Archiwum 08 kwietnia 2024


ŚWIAT DUCHOWY
Autor: rasmarsom | Kategorie: ŚwiadomoŚĆ 
08 kwietnia 2024, 21:49

   Czym jest dusza? Dokąd ona wędruje po śmierci? Czy to wszystko jest takie banalne jak głosi "oficjalna nauka"? Rodzimy się jako przypadek Kosmosu, żyjemy i umieramy. Czy wtedy następuje koniec i to nasze życie nie ma głębszego sensu? Są powody dla których nauka tak to postrzega. Taki brak wiary w głębszy sens życia powoduje skupianie się tylko na materialnej stronie życia. Mieć więcej i więcej i więcej, bo przecież życie jest jedno więc trzeba je wykorzystać maksymalnie. Jesteś biedakiem na tym świecie to masz pecha, taki twój los. Źle trafiłeś. Jesteś chory poważnie to też nie miałeś czy miałaś szczęścia, a ponieważ zgodnie z nauką życie jest jedno to co zrobisz jak nic nie zrobisz. Po co nauka tak to postrzega? Żebyś biegł, gonił, żebyś próbował złapać marchewkę na kiju, żebyś się nie zastanawiał czy istnieje coś takiego jak dusza czy tym bardziej, że twoja dusza jest nieśmiertelna. Masz dążyć do lepszego domu, lepszego samochodu, większych wygód itd. itp., bo przecież życie jest jedno... Lecz ilu jest takich ludzi na świecie, którzy mają nieograniczone bogactwa i życie jak w bajce? Jest to niewielki procent i oni faktycznie mogą postrzegać naturę życia bardzo trywialnie i prymitywnie. Większość jednak walczy każdego dnia o przetrwanie, wielu umiera z głodu, wielu ginie w bezsensownych konfliktach zbrojnych, wielu ciężko choruje. Powiedz takim ludziom, że są tylko jakimś odpadem Kosmosu i ich życie nie ma sensu, bo niewiele mają, a do tego cierpią. Gdzie wtedy szukać pocieszenia? Do tego właśnie zostały stworzone religie. W gruncie rzeczy wszystkie opierają się na starożytnych wierzeniach. Wmawia się Nam, że Bóg sobie siedzi gdzieś na chmurze i decyduje o Twoim losie. Ma 10 rzeczy, których nie możesz robić, bo w przeciwnym razie trafisz do Piekła. Bóg ten ma jednak problem, bo jest tyle religii na świecie... Za kim bardziej jest? Za chrześcijaninem, islamistą, buddystą, hinduistą? Który jest jego naród wybrany? Przecież każda religia uważa, że to ona jest najprawdziwsza i ona wie co Bóg chce, żebyś robił i w co wierzył. Jesteś chrześcijaninem to masz świadomość, że rodzisz się z grzechem pierworodnym, ale na całe szczęście Jezus zmarł za Twoje grzechy i zgładził grzechy świata. Na dodatek zmartwychwstał... I co jest Twoim pocieszeniem w tym życiu? To, że jak nie będziesz mocno grzeszył to trafisz do Nieba i jak Jezus powtórnie przyjdzie to zmartwychwstaniesz. Zanim jednak do tego dojdzie masz klękać, przepraszać Boga, bać się Go, mieć poczucie winy, przepraszać za grzechy, prosić o przebaczenie. Jeżeli jednak nagrzeszysz to idziesz do księdza, spowiadasz się i on Ci daje rozgrzeszenie. Dlaczego on? Ponieważ tylko on ma bezpośrednią komunikację z Bogiem. Ty jej niestety nie masz... Jeżeli jej nie masz to jedyna szansa spotkania z Bogiem jest w kościele i tam ksiądz jako pośrednik wytłumaczy Ci o co chodzi w Biblii i jak masz ją rozumieć... Ja np. przeczytałem całe Pismo Święte i potem przez pół roku chodziłem do Kościoła co tydzień na mszę, żeby skonfrontować to czego się dowiedziałem z Biblii z naukami Kościoła. Zauważyłem, że teksty ze Starego Testamentu są pomijane, a dlaczego? Bo tam Bóg był bardzo srogi i zabijał, a przecież Bóg jest miłosierny... Chodziłem, żeby poczuć w Kościele Boga i pełniłem rolę obserwatora tego co mówią księża. Myślicie, że poczułem jakąś bliskość z Bogiem czy duchowość? Czułem tylko, że mam przepraszać, kajać się, klękać, mieć poczucie winy, bać się... Jak kiedyś księdzu powiedziałem, że Bóg jest pod każdym kamieniem i dla mnie mszą jest niedzielny bieg do lasu to ksiądz powiedział, że to nie tak i że msza kościelna musi być... Czytając Biblię sam czułem obecność Boga i jest tam naprawdę wiele mądrości. Czułem też obecność Boga w innych sytuacjach życiowych, ale czy poczułem Go w kościele? Nie przypominam sobie. Dążę do tego, że współczuję ludziom, którzy wierzą w jakąkolwiek religię albo w nic nie wierzą. Dla mnie wersja, że żyjemy tylko w świecie materialnym i umieramy i nic nie ma dalej nie trafia do mnie. Wersja chrześcijaństwa, które ma niewiele wspólnego z duchowością też do mnie nie trafia. Każda religia jest manipulacją i zamykaniem naszej świadomości do więzienia doktryn i wierzeń. Zacząłem więc w pewnym momencie życia szukać odpowiedzi dla siebie i myślę, że znalazłem. Tak sobie myślę czym może się pocieszać człowiek biedny albo chory, ale głęboko wierzący? Tym, że ten bogaty też umrze i może trafi do Piekła, a Ty trafisz do Nieba, bo Twoje życie jest ciężkie więc to jest Twój jedyny cel życia. Nie wiem jak w to wszystko można wierzyć, ale jak mówią "wiara jest ślepa". Czy ja kiedykolwiek wierzyłem w Kościół i jego nauki albo czy wierzyłem nauce, że życie jest tylko jedno? Długo się nad tym nie zastanawiałem, bo byłem zaprogramowany i uwarunkowany, ale w głębi duszy czułem, że jestem oszukiwany. Typowa sytuacja Neo z Matrixa. Czujesz, że jest coś nie tak, nie wiesz co, ale wiesz, że to co ci wmawiają od dziecka nie ma sensu. Nie szukasz jednak, bo może nie jesteś gotowy, może nie masz czasu, może nie wiesz gdzie szukać. Ja jednak w pewnym momencie życia musiałem znaleźć sens tego wszystkiego. W przeciwnym razie bym odszedł stąd w niewiedzy, a po tym czego się dowiedziałem byłoby szkoda.

   Takich dusz jak moja jest bardzo wiele na świecie. Zagubione, pomieszane, bo świat nowoczesny taki jest. Nie zgłębiamy natury człowieka, nie wgłębiamy się w to kim jesteśmy i skąd pochodzimy. Bóg jest najwyższą świadomością i tak to postrzegam. Jest wszystkim i wszędzie i w każdym stworzeniu. Każda forma życia ma w sobie cząstkę Boskości. Jesteśmy jak takie kropelki w Oceanie Boskiej Świadomości. To, że jesteśmy w tej inkarnacji na tej planecie to wyłącznie nasz wybór. Mało tego. Śmierć dotyczy tylko naszego ciała fizycznego, a nie duszy i świadomości. W innych wymiarach i częstotliwościach istniejemy dalej jako dusze i decydujemy czy znów pojawić się w ciele fizycznym na Ziemi czy innej planecie. Jesteśmy nieskończoną świadomością i żyjemy wiecznie jako dusze. Jesteśmy również energią tak jak wszystko wokół nas. Energią zagęszczoną do wibracji ciała fizycznego. Wyobraźcie sobie, że istnieje coś takiego jak prawo "karmy". Często się mówi, że karma wraca albo że co zasiejesz to zbierzesz. Jeżeli robisz komuś to co chciałbyś, żeby on zrobił Tobie to to wróci do Ciebie. Miałem kiedyś taką sytuację z bezdomnym na dworcu. Kupiłem mu hot-doga, herbatę i dałem kilka papierosów. Zwykły gest ludzki. Co się potem zdarzyło? Przez tydzień codziennie wygrywałem pieniądze w zakładach bookmacherskich. Jaki wynik meczu nie postawiłem to zamieniałem w złoto. Klasyczne prawo karmy. Jednak chodzi tu o coś więcej. Jeżeli w danej inkrnacji mocno nabroimy to poniesiemy tego konsekwencje po opuszczeniu tego ciała. Wspominam o tym nieprzypadkowo gdyż w początkach chrześcijaństwa w Biblii były wzmianki o reinkarnacji, ale zostały usunięte jako niewygodne. Nie dziwię się wcale. Wyobraźcie sobie, że nagle Kościół mówi, że nie ma się co zamartwiać i przejmować, bo przecież możemy mieć wiele żyć, a to jest tylko jedno z nich, które sami wybraliśmy wcześniej. Co by to spowodowało? Ludzie zaczęli by myśleć, zastanawiać się, być bardziej świadomi, zadawać pytania, słuchać siebie, swojej intuicji, swojej duszy. Każdy próbowałby znaleźć powód swojej inkarnacji. Każdy by się cieszył z doświadczeń, bo by wiedział, że jest tu tylko na chwilę. Czy wtedy chrześcijaństwo miałoby kontrolę nad człowiekiem? Nie miałoby żadnej, bo każdy by szukał swojej drogi. Każdy by szukał zadań, które ma do spełnienia w tej inkarnacji, żeby rozwijać duszę. Czy to nie jest piękne? Czy to by nie zburzyło wszystkich religii? Czy to by nie zburzyło podziałów między ludźmi? Pewnie, że tak, ale elicie rządzącej kimkolwiek oni są zależy na tym, żeby ludzkość była podzielona, walczyła między sobą, bo wtedy łatwiej jest rządzić. Dziel i rządź! Jesteśmy w tym wszyscy razem, a jednocześnie każdy z Nas jest wyjątkowy. W zasadzie nie ma się czym przejmować, bo przecież śmierć jest tylko przejściem w stan niefizyczny, w stan innej wibracji. Wszyscy mamy siedem podstawowych czakr. Są to wiry energii, które pomagają rozprowadzać energię w całym ciele. Jeżeli jakaś czakra działa źle to powoduje to dysharmonię i choroby. Czy to jest jednak takie proste, aby żyć w harmonii? W tych czasach jest o to coraz trudniej. Nasze pole elektromagnetyczne jest zakłócane różnymi sprzętami. Jest nam też ciężko połączyć się z innymi wymiarami czy częstotliwościami czy z wyższą świadomością. Potrafią to dusze wrażliwe. Większość jednak widzi tylko oczami i odbiera świat za pomocą zmysłów. Łatwo nam wtedy wmówić, że nie ma nic więcej. Na całe szczęście mamy Internet i widać, że coraz więcej jest ludzi, którzy się przebudzili ze snu, wyrwali z więzienia świadomości i żyją świadomie. Wszystkie informacje, których potrzebujesz są w Tobie. Masz też swoje Anioła Stróża i przewodników duchowych. Może się oczywiście zdarzyć, że przyszedłeś w tej inkarnacji, żeby wypełnić jakąś rolę, ale zapomniałeś o tym. Nie ma się czym martwić. Na poziomie duszy każde życie jest analizowane i są wyciągane wnioski. Ten tekst miałem już napisać przedwczoraj albo dziś rano. W czasie snu przenosimy się po prostu w świat duchowy i często dostajemy informacje, a ponieważ dwa ostatnie dni czytam o sprawach duszy więc po przebudzeniu tekst mi się pisał jakby w głowie i dziś i wczoraj. I sam nie wiem, ale to sprawdzę. Czy lepiej jest usiąść do pisania od razu jak pojawiają się myśli po przebudzeniu czy jednak można to zrobić później. Dotarłem na najwyższy poziom zrozumienia. Wyżej jest tylko Boska Świadomość. Jak większość z nas nie wiem jaki jest plan mojego życia. Nie wiem co mam robić. Jeżeli jednak będę uważnie słuchał to dowiem się jakie mam mieć kolejne doświadczenia. Odpowiedzi znajdziesz wszędzie. Czy to film, czy serial, czy książka czy piosenka czy inni ludzie. Komunikacja z innymi duszami może też dać odpowiedzi. Ja przez powiedzmy 2 lata życia dostałem bardzo wiele odpowiedzi na różne tematy. To był okres zdobywania wiedzy. Potem uznałem najwidoczniej, że wiedza którą posiadłem wystarczy mi i "usnąłem". Zostałem przebudzony, bo tego chciałem i wiem jak to wtedy działa. Dzieją się rzeczy niesamowite. Trafiasz codziennie na to czego potrzebujesz. Czułem się jak Neo prowadzony przez Morfeusza. Ja też dałem się prowadzić Boskiej Świadomości. Czułem codziennie jak wypełnia mnie Światło, a przecież poprzednie kilka lat życia to była ciemność i mrok. Wtedy nic nie czułem... Moją pasją jest sport i w to wsiąknąłem bez reszty w zasadzie. Nie jest to nic złego, bo przecież pasje są bardzo ważne w życiu, ale to było jednotorowe, a przecież jesteśmy wielowymiarowi. Trafiłem jednak na duszę kobiety-czarownicy, która obudziła we mnie wszystko na nowo. Wymiana informacji nastąpiła wzajemna, czyli ona mi uświadomiła moje talenty, a ja jej starałem się pomóc w rozwoju duchowym. To było niesamowite doświadczenie, bo przekazaliśmy sobie bardzo dużo energii. Zawsze lubiłem pisać więc wróciłem do tego. Natężenie nie jest zbyt mocne, bo więcej czytam. Do tego kreowanie podcastów na Youtube. To uderzenie kreacji było jednak tak potężne, że sam się już gubiłem w tym co mam nagrywać. Powstała dysharmonia, czyli za dużo energii i w różny sposób ją wyzwalałem. Śpiewanie nigdy nie jest złe, bo w ten sposób uwalniam duszę. Taniec jest również tym co mnie uwalnia. Niestety skupiłem się na polskiej polityce, a to zrodziło agresję. Teatr dla Gojów też nie był złym pomysłem czy czytanie mojej książki. Czułem jednak, że nie kontroluję tej potężnej energii. Mogła ona czynić zarówno dobro jak i zło. Wybuch był jednak potrzebny, bo ta energia przez kilka lat się skumulowała i musiała wyjść. Z czasem zauważyłem jednak, że idę w złą stronę i że powinienem iść do wyższej świadomości, która mnie uspokoi i przywróci harmonię. Wszystko to są procesy, bo przecież jesteśmy energią więc wiedziałem, że może się różnie dziać. Wróciłem do czytania książek, a nie robiłem tego wiele lat. Wróciłem do tych, które mi dużo dały w sensie rozwoju duchowego i też odkryłem nowe. Co prawda był mocny spadek energii, była kontuzja, ale harmonia wraca. Dotarłem aż do duszy, świadomości i energii, czyli na szczyt piramidy. Każde słowo pisane czy mówione, ale zapisane na nośniku przekazuje energię danej duszy. Dlatego też nagrywam słowo mówione mimo, że jestem zwykłym człowiekiem. Nie jestem sławny. Zauważyłem jednak moc energii. Kiedy miałem jej w nadmiarze i wylewała się ze mnie jak wulkan to sporo osób słuchało moich podcastów. W momencie utraty energii nikt już prawie mnie nie słucha. I tak to wszystko działa, ponieważ tworzymy też pole auryczne. Zauważcie, że jak macie je silne, jak macie pozytywną energię, jak macie moc w sobie, jak czujecie, że wszystko co robicie ma sens to wtedy wiele osób wręcz chce skorzystać z tej energii. Jeżeli jednak pojawia się dysharmonia i nie czujecie się dobrze ze sobą i czujecie, że tracicie moc to poruszacie się jak niewidoczny duch bez energii. Wtedy nagle ludzie gdzieś znikają. Jest tak dlatego, że lubimy sobie kraść energię. Jeżeli w jakiś sposób ją pozyskałeś to ludzie też jej chcą, ale ponieważ masz jej tyle, że możesz dawać i jeszcze ci zostaje to nie dzieje się nic złego. Dajesz wtedy światu światłość i jasność. Dwa miesiące tak czyniłem i wiele osób dostało zastrzyk energii przeze mnie. Niektórzy też niestety dostali złą energię. Większość jednak dostała bardzo pozytywną. W momencie jednak utraty energii nie możesz jej dać potrzebującym, bo jak masz to zrobić jak sam jej nie masz. Dlaczego najwięcej wiedzy i mądrości zdobywamy dzięki książkom? Dlatego, że wielu autorów zdawało sobie sprawę, że to o czym piszą nie ma szans na pojawienie się w mainstreamowej telewizji. Jest to więc najlepszy sposób, aby przekazać wiedzę i coś zostawić po sobie. Wiecie, że Sokrates został uznany za heretyka i skazono go na wypicie śmiertelnej cykuty? Jego dzieła zostały dopiero potem zrozumiane i docenione. Ludzie, którzy twierdzili kiedyś, że Ziemia jest okrągła również byli heterykami... Ja też mam zamiar coś po sobie zostawić czy to na blogu czy na Youtube czy na facebooku czy w formie książki. Każda nasza myśl wędruje do Oceanu Boskiej Świadomości. Nie ma więc co się bać jakiejkolwiek myśli, jakiegokolwiek spojrzenia na rzeczywistość. Większość z ustalonych norm wierzeń, zachowań i powszechnej wiedzy to kłamstwo i bzdury. Rodzimy się idiotami, ale w każdym momencie życia możesz to zmienić. Lepiej być uważanym za niezrównoważonego szaleńca czy wariata niż za idiotę. W tym stadzie owiec nigdy nie pójdę za resztą owiec. I to radzę każdemu z was, żeby pokazać swoją indywidualność i odłączyć się od stada. Co wtedy pomyślą inni? Gościu wierzy, że żyje wiele razy, wierzy, że jego dusza jest nieśmiertelna, wierzy w Reptalian i istoty pozaziemskie. On jest szalony. Chrześcijanin natomiast wierzy, że idzie do Nieba albo do Piekła i że zmartwychwstanie, wierzy, że rozstąpiło się morze i Mojżesz przeszedł, że była arka Noego, że były cuda Jezusa. Jednak jest oficjalna norma wierzeń i tego nie można podważać mimo, że wiele historii z Biblii to jak film science-fiction... Albo wiara w to, że pochodzimy od małpy i że ludzie prymitywni zbudowali piramidy... Hm kto tu jest szalony? Oficjalna nauka pełna nieścisłości i ludzie, którzy wierzą w to i żyją z tą wiedzą. Na szczęście ja się z tego wyrwałem i gorąco polecam otworzyć świadomość na wszystko co jest możliwe albo co jest uznawane za niemożliwe.