. Polskie zapasy w gronie dyscyplin, które przyniosły najwięcej medali w historii polskiego olimpizmu zajmują wysokie 4 miejsce. 25 medali w tym 5 złotych. Ustępują tylko lekkoatletyce, boksowi i podnoszeniu ciężarów. 3 ostatnie Igrzyska to 3 brązowe medale. Skromnie zapasy dorzucają ostatnio tych medali. Dobrze jednak, że coś dokładają. Sporty walki kuleją. Judo i boks nic nie dołożyły. Strzelectwo i podnoszenie ciężarów też nic. Szermierka również więc zapasy dzięki Monice jakoś się obroniły w Rio. Pływanie też zawiodło przecież oczekiwania. 5 dyscyplin dało w Rio medale dla Polski w tym zapasy jeden krążek i pięciobój nowoczesny też jeden. Liczba krążków ogólnie od Aten utrzymuje się na stałym poziomie. Mizernym...

 

W zapasach i tak jest postęp od Londynu gdzie wywalczono tylko 4 kwalifikacje. W Rio mieliśmy 8 olimpijczyków. 4 Panie i 4 Panów. Dało to też jeden krążek jak w Londynie i Pekinie. W Londynie honoru polskich zapasów w stylu klasycznym bronił Damian Janikowski zdobywając brąz. W Pekinie Agnieszka Wieszczek zdobyła również brąz. Zapasy w stylu wolnym kobiet są na Igrzyskach od Aten 2004 roku, a z trzech ostatnich Igrzysk Panie dostarczyły 2 medale, a Panowie 1. Od 1996 roku brak złotego medalu w zapasach. Najwięcej medali w historii przywieźli klasycy. Pamiętam Atlantę w 1996 roku i 5 medali klasyków w tym 3 złota. Wcześniej też było dobrze. Od 2000 roku i Sydney coś się zacięło w zapasach. Honoru bronią Panie ostatnio. W klasyku natomiast jest źle. Zero kwalifikacji olimpijskich mówi samo za siebie. To też swego rodzaju wstyd. Liczono na chociaż dwie kwalifikacje. Tadeusza Michalika i naturalizowanego Ormianina Edgara Babajana. Babajan to srebrny medalista z ME w Rydze z marca, a Michalik brązowy. Niestety i na MŚ i na późniejszych turniejach kwalifikacyjnych żadnemu z polskich klasyków nie udała się sztuka awansu na Igrzyska. Więc czekaliśmy na występy ósemki, ale nie wioślarskiej... Doświadczone Iwona Matkowska, Agnieszka Wieszczek i Monika Michalik oraz młoda Kasia Krawczyk. U panów mistrz Europy Gadzijew, wicemistrz Robert Baran, jego brat Radosław i Zbyszek Baranowski. A więc po kolei. Od najlepszego występu do najgorszego. Ocena to suma oczekiwań, szans medalowych, niewykorzystanych szans i klasy rywali. Od 2 do 6. Nawiązując jeszcze do klasyków to największym zawodem był brak awansu na Igrzyska Janikowskiego. W Londynie mieliśmy przecież tylko dwóch klasyków, a połowa z nich przywiozła medal... Mamy w kadrze Tracza czy Wolnego, ale to melodia przyszłości. Nazwiska zapaśnicze mają, ale na sukcesy trzeba poczekać jeszcze. Jedynym polskim akcentem był medal Niemca, który po osiągnięciu swojego sukcesu paradował z polską flagą z napisem Racibórz. Zawsze coś...

 

BRĄZOWY MEDAL - MONIKA MICHALIK (63kg), ocena 6

 

Występ na szóstkę dlatego, że nic więcej nie mogła zrobić. Najbardziej utytułowana polska zawodniczka w historii zapasów kobiet w stylu wolnym. Trzykrotna mistrzyni Europy. Trzy razy srebro na ME i tyle samo razy brąz. Do tego dwa brązowe medale MŚ. Tyle, że te sukcesy osiągała 2003-2012. W najwyższej formie była przed Pekinem, ale zajęła tam 8 miejsce. W Londynie przegrała walkę o brązowy medal z Rosjanką. W końcu w Rio dopięła swego. Spięła piękną klamrą swoje sukcesy taką wisienką na torcie jaką jest medal olimpijski. Królowa polskich zapasów została ukoronowana na podium w Rio. Nie walczyła może efektownie, ale efektywnie. Czekała na błędy rywalek. Preferowała taki styl japoński, czyli wyczekiwanie na ataki rywalek i kontrowanie. Siła, doświadczenie, koncentracja. Tymi cechami wywalczyła sobie medal. W pojedynku z późniejszą mistrzynią olimpiską Risako Kawai nie miała wielkich szans. Sama chłodna, spokojna i opanowana Monika mówiła, że ta Japonka była za trudna. Okazało się, że za trudna była dla wszystkich rywalek. Dzięki Japonce Polka mogła walczyć w repasażach i wykorzystała szansę. Wygrała z mistrzynią Europy z Rygi Łotyszką Grigorjevą, a w pojedynku o brąz z Rosjanką, ale nie tą samą z którą przegrała 4 lata wcześniej w Londynie. W wojsku dostaje się ordery za zasługi, ale w zapasach tak łatwo nie ma. Monika zasłużyła, żeby na koniec bogatej w sukcesy kariery dostać medal olimpijski, ale musiała go wywalczyć na macie. Bardzo medalu życzyła jej medalistka z Pekinu, czyli Agnieszka Wieszczek. Czy oczekiwano medalu od Moniki w Rio? Myślę, że nie. W Pekinie oczekiwano, w Londynie też, a udało się w Rio...

 

7 miejsce - Iwona Matkowska (48kg) - ocena 2

 

Szkolna dwója, ponieważ to również doświadczona zawodniczka. Też ma na koncie mistrzostwo Europy i medale ME. W Taszkiencie w 2014 roku zdobyła srebro, a w Igrzyskach Europejskich w 2015 roku brąz. Myślę, że na Iwonę liczono najbardziej i zawiodła oczekiwania w Rio. Planowo wygrała z Nigeryjką. Potem przegrała z późniejszą finalistką Mariyą Stadnik z Azerbejdżanu. To utytułowana zawodniczka. W repasażach na drodze Iwony stanęła mało znana Argentynka i niestety okazała się lepsza. Była szybsza, bardziej dynamiczna, atakowała. W pojedynku o brązowy medal Patricia Bermundez przegrała. Także Iwona nie wykorzystała szansy na to, żeby stanąć do walki o brązowy krążek. Szkoda, bo takie szanse na Igrzyskach trzeba wykorzystywać. To się może nie powtórzyć w przypadku Matkowskiej już. Szczególnie, że trzy panie, które startowały w Rio są już bardzo doświadczone... Tyle, że Wieszczek i Michalik medale olimpijskie mają, a Iwona nie... Na pocieszenie zdobyła 2 punkty do klasyfikacji punktowej za 7 miejsce.

 

Katarzyna Krawczyk (53kg) - ocena 5

 

Wysoka ocena za ambicję, wolę walki, nieustępliwość, brak strachu przed utytułowanymi zawodniczkami, parcie do przodu, dynamika, ataki. Ta młoda dziewczyna zasłużyła na uznanie. Tak się walczy na Igrzyskach. Bez kompleksów. Walczyła najbardziej przebojowo z całej ósemki zapaśniczej. Widziałem też walki naszych reprezentantów w judo czy boksie czy nawet szermierce i Kasia zrobiła na mnie wrażenie. W jej przypadku nie liczono na nic. Swoją postawą sprawiła, że serce rosło. W pierwszej walce pokonała zawodniczkę z Mongolii, a nie była faworytką. W drugiej mimo ambitnej postawy przegrała ze Szwedką Mattsson, która jest aktualną wicemistrzynią świata. Niestety Szwedka przegrywając w półfinale spowodowała brak możliwości Polki na powalczenie w repasażach. Występ jednak młodziutkiej Kasi zdecydowanie na plus.

 

Zbigniew Baranowski (86kg) - ocena 4

 

Na Zbyszka nie liczono w walce o medal. Tyle ile mógł zrobić tyle zrobił. W pierwszej walce pokonał Gruzina, a w drugiej walczył z mistrzem olimpijskim z Londynu Sharifovem z Azerbejdżanu. Uległ wyraźnie i gładko. Sharifov nie awansując do finału pozbawił Baranowskiego udziału w repasażach. Do jego występu nie można się jednak przyczepić.

 

Robert Baran (125kg) - ocena 2-

Niższa ocena niż dla Matkowskiej, ponieważ Argentynka mimo wszystko walczyła fajnie i ambitnie oraz dynamicznie. Robert nie wykorzystał swojej wielkiej szansy. W marcu zdobył srebrny medal ME w Rydze. Po cichu liczono na niespodziankę w Rio. Pierwsza walka z mistrzem Azji z Kirgistanu i łatwe zwycięstwo. I ta nieszczęsna druga walka z Amerykaninem Dlagnevem. Będzie się ona śnić po nocach Polakowi. Bardzo zacięta, wyrównana i przegrana 2:3. Amerykanin był bez formy i słaniał się na nogach. Nie można było tego nie wykorzystać, a jednak... Następne dwie walki Dlagnev przegrał przez położenie na łopatki po 30 sekundach... W tych walkach mógł i powinien walczyć Robert. W pierwszej piątce było 4 zawodników z Europy... Szkoda zmarnowanej szansy, być może życiowej. Dlatego taka surowa ocena jego występu. Miał zawodnika absolutnie do przejścia, bo następnych dwóch rywali potraktowało Amerykanina jak worek kartofli...

 

Radosław Baran (97kg) - ocena 4

 

W przeciwieństwie do brata na Radka nie liczono w kontekście walki o najwyższe laury. Najpierw trafił na Gaziumova z Azerbejdżanu. To brązowy medalista z Pekinu i Londynu. Był wyraźnie lepszy i dotarł do finału. Dzięki temu Radosław powalczył w repasażu z Irańczykiem Yazdanim. Niestety przegrał z byłym dwukrotnym mistrzem świata. Tytuły nie walczą i Irańczyk następne dwie walki przegrał. Od Polaka był nieznacznie lepszy, ale tu też nie można się czepiać.

 

Agnieszka Wieszczek-Kordus (69kg) - ocena 2

 

Brązowa medalistka z Pekinu długo nie powalczyła na matach w Rio. Nie dotrwała nawet do drugiej rundy pierwszej walki... Na łopatki położyła ją Turczynka Tosun. Mistrzyni Europy do lat 23. Szybko, gładko i bezboleśnie. Czy można było od Agnieszki oczekiwać czegoś więcej? Na pewno lepszej postawy, bo ona swoje już zrobiła na Igrzyskach w Pekinie. Niestety Turczynka potem przegrała z mistrzynią olimpijską Sarą Dosho z Japonii i uniemożliwiła start Wieszczek w repasażach. To był szybciutki występ Agnieszki. Prawie niezauważalny...

 

Magomiedmurad Gadżyjew (65 kg) - ocena 2

 

Nie dałem2-, ponieważ nie wiadomo było, czy naturalizowany Rosjanin w barwach Polski pojedzie do Rio. Chodziło oczywiście o meldonium... Na niego liczono najbardziej w polskiej kadrze. Świeżo upieczony mistrz Europy z Rygi. 16 lat polskie zapasy w stylu wolnym czekały na taki sukces po takim samym wyczynie Marka Garmulewicza. Wywalczył ten tytuł Gadżyjew w wadze do 70 kg. W Rio długo nie powalczył i zawiódł oczekiwania. Walka z Amerykaninem Molinaro była wyrównana i zacięta. Zadecydowało jedno udane sprowadzenie do parteru. Nie tego się spodziewano po mistrzu Europy. Ten Amerykanin był do przejścia podobnie jak rywal Roberta Barana. Oczywiście w następnej walce Molinaro przegrał z wicemistrzem olimpijskim Asgarovem z Azerbejdżanu. Ostatecznie Amerykanin nie zdobył medalu... Niemiła niespodzianka w wykonaniu Magomiedmurada...

 

A więc łączny bilans naszej kadry zapaśniczej w Rio w stylu wolnym to brązowy medal i jedno 7 miejsce. 6 wygranych walk i 10 przegranych. Z pewnością liczono na lepszy występ ósemki.

LEGIA W LIDZE MISTRZÓW 2016/2017
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: piłka nożna   liga mistrzów   legia warszawa  
25 sierpnia 2016, 14:11

   Nie można o tym nie wspomnieć mimo jeszcze świeżych emocji po Igrzyskach Olimpijskich. Jeżeli chodzi o Rio to ciekawe jest, że nie chcą dopuścić paraolimpijczyków rosyjskich. To już jest cios w tych biednych sportowców. Jak ktoś nie ma nogi czy ręki to będzie brał meldonium?... Chcieli wykluczyć całą reprezentację Rosji z Igrzysk w Rio, ale to było zbyt niebezpieczne. Jeszcze Władek by zamknął dopływ gazu czy wysadził jakąś bombę umieszczoną w podziemiach jakiegoś kraju:)) Po co ryzykować? Jak wykluczą paraolimpijczyków to padnę ze śmiechu. Ludzie, którzy jedyną szansę na normalne w miarę życie widzą w sporcie. Ludzie, którzy się nie poddali i walczą. Ludzie, którzy są przykładem dla zdrowych. Paraolimpiada jest piękniejsza niż Igrzyska zdrowych. Tam ta rywalizacja jest bardziej fair, więcej uśmiechu, radości. Tylko tego nie pokazują nigdzie ze względu na to, że tam startują ludzie okaleczen, a przecież w mediach foruje się zdrowie haha. Same reklamy leków na wszystko. W sklepach sama chemia. W powietrzu chemia. Żyć nie umierać:)) Brać positivum na depresję i będzie gitara. Po  12 godzinach w supermarkecie positivum pomoże na pewno, potem coś na erekcję i będzie super. Jeszcze coś na sranie i zamiast pobiegać czy pospacerować to wziąść suplementy diety. Ten świat mnie przeraża. Świat ludzki oczywiście. Technologia nas już zabija zamiast pomagać. W dziwnych czasach się inkarnowałem i nie wiem po co tu jestem za bardzo... Ale czas na Legię i meritum tego wpisu:))

 

   20 lat minęło i w końcu jest. Legia i Widzew już smakowały LM. Pamiętam te czasy. Piękne mecze. Tam w fazie grupowej i Legia i Widzew się liczyły w walce. Tyle, że teraz ze względu na potężne pieniądze w piłce nożnej rozbudowuje się wszystkie rozgrywki do granic możliwości. 32 zespoły w LM. Do tego nie grają tylko mistrzowie krajów, ale zespoły z najsilniejszych lig również, które zajęły miejsca od 2 do 4 nawet. W Mistrzostwach Europy grały 24 zespoły, a podobno ma grać 32, czyli pół Europy. Kasa misiu kasa... MŚ odbędą się w Katarze... Piękne pieniądze musiały spłynąć do FIFA. Oj przepiękne... MŚ w zimie haha... Przez 20 lat żaden mistrz Polski nie awansował do LM. Czasami było blisko, czasami nie było szans, bo rywal z czołowej Ligi Europejskiej. Występy polskich drużyn w LE. Czasami bardzo udane jak Wisły np. Tyle, że bramy raju były zamknięte przez 20 lat. Pozostało emocjonować się LE. W tym sezonie w LE nie zagra żadna polska drużyna. Liga jest coraz słabsza. Twarowski aż osiwiał już od tej ligii:)) Na szczęście Platini wpadł na pomysł równych szans dla mistrzów krajowych. I mamy teraz ostatnią rundę eliminacji gdzie w pięciu parach rywalizują mistrzowie krajów ze słabszych lig, a w 5 zespoły z silniejszych lig, które nie są mistrzami krajów. Zrobił to dla nas m.in. Tyle, że dalej jakaś drużyna okazywała się lepsza od Mistrza Polski. Już chyba cała Europa miała drużynę w LM oprócz Polski... Ten rok jednakże dla polskiej piłki jest bardzo udany. Genialny występ na ME. Transfery polskich zawodników do czołowych klubów Europy. Nie wiem czy Boniek nie gadał z Platinim, żeby dać Legii rywala, którego przejdzie tyłem w eliminacjach, ale coś w tym jest. Wiemy przecież, że losowania były ustawiane. Ciepła kulka, zimna kulka... Jak w Iluzji:)) Nie patrzysz uważnie... I wtedy sztuczka wydaje się magiczna, a nie jest. Sztuczka oszukuje Twój mózg i każe Ci się skupić nie na tym co trzeba. W FIFA i UEFA też są iluzjoniści. Jak Sepp Blatter np. Tyle, że czasem ktoś się skapnie o co chodzi w sztuczce:)) Naprawdę nie wiem jak ta Legia awansowała... Ona się wśliznęła do LM. Początek sezonu mają fatalny. Dobrze, że mieli takich rywali w eliminacjach. Mistrz Bośni, mistrz Słowacji, mistrz Irlandii. Autostrada do nieba. I ile kasy dla klubu... Dzięki temu można naprawdę stworzyć drużynę, której nikt nie podskoczy w lidze naszej przez długi czas. To są ogromne wpływy dla klubu. Nawet jeżeli wszystkie mecze przegrają, ale przecież rozegrają ich aż 6 i z tego 3 u siebie. Wpływy z reklam, z biletów, z transmisji telewizyjnych gwarantowane. Prezes mocno przeżył ostatnie spotkanie u siebie z Dundalk, ale udało się. Uff... Jakby to spartolili to nie weszliby do LM przez następne 20 lat. Coś jak klątwa Bońka po czasach Piechniczka, że 20 lat nie awansujemy do żadnej wielkiej imprezy piłkarskiej. Bilans Legii w eliminacjach do LM: 3 zwycięstwa i 3 remisy. Nie przegrali spotkania, ale też nie grali porywająco. Na takich rywali to starczyło. Starczył Nikolic i Malarz. Nerwy były przy Łazienkowskiej we wtorek. Na wyjeździe 2:0 i tylko klepnąć awans u siebie... Tymczasem 0:1 i czerwona kartka. Uff. Udało się w końcówce i wyrównanie na 1:1. Będą emocje w LM z udziałem polskiego zespołu. Dzięki Platini i dzięki Dundalk, że przeszliście Bate Borysov. Traienie Dundalk w ostatniej rundzie eliminacji to jak los na loterii. Jak wygranie szóstki w totolotka. Tego nie można było spieprzyć, a niewiele brakło... Oby w LM nie było 6 porażek... Przynajmniej się otrzaskają z wielkimi zespołami:)) Wyszarpany awans tak jak niektóre medale na IO w Rio. 2016 rok - złoty rok polskiej piłki. Dzięki Zbyszku, że tam jesteś gdzie jesteś... Dzięki Adam, że jesteś gdzie jesteś...

Rio kalką LONDYNU i litera M:))
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: igrzyska olimpijskie   rio  
25 sierpnia 2016, 02:14

   Zanim o kalce to muszę się ukorzyć, bo jednak ktoś ten blog czyta. Chodzi o medale kajakarstwa i wioślarstwa w historii polskiego olimpizmu. Mogłem się pomylić gdyż korzystałem z wikipedii, która mogła nie uwzględnić jeszcze wszystkich medali z Rio. Także przepraszam za możliwe powstałe błędy matematyczne. Przepraszam również za błąd merytoryczny. Chodzi o Magdę Fularczyk. To nie ona w Londynie ciągnęła Julkę do mety, ale było odwrotnie. To Julia Michalska pomogła Magdzie. Tym samym upada moja teoria o zwróconej karmie dla Magdy. To Magda w Londynie w finale startowała na blokadzie i była nieżywa po wyścigu. Kalką jest postać Julki i Natalii. I jedna i druga opanowana, spokojna i stabilna emocjonalnie. Magda to wojownik taki bez głowy, bardzo emocjonalna. Koleżanki nie. Trenerzy wiedzieli jak charakterologicznie dobrać dziewczyny do dwójki. Magda zarówno w Londynie jak i w Rio potrzebowała takiej partnerki. Spokojnej, inteligentnej, opanowanej. Kalką jest też wypowiedź Magdy po medalu w Londynie jak i w Rio. Te same słowa brzmiące : "Nie wiem jak to się stało:))". To tyle sprostowań, a teraz kolejne porównania z Londynem.

 

   Liczba medali i ich kolor jest taki sam. Ciekawe co by media powiedziały jakby Majka Włoszczowska nie dołożyła srebra... Ona nie startowała w Londynie. Tutaj dołożyła srebro. Mamy prawie KALKĘ, czyli w Londynie 2-2-6, a w Rio 2-3-6. I od razu ogłoszenie triumfalne, że to najlepsze Igrzyska w wykonaniu Polski w 21 wieku. Ach te media... Żałosne i śmieszne często. Jak dla mnie to zostało zachowane jakieś takie status quo. Z dwóch Igrzysk tylko 4 złote medale. W Sydney w 2000 roku było 6... Srebra też mało. Za to brązu dużo. Przypominam, że brązowy medal to dopiero 3 miejsce. Oczywiście każdy medal olimpijski jest ogromnym sukcesem i nie można odbierać tym sportowcom radości. Fakty są jednak takie, że progresu nie ma jeżeli chodzi o medale.

 

   W Londynie Tomek Majewski i Beata Mikołajczyk powtórzyli sukcesy z Londynu. W Rio aż 5 medali to zasługa sportowców, którzy już taki krążek mieli w kolekcji. Anita Włodarczyk (srebro w Londynie), Mikołajczyk/Naja ( brąz  w Londynie), Piotr Małachowski (srebro w Pekinie), Magda Fularczyk (brąz w Londynie), Maja Włoszczowska (srebro w Pekinie).

   KALKĄ też są komentatorzy i przeprowadzający wywiad. Nie zmieniają się. Nawet takie same pytania zadają. I dostają takie same odpowiedzi... Naja powiedziała w Londynie, że Beata to silnik osady, a ona jest kierowcą... Hm... W Rio powiedziała dokładnie to samo...

 

   KALKĄ jest też klątwa chorążego. W Londynie Radwańska i bez medalu, a w Rio bliższy tego Karol Bielecki, ale też bez medalu.

  Dokładną KALKĄ jest też porażka siatkarzy w ćwierćfinale. Znów 0:3.

A kto zdobył medal tak w pełni zasłużenie i oczekiwanie, a kto był tym zaskoczony jak i cała Polska? Kto pokazał klasę, moc, siłę i mistrzowskie przygotowanie mentalne i fizyczne?

 

ZŁOTE MEDALE - Londyn

   Tomek  Majewski - bronił tytułu z Pekinu i to był świetny konkurs w jego wykonaniu, nie było przypadku w tym, że wygrał. Pchnięcia powyżej 21,70 cm. Walkę nawiązał Storl, ale Tomek go przerzucił o centymetr, a ponieważ to dobry i lubiany chłopak to przykro mu było, że Niemiec przegrał o centymetr i w ostatnim rzucie pchnął w euforii 21,92 cm. Tak się zostaje mistrzem olimpijskim i multimedalistą.

   Adrian Zieliński - genialna forma i to było widać. Nic dodać, nic ująć. Niestety 4 lata później tego złota chciał bronić, ale nie na makaronie, jajkach i kaszy...

 

ZŁOTE MEDALE - Rio

   Anita Włodarczyk - konkurs, który przeszedł do historii. Sama zapowiadała rekord świata i to zrobiła. Klasa sama dla siebie. Rywalki rzucały 5 i więcej metrów bliżej. Konkurs jej życia. 2 rzut to rekord olimpijski, trzeci rekord świata powyżej 82 metrów i jeszcze jeden rzut blisko tej granicy. Rzucała jak nakręcona. Szybkość, dynamika, siła w kole. Kosmos dla rywalek. Tak zostają mistrzami olimpijskimi tylko nieliczni i okraszają to niebotycznym rekordem świata. Czapki z głów dla przesympatycznej i skromnej królowej polskiego sportu.

   Magda Fularczyk, Natalia Madaj - płynęły po złoto i cel osiągnęły. Wiedziały, że są faworytkami w finale i nie zawiodły. Kontrola przez cały dystans, przyśpieszenie na końcówce. Tak się wpływa do historii polskich wioseł długich.

Jaka tu KALKA dla mistrzów olimpijskich i mistrzyń? Wszyscy byli klasą sami dla siebie.

 

SREBRNE MEDALE - Londyn

   Anita Włodarczyk - też świetny konkurs, równe rzucanie i poprawianie się w każdej kolejce. Zasłużony srebrny medal, lecz czeka na złoto po dyskwalifikacji za doping Rosjanki. Tu jeszcze była nieopierzona Anitka, ale już widać było wielki talent. W Rio to już była erupcja wulkanu w kole.

   Sylwia Bogacka - pozazdrościła Mauer i miała dzień życia na strzelnicy, drugie miejsce w eliminacjach i potwierdzenie w finale, finałowy strzał na 10,8 w sam środeczek przesunął ją na 2 miejsce za Chinką. Fantastyczna forma dnia i dla wielu zaskoczenie. Tego medalu raczej się nie spodziewano.

 

SREBRNE MEDALE - Rio

   Piotrek Małachowski - srebrny chłopak, przesympatyczny, ale coś ma pecha do Hartingów. Starszy brat, który mu zgarnął złoto w Pekinie nie wchodzi do konkursu, ale psikusa robi Piotrkowi młodszy, nieopierzony i szalony. Wszystko przez Estończyka. Przerzucił Niemców i ci się spięli w ostatniej kolejce. Jasinski nie dorzucił do Polaka, ale Harting przerzucił. Machnął ponad 78 metrów co jest najlepszym wynikiem w tym roku. Piotrek już się nie zebrał, a 3 pierwsze rzuty miał najdalsze w konkursie... Potem za bardzo się uspokoił. Pech? Klątwa Hartingów? Srebrna etykietka z Igrzysk? Tak czy owak tu na medal liczono bardzo i to na złoto...

   Maja Włoszczowska - od Majki do Maji, spięła klamrą polskie medale od kolarza do kolarki. Jak nie ma defektu czy upadku czy kontuzji to nie zawodzi. Po 8 latach znów srebro. Kolarstwo nie ma jeszcze złota w historii i niestety Szwedka była poza zasięgiem. Majce się nie udało minąć kreski jako złoty medalista i Maji też nie. Medal oczekiwany. 11 w Rio. Przełamała klątwę dziesiątki...

   Marta Walczykiewicz - powetowała sobie niepowodzenie w Londynie, świetna forma, spokój olimpijski. To zapewniło jej srebro. Polskie kajaki jak kolarstwo złota też nie mają. Do Nowozelandki brakło sporo. Poradziła sobie z rolą faworytki do medalu. W Londynie nie udźwignęła presji. Medal oczekiwany i przez fachowców i przez samą zawodniczkę.

 

KALKA - złoci i srebrni medaliści mają imiona albo nazwiska na literę M. Ja mam na imię Marcin... Nie wszyscy co prawda, ale większość. Wysyłajmy więc na Igrzyska tych z imieniem M albo nazwiskiem. Srebro albo złoto gwarantowane. Druga KALKA. Wśród tej piątki nie było przypadku i zaskoczenia sukcesem.

 

BRĄZOWE MEDALE - Londyn

   Bartłomiej Bonk - "czysty", powalczył, nieoczekiwany medal.

   Damian Janikowski - wielka forma, była nadzieja na medal nawet złoty.

   Miarczyński i Klepacka - fajny dubel w żeglarstwie, pierwsze medale w historii tej dyscypliny dla Polski. Oboje atakowali w wyścigach medalowych z 4 pozycji, mieli trochę szczęścia, ale szczęściu trzeba pomóc. Raczej nieoczekiwane medale...

   Fularczk/Michalska, Mikołajczyk/Naja - na obie pary liczyliśmy i w wioślarstwie i kajakarstwie. Na Mikołajczyk można w ciemno liczyć. Czy na lepszy kolor medalu. Może i tak... Kurcze znów te imiona i nazwiska na M...

 

BRĄZOWE MEDALE - Rio

   Mikołajczyk/Naja - wiadomo, pewniak jak jest Beata w dwójce:))

   czwórka podwójna kobiet - m.in. Monika i Marta, żeby wspomnieć literę M w Ulicy Medalowej w Londynie i Rio. Czy oczekiwany medal? Może, ale po cichutku. Przed regatami raczej stawiano na czwórkę podwójną mężczyzn.

   Michalik - znów M... Na dodatek Monika... Jakie dawano szanse? Więcej miały Wieszczek i Witkowska. Obie zawiodły. Zresztą Wieszczek już ma medal ma olimpijski, a Michalik tego brakowało do kolekcji. Późno, bo późno, bo w wieku 35 lat, ale kobietom się wieku nie wypomina. Walczyła ostrożnie, bez spektakularnych akcji, zdobyła medal doświadczeniem. Japonce ulec musiała. Potem zrobiła swoje, bo niewiele zostało. Dwie rywalki. Komentator się prawie popłakał, a Monika wzięła medal i sukces na chłodno i spokojnie. Żołnierz bez emocji... Za to Polska zaskoczona. Na medal liczono w zapasach stylu wolnego kobiet, ale nie na jej.

   Majka Rafał - znów na M... Trasa pod niego. Fantastyczna pomoc Kwiatkowskiego i zespołu. Było widać naszych od początku do końca. Trudna górzysta trasa więc dla górala. Rafał jest w to dobry. Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta. Świetnie pojechany wyścig taktycznie. Włosi chcieli się zabić to ich sprawa... Tylko po co tych dwóch się oderwało od goniącej grupki? Trasy nie mogli skrócić o 2 kilometry? Marzyliśmy o tym medalu i spełniło się. Medal wymarzony, bo w kolarskim wyścigu ze startu wspólnego nie jest o to prosto. Dał z siebie chłopina 200 procent i rozemocjonował całą Polskę. Tak blisko było do tytułu mistrza olimpijskiego. Ech...

   Koniec litery M, bo teraz ostatnia dwójka czyli Nowacka, Nowicki. W jednym wpisie spodobała mi się taka para. Może niekoniecznie brązowa. Jakże skrajne emocje. Nowicki Wojtek wkurzony, a Nowacka zachwycona. Zresztą Oktawia. Uciekała ile mogła, ale dogoniły ją te zołzy dwie. Wojtek natomiast wychodził z koła i z siebie jak sądził, że nie wyszedł. Sędziowie mieli różne zdania. Bardzo podzielone. Energię, którą miał zamienił w ostatnim rzucie na medal. Mogło być złoto. Po nieobecności Fajdka, ale na facebooku był wieczorem... A kogo tam nie ma?:)) Wojtek postanowił jednak porzucać w finale, Paweł poszedł spać na tartan dzień wcześniej. Medal Wojtka oczekiwany. Oczekiwano brązowego medalu, bo zawsze jest trzeci, ale bez Pawła mógł być pierwszy. To się może nie powtórzyć i on to wiedział. Paweł też przecież lubi rzucać w finale... I to daleko. Dalej niż koledzy w finale. Anitka się pewnie nabijała z wyników panów.

   Oktawia za to to pełne zaskoczenie. Coś jak Michalik. Wygrała szermierkę i zaczęliśmy mieć nadzieję. Potem pływanie i dalej na czele. O kurcze... Coś się święci. Koń słuchał się i był zadowolony, że skacze. Inne konie miały z tym różnie. I oto ona. Bidulka nasza staje pierwsza przed biegiem. Nie stała tam nigdy dlatego nie wiedziała kiedy ma ruszyć. Cały bieg piękny uśmiech na twarzy. Okazało się, że to grymas bólu. Niektórzy to mylnie ocenili. Pan Idzi np. Francuzka goniła, ale potem też Australijka i nawet Chinka. Uff... Chinka nie dogoniła. Jest brązowy medal. Tak niespodziewany i tak piękny. Wszystkie dziewczyny na podium płakały. Semenya z RPA nie płacze...

 

    A więc podsumujmy ile medali było spodziewanych, ale ile nie... Moim zdaniem w Londynie. Nieoczekiwane to Bogacka, Bonk, może żeglarze. W Rio nieoczekiwane to Michalik, Nowacka, czwórka podwójna kobiet. Także mało zaskoczeń medalowych, a sporo rozczarowań. Stąd takie liczby medali. Faworyci zawodzą, a mało olimpijczyków ich zastępuje z drugiego szeregu. Jeszcze ostatnia KALKA.

 

KALKĄ jest MODLITWA i WIARA. Chrześcijański naród jak Brazylia. Tam Neymar wzywał do pomocy Boga i mu pomógł w finale z Niemcami. Zabrał też Boga do hali siatkarskiej. I co? I udało się też. Brazylia dwa złota w sportach zespołowych. U nas modlił się Wyszomirski i pewnie pół Polski w niedzielę... Ostał się ino krzyż, który musisz nieść. Wstajesz i walczysz... Jak nie masz sił to i modlitwa nie pomoże. Coś o tym wiem. Dwóch medalistów miało pomoc. Anita ś.p. Skolimowskiej, a Maja ś.p. Galińskiego. Oboje pomogli. Niech inni sportowcy też się zwrócą do niebios, bo nic innego im nie pomoże... Ręcznym też prawie pomógł. Prawie jednak medalu nie daje. I to tyle. W następnych częściach m.in. kolarstwo, kajakarstwo i lekkoatletyka. Tu było miło. Potem się zacznie mniej miło...