MOJA KARIERA BIEGACZA 9


Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
13 marca 2024, 19:21

12/07/2014 rok STARE OBJEZIERZE 10 km

   Po czerwcu, w którym walczyłem o przetrwanie na dwóch biegach przyszedł lipiec i same miłe zawody. Na kameralnym biegu w Starym Objezierzu nie mogło nas zabraknąć. Tego dnia byłem naprawdę szybki i czułem się świetnie. 46:57 to jak na mnie fantastyczny czas. Jeden z lepszych w mojej karierze na 10 kilometrów. Na tej samej trasie rok wcześniej miałem czas aż o 3 minuty gorszy, ale wtedy miałem zajechane mięśnie. Była też moja koleżanka i wyprzedziła mnie niewiele, a Samuraj tym razem był jeszcze szybszy i wyprzedził mnie o 8 sekund, czyli klasyka, że przeważnie bardzo blisko siebie byliśmy.

19/07/2014 rok WAŁCZ 10 km

   Potem wybraliśmy się do Wałcza na bardzo fajne zawody. Wałecki bieg filmowy i bardzo dużo zawodników fajnie poprzebieranych w stroje z bajek czy filmów. Zastanawiałem się jak w niektórych strojach można biec, ale było bardzo kolorowo. Pamiętam też długi mostek, który bardzo się bujał. Ciekawe doznanie bardzo. Mój czas to 49:36 i tym razem to ja wyprzedziłem Samuraja o 15 sekund.

26/07/2014 rok MORYŃ 12.600 km

   W Moryniu również nie mogło nas zabraknąć. Cudowna i urokliwa miejscowość, w której można się zakochać. Mój czas to 1:01:15. Także lipiec był bardzo spokojny. Krótkie biegi w bardzo fajnych miejscach. Świetna zabawa no i w Starym Objezierzu poleciałem naprawdę szybko, więc wysoka forma była nadal.

03/08/2014 rok PÓŁMARATON NOTECKI

  Drugi rok z rzędu pojawiłem się na tym półmaratonie, ale czas miałem słaby, bo 1:58:33. Powoli myślami byłem przy maratonie we Wrocławiu we wrześniu. Ten rok pokazał mi na co mnie stać więc miałem jeden cel na Wrocław. Pobić życiówkę, a może nawet zejść poniżej 4 godzin. Nie wszystko jednak zależy od nas. Czułem się jednak coraz mocniejszy.

23.08.2014 rok BIEG SZLAKIEM DZIKA POLICE 10 km

   Bardzo fajny bieg i ciężki, bo w terenie. Jak jednak widzę po zdjęciach, to na metę wpadłem z jakąś dziewczyną, którą poznałem na trasie, czyli świetnie się bawiłem. Czas to 56:06. Widzę jednak, że sam bieg nie był dla mnie aż tak ważny. Postanowiłem się świetnie bawić.

31/08/2014 rok PÓŁMARATON GRYFA SZCZECIN

   Tego startu nie zapomnę również nigdy. Oczywiście była moja koleżanka i dostałem kolejny znak, który mnie totalnie zaskoczył. Czy ja byłem wtedy naprawdę aż taki głupi i ślepy? Tak czy owak tak mnie to zbudowało i dodatkowo powiedziała mi, żebym spróbował biec od początku mocno. Jak już wiecie działała na mnie więc po prostu przestawiła mój umysł na pstryk. Pomyślałem, że zrobię tak i zobaczymy co z tego wyjdzie. Pogoda była świetna, ja byłem w dobrej formie więc dlaczego nie pójść od początku na około 5 minut na kilometr. Dzięki niej nabrałem odwagi i leciałem jak na skrzydłach. Myślę, że poniósł mnie też ten znak, który otrzymałem przed startem. To myślę, że miało niebagatelny wpływ. Jeżeli dostajesz niespodziewany dowód sympatii to unosisz się nad ziemią. Poza tym przecież rok wcześniej przed tym biegiem poznaliśmy się. Taka rocznica znajomości. To był mój najlepszy półmaraton w życiu. Trzeba wziąć poprawkę, że organizatorzy zaliczyli niezłą wtopę. Bieg był krótszy o około 600 metrów. Nie zmienia to faktu, że i tak bym miał życiówkę. Uzyskałem czas 1:45:16, więc tak czy owak zszedłbym poniżej 1:48:00 spokojnie. Gdyby nie koleżanka to bym w życiu tak szybko nie pobiegł. Jakby wyczuła, że jestem w stanie trzymać tempo na 5:00 na kilometr. Tak też było. Na 10 kilometrze miałem czas 50 minut z groszami. Dostałem od niej skrzydła więc leciałem na nich. Słabnąć zacząłem bodajże dopiero 2 kiilometry przed metą. Byłem tego dnia w sztosie. Kobiety potrafią czynić cuda i ja to wiem. Genialny mój bieg i na dodatek za 2 tygodnie czekał mnie maraton we Wrocławiu. Nie mogłem nie myśleć o życiówce. Pamiętam, że w sierpniu zrobiłem sobie bieg na 30 kilometrów, potem ten genialny półmaraton w Szczecinie. Wszystko wskazywało, że jestem gotowy na czas około 4 godzin na maratonie. Koleżanka chciała natomiast zadebiutować w Poznaniu w październiku na maratonie. W tym okresie dużo rozmawialiśmy przez telefon i mailowaliśmy. Ja jednak już wiedziałem z czym się je maraton. Ona jeszcze nie. Na dodatek Poznań też miałem w planach, więc tam mieliśmy się znów spotkać. Jak się okazało po raz ostatni... Znaczy się nic się nie stało. Ja żyję i ona też. Ja biegam nadal, ale już na zawodach nie, a ona szaleje dalej na zawodach. Piszę tu o tamtym ponad roku, kiedy to życie pisało ciekawy scenariusz, jeżeli chodzi o nasze spotkania na zawodach. Nie wiem czy miałem szanse, ale na pewno nie byłem bez szans. Szkoda, że nie przekonałem się o tym. Po półmaratonie miałem dziwne odczucie. Zobaczyłem ją jak rozmawiała gdzieś dalej z jakimś chłopakiem i poczułem zazdrość. Mimo super startu, mimo miłego przywitania z nią, mimo, że mnie nastawiła fajnie na bieg to wracałem z poczuciem jakbym coś stracił albo kogoś bardziej. Bardzo dziwne uczucie. Jak jednak dostajesz znaki i szansę to walcz o miłość jak Wojownik. Tego mi zabrakło wtedy... Czasem nie warto się usuwać w cień i poddawać i myśleć, że ta kobieta nie jest dla mnie, ale dla kogoś innego lepszego, a ja mogę tylko czerpać garściami z chwil, kiedy byłem blisko niej.

14/09/2014 rok MARATON WROCŁAW

  Tak czy owak rozmyślania o koleżance odłożyłem na potem. We Wrocławiu bardzo chciałem pobiec szybko. Niestety pokonała mnie pogoda. Było za gorąco jak na maraton i wiedziałem po 10 kilometrach, że nic z tego nie będzie. Pisałem już o tym jak czekaliśmy na wszystkich uczestników i o tym, że 10 kilometrów biegłem z miłą kobietą, bo nudziło mi się i chciałem pogadać sobie. Wrażenia bardzo pozytywne miałem, ale żałowałem, że będąc wtedy w wysokiej formie nie mogłem tego wykorzystać. Czasami wszystko ciebie prowadzi do dokonania czegoś wielkiego dla siebie, ale natury nie przeskoczysz. We wrześniu też zdarzają się wysokie temperatury. To był mój jednak już 4 maraton w przeciagu roku, więc szalałem na maxa. Okazało się, że 2014 rok był lepszy niż 2013. Oczywiście wiedziałem, że za miesiąc biegnę w Poznaniu i przecież tam mogę powalczyć o życiówkę, bo temperatury w październiku są idealne na maraton. Myślałem wtedy, że co się odwlecze to nie uciecze. Jeżeli czujesz się w życiowej formie to trzeba to po prostu wykorzystać. Ja się tak czułem. Poznań jednak jak się okazało napisał inną historię, a w zasadzie choroba na tydzień przed. Wrocław mnie pokonał temperaturą powietrza za wysoką, a w Poznaniu po chorobie byłem za bardzo osłabiony. W kwietniu w Dębnie nie miałem żadnych oczekiwań i walnąłem 4:10. Widocznie czasami jak za bardzo czegoś chcesz to stają na drodze jakieś przeszkody.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz