Najnowsze wpisy, strona 12


KTO POWALCZY O TYTUŁ OPRÓCZ GÓRNIKA?
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: piłka nożna   lotto ekstraklasa  
09 listopada 2017, 15:22

   Tego, że Górnik Zabrze włączy się do walki o mistrzostwo Polski pewnie nikt nie przewidywał. Oprócz młodzieży ze Śląska z pewnością Legia i Lech tradycyjnie będą w czubie tabeli. Na razie forma tych zespołów mocno faluje, ale żaden rywal nie uciekł punktowo więc nie ma powodów do tego, że już teraz trzeba mocno gonić jak Legia w tamtym sezonie. Żaden zespół nie wykorzystał ani kryzysu Legii ani falującej gry Lecha. Drugim objawieniem jest oczywiście Korona Kielce! Pod wodzą Lettieriego spisują się świetnie i mają apetyty na przynajmniej powtórzenie piątego miejsca z tamtego sezonu. Jagiellonia też jest w czubie tabeli do czego przyzwyczaiła w ostatnich sezonach. Nie tracą kontaktu też kluby z Lubina i Krakowa. Mowa tu oczywiście o Wiśle Kraków. O pierwszą ósemkę będzie walczyć z pewnością Śląsk Wrocław i Wisła Płock. Nie wiadomo na co stać zespoły z Wybrzeża, czyli Lechię i Arkę. Dzielnie walczy beniaminek z Nowego Sącza. Termalika pod wodzą Bartoszka walczy do ostatniej sekundy spotkania i dzięki temu punktuje. Piast i Cracovia po wodzą nowych trenerów też potrafią wygrywać i punktować. Najgorzej jest w Szczecinie. Może poukłada to nowy chorwacki trener... Czasu ma niewiele.

 

CO Z TĄ LEGIĄ?

 

   Wydaje się, że kryzys został zażegnany. Styl nie powala na nogi, ale zespół wygrywa kolejne spotkania i jest tylko punkt za Górnikiem. W 16-tej kolejce właśnie Legia podejmie u siebie niespodziewanego lidera, czyli zabrzan. Będzie to weryfikacja tego w którym miejscu znajduje się zespół Jozaka. Wypunktowali Wisłę Kraków, Arkę Gdynia, Lechię Gdańsk i ostatnio Pogoń Szczecin. Umówmy się, że żaden z tych zespołów nie zachwyca więc te wygrane zaskoczeniem nie są. Po pięciu porażkach na początku sezonu i blamażu w Poznaniu miarka się przebrała wśród kibiców. Kibice sami chcieli wymierzyć piłkarzom sprawiedliwość i brak zaangażowania na Bułgarskiej. Trener Jozak, który dopiero co objął pierwszy zespół po Jacku Magierze wręcz poniżył swój zespół nazywając ich dziewczętami. Było to mocne i odbiło się szerokim echem. Po tym spotkaniu coś zaskoczyło. Legia nastawiła się na wygrywanie spotkań, a nie na piękną grę. Widocznie na razie nie stać ich na nic więcej, ale przecież mają indywidualności i doświadczonych piłkarzy. Skupili się na obronie, a w ataku zawsze coś wpadnie i daje ta taktyka efekty. Przypomina mi to trochę Manchester United pod wodzą Mourinho zachowując oczywiście wszelkie proporcje... Tak czy owak pożar został ugaszony, ale odpowiedź da teraz przyjazd rozpędzonego Górnika na Łazienkowską. Legia w pięciu ostatnich spotkaniach licząc Puchar Polski dała sobie wbić tylko dwa gole! Teraz jednak grę defensywną sprawdzi najlepsza ofensywa ligi.

   Legia Warszawa to klub, który rokrocznie walczy o  tytuł mistrza Polski. Nie może być inaczej. Na dodatek po awansie do Ligi Mistrzów w tamtym sezonie wydawało się, że zarabiając sporą sumę pieniędzy warszawiacy odjadą reszcie stawki w naszej lidze. Poczynią zakupy i zdominują ligę... W tamtym sezonie było źle, ale zespół uratował Jacek Magiera i potrafił zająć 3 miejsce w grupie LM i awansować do Ligi Europy. Pozostawić w pokonanym boju Sporting Lizbona to naprawdę sukces. Zremisowali też z Realem Madryt i szkoda, że przy pustych trybunach, a Real potem wygrał Champions League. W Lidze Europy starcie z Ajaxem, który potem dochodzi do finału! Wstydu nie przynieśli poza pierwszym spotkaniem z Borussią Dortmund... W lidze też odrobili straty i sięgnęli po tytuł mistrza Polski. Niestety początek tego sezonu to dramat... Odpadnięcie z Astaną w kwalifikacjach do LM i następnie brak nawet awansu do LE. Tu lepszy był mistrz Mołdawii... Wielkie ciosy zadały mistrzowi Polski zespoły z Kazachstanu i Mołdawii. Kolejne ciosy wyprowadzały zespoły z ekstraklasy wykorzystując słabość mistrza. To była tragedia. Piłkarze wyglądali jakby nie mieli szybkości i dynamiki. Nie mieli też lidera na boisku. Wyglądali bardzo źle motorycznie. Jakby nie byli przygotowani do sezonu. Poleciały głowy Żewłakowa i Magiery i zobaczymy jak ta Legia zagra w ostatnich sześciu kolejkach na jesieni, a potem co przyniesie przerwa zimowa i jakie będą roszady personalne. Te transfery letnie jak na razie nic dobrego nie przyniosły klubowi. I tak też się zdarza. Ktoś mądrze zauważył, że nie ma drużyny. Za mało jest piłkarzy mocno związanych z klubem. Takich co będą umierać za klub. Ci nowi się dopiero uczą co oznacza gra z "elką" na koszulce.

 

KOLEJORZ TEŻ NIE ZACHWYCA...

 

   Legia ma swoje problemy, ale Lech Poznań też nie zachwyca. Powinni wykorzystać słabość rywali i odskoczyć w tabeli, ale ich gra też nie powala na nogi. Potrafią zagrać świetnie z Wisłą Kraków po czym pojechać do Górnika i nic nie zagrać. Pogubili kilka punktów w spotkaniach, które powinni wygrać. Ma rację trener, że sędziowie też się do tego przyczynili. Nawet mając VAR do dyspozycji... Tyle, że na początku sezonu Lech wygrywał nic nie grając. Coś jak Legia teraz. Potem jak przyszła lepsza forma i gra to przestali tak wygrywać. W eliminacjach Ligi Europy też szczęścia nie mieli... Spodziewałem się, że na Górniku Zabrze pokażą coś więcej po tej nawałnicy z Wisłą Kraków. Także Lech też bardzo faluje z formą i nie wiadomo jak zagra w kolejnym spotkaniu. Wydaje się, że potencjał piłkarski mają większy od Legii i chyba najlepszy skład w całej lidze. Na razie jednak czegoś tam zawsze brakuje... Możliwe, że napastnika takiego jak Carlitos czy Angulo...

 

LEJLE LEJLE LEJLE!!! BOŻA BOŻA BOŻA!!!

 

    Legia i Lech nie mogą złapać rytmu, Górnik zadziwia, ale najlepiej w lidze na teraz gra Korona Kielce. Eksperci skazywali zespół na walkę o utrzymanie. Wielu się pewnie śmiało z jakiegoś trenera Lettieriego. Tymczasem Korona robi swoje i włącza się do walki o europejskie puchary. Przyjemnie się ogląda ten zespół, który z meczu na mecz gra coraz lepiej! Mieli problemy z wygrywaniem na wyjazdach, ale jak się odblokowali to od razu wbili piątkę Lechii Gdańsk. Dlatego został zwolniony trener Bartoszek, bo zespół nie wygrywał na wyjazdach. Przypomnijmy, że Korona zajęła w tamtym sezonie piąte miejsce w lidze. Teraz pod wodzą nowego szkoleniowca nie zamierza grać gorzej. Jest drużyna co widać na boisku. Jest świetny trener, którego miło się słucha w wywiadach. Ma ten facet coś w sobie. Wie co robi i wpaja zawodnikom grę piłką. Rymaniak przechodzi drugą młodość. Możdżeń również szaleje. Już się mówi o gangu Lettieriego, a sławne Lejle, Lejle, Lejle rozbrzmiewa w szatni po wygranych spotkaniach. Są na fali i to było widać w meczu ze Śląskiem Wrocław. Pewność siebie i dominacja w całym spotkaniu. Byli szybsi, bardziej dynamiczni, zdecydowani. Wielu zawodników mówi, że tak ciężko nie trenowali jeszcze przed sezonem. To daje efekty, bo przecież Korona gra też nadal w Pucharze Polski. Oprócz Górnika jest to najlepiej przygotowany zespół kondycyjnie i motorycznie. Nawet wydaje mi się, że najlepiej w całej lidze. Umieją grać piłką, utrzymywać się przy piłce. Strzelają sporo bramek. Widać tam rękę trenera. Widać też, że kilku piłkarzy odżyło. Oby tak dalej, bo to zespół z charakterem i prawdziwa drużyna. Widać to po radości w szatni po meczach. Jeszcze sześć kolejek i w takiej formie mogą być bardzo wysoko w tabeli. U siebie zawsze umieli wygrywać z każdym, ale remis na Górniku i ośmieszenie Lechii każe poważnie brać ich pod uwagę w walce nawet o tytuł mistrza Polski! Życzę im tego, bo oglądanie tej drużyny w akcji to przyjemność. W meczu ze Śląskiem aż nie chciało się przełączać kanału... Wiemy dobrze, że oglądanie całego meczu polskiej ligi do rarytasów nie należy przecież. Tutaj jednak byłem w szoku patrząc na grę Korony rodem z zachodniej ligi. Szybkość, dynamika, kreatywność, pomysłowość, radość z gry. Prowadząc dalej dążą do strzelenia następnych bramek. Ciężko będzie ich zatrzymać w takim gazie. Ja jestem pod ogromnym wrażeniem patrząc na styl gry. Trener z Zachodu to i styl grania zachodni.

 

ZAGŁĘBIE, JAGIELLONIA I WISŁA KRAKÓW

 

   To trzy zespoły, które też prawdopodobnie zameldują się pierwszej ósemce. Jagiellonia Białystok w tamtym sezonie miała nawet szansę na tytuł mistrza Polski. Dwa ostatnie sezony na pudle. Teraz też grają dobrze. Przeplatają słabe mecze takie jak w Gdynii meczami dobrymi jak z Zagłębiem. Lepiej grają na wyjazdach niż u siebie. Nie wiadomo jak się spiszą w następnym spotkaniu. Trzeba ich jednak brać poważnie w walce o mistrza Polski. Umieją wygrywać z Legią czy Lechem. Zadomowili się na podium ekstraklasy. Tyle, że teraz już nie pod wodzą Probierza...

   Zagłębie Lubin i trener Stokowiec, który jest tam od zawsze. Świetna praca z młodzieżą podobnie jak w Jagielloni. To cechuje te kluby. Wydaje się, że ósemka jest pewna, ale ostatnio przeżywają wyraźny kryzys piłkarze Zagłębia. Na dodatek przegrali mecz u siebie z Cracovią! Przerwa na kadrę dobrze im zrobi, bo od kilku spotkań jest coraz gorzej. Potencjał jednak na puchary europejskie.

   Wisła Kraków to styl hiszpański. Trener Ramirez i zaciąg hiszpański. Gwiazda zespołu to Carlitos. Najlepszy technik w naszej lidze. Z piłką robi cuda i widać to na boisku. Wystarczy do niego posłać piłkę, a on już wie co z nią zrobić. Ciekawe jak długo pogra pod Wawelem. Bez niego byłoby ciężko. Tak czy owak Wiślacy grają dość solidnie i awans do ósemki jest niewykluczony, a wręcz bardzo możliwy.

 

DRUŻYNY WŁASNEGO BOISKA, CZYLI WISŁA PŁOCK I ŚLĄSK WROCŁAW

 

   Co tu można wielkiego napisać? Żaden z tych klubów mistrzem Polski nie zostanie. Do tego trzeba lepiej grać na wyjazdach. Oba te zespoły potrafią zachwycić u siebie, mają świetnych trenerów i mocne są kadrowo. Będą się bić z pewnością o walkę w pierwszej ósemce. Na pudło to trochę za mało... Jednak u siebie te zespoły mogą wygrać z każdym po czym pojechać na wyjazd i zagrać tzw. piach...

 

A NA CO STAĆ SANDECJĘ NOWY SĄCZ???

 

   Na początku sezonu świetnie punktowali, ale coś się zacięło. Beniaminek zaczął tak dobrze jak Górnik prawie, ale tego tempa nie utrzymał. Mnie osobiście styl gry nie zachwyca i wydaje mi się, że ten zespół powalczy o utrzymanie. Bramkarz Michał Gliwa ratował zespół przed utratą większej ilości punktów. Na razie ich dorobek punktowy jest naprawdę niezły, ale mecz w Krakowie z Wisłą pokazał, że to nie przypadek, że nie wygrali od kilku spotkań. Drużyny za nimi zaczynają gonić... Wydaje mi się, że do końca będą walczyć o utrzymanie mimo tego, że na teraz mają 17 punktów. Grupa pościgowa jednak zaczęła wygrywać spotkania, a Sandecja obnizyła formę z początku sezonu.

 

DRUŻYNY Z WYBRZEŻA

 

   Arka Gdynia i Lechia Gdańsk... Ostatnio doszło do derbów i poziom spotkania był tragiczny. To była wolna amerykanka, a nie piłka nożna. Arka Gdynia, która w tamtym sezonie zdobyła Puchar Polski i w tym też ma na to szansę jest mistrzem remisów. Mają styl gry Ojrzyńskiego, czyli długie wyrzuty z auty i sporo bramek strzelanych po stałych fragmentach gry. Oczywiście są to walczaki i mają charakter. Potrafią rozbić Jagiellonię po czym zagrać w kości z Lechią Gdańsk. Czy mają szansę na pierwszą ósemkę? Jest to bardzo nieprzewidywalny zespół i rzadko przegrywający. Większość punktów zdobywają u siebie gdzie pokazują charakter i zaangażowanie. Nie brak im woli walki.

   Lechia Gdańsk jest największą niespodzianka in minus. W tamtym sezonie wszyscy się zachwycali tym zespołem, a teraz jest tam źle. Czary goryczy dopełniła porażka u siebie z Koroną 0:5. Na całe szczęście szybka odbudowa nastąpiła po zwycięstwie w derbach Wybrzeża. Nie na taką formę zespołu jednak liczyli w Gdańsku... Rekord frekwencji pewnie padnie na meczu towarzyskim z Meksykiem w poniedziałek... Bo takiej Lechii Gdańsk nie da się oglądać jak w tym sezonie. Czy przełamią kryzys i zaczną grać na miarę możliwości oraz awansują do ósemki? Na razie Owen ma dużo pracy przed sobą.

 

TERMALIKA BARTOSZKA I PIAST FORNALIKA

 

   To są dwa ciekawe zespoły, które będą się bić o utrzymanie, ale po zmianach trenerów coś tam drgnęło. Piast Gliwice zaczął grać lepiej i nawet wygrał spotkanie. Widać, że wszystko na boisku wygląda coraz lepiej pod wodzą Fornalika. Brakuje trochę szczęścia, żeby tych punktów było więcej, ale wszystko jest na dobrej drodze, bo przyjemnie się patrzy na grę Piasta. Na kulturę gry tego zespołu. To daje nadzieję na spokojne utrzymanie się w lidze niedawnego wicemistrza Polski! Fornalik jest na dobrej drodze mając taki zespół. Bryluje Valencia i Papadoupulos. Powinni być wyżej w tabeli, ale za wrażenia artystyczne punktów nie dają...

   Michał Bartoszek to ma farta. W tamtym sezonie piąte miejsce w lidze z Koroną. W tym przejął Termalikę i co prawda gry zespołu jakoś nie poprawił, bo być może się nie da, ale wpoił im ducha walki. Grają do końca, nie poddają się i w nagrodę nie są już w strefie spadkowej. Ostatnio z Piastem grali gorzej, a wygrali! Mourinho powiedział, że w zawodzie trenera trzeba mieć szczęście i on właśnie je ma. Coś mi mówi, że Bartoszek też je ma. Gorzej jak to szczęście odejdzie... Dla mnie mimo wszystko kandydat do spadku. Doceniam jednak grę do końca i urywanie punktów, ale w przekroju całych spotkań zespół ten nie wygląda jakoś szczególnie dobrze. Może jednak fart Bartoszka, siła ducha zespołu i gra do końca dadzą utrzymanie.

 

CRACOVIA I POGOŃ SZCZECIN

 

   Na koniec dwa kluby, które z pewnością nie będą miały latwo. Probierz poradził sobie z kryzysem w Cracovii i zespół ten po fatalnym początku sezonu nie przegrał od pięciu kolejek. Ostatnia wygrana na Zagłębiu była bardzo cenna. Nie grają jakoś rewelacyjnie, ale punktują. W porównaniu jednak do początku sezonu można powiedzieć, że jest rewelacyjnie. Michał Probierz widać, że już to ogarnął.

   Maciej Skorża niestety nic nie ogarnął. Pogoń Szczecin jest na samym dnie... Wielu mówi, że grają dobrze, ale co z tego jak przegrywają mecz za meczem. Kompletna depresja jest w tym klubie. A miało być tak pięknie. Trener z sukcesami, a tu lipa. Coś się zacięło i trwa i nie chce się skończyć. Nadzieja jest taka tylko, że nie wygląda to dramatycznie na boisku. Sporo sytuacji bramkowych, umiejętność utrzymania się przy piłce, ale słaba skuteczność i fatalne błędy w obronie. Nowy trener z Chorwacji ma o czym myśleć. Piłkarze kompletnie się zablokowali i po udanym sezonie poprzednim przyjdzie walczyć o utrzymanie.

 

I to by było na tyle... Dużym zaskoczeniem tej rundy jest również odejście z Canal+ Smokowskiego i Twarowskiego... To tak jakby Strejlau przestał komentować albo jakby Szpakowski odszedł z TVP. To tak jakby Borka nie było w Polsacie, a Szaranowicz by nie komentował skoków na Igrzyskach i lekkiej atletyki. To tak jakby Babiarz nie komentował pływania. Jest dużo porównań. To pokazuje, że dzieje się tam źle. Na dodatek stracili prawda do pokazywania Ligi Mistrzów. Jeszcze jak przegrają przetarg z Polsatem na pokazywanie ekstraklasy to nic im nie zostanie w zasadzie z piłki nożnej poza Premier League. I jak tu oglądać ligę angielską bez komentarza Twarowskiego i Ligę Plus Extra bez Smoka i Twaro... Ci nowi to już nie to samo co starzy wyjadacze...

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

GÓRNIK NIE SPUSZCZA Z TONU!!!
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: piłka nożna   lotto ekstraklasa  
08 listopada 2017, 13:00

 

GÓRNIK LIDEREM NA PÓŁMETKU ROZGRYWEK!!!

 

   Piękną historię piszą młodzi chłopcy z Roosevelta pod wodzą trenera Marcina Brosza. Zespół, który w sezonie 2015/2016 spadł z ekstraklasy i nie radził sobie w poprzednim w pierwszej lidze aż do końcówki. Piorunujący finisz i kilka zwycięstw z rzędu sprawiło, że niemożliwe stało się możliwe i Górnik Zabrze wrócił tam gdzie jego miejsce, czyli do ekstraklasy. Tyle, że ta ekipa nie zamierzała schodzić ze zwycięskiej ścieżki i po piętnastu kolejkach przewodzi w tabeli. Tego pewnie się nikt nie spodziewał w Polsce. Tym bardziej, że grają takim samym składem jak w pierwszej lidze. Zdecydowana większość kadry to zawodnicy bardzo młodzi i najważniejsze, że Polacy! Nie jakiś zaciąg ze wschodu, ale nasi, młodzi chłopcy, którzy pokazują, że mamy talenty tylko, że nie dostają oni za wiele szans. Na całe szczęście trener Brosz zaufał tej młodzieży i zbiera teraz owoce. Na dodatek wielu z tych piłkarzy pochodzi ze Śląska więc bardzo się utożsamiają z Górnikiem. Tworzą drużynę i to widać na boisku. Przypomina mi się jak eksperci starali się znaleźć przyczyny kryzysu Legii Warszawa i ktoś powiedział, że w szatni Wojskowych nie ma zawodników, którzy są gotowi "umrzeć" na boisku za "elkę" na koszulkach... Jest w tym dużo prawdy, bo gra tam wielu nowych zawodników i niewielu zostało warszawiaków z krwi i kości.

   Wracając do Górnika Zabrze to cały Śląsk powinien się cieszyć, ponieważ piłka tam przechodzi wyraźny kryzys od dłuższego czasu. Gdzie te czasy kiedy to kluby z tamtego regionu tak zasłużonego dla polskiej piłki miały kilka zespołów w ekstraklasie i nadawały ton rozgrywkom. Od jakiegoś czasu niestety nie ma tam wielkich pieniędzy jak w Legii czy Lechu. Zabrze miało też szczęście, że zmodernizowano im stadion na Roosevelta. Z pewnością bardzo tego żałuje Ruch Chorzów. Łukasz Surma patrzy teraz z zazdrością na wypełniony po brzegi stadion w Zabrzu, a w jego żyłach płynie chorzowska krew. Zarówno Ruch jak i GKS Katowice czy Zagłębie Sosnowiec grają w pierwszej lidze i pewnie marzą o awansie, bo tak naprawdę to teraz nie ma prawdziwych derbów Śląska. Oglądamy je w pierwszej lidze... Może przykład Górnika to jakiś dobry prognostyk dla śląskich klubów.

   Miło się ogląda w akcji lidera naszej ekstraklasy. Pewnie starsi kibice jak pan Staszek ze swoim dzwonkiem i kogutami pamiętają czasy świetności i pewnie marzą o kolejnych sukcesach. 14-krotny mistrz Polski, 6-krotny zdobywca Pucharu Polski, finalista Pucharu Zdobywców Pucharów. Tu grał Włodzimierz Lubański czy Gorgoń czy Ernest Pohl. Długo by wymieniać jacy wspaniali zawodnicy tu grali i ilu z nich decydowało o sukcesach reprezentacji Polski. To jeden z najbardziej zasłużonych klubów w historii polskiej piłki. Ostatnie mistrzostwo zdobyli jednak w 1988 roku... Sporo czasu upłynęło i pewnie kibice zastanawiają się czy tę młodą drużynę z charakterem stać na nawiązanie do wielkich sukcesów. Pamiętajmy też, że przecież Adam Nawałka też jest stąd. Obecnie nikt nie wyobraża sobie naszej kadry bez tego selekcjonera.

   Trzeba przyznać, że drużyna zabrzańska ma swój styl i to widać na boisku. Tu nie ma przypadku. Zawodnicy wiedzą co mają robić na murawie i są świetnie prowadzeni przez trenera Brosza, który również najdłużej jako piłkarz grał przy Roosevelta. Wcześniej prowadził Koronę Kielce, a to przecież drugi klub w tym sezonie, który zachwyca grą. Marcin Brosza był obrońcą więc wydawać by się mogło, że będzie stawiał przede wszystkim na zabezpieczenie tyłów... On jednak postawił na grę ofensywną i widowiskową. Wielu ma pretensję do gry obronnej Górnika, ale jak na razie strzelają oni więcej bramek niż tracą i przegrali tylko dwa spotkania!!! Sam trener przyznaje, że są to młodzi zawodnicy i będzie im się przytrafiać wiele błędów indywidualnych, ale oni się mają uczyć wielkiej piłki i cieszyć się grą. Do tego taki styl pozwala na zapełnianie stadionu po brzegi i mecze Górnika u siebie ogląda się bardzo przyjemnie. Dla tych ludzi jest to święto niezależnie czy grają z Sandecją czy Legią. Oni przychodzą na swojego Górnika, a nie żeby ujrzeć w akcji Lecha czy Legię. Na innych stadionach w Polsce zapełniają się one tylko w przypadku meczów z tymi silniejszymi.

   Co jest fajne w grze Górnika? Przede wszystkim polot, dynamika, szybkość rozgrywania akcji, taki głód gry i zwycięstw. Są świetnie przygotowani kondycyjnie. To pozwala im na pressing i szybki odbiór piłki. Nie opierają swojej gry jak np. Lech Poznań na utrzymywaniu się przy piłce w każdym spotkaniu. To było widać właśnie w spotkaniu ostatnim kiedy to poznaniacy mieli ponad 60 procent posiadania piłki, a przegrali 1:3. Gra właśnie z kontry to siła zabrzan. Drugą siłą jest wykorzystywanie stałych fragmentów gry. Mają do tego Rafała Kurzawę, który ma najwięcej asyst w lidze. Świetnie obsługuje kolegów przy rzutach rożnych czy wolnych. To jest też broń Górnika. Oczywiście bolączką jest gra defensywna i tracenie wielu bramek po stałych fragmentach gry. Działa to w dwie strony tyle, że na razie w większości spotkań strzelają więcej bramek od przeciwnika dzięki temu stylowi gry. Fantastycznie gra właśnie linia pomocy gdzie bryluje Kądzior, Żurkowski czy Matuszek. W ataku natomiast bramkę za bramką z dziecinną łatwością strzela Hiszpan Angulo. W tamtym sezonie był królem strzelców pierwszej ligi i widać, że w tym ma ochotę to powtórzyć w ekstraklasie. Średnia wieku ekipy Brosza to około 21 lat! Na dodatek to praktycznie sami polscy zawodnicy.

   Widać pewną analogię do gry RB Lipsk. Ten zespół również oparty na młodzieży awansował do Bundesligi i zrobił tam furorę. W pierwszym sezonie wywalczył wicemistrzostwo w Niemczech!!! Czy zabrzanie są w stanie napisać taką piękną historię? Wszystko zależy od tego czy zimą nikt nie ubędzie ze składu, bo podejrzewam, że na Kurzawę, Żurkowskiego czy Angulo ma ochotę wiele klubów nie tylko z naszej ekstraklasy. Jest jeszcze Kądzior oczywiście, którego zaczął powoływać selekcjoner Nawałka. Wszystko jest możliwe jak utrzymają skład i będą tak dalej grać. Dla nich każdy mecz jest najważniejszy i cieszą się z każdego zwycięstwa, a co to da po 37 kolejkach? Może mistrza albo puchary europejskie co będzie dużym sukcesem. Nie zapominajmy, że w zasadzie jedną nogą są już w półfinale Pucharu Polski. Zaczęli wygrywać na wiosnę tego roku, przenieśli się klasę wyżej i nadal nie zwalniają tempa i nie spuszczają z tonu. Spodobało im się wygrywanie i pytanie czy się zatrzymają i kiedy...

   W ogóle swoją historię pisze też Damian Kądzior. W tamtym sezonie chłopak ten grał w Wigrach Suwałki przecież!!! Kilka miesięcy i jest liderem ekstraklasy oraz dostaje drugie powołanie z rzędu do kadry! Okaże się jeszcze, że w ciągu roku przeskoczy z Suwałek do kadry na wyjazd na mistrzostwa świata w Rosji! Zastanawiałem się też kto będzie selekcjonerem po Adamie Nawałce. Taki czas pewnie kiedyś przyjdzie, ale nie sądzę, żeby nadszedł szybko. Kto wie czy odpowiednim kandydatem nie będzie właśnie kolejny trener z Zabrza czyli Brosz. Odważny i stawia na  młodzież. Potrafi świetnie poukładać klocki. Nawałka czy Fornalik też musieli w swoich kadrach zestawiać skład z tego co mają i nie liczyli na jakieś transfery. Mowa tu o karierach w klubach. Dlatego musieli szukać talentów. Adam Nawałka ma zmysł do selekcji i jak widać trener Brosz też ma potencjał.

   Wypada temu klubowi życzyć jak najlepiej. Przynajmniej awansu po wielu latach do europejskich pucharów tak jak uczyniła to Arka Gdynia w tamtym sezonie. Szanse mają bardzo duże, bo przecież wystarczy zająć 3 miejsce w lidze albo zdobyć Puchar Polski. Myślę, że jednak będą mieli ochotę sprawić chłopcy Brosza psikusa potentatom i zdobyć mistrzostwo Polski. Oczywiście dopóki będzie na to realna szansa i nie przyjdzie zadyszka. Jak dotychczas są w świetnej formie w każdym spotkaniu prawie. Nie mieli żadnego kryzysu i wyglądają świetnie motorycznie. Dlatego też są liderem i wykorzystują słabość Lecha czy Legii. Wiemy jednak, że najważniejsze jest jak się kończy, a nie zaczyna. To pokazała Legia w tamtym sezonie. Dlatego wiosną przyjdą odpowiedzi i te najsilniejsze ekipy zaczną grać tak jak oczekują ich kibice. Jedno jest pewne. Górnik gra atrakcyjną piłkę i warto oglądac mecze z ich udziałem. Wnoszą dużą świeżość do tej ligi. Podobnie jak Korona Kielce, która znów zadziwia. Spotkanie Górnika z Koroną było myślę jednym z najlepszych spotkań tej rundy jesiennej i zakończyło się wynikiem 3:3. Obie te ekipy stawiają na ofensywę i śmiało można wybierać się na spotkania z udziałem tych ekip. Emocje gwarantowane i duża liczba bramek. Sam jestem ciekaw na których miejscach skończą właśnie te dwie ekipy, czyli chłopcy Brosza i gang Lettieriego.

DAWAJ RUSSIA!
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: polska   piłka nożna   mundial   reprezentacja polski   eliminacje mś 2018  
12 października 2017, 19:15

MIAŁ BYĆ AWANS I JEST...

 

   Po rozlosowaniu grup eliminacji do MŚ w Rosji panował uzasadniony optymizm. Drugie miejsce w tej grupie to było absolutne minimum dla tej reprezentacji. Kadra Nawałki zachwyciła wszystkich na ME we Francji. Po raz pierwszy od wielu lat udało się wyjść z grupy na wielkim turnieju! Za poprzednich selekcjonerów byliśmy świadkami awansów na ME czy MŚ, ale już na samym turnieju doznawaliśmy rozczarowania... Adam Nawałka przełamał to fatum. Oczywiście wyjście z grupy po raz pierwszy w historii dawało nawet trzecie miejsce, a po pierwszej fazie do domu jechało tylko 8 ekip z 24. Tyle, że nie było przypadku w tym awansie z grupy. Remis z Niemcami, a niewiele brakowało do zwycięstwa... Zwycięstwa z Irlandią Północną i Ukrainą. Adam Nawałka na każde spotkanie miał koncepcję gry. Zachwyciła z pewnością gra obronna drużyny. Miło się oglądało jak formacje współpracują ze sobą, jak wszyscy bronią i pomagają drużynie. Wyglądało to świetnie. Widać było, że chłopcy wiedzą co mają grać i jak i budują z każdym meczem pewność siebie. Dodatkowo byli w wielkiej formie co pokazały mecze ze Szwajcarią i Portugalią. Świetnie przygotowani kondycyjnie i mentalnie. Już po eliminacjach widzieliśmy, że rodzi się drużyna, że Nawałka wie co robi. Coś się tworzyło fajnego. Zawodnicy zaufali selekcjonerowi, a on im. Adam miał od początku wizję jak to ma wyglądać i konsekwentnie ją realizował. Tak niewiele brakło, żeby ta kadra zagrała w półfinale ME... Teraz rodzi się pytanie czy to był szczyt możliwości tej kadry i turniej życia czy to dopiero przed nimi?

   Tomek Hajto po losowaniu otwarcie powiedział, że z takiej grupy ta reprezentacja musi wyjść. I faktycznie nie trafiliśmy na potęgi europejskie przecież. Każdy zespół był w zasięgu możliwości. Dania, która nie odnosiła jakichś sukcesów ostatnio była losowana z pierwszego koszyka, ale początek eliminacji miała fatalny i dopiero na finiszu zapewniła sobie grę w barażach o MŚ. Rumuni, których można było się obawiać w tych eliminacjach pod wodzą Dauma grali fatalnie. Czarnogórcy walczyli do końca, ale jednak nie sprostali Duńczykom. Byli jeszcze Ormianie, którzy potrafią napsuć krwi i sprawić niespodziankę. I na koniec Kazachowie grający u siebie na sztucznej murawie. Grupa wyrównana, ale bez jakiejś futbolowej potęgi i bez outsidera, których coraz mniej w Europie. Wyspy Owcze czy Luksemburg wygrywają już spotkania w eliminacjach!

   Mając w głowie to jak ta kadra grała na EURO 2016 byliśmy spokojni jak zagra w eliminacjach. Sukces jednak chyba zawrócił niektórym w głowach. Kazachstan szybko sprowadził na ziemię, ale jak się okazało był to jedyny remis w tych eliminacjach Polaków. Potem horror z Armenią na Narodowym... Ale od czego mamy Lewandowskiego. Kto wie czy to nie była kluczowa bramka w tych eliminacjach strzelona w 94 minucie... Potem już było tylko lepiej. Wygrane na wyjazdach z Rumunią po genialnym spotkaniu i zwycięstwo w Czarnogórze. Pokonanie u siebie Duńczyków 3:2 i już było jasne, że nie można oddać pierwszego miejsca w grupie. Słabsi Rumuni rozklepani na Narodowym i już jedną nogą jesteśmy w Rosji. Awans na 5 miejsce!!! w rankingu FIFA. Jesteśmy potęgą futbolową? Wiadomo, że tak nie jest.

   To nam pokazali Duńczycy u siebie... Zapomnieliśmy, że ta kadra może przegrać 0:3 i zostać totalnie zdominowana i zdemolowana. Był to też słaby okres Legii Warszawa i to było widać po Pazdanie czy Jędrzejczyku... Środek pola nie istniał. Na dodatek brakowało Krychowiaka. Pewnie wielu się uśmiechało jak Robert Lewandowski powiedział przed samym spotkaniem, że Duńczycy są lepsi... Miał rację niestety, ale to tylko pokazało, że wcale nie jesteśmy piątą drużyną świata i takie porażki mogą się przydarzyć. Trochę to niektórych sprowadziło na ziemię, ale budujące były wypowiedzi zawodników. Oni czuli, że zawalili. Nie usprawiedliwiali się tylko mówili szczerze czego brakowało. Dostali srogie lanie i kubeł zimnej wody. Na całe szczęście w dobrym momencie eliminacji. Wdarł się jednak niepokój w nasze serca... Planowe zwycięstwo z Kazachstanem, ale po słabym spotkaniu. Coś nie grało...

   Pełni obaw byliśmy przed meczem z Ormianami. Przecież nigdy w historii reprezentacja Polski tam nie wygrała! Sytuacja się skomplikowała, bo Dania i Czarnogóra goniły w tabeli. Na całe szczęście Ormianie grali bez wielu swoich podstawowych zawodników czy przez kontuzje czy kartki. Nie grało dwóch środkowych obrońców, a w bramce stał "ręcznik"... I suma sumarum gładkie zwycięstwo 6:1. Chyba najwięksi optymiści się tego nie spodziewali. Ormianie zostali zgaszeni w 25 minut. Zadanie zostało wykonane celująco. Na dodatek Lewandowski ustrzelił 50 bramek w reprezentacji Polski. Wydarzenie historyczne i bez precedensu. Czarnogórcy natomiast przegrali u siebie z Danią. Stracili dwóch podstawowych graczy. Można powiedzieć, że swoje gwiazdy. Porozbijani przyjechali na Narodowy. Wystarczyło postawić kropkę nad i. I w pierwszej połowie wyglądało to pięknie. Prowadzenie 2:0. Czarnogórcom jakby nie chciało się za bardzo wysilać. Nie ma się co dziwić, bo przecież 3 dni wcześniej stracili szanse na awans na mundial. To spotkanie trzeba było dograć. Miało być w drugiej połowie lekko, łatwo i przyjemnie i celebracja awansu. I nagle przeszedł 5-minutowy tajfun!!! Czarnogóra wraca do meczu strzelając 2 bramki! Co tu się dzieje? Skąd ten przestój i znowu koszmarne błędy w obronie!? Serca zadrżały, ale kapitan wziął sprawy w swoje nogi. Zdenerwowany Robert sam odebrał piłkę rywalom, strzelił do pustej siatki i jeszcze kopnął w reklamę ze złości. Za chwilę już 4:2 i wszystko jasne... Jedziemy do ROSJI! Robert jednak jako profesjonalista po meczu skrytykował drużynę. Bardzo mu zależy na sukcesie reprezentacji na MŚ w Rosji, a wie, że takie przestoje jak w tych eliminacjach na turnieju mogą się źle skończyć... Momenty uśpienia i dekoncentracji. Lewy wie, że to będą jego pierwsze MŚ i być może ostatnie. Jeżeli w Rosji z tą kadrą nie osiągnie załóżmy ćwierćfinału co byłoby wielkim sukcesem to za 4 lata może być już to niemożliwe... Będzie miał już 34 lata i trzon tej kadry też będzie po 30-tce... Wydaje się, że mundial w Rosji może być apogeum tej kadry w tym składzie. Piszczek, Błaszczykowski, Krychowiak, Glik, Grosicki. Szkielet opiera się na doświadczonych zawodnikach i chyba nikt nie wyobraża sobie kadry bez tych zawodników plus Lewandowski. Przyjdzie czas, że ktoś będzie musiał ich zastąpić... Czy będzie to podobna jakość? Na teraz wydaje się, że nie więc trzeba się cieszyć tą kadrą. Kibicować jej i wierzyć, że w Rosji jak we Francji będzie pięknie. Jest drużyna, jest atmosfera, jest pewność siebie. Są dwa awanse pod rząd na wielkie turnieje i co najważniejsze to doświadczenie zdobyte na EURO 2016. W tym składzie byli na wielkim turnieju i osiągnęli sukces więc łatwiej się będzie przygotować na mundial. Można być spokojnym, że Adam Nawałka to poskłada wszystko. Czasu jest dużo i nie wiadomo czy nie przytrafią się kontuzje, czy zawodnicy będą grali w swoich klubach czy nie będą w gorszej dyspozycji niż we Francji. Tak czy owak wiele zmian w podstawowej jedenastce nie będzie. Chyba, że zostaną wymuszone kontuzjami czy brakiem formy. Na teraz ta kadra robi swoje pod dowództwem Nawałki i Lewandowskiego. Dawno nie mieliśmy takiej drużyny. Przecież osiągając ćwierćfinał na EURO 2016 wpisali się do historii polskiej piłki. Jakoś na EURO nigdy nam nie szło... Lepiej było na MŚ. Czy tę kadrę stać jest na półfinał MŚ? Jeżeli zagrają tak zdyscyplinowani taktycznie i tak w obronie jak we Francji to wszystko się może zdarzyć. Jeżeli jednak będą tracić takie bramki jak w tych eliminacjach to może być niewesoło... Dużo jest do poprawy w grze obronnej całej drużyny. Tracąc bramkę z silnym zespołem można już tego nie odrobić, bo rywal nie pozwoli na to. To jednak zmartwienia na 7 miesięcy przed mundialem. Najważniejsze, że tam jesteśmy, że jesteśmy wysoko w rankingach UEFA i FIFA co gwarantuje losowania z pierwszego koszyka. Zrobili już bardzo dużo w odbudowaniu polskiej piłki reprezentacyjnej i sprawienia, że Polacy są dumni. Nie musimy się wstydzić kadry Nawałki i wiemy na co tych chłopaków stać. Oni też to wiedzą i czują, że jest potencjał na zrobienie czegoś fajnego na mundialu.

 

CO SIĘ STAŁO Z GRĄ OBRONNĄ KADRY NAWAŁKI?

 

   Pamiętamy wszyscy jak grali na EURO 2016. Szwajcarzy mieli problem, żeby strzelić nam bramkę i dopiero strzał życia wpadł. Portugalczycy też nie mieli wielu okazji w ćwierćfinale. Niemcy nie strzelili nam bramki! Serce rosło jak widzieliśmy jak gra Krychowiak, Pazdan czy Glik czy Fabiański.  Cała drużyna broniła poczynając od Roberta Lewandowskiego i cała też prawie atakowała. Wyglądało to świetnie. Przecież ta kadra nie przegrała spotkania na EURO! Byliśmy dumni z tego jak byli przygotowani do tego turnieju. Podstawowa jedenastka grała jak z nut. Pazdan był rewelacją w naszej defensywie. I tak to miało wyglądać. Świetna gra w defensywie i wychodzenie z kontry skrzydłami polskimi. Na dodatek gra w ataku pozycyjnym też wyglądała coraz lepiej. A co się stało w tych eliminacjach? Ta gra już nie przypominała tej z EURO. Jak brakowało Krychowiaka to w środku pola nie było dowódcy... Pazdan też nie był w takiej formie jak na EURO. Zresztą jak cała Legia Warszawa tego lata i jesieni. Glik też jakoś nadzwyczajnie nie wyglądał. Linetty, Mączyński, Jędrzejczyk czy Zieliński to też nie było to. Dało się zauwazyć, że niezbędnym elementem jest nie tylko Lewandowski, ale też Krychowiak. Dlatego, że Grzesiek bierze odpowiedzialność na swoje barki, stara się rozgrywać. Ogólnie dowodzi środkiem pola. Bez niego chłopcy grają jak dzieci we mgle i żaden nie bierze odpowiedzialności.

   Martwią przede wszystkim bramki tracone po stałych fragmentach gry... Bardzo proste błędy w kryciu. Martwi też jakaś taka mała agresywność w próbie odbioru piłki rywalowi. Nie doskakiwanie w porę do rywala. Przeciwnicy mieli za dużo swobody w rozgrywaniu piłki. W rezultacie te bramki były tracone za łatwo jak na piątą drużynę w rankingu FIFA! Ktoś powiedział, że nie ma się czym martwić, bo przecież drużyna wygrała 8 spotkań w eliminacjach na 10. Druga prawda to taka, że wystarczy strzelić jedną bramkę więcej niż rywal i wygrać spotkanie. Czy to będzie 1:0 czy 3:2. Inny argument to taki, że te bramki Polacy tracili w mało ważnych momentach spotkania. Wysokie prowadzenie i brak koncentracji. Jednak te błędy się powtarzały w kolejnych spotkaniach. Nie można tego bagatelizować, bo przecież gra zaczyna się od dobrej defensywy. Zabezpiecz własną bramkę, a potem spróbuj coś strzelić. I tak chłopcy grali we Francji. W tych eliminacjach już nie.

   Świetnie te problemy podsumował Lewandowski po meczu z Czarnogórą... Jeżeli prowadzisz 2:0 i nie dążysz do strzelenia trzeciej bramki, a oddajesz inicjatywę rywalowi i usypiasz mecz to prosisz się o bramkę. Robert jednak to samo przerabia teraz w Bayernie. Dwa razy wygrywali 2:0 i dwa razy zremisowali mecz 2:2... Może przypomniały mu się spotkania z Bundesligi z tego sezonu. Może dlatego tak ruszył na bramkarza przy stanie 2:2 ryzykując nawet połamanie nogi. Miał już dość prowadzenia 2:0 i kończenia spotkania wynikiem 2:2. Jeszcze na marginesie jest jedna analogia do występów Lewego w kadrze i Bayernie. Bayern tak samo gładko przegrał w LM z PSG w Paryżu jak Polska z Danią w Kopenhadze... Robert jest jednak coraz bardziej odważny w wypowiedziach i krytykuje nie tylko władze Bayernu, ale i swoich kolegów z kadry! Czy może sobie na to pozwalać? Hm... Jest bardzo szczery i już widzimy, że Bayern zmienił szkoleniowca już na początku sezonu. Natomiast w reprezentacji Robert widzi jakie głupie bramki tracimy i całkiem niepotrzebnie i czuje, że to się może odbić czkawką np. w Rosji... A przecież chciałby trafić do panteonu sław polskiej piłki nie tylko jako najlepszy strzelec w historii, ale też zdobyć np. medal MŚ. Dlatego też nie osiada na laurach i wciąż szuka jak ta kadra może grać lepiej. Wszyscy się radowali z awansu, a Robert wymieniał jakieś uwagi z selekcjonerem pewnie na temat gry obronnej. Widzi też, że ławka rezerwowych nie jest mocna... Nie mamy dublerów dla Piszczka, Błaszczykowskiego, Grosika czy Lewego czy Krychowiaka. Przed mundialem kadra zagra cztery spotkania. Z pewnością Nawałka na kilku pozycjach sprawdzi zmienników. A czy ktoś sobie wyobraża teraz spotkanie kadry bez Lewandowskiego w składzie? Taki wariant też trzeba sprawdzić.

   Można zrozumieć tracenie bramek po genialnych akcjach rywali czy strzałach życia czy kontrach. Wiele jednak z tych bramek wpadało po szkolnych błędach. Błędy w ustawieniu czy kryciu. Pamiętamy koszmar z Kazachstanu gdzie pamiętając jak ta kadra grała na EURO w obronie przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Potem na Narodowym Ormianie wbijają nam bramkę... Dwa spotkania i trzy stracone bramki z najsłabszymi rywalami w grupie. Szwajcarzy i Portugalczycy przez 240 minut wbili nam na EURO 2 bramki! Coś tu jest nie tak... Potem prowadząc 3:0 z Danią w Warszawie pozwalamy sobie wbić 2 bramki i dobrze, że ten mecz dłużej nie trwał... W Czarnogórze straciliśmy jedną. Z Rumunami było lepiej. Ich rozbijaliśmy. Okazało się jednak, że po prostu w tych eliminacjach posypali się. Duńczycy w Kopenhadze wbijają nam trzy bramki, potem Ormianie jedną i Czarnogórcy dwie... Mało było tych spotkań na zero z tyłu, a średnia traconych bramek na jedno spotkanie prawie 1,5! Zdecydowanie za dużo i do poprawy przed mundialem. Tylko 5 bramek zabrało nam punkty w tych eliminacjach i to zdarzyło się w dwóch spotkaniach. Pozostałe bramki nie wpłynęły na ostateczne zwycięstwo, ale mogło być mniej nerwowości. Dlatego takim podsumowaniem tej gry obronnej w eliminacjach był mecz na koniec z Czarnogórą. Tu jest sporo do poprawy przed mundialem. I gdzieś uciekł ten monolit w obronie w eliminacjach. Na plus jest to, że zespół umie reagować na stratę głupiej bramki i strzelić kolejną, ale na mundialu nie będzie Ormian czy Czarnogórców. Nie będzie tak łatwo strzelić bramki... Miejmy nadzieję, że jednak eliminacje rządzą się swoimi prawami, a sam turniej to co innego. Wtedy selekcjoner przez dłuższy czas ma piłkarzy i może stworzyć mikrocykle przygotowujące drużynę na imprezę. Zadziałało to we Francji więc niech zadziała też w Rosji. W sezonie kiedy trwają eliminacje jest trudniej i trzeba grać wypracowanymi schematami. O ile ofensywa działa to schemat gry obronnej się posypał... Tak jak mówił Robert, że w Rosji może być różnie. Zależy jacy przeciwnicy i jak wyjdzie pierwszy mecz. Nie można go przegrać, żeby myśleć o awansie z grupy. Na EURO wygraliśmy z Irlandią Północną i poszło. Już z Niemcami graliśmy bez wielkiej presji. Czy pierwszy koszyk nam pomoże w doborze teoretycznie słabszych rywali? Nie do końca, bo z drugiego koszyka można źle trafić, a i w pozostałych też są mocni rywale. Także losowanie będzie bardzo ważne i oczywiście pierwsze spotkanie. O tym się dowiemy już w grudniu jak poznamy wszystkich finalistów mundialu. Ważne, że mamy drużynę już doświadczoną graniem o punkty, graniem na wielkim turnieju, świadomą swoich zalet jak i wad. Postawili sobie wysoko poprzeczkę i weryfikacja nastąpi w Rosji. Już Europa wie jak grają Polacy i na co ich stać. Teraz czas, żeby świat poznał Lewandowskiego i spółkę oraz polskie skrzydła. Czeka nas sporo emocji i uzasadnionych nadziei. Ta reprezentacja przyzwyczaiła nas już, że bardzo rzadko przegrywa. Wyjście z grupy musi być celem minimum. Losowanie z pierwszego koszyka do czegoś zobowiązuje.

 

ROBERT LEWANDOWSKI - NAJLEPSZY NAPASTNIK POLSKI

 

   Sukces na EURO 2016, słabsza grupa w eliminacjach do mundialu w Rosji, 8 zwycięstw w eliminacjach, ale dużo straconych bramek. Kolejny awans kadry Nawałki na wielką imprezę i najwyższe miejsce w historii w rankingu FIFA, bo piąte. Czy to wszystko mogło się zdarzyć bez Lewandowskiego? Absolutnie nie. On grał już w kadrze Smudy czy Fornalika, ale tamci selekcjonerzy nie umieli wykorzystać jego potencjału w kadrze. Nawałka natomiast na nim oparł grę kadry i nie wiem czy jest jakaś reprezentacja tak silnie uzależniona od jednego gracza. Może Walia bez Bale'a albo Portugalia bez Ronaldo. Może Argentyna bez Messiego czy Brazylia bez Neymara. Robert pod wodzą Nawałki w 32. meczach strzelił 32 bramki! Ci panowie świetnie się rozumieją. Lewy jest też w najlepszym okresie swojej kariery i już doświadczony. Jego kariera rozwija się harmonijnie. Lech Poznań, a potem Borussia Dortmund i Bayern Monachium. Gra w jednym z najlepszych klubów świata i ma pewne miejsce zawsze w jedenastce. Strzela wiele bramek. Ma na koncie tytuły króla strzelców Bundesligi. Bije sporo rekordów. Brakuje mu tylko wygrania Ligi Mistrzów i osiągnięcia sukcesu z reprezentacją Polski.

   Już w 2012 roku wydawało się, że pomoże kadrze na EURO w Polsce. Wtedy niestety nie było drużyny tylko jakiś zlepek Polaków i  farbowanych lisów. Z wieży Babel nie mogła powstać reprezentacja... Obawiano się blamażu, a i tak był z Boenischami i innymi wynalazkami. Do czasu objęcia kadry przez Nawałkę Lewy męczył się w kadrze. Wymagano od niego bardzo wiele, ale co on sam mógł zrobić. Pamiętam liczenie mu minut bez zdobycia bramki w kadrze. Tak naprawdę odpalił w kadrze przy Nawałce. Poczuł, że selekcjoner całkowicie na niego stawia. Do tego Błaszczykowski zaczął grać jak z nut i Grosicki. Piszczek też wrócił do formy i miał i ma kto te piłki dogrywać do Roberta. Dzięki Nawałce Lewandowski ma już 51 bramek w kadrze. Jest prawdziwym kapitanem tej drużyny i myślę, że nikt nie ma pretensji za krytykę po meczu z Czarnogórą i wskazanie, że mamy słabą ławkę rezerwowych. Kapitan może sobie pozwolić na więcej... Dobrze jak ma też generała w środku pola, czyli Krychowiaka. A dowodzi defensywą jak jest w formie Glik. Robert jednak nie tylko wykańcza sytuacje. Pracuje w defensywie, cofa się po piłkę. Z Czarnogórą otworzył akcję świetnym podaniem na skrzydło. Przy drugiej bramce asystował natomiast. Bardzo dużo robi dla drużyny. Pracuje nadal nad sobą i jest już prawdziwym mistrzem w wykonywaniu rzutów karnych. Do tego coraz częściej strzela bramki z rzutów wolnych. Jest to najlepszy napastnik polski XXI wieku. Wątpię, żeby ktoś pobił jego rekord strzelonych bramek w kadrze. Wyśrubuje go pewnie do 70. czy więcej.

   Imponuje mi też szczerością w wywiadach i obiektywną oceną. Jak jest źle to nie mówi, że jest dobrze i na odwrót. Nie koloryzuje rzeczywistości jak często to robią dziennikarze. Jak trzeba to wytyka błędy. Bardzo inteligentny facet i dużo widzi nie tylko na boisku... Widzi też sporo błędów w zarządzaniu Bayernem Monachium. Stał się tak ważną postacią dla tego klubu, że mówi głośno o tym co myśli i co widzi. Nie zważa na to czy komuś to się spodoba czy nie i za to też go cenię. Głupkowaty piłkarz by powiedział po meczu z Czarnogórą, że trzeba się cieszyć z awansu i że było za nudno na boisku więc dali sobie strzelić dwie bramki. Robert natomiast był poirytowany. Było 2:2... A co by się stało jakby Lewy nie odebrał tej piłki? Czarnogórcy mieli jeszcze z 10 minut gry. Dania remisowała z Rumunią, ale mogła wygrać. Nagle piękny scenariusz okazałby się dramatem i np. grą w barażach... Lewandowski jest profesjonalistą i to mu się nie spodobało. Szczególnie, że w przerwie wcale nie było mowy o takiej grze... Nie można zakłamywać rzeczywistości, ale pracować nad błędami i je dostrzegać, bo zawsze jest coś do poprawy. Jeżeli teraz gra obronna nie wygląda dobrze, a wyobraźmy sobie, że przegrywamy towarzysko z Meksykiem i Urugwajem to wprowadzi to zamęt w grze tej kadry. Błędów trzeba szukać i je eliminować, bo widzieliśmy co się działo z siatkarzami w tym sezonie... Grali coraz gorzej, a tłumaczono się, że są zmęczeni treningami. Tłumaczono, że forma przyjdzie na EURO. Widać jednak było, że coś nie gra. Niektórzy ufali trenerowi, a inni zwracali uwagę na błędy i porażki. I już z Serbią widać było, że dalej jest źle i tak się skończyło. Nie udało się zakłamać rzeczywistości... Przez cały sezon  nie było formy, drużyny i selekcjonera. Na szczęście teraz piłka nożna święci triumfy, a siatkówka poszła na bok. Tu akurat selekcjoner i jego największa gwiazda wiedzą co robią i daje to efekty. Natomiast szczere wypowiedzi Roberta mają na celu zmobilizowanie kolegów z kadry i uświadomienie im, że na mundialu w Rosji też mogą osiągnąć sukces. Tam trzeba jednak będzie trzymać koncentrację przez 90 minut. Lewy czuje, że ma szansę czegoś dokonać również z kadrą. Mecz z Danią czy te bramki z Czarnogórą z pewnością go frustrują. Najważniejsze, że nie owija niczego w bawełnę i widzi bardzo dużo. Wciąż się rozwija i chciałby, żeby inni przy nim też to robili.

   Super też było to, że na murawę z Robertem wjechał na wóżku inwalidzkim ten niepełnosprawny chłopczyk. Piękna historia i spełnienie marzeń tego chłopczyka. To zapamięta na całe życie. Lewy bardziej się tym stresował niż meczem. To też pokazuje oprócz inteligencji wielką empatię i wrażliwość tego faceta. To nie tylko świetny napastnik, ale też skromny chłopak twardo stąpający po ziemi. Nie ma nic z takiego szablonu gwiazdy. Mimo wielkich sukcesów nadal jest sobą i pewnie za to kochają go kibice z Polski tak jak kochali Małysza czy Korzeniowskiego.

 

ARCHITEKT NAWAŁKA I DYRYGENT BONIEK

 

   Bez tych dwóch panów nie byłoby tych sukcesów. Jak Boniek powierzył kadrę Nawałce to pewnie wielu się pukało w czoło. Ja byłem bardzo ciekawy, bo przecież to były świetny piłkarz, uczestnik mundialu. Do tego trener w klubie Górnik Zabrze gdzie zawsze jest ciężko z braku finansów. Jednak udawało mu się poskładać drużynę z tego co miał. Umysł analityczny, duża inteligencja i taki człowiek pracy. Skupiony na swoim zadaniu. Opinie były jednak takie, że selekcjoner to ma być z zagranicy jak Beenhakker. Polak z naszą mentalnością nie dotrze do piłkarzy itd. Kadry siatkarzy już dawno Polak nie prowadził, ale czy De Giorgi zrozumiał mentalność Polaków w tym sezonie? Właśnie nie, bo ich ugładził, wyhamował, stali się jak dziewczynki... Bez radości, bez emocji, bez szaleństwa. Tacy stonowani. Bez jakiejś iskry.

   Nawałka jak widać umiał dotrzeć do piłkarzy, stworzyć drużynę, która wygrywa, awansuje na wielkie imprezy. Ma w sobie autorytet i charyzmę. Widać, że piłkarze go słuchają i mu ufają. Widzą, że idzie to od początku w dobrym kierunku, że przy Adamie grają coraz lepiej i pewniej. Właściwy człowiek na właściwym miejscu i czapki z głów dla Bońka, który podjął odważną decyzję, a teraz wyszło na jego. Czy Nawałka wymyślił coś nowego? Wiedział, że ma perłę w postaci Lewandowskiego. Wiedział, że trzeba stworzyć silne skrzydła. Wiedział, że tymi skrzydłami mamy kontrować i szarżować. Wiedział też, że trzeba znaleźć dwójkę stoperów i bramkarza. Do środka przydałby się prawdziwy wódz, który biega za trzech. Bliżej Lewego natomiast ktoś kreatywny albo drugi napastnik z którym Robert się uzupełni. I trzeba było znaleźć wykonawców i postawić na nich. Szybko zawodnicy poczuli kredyt zaufania od Nawałki. Zbudował żelazny szkielet. W bramce częściej Fabiański, ale mamy też Szczęsnego. Glik z Pazdanem na środku. Piszczek na prawej obronie. Gorzej jest z lewą... W środku, ale pomocy postawienie na Krychowiaka, a obok niego albo Linetty albo Mączyński. Może też być Jędrzejczyk. Skrzydła to postawienie na Grosickiego i Błaszczykowskiego. Atak to Lewy i Milik. Jak nie ma Milika to ofensywny pomocnik Zieliński. Jakie to proste wszystko nie? Najważniejszy jest jednak szkielet tej kadry. Dowodzi obroną Glik, pomocą Krychowiak, a atakiem Lewandowski. Na skrzydłach musi być Piszczek, Grosicki i Błaszczykowski. To są najważniejsze postacie tej kadry na której ona jest oparta. Podstawowa jedenastka jest już zgrana ze sobą i kibic bez tych nazwisk nie wyobraża sobie tej kadry. To jest ekipa Nawałki. On ją stworzył i ustawił. Obdarzył zawodników zaufaniem. Oni to poczuli i mu się odwdzięczają grą. Zawodnicy znają hierarchię w kadrze i swoje miejsce w szyku. Wszystko funkcjonuje. Nawałka ma pełne poparcie wszystkich. Kibice przychodzą na stadion Narodowy i są dumni z gry i zwycięstw Polaków. Polska jako kraj zasługuje na taką drużynę. I za to chwała Adamowi, że chłopcy mu uwierzyli, że wpoił im pewność siebie. Oni wiedzą, że on jest za nimi. Szanują go. To już jest drużyna z charakterem i prowadzą ją doświadczeni zawodnicy. Niech młodzi się uczą na zgrupowaniach kadry. Niech ta nauka nie pójdzie w las jak odejdą Błaszczykowski, Grosicki, Lewandowski czy Krychowiak i Piszczek. Pisząc to nie wyobrażam sobie tego, ale czy ktoś wyobrażał sobie polską piłkę ręczną bez Gladiatorów? A zmiana pokoleniowa nastąpić musiała niestety... Tak czy owak tę kadrę stać na wiele jeszcze. Też uważam, że apogeum przyjdzie na mundialu w Rosji. Mam taką nadzieję przynajmniej. Jak będą w takiej formie jak we Francji to będzie się działo! Oby to nie było apogeum i ten ćwierćfinał... Tam pojechali pierwszy raz z Nawałką na wielką imprezę i zadziałało. Teraz mają to doświadczenie, znają się świetnie, ufają sobie. Znają swoją wartość. Wiemy na co ich stać. Wiemy gdzie są błędy i mankamenty, a co wychodzi. Czasu jest jeszcze dużo i zadecyduje dyspozycja na turnieju. Zobaczymy jak to będzie wyglądać kondycyjnie, motorycznie, jaka będzie świeżość i dynamika. Jak będzie podobnie jak we Francji to będzie super. Podobno nic dwa razy się nie zdarza... Pamiętajmy, że oprócz Milika to w zasadzie w tej kadrze kontuzji nie ma... Oby nikt kluczowy nie wypadł nagle przed Rosją, bo na niektórych trzeba chuchać i dmuchać, żeby ta kadra była w stanie odnieść sukces... Dawaj Russia!

LE TOUR DE FRANCE. DWA TYGODNIE ZA KOLARZAMI......
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: kolarstwo   tour de france  
16 lipca 2017, 23:40

   Kolarze mają już za sobą dwa tygodnie ścigania w Tour de France i sytuacja w czołówce jest niezwykle ciekawa. Głównych faworytów do zwycięstwa dzielą sekundy i wszystko się jeszcze może zdarzyć. Przez te dwa tygodnie działo się naprawdę sporo. Pokazują się też Polacy. Szkoda tylko, że Rafał Majka zaliczył upadek i nie mamy już takich emocji w czołówce. Michał Kwiatkowski za to wykonuje niesamowitą pracę dla Frooma, a Maciej Bodnar prawie wygrał etap...

 

NIESAMOWITE TASOWANIE SIĘ LIDERÓW I ŚCISK W CZOŁÓWCE

 

   Nikt nie zaprzeczy, że mamy wielkie emocje w tegorocznym Tour de France. Przeważnie przed trzecim tygodniem różnice w generalce są większe, ale w tym roku główni pretendenci do zwycięstwa bardzo się pilnują. Jak zwykle mocny jest Christopher Froome i wszyscy zadają sobie pytanie czy może z kimś przegrać. Ma niezwykle mocny team Sky i to jest jego duża przewaga. Gorzej ma Fabio Aru, który takiego zespołu nie ma, ale dzielnie walczy i już zakładał koszulkę lidera. Francuz Bardet też wydaje się dobrze przygotowany i Ag2R robi co może, żeby mu pomóc. Jest jeszcze Daniel Martin, który mimo upadku nie składa broni. Trzeci tydzień zapowiada się niezwykle pasjonująco dla fanów kolarstwa.

   Froome i jego team Sky oczywiście kontrolują wyścig co było do przewidzenia. Jednak na jednym z etapów górskich świetnie zaatakował Fabio Aru. Włoch na tym pierwszym teście pokazał, że będzie się liczył i tak też jest. Potem udało mu się na finiszu pod górę urwać Frooma i dzięki temu jechał w żółtej koszulce, ale na kolejnym etapie to on przyjechał za Brytyjczykiem i teraz on zakłada ten trykot. Francuz Bardet też ma na koncie zwycięstwo etapowe. Na razie sztuka ta nie udała się Anglikowi. Zobaczymy co się będzie działo w trzecim tygodniu, gdzie kolarzy czekają dwa trudne górskie etapy i czasówka. Jeden z nich kończy się podjazdem i tam może się rozstrzygnąć wyścig. Okaże się kto jest najsilniejszy i kogo stać na decydujący atak. Mi się wydaje, że Bardet jest bardzo mocny. Również Daniel Martin będzie atakował podium i okaże się też jak silny jest w tym roku Froome. Szkoda tylko, że to wszystko bez udziału Rafała Majki...

 

TOUR DE NIEBEZPIECZNE ZJAZDY... RYWALE ODPADAJĄ i RAFAŁ TEŻ...

 

   To co się działo na być może najtrudniejszym etapie górskim przejdzie do historii, ale niechlubnej... Piekielnie niebezpieczne zjazdy i upadki kolarzy. Na tym etapie okazało się, że najtrudniejsze nie były wspinaczki, ale zjeżdżanie w dół. Na dodatek nawierzchnia była w wielu miejscach mokra. Połamał się Thomas i niestety w tym upadku brał udział też Rafał Majka i tak jego przygoda się skończyła. Pamiętam jak Majka miał furę szczęścia w Rio gdzie ominął jakimś cudem upadających dwóch kolarzy. Dzięki temu mieliśmy wielkie emocje i medal olimpijski. Organizatorzy w Brazylii zrobili trasę bardzo ciężką, a zjazdy pogrążyły faworytów. To samo mamy na Tour de France. Bardzo groźny był upadek Porta. Złapał pobocze, przeleciał przez jezdnię i uderzył z dużą siłą w skały... Wyglądało to dramatycznie. Przez niego upadł też Daniel Martin, ale miał szczęście, bo mógł jechać dalej. Dużo kłopotów miał też Alberto Contador, ale on upadał nawet wjeźdżając pod górkę... Polak na szczęście nic sobie nie złamał i ukończył etap, ale już pewnie czuł, że dalej nie pojedzie po dniu przerwy. W Rio udało się uniknąć upadku, a na Tour de France nie...

   Mieliśmy też upadki na sprintach z peletonu. Tutaj jednak ktoś pomógł łokciem upaść koledze. Mistrz świata został zdyskwalifikowany. Peter Sagan moim zdaniem postąpił bardzo chamsko, bo wielu mówi, że się bronił przed upadkiem. Dla mnie to było celowe. Ucierpiał na tym Cavendish... Dzięki temu Slowak przyjedzie na Tour de Pologne, bo teraz odpoczywa, ogląda sobie wyścig w telewizji i patrzy jak Kittel wygrywa płaskie etapy jak chce.

 

KITTEL RZĄDZI NA FINISZACH Z PELETONU, A POLAKÓW WIDAĆ

 

   W górach rządzą górale, a na płaskich etapach niesamowity Niemiec Marcel Kittel. Po wykluczeniu Sagana wygrywa seryjnie finisze z peletonu. Jest poza zasięgiem rywali, którzy tylko kiwają głową. Jak depnie mocniej na ostatnich stu metrach to nie ma na niego mocnych. Na jednym z etapów rywale nawet nie widzieli gdzie on jest, a nagle pojawił się z prawej strony i wygrał.

   A Polaków widać i to bardzo. Michał Kwiatkowski jedzie na swojego lidera Frooma. Pewnie kibice się zastanawiają czego Polak nie zaatakuje i nie wygra jakiegoś etapu, bo stać go na to. Niestety musi się słuchać rozkazów zespołu. Tak jak reszta teamu Sky. Michał ma swoje zadania i przeważnie dyktuje tempo peletonu na podjazdach. Rozrywa peleton , robi selekcję i zostaje tylko mała grupka najlepszych. Daje z siebie maxa i Froome dobrze mówi, że Polak jedzie za dwóch kolarzy. W kolarstwie mamy dużo taktyki. Wszystko jest podporządkowane liderowi zespołu i na każdy etap zespoły mają przygotowaną taktykę. WIelu jest kolarzy, których za bardzo nie widać, bo nie wygrywają etapów, nie uciekają, ale oni są od czarnej roboty jak właśnie Michał. To jednak duża nauka dla Polaka co mu pomoże w dalszej karierze. Kwiatkowski to przecież mistrz świata i specjalista od wyścigów jednodniowych. W tegorocznym Tour de France wyjeżdża się na maxa na etapach górskich. Odpada dopiero pod ostatnią górę i wtedy Froome ma innych do pomocy. Kwiato robi swoje tak przez dwie trzecie etapów górskich.

   Rafała nie ma, ale w jego zespole jedzie też Maciej Bodnar. To czwarty zawodnik w jeździe indywidualnej na czas na mistrzostwach świata. Coś ma ten chłopak pecha... Pokazał wielką klasę na jednym z etapów, kiedy dzielnie uciekał peletonowi. I to nie był etap górski. Wydawało się, że ma szansę dojechać. Na etapach płaskich peleton ma tak wszystko obliczone, że likwiduje ucieczkę na jakieś 10 km do mety, ale z Maćkiem szło im jak po grudzie. Tak dzielnie uciekał, że dopadli go na 150 metrów do mety. Przypomina mi się historia z igrzysk w Rio jak Amerykanka tak dzielnie uciekała przed trójką rywalek. Już widziała metę i ją dopadły i została bez medalu. To prawidziwy dramat. Maciej też taki miał. On już widział kreskę finiszową, ale siła rozpędzonego peletonu jest niesamowita... Mieliśmy jednak bardzo duże emocje. Szkoda, że Polak nie dojechał do mety. Jest świetnym czasowcem i to z pewnością mu pomogło tak dzielnie uciekać. Dojazd ucieczki zdarza się coraz rzadziej na Tour de France. Chyba, że etap jest pagórkowaty jak dziś. Holender Mollema świetnie to wykorzystał. Uciekł z grupy na 20 kilometrów przed metą i dojechał.

   Teraz kolarze odpoczywają, a w środę i czwartek decydujące dwa górskie etapy. Tam już musi się coś dziać. Tam najlepsi już razem nie dojadą. Kto zaatakuje i zachowa najwięcej sił ten wygra cały wyścig. Ktoś się musi urwać...

   Widać, że duże kłopoty ma Quintana, który nie nadąża nawet na płaskim terenie jak dziś i odpada. Dziś przecież ten etap nie był jakiś bardzo trudny, ale Kolumbijczyk nie jest w najwyższej formie i w walce o podium już się nie liczy. Alberto Contador to chyba największy pechowiec. Upadał już z trzy razy i z tego raz na podjeździe... Raz wjechał nawet w wozy kempingowe na zakręcie... Męczy się strasznie ten wielki mistrz...

WIELKI TRIUMF ŁUKASZA KUBOTA!!! SZKODA MI...
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: tenis ziemny   wimbledon   łukasz kubot  
15 lipca 2017, 22:29

   Co za cudowna historia Marcelo Melo i Łukasza Kubota!!! Po raz drugi wygrali turniej wielkoszlemowy w deblu, ale pierwszy raz razem. Stworzyli świetną parę i na długo zapamiętamy ten finał jak i całą drogę do triumfu. NIEPOKONANI NA TRAWIE zwyciężają Wimbledon!!! Ogarnęło mnie prawdziwe wzruszenie widząc jak się cieszą i jak Łukasz płacze trzymając upragnione trofeum. Pewnie marzył o tym, żeby wygrać Wimbledon odkąd zaczął grać w tenisa i marzenie w wieku 35. lat się spełniło!!! Co za spektakl w finale, jaka dramaturgia, jakie emocje! Przecież Łukasz miał w piątym secie swój serwis i było 0:40. Podniósł się z tego, a młodziutki Pavic nie wytrzymał presji i został jeden, jedyny raz przełamany w całym meczu!!! Po ponad 4. godzinach walki i pięciu setach przegrał swoje podanie w najważniejszym momencie. Para Marach i Pavic przegrała dwa gemy pod zasuniętym dachem! Siatka też pomagała parze brazylijsko-polskiej. Oni po prostu musieli to wygrać!

   U pań takich emocji nie mieliśmy, bo Venus Williams nie wytrzymała trudów spotkania... Muguruza na dodatek była po prostu za mocna na 36-letnią Amerykankę i zasłużenie po raz pierwszy w karierze wygrała Wimbledon. Powiedziała po finale, że będąc nastolatką oglądała Venus na Wimbledonie i marzyła, że będzie grać jak ona, a dziś zagrała ze swoją idolką i w zasadzie w drugim secie rozbiła ją. Obie panie nie wypominając wieku dzieli 14 lat różnicy... To było widać na korcie w drugim secie. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy więc tym większy szacunek dla Venus, której mi było osobiście szkoda w drugim secie jak przegrywała 0:6...

 

WIELKI TRIUMF POD DACHEM NA KORCIE CENTRALNYM ŁUKASZA I MARCELO!!!

 

   Jeszcze mi nie opadły emocje po tym historycznym triumfie Polaka. Rozegrali z Marcelo turniej życia. Cztery spotkania pięciosetowe!!! Niepokonani na trawie!!! Pisałem wcześniej, że mają potężną siłę mentalną przed finałem i nie pomyliłem się. Za każdym razem wyszli z opresji w tym turnieju. W głowie masz wtedy, że jesteś najlepszy i nikt nie jest w stanie z Tobą wygrać chociażby mecz kończył się przy stanie 13:11 w piątym secie. Przeciwnicy, czyli Pavic z Marachem stoczyli jeszcze dłuższy bój w półfinale gdzie wygrali 15:13. Postawili piekielnie wysoko poprzeczkę polsko-brazylijskiej parze. Takie zwycięstwo smakuje nie podwójnie, ale potrójnie albo poczwórnie! Dwa razy w tym turnieju po 9:7 w piątym secie. Z parą Mergea/Quareshi przegrywali w setach 0:2!!! Coś niesamowitego i niezapomnianego. Pokazali, że na dystansie do trzech wygranych setów są najlepsi na świecie. Normalnie w deblu przy stanie 40:40 mamy tak zwany "deciding point", czyli nie gra się na przewagi. Kto wygrywa tę piłkę zgarnia całego gema. Na dodatek jak wiadomo gra się do dwóch wygranych setów w deblu. Tylko na Wimbledonie, a jest to jedyny turniej, gdzie panowie grają w debla do trzech wygranych setów. Na dodatek w piątym secie gra się bez tie-breaka... W innych turniejach oprócz wielkoszlemowych trzeci set jest to mini-tiebreak i gra się go do momentu, aż jedna para zdobędzie 10 punktów. Taki lekko przedłużony tie-break. Chodzi tu oczywiście o przyśpieszenie gier deblowych. Wimbledon jest jedynym turniejem deblowym na świecie w której gra się w traadycyjnej formule debla męskiego tym bardziej smakuje takie zwycięstwo. Tu nie ma przypadków. Wygrywa najlepsza para aktualnie na świecie!!! Tą parą są Kubot i Melo. W Roland Garros przegrali z Harrisonem i Venus, którzy potem nieoczekiwanie wygrali cały turniej. Na trawie jednak, czyli ulubionej nawierzchni Łukasza pokazali, że są najlepszą parą deblową na świecie. Wygrali dwa turnieje, nie przegrali spotkania na trawie i zakończyli to triumfem w Wimbledonie. Wspaniała tenisowa historia!!! Życzyłem im z całego serca zwycięstwa w finale i zastanawiałem się czy znów będzie pięć setów. Polubili horrory z happyendem więc tak też było i w finale. Przeciwnicy okazali się tak mocni, że komentator dobrze powiedział, że ten finał wygrały obie pary i szkoda, że nie ma w tenisie remisów...

   Ten finał oglądało się z zapartym tchem, a już piąty set na stojąco! Wcześniej na korcie centralnym rozegrano finał singla pań, a tam emocji było jak na lekarstwo. Nie zawiedli się ci, którzy nie poszli do domu, na spacer czy na truskawki ze śmietaną, ale zostali oglądać pasjonujący finał debla panów, który przejdzie do historii polskiego tenisa. Przejdzie do historii też to, że Kubot z Melo wygrali w turnieju cztery pięciosetowe pojedynki!!! W taki sposób wygrać turniej to jest mistrzostwo świata. To pokazuje jak są piekielnie odporni psychicznie i silni mentalnie. Nie poddają się jak nie pójdzie w jakimś secie, napędzają się. Świetnie się uzupełniają. Obaj bardzo wrażliwi co widać. Obaj bardzo zdeterminowani w dążeniu do zwycięstwa. Jak Melo miał słabszy okres w grze to Łukasz to ciągnął. Wzloty i upadki, ale na koniec ZWYCIĘSTWO! Ja najbardziej zapamiętam gem w którym przy podaniu Polaka w piątym secie było 0:40. To są momenty w których poznaje się prawdziwą klasę zawodnika. Łukasz wykazał się niesamowitą odpornością, a przecież jakby przegrali tego gema to prawdopodobnie całe spotkanie i tytuł... Podobnie wychodzi z opresji Roger Federer. Wielki mistrz w takich momentach potrafi zaserwować z dwa asy i wybić przeciwnikowi marzenie o przełamaniu. Podobnie rozegrał to Kubot. Po tym gemie wiedziałem, że nie mogą przegrać tego spotkania. Gem wcześniej przy podaniu Melo było 0:30. Świetnie wychodzili z opresji i polowali na serwis Maracha... Ten też miał gema w którym było 15:40 i się wykaraskał jakoś.

   Postacią meczu jest jednak Chorwat Pavic i jakby przyznawano nagrodę najlepszego zawodnika meczu to by nią dostał na otarcie łez. Chłopak grał fenomenalnie. Ciągnął kolegę, świetnie serwował, returnował, grał przy siatce. Genialny zawodnik. Serwisem przypominał mi i sylwetką Novaka Djokovica. Nie można go było przełamać przez całe spotkanie i w końcu przy stanie 11:11 zasunięto dach... To był gwóźdź do trumny Maracha z Pavicem. Krótki odpoczynek, który dał najwięcej polsko-brazylijskiej parze. Szybki gem Melo i ja czekałem, aż pogubi się Pavic. Raz już był w opałach w tym meczu przy swoim podaniu, ale wybronił się. Przy stanie 11:12 i po przerwie nie wytrzymał... Zasunięty dach nie wpłynął na niego dobrze i pewnie miał w głowie, że przecież przez cztery godziny nie został przełamany jako jedyny... Zawiódł w decydującym momencie i cztery ostatnie piłki to był popis Kubota z Melo i returnów. Szkoda mi było chłopaka, bo płakał po spotkaniu... Prawdziwy dramat, bo cały mecz grasz jak natchniony, wychodzi ci wszystko, jesteś najlepszy na korcie i po czterech godzinach przegrywasz swoje podanie przy stanie 11:12.... Na szczęście to młody chłopak i jeszcze nie raz wygra turniej wielkoszlemowy w debla. To jest pewne. Może w parze z Marachem, a może z kimś innym. Czułem podobnie jak komentator, że wlaśnie to on zostanie przełamany. Nie słabiej serwujący Marach, ale właśnie Pavic... Muguruza dwa lata temu była rozczarowana, że przegrała z Sereną i płakała, a ona jej powiedziała, że przyjdzie czas, że może tu wygrasz. Także dla Pavica taki czas też nadejdzie. Ma dopiero 24 lata, a przypomnijmy, że Łukasz ma 35!

   To był spektakl godny Hitchocka, a radość po zwycięstwie wspaniała i wzruszająca. Myślę, że wszyscy fani tenisa w Polsce czuli jakby to oni wygrali to spotkanie i niejednego ogarnęło wzruszenie. Łzy Łukasz, który unosił do góry puchar za zwycięstwo zapamiętam na bardzo długo, bo chłopak tyle zrobił dla polskiego tenisa i nadal robi. Może być wzorem do naśladowania dla młodzieży. Podejście jego profesjonalne do tenisa jest godne naśladowania. Coś pięknego i dla takich chwil i emocji sportowych się żyje. Takie momenty dają inspirację, że warto wierzyć w marzenia, a Łukasz marzył, żeby wygrać Wimbledon. Tak jak pewnie młodziutka Hiszpanka Muguruza. Gratulacje dla Melo i Kubota, bo zasłużyli na to. Rywale natomiast zasłużyli na największe słowa szacunku i uznanie za stworzenie niezapomnianego spektaklu i widowiska na korcie centralnym Wimbledonu. Gra na tym korcie to marzenie każdego tenisisty i tenisistki. Ile tam wilekich postaci grało w hostorii na tym korcie. Przez 131 lat trochę się tego nazbierało, ale grać na tym korcie i jeszcze wygrać finał to spełnienie marzeń tenisowych...

   Dziś wszystkie finały miały swoją historię, bo Kubot z Melo tak długo grali, że aż zasunięto dach na dwa ostatnie gemy, bo się ściemniało już. Są tez niepokonani pod dachem na Wimbledonie! Wygrali pod nim wszystkie gemy jakie rozegrali. Niby tylko dwa, ale mistrzowskie!!! Pod dachem też rozegrano finał debla pań prawie w nocy... Rosjanki Makarova z Vesniną zapewne oglądały finał debla panów i pewnie uległy takiej ekscytacji, że pokonały swoje rywalki w finale 6:0, 6:0!!! Tak zwany rower w finale to też się rzadko zdarza. Ja przynajmniej nie pamiętam czegoś takiego... Śpieszyły się pewnie do łóżek i naprawdę musiały długo czekać na wyjście na kort. Opłacało się jednak. Tutaj rywalki nie były wymagające jak się okazało... Piękne momenty dzisiaj oglądaliśmy na korcie centralnym. Wimbledon jest najbardziej magicznym turniejem na świecie i nic tego nie przebije. Dzieją się tu rzeczy niesamowite i spektakularne. Brawo Łukasz i Marcelo oraz Pavic z Marachem!!! To był pokaz debla na najwyższym światowym poziomie i świetna promocja tej gry.

 

VENUS PIERWSZY RAZ POKONANA W FINALE NA WIMBLEDONIE PRZEZ INNĄ TENISISTKĘ NIŻ SIOSTRA SERENA!

 

   Zanim jednak doszło do wielkich emocji deblowych to rozegrano finał singla pań. Spodziewałem się zaciętego meczu, ale zapomniałem, że przecież Venus ma już 37 lat!!! Na dodatek Hiszpanka Muguruza przeciwstawiła się sile uderzeń Amerykanki. Nie potrafiła tego uczynić Konta w półfinale... Natomiast Muguruza się rozkręcała z piłki na piłkę. Venus mogła ją przełamać w pierwszym secie i kto wie jakby się potoczyło spotkanie. To jednak Hiszpanka dokonała tej sztuki i wygrała pierwszy set. Drugi to już był mecz do jednej bramki. Szybka porażka Venus 0:6. Muguruza wytrzymywała wymiany z głębi kortu, a panie się nie oszczędzały. Uderzały każdą piłkę z piekielną mocą. Bez przerwy siła i atak bez wstrzymywania ręki. Tak właśnie się wygrywa teraz u pań turnieje wielkiego szlema. Tak samo grała Ostapenko w finale Rolanda Garrosa. To wyglądało jak spotkanie mężczyzn. Silny serwis i czekanie na okazję na przełamanie. Muguruza gra właśnie w stylu sióstr Williams i dlatego ma już na rozkładzie w finałach turniejów wielkoszlemowych zarówno Serenę w Roland Garros jak i Venus dziś na Wimbledonie. Różnicę wieku było widać na korcie. Venus nie wytrzymała trudów spotkania w drugim secie... Hiszpanka natomiast sama przyznała, że podziwiała rywalkę jak była nastolatką i dopiero marzyła, żeby wygrać Wimbledon... Wzorowała się na niej i pewnie nie spodziewała się, że dziś przyjdzie jej pokonać wielką tenisistkę w finale Wimbledonu. Venus jest historią i żywą legenda tenisa doświadczoną na dodatek przez chorobę. Nie przegrała finału tutaj w Londynie z nikim oprócz siostry aż do dziś... Każda historia się kiedyś przecież kończy. Dziś wygrała młodość i siła. Dziś wygrała młoda wschodząca gwiazda tenisa. Wygrała ze swoją idolką, którą podziwiała na szklanym ekranie. Taka zmiana pokoleń... Życzyłem Venus wygranej, ale jednak była za słaba i sama to czuła. Liczyłem jednak, że spotkanie potrwa trzy sety. Tak się jednak nie stało. Szacunek i tak dla Venus, że w tym wieku dochodzi jeszcze do finału Wimbledonu i to w jakim stylu. To pokazuje wielkie doświadczenie i klasę mistrzyni. Muguruza natomiast czuła, że jest już gotowa tu wygrać. Dwa lata temu jeszcze nie była w starciu z Sereną. To było jeszcze za wcześnie i też pamiętam jak Serena ją pocieszała po finale, że jeszcze tu Hiszpanka wygra. Proroctwo się spełniło nadzwyczaj szybko, bo już po dwóch latach. Pewnie sama Serena się nie spodziewała, że przeciwniczką będzie jej starsza siostra... Taka to kolejna piękna historia tenisowa młodziutkiej Hiszpanki, która już jest mentalnie gotowa do największych sukcesów i triumfów w turniejach wielkiego szlema. Na Roland Garros w tym roku sobie nie poradziła, ale to tylko ją zbudowało. Ta porażka z Mladenovic dała jej bardzo dużo wbrew pozorom. Nie zniosła presji i oczekiwań, ale powetowała sobie to na Wimbledonie! To pokazuje, że jej siła mentalna rośnie i będzie wielką mistrzynią.

 

   Jutro natomiast starcie króla Rogera z rewelacyjnie ostatnio grającym Chorwatem Cilicem. Ciekawe czy oglądał swojego rodaka Pavica w finale debla. Mam nadzieję, że stawi opór Federerowi jak w tamtym roku, kiedy prowadził 2:0 w setach i przegrał. Czy jest gotowy na drugi triumf w Wielkim Szlemie? Czy może pokonać wielkiego mistrza na jego ulubionej nawierzchni? Muguruza dziś dała radę, ale Roger wygląda świetnie i jak za najlepszych lat. Wygląda tak genialnie jak Nadal w tegorocznym Roland Garros. Wielcy mistrzowie wrócili w fantastycznej formie na korty i bardzo dobrze. Oni jak i Venus kochają tenis i bez tego nie mogą żyć. Dopóki będą wygrywać to będą grać. Roger mówił, że nie wierzył, że po półrocznej przerwie będzie jeszcze grać na korcie centralnym Wimbledonu. Grać i wygrywać w takim stylu jak z Berdychem w półfinale. Czech nie powąchał nawet wielkiego mistrza. Jak miał szansę na przełamanie to Roger zagrał trzy asy!!! To może osłabić każdego. Mam nadzieję, że Cilic stworzy widowisko w finale. Mam nadzieję, że będzie pięć setów, bo im dłużej się ogląda i podziwia grę Federera tym lepiej. Szwajcar w tym roku jeszcze seta nie stracił... Nie miał kto go nacisnąćm, bo i Nadal odpadł i Djokovic i Murray i Wawrinka. Miał być półfinał z Djokovicem, a finał albo z Murrayem lub Nadalem... Przeciwnikiem będzie jednak Cilic i oby zagrał tak jak dziś jego rodak w finale debla. Oby nie zagrał tak jak w ćwierćfinale Rolanda Garrosa z Wawrinką, bo będą trzy krótkie sety. Przełamał klątwę ćwierćfinałów i jest znów w finale turnieju wielkoszlemowego! A król Roger pewnie jak zwykle zachwyci magią gry. Oby jak najdłużej zachwycał. Znów będziemy świadkami historii  i być może ósmego triumfu Rogera w Wimbledonie, gdzie już jest legendą tak jak Nadal na Roland Garros i siostry Williams w Wimbledonie.