KIM JESTEM I PO CO TU JESTEM?
| Kategorie: ŚwiadomoŚĆ
20 lutego 2024, 19:22
Znów zadaję sobie to pytanie, czyli jaki jest sens mojego pobytu tutaj...? Dawno nie czytałem książek, które mnie prowadziły ponad 10 lat temu. Odkrywam je na nowo po latach. Czy robię dobrze, że znów szukam odpowiedzi dla siebie? Czy robię dobrze, że czynię to w samotności? Czy robię dobrze, że czynię to w jakimś oderwaniu od rzeczywistości, w jakiejś zadumie, w jakimś mimo wszystko spokoju? Na dodatek wczoraj przyrżnąłem podczas rozciągania palcem w szafkę... Mój mały palec u lewej nogi wygląda nie najlepiej. Jak uderzyłem wczoraj w szafkę to już czułem, że jest źle. Wczoraj to nawet się bałem, że nie dojdę do toalety. Dziś palec wygląda coraz gorzej. Jest siny i spuchnięty, ale już tak nie boli... Złamany pewnie nie jest, ale silnie stłuczony, a dziś przypadał mój dzień na bieganie. Jedyna czynność, którą wykonuję regularnie od lat. Jestem bardzo zmienny, ale w tym przypadku trzymam dyscyplinę. Zawsze to kondycja dobra, zdrowie, fajne zmęczenie. Czasem jednak przestaję to czuć. Przestaję z tego czerpać radość. Ostatnie biegi były takie dziwne. Pewnie też dlatego, że spadła moja energia i zacząłem się motać, kłócić sam ze sobą. Wróciłem do książek co akurat jest dobre. Oglądam sporo filmów. W głębi jednak się zamknąłem znów. Miałem czas, że moje życie to w zasadzie sport i bieganie. Nic innego się nie liczyło. Oczywiście jest to moja pasja, ale przestałem sam coś kreować, tworzyć. Zamknąłem się w takiej bańce. Czasem jednak trafiasz na kogoś przed kim się otwierasz, trafiasz na osobę, która jakby Ciebie znała. Otwierasz duszę, pokazujesz swoje talenty, których nie wykorzystywałeś długi czas. Rzadko się zdarzają osoby o mocnej energii. Dlatego nazwałem Ją "Czarownicą". Ludzie, którzy pojawiają się w naszym życiu są "po coś". Dusze, które chcą Nam coś przekazać. Mają dla Nas informacje o Nas o których zapomnieliśmy. Wskazują Nam drogę, pokazują jaki jest nasz cel tutaj. Zrozumienie nie musi przyjść od razu. Tak czy owak grudzień i styczeń miałem bardzo owocny. Tak jakby dotknął mnie jakiś świetlisty Anioł o mocy czarodziejskiej. Zacząłem żyć, zacząłem znów tworzyć podcasty na Youtube, śpiewać, tańczyć. Pełne odblokowanie mnie. Wróciłem nawet po latach, żeby zobaczyć jak wyglądają ludzie z którymi biegałem wiele lat temu. Porobiłem setki zapisków na kartkach. Pomysły miałem co parę minut dosłownie. Nie ogarniałem aż tego co się dzieje. Mnóstwo kreacji, odnowienie kontaktów z ludźmi po latach. Pełne szaleństwo w umyśle, w ciele i w świadomości. Kierowałem energię w różne kierunki. Energia bowiem jest neutralna i można ją skierować albo w dobrą stronę albo w złą. Nie miałem czegoś takiego kilka lat. Wielu pewnie uznało, że coś biorę... Właśnie nie. Nic a nic. Coś takiego jak ma artysta, który tworzy. Przychodzi wena i wtedy trzeba działać. Nie ma co się zastanawiać czy coś dobre jest czy złe czy gorsze. Jest to okres tworzenia i kreacji. Nie zważasz na to co kto o Tobie pomyśli. Wszystko robisz spontanicznie, bo tak czujesz. Masz ochotę potańczyć to robisz to, masz ochotę zaśpiewać to to robisz, masz ochotę o czymś mówić o czym wydaje się, że wiesz to to robisz. Każdy jednak strumień takiej energii kończy się... A kiedy tak się dzieje? Gdy zaczynasz myśleć w negatywną stronę. Może jednak kiepsko śpiewam, może jednak niepotrzebnie wypowiadam się na niektóre tematy, może jednak mało ludzi mnie słucha i ogląda, może inni są lepsi, może wcale nie jestem taki fajny i blyskotliwy, może się wygłupiłem, może ludzie o mnie myślą, że jestem świr... Jeżeli zaczynasz blokować tę energię Wszechświata ona gaśnie z godziny na godzinę, a potem z dnia na dzień. Zaczynasz dostrzegać, że masz coraz mniej energii. Po prostu ją odcinasz. Tak też zrobiłem i ja. Oczywiście doszły do tego inne życiowe problemy. To też miało wpływ na zablokowanie SIEBIE i utratę wiary. Poznałem jedną z PRAWD dzięki temu, że WIERZENIE edytuje RZECZYWISTOŚĆ!!!
Doznajecie czegoś takiego, że jak sami ze sobą czujecie się bardzo dobrze i macie dużo pozytywnej energii to i ludzie z Wami rozmawiają jakoś częściej, uśmiechają się, zaczepiają. Czują po prostu ten BLASK, tę mocną energię emitowaną do Wszechświata. Wszechświat tę energię oddaje wtedy. Jesteśmy wszystkim co istnieje i tu jest ODPOWIEDŹ. Zauważcie jednak jak coś się zdarzy w umyśle, że zmieniacie postrzeganie rzeczywistości i siebie. Nie musi to być negatywna energia, ale taki brak energii. Rzeczywistość wtedy się dopasowuje do tego. Czujesz, że nagle nie chce Ci się z nikim gadać i wtedy odzywa się do Ciebie mało osób czy to w rzeczywistości czy w internecie. Nikt Ci nie przeszkadza, bo czuje, że nie masz mocy i energii. Z kim się Wam najlepiej kontaktuje? Z ludźmi pełnymi radości i energii, z ludźmi szalonymi, z ludźmi, którzy czujesz, że żyją pełnią życia. To są ludzie, którzy wykreowali swoją rzeczywistość i jest im w tym dobrze. Czasem się zastanawiamy skąd taka osoba ma tyle energii, radości i pomysłów? Stąd, że ona połączyła się ze Wszechświatem i pobiera oraz oddaje energię. Ja tego nie potrafię, żeby mieć to ciągle. Nie zabieram ludziom energii i gdy czuję, że czegoś szukam, że się gubię, to nie obarczam tym innych, bo żadna dusza tego nie potrzebuje do rozwoju. Nie wiem czy macie takie wrażenie, ale ja mam czasami takie albo bardzo często, że pisząc z kimś piszę jakby sam ze sobą. To są dusze, które tylko odbierają informacje. Czuję, że na wyższym poziomie taka dusza nic mi nie da. Kontakty między ludźmi są bardzo różne. Czasami zastanawiamy się czego z daną osobą już nie piszemy albo czego kontakt jest rzadszy albo czego wygasa. Na poziomie ludzkim myślimy o odtrąceniu albo o tym, że już nie jestem fajny czy fajna dla niego czy dla niej. Na poziomie duchowym jest to czas w którym dusza uznaje, że od innej duszy już nic nie otrzyma wartościowego. W drugą stronę polega to na tym, że np. ja nie jestem w stanie już nic dać danej duszy i nic nie pomogę już. Czuję też, że nie mam na tyle energii, żeby Ją dać komuś kto potrzebuje. Nigdy jednak nikogo nie można skreślać. Może być okres przerwy w kontakcie, ale może zostać on wznowiony. Ja tak działam i na poziomie ludzkich emocji można to odebrać, że nie jest ktoś mi już potrzebny. To nie działa w ten sposób, bo mam różne okresy i akurat teraz widocznie chcę poszukać odpowiedzi dla siebie w książkach i filmach, a nie od konkretnych ludzi.
Spadek mojej energii zauważyłem już od jakiegoś czasu. Skończył się czas kreacji i ok. Każdy jednak zawsze trzyma się tego co pozwala mu trwać. U mnie jest to BIEGANIE. Wyciągnęło mnie już z wielu zapaści. Wiem, że może być różnie ze mną, ale to jest moja podstawa życia. Wczoraj mialem momenty załamania, bo nie wiedziałem co z tym palcem się stało. Pomyślałem sobie, że nie dość, że czuję słabość energetyczną to jeszcze nie mogę nawet pobiegać i nie wiadomo ile... Dziś pocieszam się, że to tylko mały palec i jest po prostu silnie stłuczony. Czasami przerwa też robi dobrze. Już takie przerwy miałem spowodowane naciągnięciem łydki. Dwa tygodnie przerwy dla biegacza jest naprawdę długim czasem. Ciało jest przyzwyczajone do ruchu i samo się domaga, a nie może... Pojawiają się też pytania, a jak będę biegał jak wróce po urazie. Czy spadnie kondycja i forma i jak mocno? Wielu sportowców zadaje sobie to pytanie w trakcie kontuzji, ale jest to też czas regeneracji ciała i odpoczynku. Może też czas nowych pomysłów na treningi. Kontuzja wbrew pozorom często pomaga paradoksalnie. Dlatego, że organizm ma czas na regenerację i łapie świeżość. Nabiera się też nowej chęci na wysiłek i treningi. Można też zmienić podejście do sportu. Często sportowcy po powrocie po kontuzji osiągają lepsze wyniki. Wszystko dlatego, że przecież nikt nie zrobi sobie np. pół roku przerwy od treningów. Ciało w pewnym momencie daje sygnały, że za dużo, za mocno, za często. Ignorujemy to oczywiście. Biegacz mówi jak coś boli, że przecież to się rozbiega. Ignorujemy sygnały ciała i wynikiem tego jest kontuzja. Nie piszę tu o wyczynowym sporcie nawet, bo tam przecież z tego Ci ludzie żyją. To jest ich praca. Piszę tu o sportowcach amatorach, a najbardziej o biegaczach. Bieganie daje tyle endorfin, tyle poczucia takiego, że dajesz radę, tyle samozadowolenia, zdrowia, kondycji, że jest to uzależnienie wręcz. Każde uzależnienie może się stać jednak w pewnym momencie niebezpieczne. Akurat moje uderzenie palcem w szafkę to uraz niespodziewany i nie spowodowany treningiem biegowym. Dostawałem jednak inne sygnały z ciała, że jest coś nie tak... Pierwsza reakcja na kontuzję to jest przerażenie , strach i lęk. Dochodzi do ciebie, że przez jakiś czas nie pobiegasz, a przecież to twój wręcz nałóg, który ci tyle daje. I nagle musisz to przerwać. Na początku ciężko to ogarnąć w psychice, potem następuje akceptacja, zrozumienie i cierpliwość. Nie można nic przyśpieszać chociaż ciało i umysł się buntują. Jest to czas przemyśleń czy może coś zmienić. Czas, żeby nabrać nowej energii i sił. Każdy amator podchodzi indywidualnie do swojego biegania. Nie mogę pisać o innych, bo każdy ma swoje podejście do tego. Dla mnie to ma być przede wszystkim RADOŚĆ. Radość z samego biegu i nieważne w jakim tempie i ile kilometrów. Reszta pozytywów idzie razem z tym. Jeżeli tracę tę radość to jest wtedy tylko uzależnienie, nałóg, rutyna. Pozytywy są oczywiście zawsze, ale już nie tak pełne. To jest jak z każdą pasją. Jak przestajesz to czuć to znaczy, że coś jest nie tak. Bieganie polega na tym, że odrywasz się od wszystkiego. Takie chwile całkowitej i pełnej wolności, a więc i radości. Mogą też wpaść różne ciekawe pomysły do głowy. Nieważne czy ktoś czuje się wolny w życiu czy niewolnikiem to są właśnie chwile WOLNOŚCI. Wolności w Świadomości. Ja miałem taki tydzień, że biegałem co trzeci dzień, a mój rytm od lat to bieganie co czwarty dzień. W ostatnim okresie jednak to zmieniłem. Nie wiem czy mój rytm jest dobry, nie wiem czy nie za rzadko biegam, ale moje ciało się przyzwyczaiło do tego. Miałem jednak przez dwa miesiące taką moc, że działałem bardziej spontanicznie, ale przyszła utrata ogólnej mocy i tego dnia postanowiłem się mocno porozciągać zaraz przed biegiem. Nigdy tego nie robię. Zawsze rozciągam się dzień wcześniej, a w dniu biegu ewentualnie krótkie rozciąganie. Nie czułem jednak czegoś niepokojącego. Niepokojącą była moja negatywna energia i nastawienie do biegu. Miałem w umyśle, że nie idę pobiegać, ale dać sobie w "kość". I tak się stało. Moje negatywna energia wpłynęła na ciało i nagle zacząłem odczuwać ból łydki. Powinienem przerwać trening, ale tego nie zrobiłem. Są różne bóle. Biegacz jest do tego przyzwyczajony, a już szczególnie maratończyk. Z czasem można się nauczyć bólu mięśniowego wynikającego ze zmęczenia, ale są inne bóle, które wskazują, że coś jest nie tak. Mi zaczęła się łydka naciągać i twardnieć. Chciałem jednak się zniszczyć więc dokończyłem trening. Nic wielkiego się nie stało na szczęście, ale jak to się mówi czułem tę łydkę w kolejnych dniach. Postanowiłem wrócić do mojego rytmu biegu co czwarty dzień. Kolejny bieg znów wskazywał, że tę łydkę przeciążyłem. Biegłem już ostrożniej. Potem zrobiłem jeszcze dwa biegi długie jak na mnie i wydawało się, że jest w miarę ok już z łydką. Szkopuł w tym, że ostatnie 4 biegi nie radowały mnie. Raz, że łydka, a dwa, że czułem, że mam mało energii co powodowało, że nie było też radości. Może dlatego doznałem tej kontuzji palca, bo wszystko jest po coś. Utrata energii, wiary, cierpienie też jest po coś. W danym momencie tego nie rozumiemy, ale to może przyjść z czasem. Często takie wymuszone przerwy są dobre. Są dobre jak czujesz, że coś tracisz, że nie skupiasz się na tym, że robisz coś bo sprawia ci to radość, ale, że staje się to rutyną tylko bez większych emocji. Może się tak stać jak coś robisz już długo i regularnie nawet jak jest to Twoja pasja. Istnieje coś takiego jak intuicja i znaki, że albo coś się zdarzy dobrego albo złego. Ja ostatnio to czuję, bo moje pole wibracyjne w ciele, umyśle, duszy jest albo słabe albo idzie w kierunku negatywnym. To musiało się stać niestety albo stety. Będę to wiedział po czasie i w najbliższych dniach... Na szczęście mimo tego, że ten palec wygląda koszmarnie to już nie ma takiego bólu jak wczoraj. Tak czy owak jest to pokłosie tego, że źle edytuję swoją rzeczywistość w tym okresie. Jestem "uśpiony" znów. Wiele osób nie wie nawet, że "śpi na jawie". Ja akurat to wiem jak jest u mnie. Czasem to ignoruję, bo tak jest łatwiej. Jak nie zadajesz żadnych pytań to też nie dostaniesz odpowiedzi. Jeżeli jednak zaczynasz je zadawać odpowiedzi mogą nie przyjść od razu. Trzeba cierpliwości.
Więc nie wiem kim jestem i po co tu jestem. Nawet jak będę wiedział to przecież to może mi się tylko wydawać, że tak jest. Każde doświadczenie jest dla duszy bezcenne. Czy wybieramy sobie takie życie jakie mamy przed przyjściem na Ziemię? Oczywiście prościej jest wierzyć, że to jest banalne. Rodzimy się, żyjemy, starzejemy się i umieramy i tyle. Kwestia wiary w to. Ktoś wierzy, że Jezuś żył, ktoś inny, że Mahomet itd. Wierzymy w rzeczywistość, którą ktoś nam tworzy. Czy ktoś wie jednak co się dzieje przed przyjściem na świat i po śmierci? Tego nikt nie wie. Ezoteryka, astrologia czy astronomia to nauki, które są negowane przez religie. Każda religia wmawia swoją rzeczywistość, tak jak każda partia czy każda telewizja. Czy ludzie przed stworzeniem religii byli jakoś manipulowani? Z pewnością tak, ale nie w takim stopniu jak teraz. Tyle, że wtedy ludzie opierali swoje życie na astrologii i astronomii. Zostaliśmy umiejętnie od tego odsunięci oraz od duchowości. Tak naprawdę jesteśmy ślepi i głusi, bo odbieramy tylko bardzo wąziutki zakres częstotliwości. Są jednak ludzie obdarzeni, którzy odbierają więcej niż tylko zmysłami. Ja też zawsze czułem, że jest coś więcej. Wszystkie takie tematy jak energia, świadomość czy duchowość są bardzo ciekawe. Otwierają szeroko horyzonty myślowe. I będę to zgłębiał myślę, że do końca życia. Może właśnie po to tu jestem. Może to jest moja misja. Przynajmniej od 30 roku życia. Oczywiście nie da się oderwać od rzeczywistości nawet jak jest tylko iluzją. Mózg i myśli są iluzją, przetwarzają tylko to co odbieramy zmysłami, ale jest to jednak bardzo natarczywe i natrętne. Może pisanie tutaj i przemyślenia dadzą mi jakieś odpowiedzi czego się złapać i trzymać... A może jednak wciąż będę w stanie, że NIE WIEM i tylko mi się wydaje. Tkwienie w stanie NIE WIEM pozwala na doznawanie wszystkiego co jest i dopuszczanie wszystkiego. Umysł zawsze będzie się starał wszystko szufladkować, żeby nie robić zamieszania. Inaczej byśmy zwariowali wszyscy. To tyle na dziś...
Dodaj komentarz