Archiwum 20 sierpnia 2016


Noc w Rio pełna skrajnych emocji...
Autor: rasmarsom
Tagi: igrzyska olimpijskie   rio   piłka ręczna   lekkoatletyka  
20 sierpnia 2016, 04:13

   Oj działo się działo w nocy z polskiego punktu widzenia. Miało być w założeniach pięknie, czyli złoto Fajdka i moze srebro albo brąz Nowickiego oraz wymarzony awans ręcznych do wielkiego finału Igrzysk Olimpijskich. Tak można to było sobie wizualizować przed Igrzyskami. Tyle, że Paweł nie wytrzymał psychicznie kwalifikacji, a ręczni w spotkaniach grupowych byli słabi. Wszystko się odmieniło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w ćwierćfinale. Bramkę zaczarował Wyszomirski, a na wpół ślepy Karol z okiem Horusa rzucał tylko w światło bramki nie do obrony piłki, które były poza zasięgiem bramkarza Chorwatów. On nawet nie widział ich pewnie. Szybowały koło niego i wpadały do bramki. Taka czarodziejska sztuczka. Dzięki temu tych dwóch panów zaczarowało Chorwatów do tego stopnia, że pod koniec łapali Karola Wielkiego za szyję. Nic to nie dało jednak. Duszebajew też uprawiał czary, bo twierdził, że drużyna będzie gotowa na ćwierćfinał i miał rację. Tyle, że jakby Niemcy przegrali z Egiptem to by tego ćwierćfinału nie było. Podali nam jednak rękę i w nagrodę zagrają z nami o brązowy medal... Czy nasi piłkarze ręczni przegrywając podziękują im za to, że mogli grać w fazie pucharowej i zająć wysokie 4 miejsce na Igrzyskach?:))

   Jednak jak to w życiu ta noc potoczyła się całkiem inaczej. Nasi ręczni zagrali w półfinale o czym marzyliśmy przed Igrzyskami. W końcu to brązowi medaliści MŚ. ME im nie wyszły, bo Chorwaci wtedy pobrali jakąś magiczną moc z Krakowa, a naszym została odebrana energia, siła, moc, rozum. Nie udźwignęli tego. Na Igrzyskach nastąpił rewanż. W końcu może i rzadko z nimi wygrywamy, ale w Katarze też przegrali z nami w ćwierćfinale. Spotkania grupowe odbierały wiarę i nadzieję w ręcznych, ale kolejny raz pokazali, że zawsze trzeba w nich wierzyć. To w końcu gladiatorzy, których się poznaje jak kończą, a nie jak zaczynają. Dziś przyprawili nas znów o palpitację serca. Pamiętamy mecze z Duńczykami na wielkich imprezach. Ostatnio przegrywane, ale były też zwycięstwa piękne. Było wiadomo, że to będzie kolejny horror i thriller. I był. Wyszomirski mówił, że taki mecz jak z Chorwacją nie zdarza się dwa razy pod rząd. Mylił się. Dziś zagrał jak najlepszy bramkarz świata. To co on bronił to jest nie do uwierzenia. Duńczycy aż się bali rzucać, bo odbijał prawie wszystko. Ten chłopak rozegrał dwa kapitalne spotkania i dzięki niemu nie przegraliśmy z Chorwacją i do końca tłukliśmy się z Duńczykami. Tyle, że oni w bramce mają Landina, który tyle obron nie miał, ale bronił ważne piłki w dogrywce. To był mecz obrony i bramkarzy. Niesamowity spektakl. Dwa półfinały kobiet w ręcznej i dwa mężczyzn były kosmiczne. Wszystkie toczone do ostatniej sekundy. W każdym nie wiadomo było kto wygra. Norweżka nie trafia sam na sam ze skrzydła w ostatniej sekundzie dogrywki, Holenderki trafiają w słupek w ostatniej akcji, Francuz rzuca zwycięską bramkę na 5 sekund przed końcem, a Daszek trafia na kilka sekund przed końcem w okienko bramki Landina rzutem, który przejdzie do historii tak jak rzut Szyby w Katarze. Nic to nie dało, bo naszym zabrakło sił w dogrywce. Duńczycy zresetowali się szybko, odjechali na 3 bramki, Landin zaczął bronić i nie starczyło czasu na wyrównanie. Takim gwoździem był rzut Bieleckiego prosto w ręce Landina. To był znak, że dziś się nie uda. Piotrek robił co mógł, ale za dużo było strat głupich. Myślę, że dzięki niemu mają chłopcy szansę zagrać o brązowy medal. Zostawili serce na boisku jak zawsze. Z Niemcami będzie piekielnie ciężko, bo to młoda drużyna. Co będzie jak zajmą 4 miejsce? Może Piotrek znów zamuruje bramkę... Czy oni się pozbierają fizycznie i psychicznie po tym spotkaniu? Lubią grać mecze o brązowe medale. Mają szansę powtórzyć sukces szczypiornistów sprzed 40 lat. Zobaczymy w niedzielę. Niemcy dziś pokazali klasę z Francją. Nasi trzymali kontakt z Duńczykami tylko dzięki Wyszomirskiemu, ale przecież nie zamuruje bramki w kolejnym trzecim spotkaniu. Tak czy owak szkoda tych paru minut dogrywki pierwszych, a rzut Daszka? Kosmos. To nie miało prawa wpaść. Przedłużył nadzieje Polaków, ale to było za mało dzisiaj. Dostarczyli pełno emocji jak zawsze, zostawili wszystko co mieli na boisku. Udowodnili, że nadal potrafią walczyć. I kolejny raz w ostatniej historii naszych szczypiornistów na wielkiej imprezie zagrają o brązowy medal. Umieją grać te spotkania, ale czy starczy sił, wiary, nadziei? Jak nie teraz to może już nigdy. Przynajmniej w tym składzie na Igrzyskach. Życzę im tego. Karolowi, Lijewskiemu, Szmalowi, braciom Jureckim. Zrobili dla polskiej piłki ręcznej tyle ile zdołali, dostarczyli radości, wzruszeń. Należy im się ten medal olimpijski, ale trzeba stoczyć ciężki bój z Niemcami. Dziś ta porażka przypominała mi przegraną naszych piłkarzy z Portugalią w ćwierćfinale ME. Było tak blisko, a można wyjechać z Rio z niczym...

   A teraz młot. Polska konkurencja. Przykro się patrzało na ten konkurs. Fajdek by tam pierwszym rzutem pozamiatał wszystko. Albo drugim jak Anita. Tymczasem konkurs wygrał Tadżyk nie rzucając nawet 79 metrów. Najgorszy konkurs na Igrzyskach od bardzo dawna i ciekawostka, że po raz pierwszy kobieta rzuciła dalej młotem niż zwycięzca konkursu męskiego. Oczywiście Anita złota. Liczyłem na Nowickiego. Nawet na wygraną. Przy tym poziomie był w stanie to zrobić, ale też się posypał. Sypią się nasi w tym kole... Paweł, Wojtek, Konrad... Dwa rzuty spalił, ale okazało się, że drugi był dobry. Pierwszy spalony był ponad 76 metrów. Taki na otwarcie, ale spalił... Drugi na początku spalony, a potem zaliczony na prawie 75 metrów. Wojtek się rozsypał. Na szczęście w trzecim rzucie wszedł do ósemki. Rozmontowany kolejne dwa rzuty spalił, a młot latał na złoty medal... Udało się w ostatnim rzucie się zebrać i rzucić na medal. Przed jego ostatnim rzutem na 3 miejscu był Meksykanin... Jeszcze tego brakowało dzisiaj. Cyrk na kółkach. Wojtek polubiał brąz. I ma trzeci do kolekcji. Ma już wszystkie brązy z największych imprez. Dziś był przygotowany na złoto pod nieobecność hegemona Pawła. Jakże ten brązowy krążek się różni od tego Oktawii Nowackiej. Miałem rację, że ładnie to będzie wyglądać. Nowicki i Nowacka z medalami Igrzysk i wyprorokowałem to. Szkoda, że tylko brązowe medale. Tym samym na dwa dni przed końcem Igrzysk mamy 10 medali. Tyle samo co w Londynie i z takiego samego kruszcu. 2-2-6. Szanse na poprawienie jeszcze są. Wojtek nie cieszył się z brązu. Dobrze, że wykazał się odpornością psychiczną w ostatniej kolejce i rzucił na medal. To potrafi. Nie cieszył się z tego w przeciwieństwie do radości i łez Oktawii Nowackiej. Brąz brązowi nierówny. Ona pod koniec ledwo biegła i się oglądała gdzie jest Chinka, a przecież startowała z dużą przewagą nad trzecią zawodniczką. Ona wyszarpała i wymęczyła ten brąz. Wojtek niby też, ale wiedział, że stać go było dziś na złoto. Duży niedosyt...

   Fajnie, że sztafety weszły do finałów i fajnie się zaprezentował Paziński w taekwondo. Taki występ można zaliczyć do udanych mimo, że gładko przegrał z mistrzem olimpijskim i jeszcze gładziej walkę o brąz. W sportach walki trzeba się cieszyć już jak nasz zawodnik pokona jednego przeciwnika. Michalik pokonała dwóch i ma medal... Jutro kolejny dzień. Oby fajnie pobiegły sztafety w finałach, Kamila wysoko skakała wzwyż, Joasia Jóźwik świetnie finiszowała, zapaśnicy się bili udanie, triathlonistka powalczyła i Maja Włoszczowska zdobyła medal. Jest szansa na przełamanie zaklętej dyszki. O kurcze... Bielecki był chorążym... Kolejna klątwa???