Najnowsze wpisy, strona 13


HALO TU WIMBLEDON! VENUS i ROGER KOCHAJĄ...
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: tenis ziemny   wimbledon  
14 lipca 2017, 09:54

   Kto by się spodziewał, że Venus Williams będzie w finale? Dziewiąty raz już w nim będzie! Jeżeli przegrywała to tylko z siostrą! Tyle, że Muguruza zdobyła już jeden tytuł wielkoszlemowy wygrywając z Sereną na Roland Garros. Popełniłem błąd pisząc, że wygrała ona Wimbledon... Nie wygrała! Była w finale raz przegrywając z Sereną Williams. Teraz zmierzy się z jej starszą siostrą dla której ten finał to fantastyczne osiągnięcie. Ma już 38 lat i cierpi na chorobę Sjorgrena... Z całego serca jej życzę zwycięstwa tak jak i pewnie wiele kibiców. Mogła już nie grać w tenisa, a tymczasem osiąga kolejny finał Wimbledonu! Muguruza jeszcze będzie miała szanse swoje, a Venus już może nie mieć... Takie zwycięstwo przejdzie do historii tego turnieju i tenisa. U panów oczywiście króluje Roger Federer. On też pisze historię i może po raz ósmy wygrać Wimbledon! Jak widać prawdziwi mistrzowie są jak wino. Im starsi tym lepsi! I to by było piękne jakby oboje wygrali tegoroczny Wimbledon!

 

VENUS WILLIAMS ZASMUCIŁA BRYTYJCZYKÓW...

 

   Pod nieobecność młodszej siostry Venus pokazała, że Wimbledon to ulubiony turniej sióstr Williams. Tyle, że Venus chorując i mając już 38 lat nie jest już stawiana w gronie faworytek. Mogłaby być matką wielu tenisistek! Dla niej sukcesem jest sam powrót do sportu i gra na najwyższym poziomie. WImbledon jak widać wyzwala w niej jeszcze jakieś dodatkowe pokłady energii i siły mentalnej. Na tej "świętej trawie" siostry Williams odnosiły największe sukcesy, ale wydawało się, że to już piękna historia. Serena urodzi dziecko i nie wiadomo w jakiej formie wróci na korty, a Venus schorowana i starsza w zasadzie niedługo zakończy karierę. Kto wie czy to nie jest jej ostatni Wimbledon. Należy jednak podziwiać, że w tym wieku dzielnie stawia czoła rywalkom! Wczoraj zagrała po prostu genialnie i Konta nie miała nic do powiedzenia. Na jej twarzy było widać jak jest zdeterminowana i skoncentrowana. Podobny wyraz twarzy miała Konta w meczu z Halep...

   Ktoś powiedział, że wystarczy spojrzeć na zawodników czy zawodniczki jak zachowują się podczas grania hymnu narodowego i wtedy łatwo jest wskazać zwycięzcę. Chodzi tu o pokazanie takiej siły mentalnej. Widać kto jest bardziej przekonany o swojej sile i pewniejszy siebie. To w oczach miała Radwańska w meczu z Baczinsky. To samo miała zdeterminowana Konta w meczu z Halep. Wczoraj natomiast Venus Williams pokazała, że to jej ulubiony kort centralny i nic sobie nie robiła z tego, że cała Wielka Brytania po odpadnięciu Murraya jest za Kontą. Johanna jednak okazała się uczennicą starszej, utytułowanej i doświadczonej rywalki. Nawet ja się nie spodziewałem, że ten mecz będzie taki krótki. Venus pokazała ogromną siłę i wie, że to może być szansa na ostatni tytuł w karierze. Jest tak zdeterminowana jak był Rafael Nadal podczas Rolanda Garrosa, kiedy wszyscy życzyli mu zwycięstwa po powrocie po kontuzji. Hiszpanka Muguruza zgodnie z planem nie miała kłopotów z Rybarikovą. Słowaczka i tak zrobiła absolutnego maxa docierając do półfinału. Więcej nie była w stanie zdziałać...

   Będziemy mieli piękny finał, bo Muguruza też jest bardzo zdeterminowana i wie już jak wygrywać z Williams. Tyle, że z Sereną i nie na trawie... Zobaczymy czy Venus nie pozwoli Hiszpance na triumf i taką jakby zmianę pokoleń. Czy jeszcze raz zdoła wygrać ten magiczny turniej i zapisać się w annałach historii. Młodość kontra doświadczenie. Wydaje się, że Muguruza jest gotowa mentalnie na zwycięstwo, ale w Roland Garros nie dała rady Mladenovic. Ta porażka jednka ją zbudowała psychicznie. Ma obandażowane udo i oby wytrzymało trudy spotkania finałowego. Na pewno zrobi wszystko i będzie grać do końca. Jest bardzo waleczną zawodniczką i ma taki sam ogień w oczach jak siostry Williams. To może być naprawdę piękny finał i być może trzysetowa walka jak w finale Rolanda Garrosa między Ostapenko, a Halep. Rumunka tej siły mentalnej powinna się uczyć właśnie od sióstr Williams i Muguruzy. Tylko wtedy zasługuje się na bycie liderką rankingu. Może to nie przypadek, że po porażkach z Ostapenko na Roland Garros i z Kontą na Wimbledonie Simona nią nie jest... Brakuje jej tego ognia w oczach. Za dużo cwaniactwa i liczenia na błędy przeciwniczki. Takie wyrachowanie i kunktatorstwo w grze. Styl Radwańskiej z tym, że Rumunka potrafi zaatakować i jest silniejsza fizycznie. Biust też ma mimo zmniejszenia piersi nadal większy... Muguruza i Venus natomiast stworzą widowisko jutrzejszego dnia. Obie będą silnie serwować, mocno returnować i atakować. Tu nię bedzię miejsca na długie akcje. Nie będzie przebijania piłki tylko atak, czyli to co chcą oglądać kibice tenisa. Będzie się działo, a ja życzę triumfu Amerykance. Muguruza nie jest tak lubiana wśród kibiców i wydaje się, że większość będzie za Venus. Konta natomiast zrobiła i tak wiele dla kobiecego brytyjskiego tenisa. Świetnie grała i przed Wimbledonem i podczas turnieju. Zniosła presję w spotkaniu z Halep, ale wczoraj była po prostu za słaba, bo zetknęła się z Królową Wimbledonu i zobaczyła, że jeszcze się musi uczyć.

 

KRÓL ROGER ZMIERZA PO KOLEJNY TYTUŁ NA WIMBLEDONIE!

 

   Oglądanie Szwajcara w akcji na Wimbledonie to po prostu sama przyjemność. To nie jest tenis, a poezja i magia. To jak się porusza po korcie, jak ustawia perfekcyjnie do piłek. Jego zagrania i czucie piłki są tak magiczne, że wydaje się, że inni się męczą, a on urodził się z rakietą i jest czarodziejem. Jakby każde zagranie nie sprawiało mu kłopotów i wiedział co ma zrobić w każdej akcji. Przegrywając z nim na trawie to nie jest żadna ujma. To chyba sama przyjemność przegrać z Rogerem, bo można podziwiać co jest w stanie uczynić na korcie. Czy ktoś mu zagrozi? Murray odpadł, Djokovic też... Nadal również i Wawrinka. Wielka czwórka ma coś kłopoty ostatnio.

   Djokovic sam czuje, że ma kryzys wyraźny w karierze i na dodatek musiał skreczować w spotkaniu z Berdychem. Nadal po horrorze z Mullerem też odpadł, ale akurat jego nawierzchnia to ziemia. Wawrinka nie grał na trawie po Roland Garros i niestety trafił w pierwszej rundzie na młodego Medvedeva, który wrócił do tenisa po chorobie i gra świetnie. Murray też nie jest w najwyższej formie w tym sezonie i uległ Querreyowi. Stawka półfinałów jest zadziwiająca, bo mamy oprócz Federera Berdycha, Cilica i Querreya... Nie pamiętam takiego zestawienia półfinałów i dzięki temu Marin Cilic ma szansę na zmierzenie się w finale zapewne z królem Rogerem. Berdychowi nie odbieram szans, ale większe daję Chorwatowi w finale. Oczywiście jak upora się z kochającym trawę Querreyem. Cilic naprawdę jest w genialnej formie. W Roland Garros nie wyszedł mu kompletnie ćwierćfinał z Wawrinką, a na ten mecz kibice ostrzyli sobie zęby. Ostatnio Chorwat dochodzi do ćwierćfinałów i tam trafia na kogoś z najlepszej piątki i odpada. Przypomnijmy, że on już ma jeden tytuł wielkoszlemowy, który zdobył na US OPEN. Znów ma szansę na finał i stworzenie widowiska z królem Rogerem. Takiego finału sobie życzę. Mam szacunek dla Sama Querreya, który w tamtym roku wygrał z Djokovicem na Wimbledonie, a w tym ma na rozkładzie Murraya. Cilic jednak na każdej nawierzchni gra ostatnio rewelacyjnie i pewnie marzy, żeby wygrać Wimbledon jak jego idol Goran Ivanisevic. W tamtym roku przegrał z Federerem 2:3 tutaj w Londynie więc... Jak już będzie w finale to nie będzie miał nic do stracenia. To już dla niego będzie ogromny sukces i przełamanie klątwy ćwierćfinałów. Półfinał już ma, a więc co jeszcze osiagnie to tylko na jego plus! Także możemy mieć dwa świetne finały. I Williams z Muguruzą i Cilic z Federerem. Cała czwórka zasłużyła na to swoją grą.

   Będzie pytanie czy Muguruza zdoła pokonać w finale Venus, która jak już była tu w finale to tylko przegrywała z siostrą, a drugie czy król Roger wygra po raz kolejny Wimbledon. Nie chciałbym osobiście Sama Querreya w finale, bo myślę, że Cilic z Federerem stworzą lepsze widowisko. Zobaczymy jak potoczą się dzisiejsze półfinały i jakie kłopoty będą mieli Cilic z Federerem w starciu z rywalami. Dla Berdycha i Querreya awans do półfinału jest już sukcesem, bo obaj świetnie grają na trawie.

   Roger natomiast to legenda i kocha go cały świat tenisowy. Zawodnicy jak przegrywają z nim to są uśmiechnięci. Tak jak Milos Raonic, który wie, że jego czas tutaj być może jeszcze nadejdzie i dostał lekcję od króla Rogera. Taka sama lekcja jak ta, którą dostała Konta od wielkiej mistrzyni. Mistrzowie jak widać jeszcze nie zeszli ze sceny i czy zejdą w tym roku niepokonani na magicznej trawie?

   Każdy inny zawodnik by się cieszył, że nie musi grać z Wawrinką, Nadalem, Djokovicem czy Murrayem, a Szwajcar martwił się o ich dyspozycję i kontuzje. Ma nadzieje, że latem na kortach w USA będą już w formie. Nie cieszył się, że ma dzięki temu łatwą drogę do kolejnego tytułu, bo takie zwycięstwa smakują gorzej. Nic jednak nie poradzi na to, że wielcy rywale odpadli i że mają albo kryzys albo kontuzję. W sumie jedno wiąże się z drugim. To pokazuje wielką klasę Rogera i za to kochają go kibice na całym świecie. Skromność, pokora i szacunek dla rywali. To są cechy tylko największych z największych. Ja też podziwiam tę kamienną twarz Rogera, która nie zdradza żadnych emocji ani zdenerwowania. Umiejętność pełnej koncentracji na korcie. Nieustanne myślenie jak zaskoczyć rywala. Mieszanie gry. Grając z nim ciężko rywalowi znaleźć jakikolwiek rytm w grze. Król Roger świetnie czyta grę rywali. Wybitny taktyk. Wie kiedy, jak i co ma zrobić. Ciężko go nacisnąć. Perfekcjonista w każdym calu. Oglądając go ma się wrażenie, że tenis ziemny nie sprawia wysiłku i jest taką łatwą grą. Federer ma jednak magiczne czucie piłki i potrafi zagrać wszystko. Z tym trzeba się urodzić po prostu. Tego się nie wyćwiczy...

 

KUBOT Z MELO W FINALE I NIEPOKONANI W TYM ROKU NA TRAWIE!

 

   Ciężko powiedzieć, że idą jak burza przez turniej... Wygrali wszystkie mecze na trawie w tym roku. Rozegrali już aż trzy spotkania pięciosetowe! Przed finałem są piekielnie mocni mentalnie. Marach i Pavic męczyli się z rewelacyjną parą Mektic/Skugor i wygrali dopiero 17:15 w piątym secie!!! Jednak wcześniej nie mieli tak trudnych rywali jak Kubot z Melo. Potrafią wychodzić z ogromnych opresji i mają mentalność zwycięzców co widać na korcie. Bez przerwy wierzą w sukces. Dzięki temu wygrali spotkania w pięciu setach. Do tego trzeba mieć mentalność zwycięzcy bez względu jak jest ciężko i jak nie idzie. Potrafią się odbudować i w decydujących momentach wygrywają. Tak jak wczoraj z parą Kontinen/Peers. Fantastyczne spotkanie deblowe i pokaz tej gry na najwyższym światowym poziomie. Mecz godny finału. Zazwyczaj na spotkaniach debla jest mało kibiców, ale wczoraj obie pary dostawały od licznie zgromadzonej publiczności brawa na stojąco! Finał zapowiada się fascynująco. Stać ich na zwycięstwo. Przeszli takie trudne mecze w tym turnieju, a para Marach/Pavic miała tylko takie spotkanie w półfinale. Finał to jednak osobne spotkanie i tutaj może się zdarzyć wszystko. Kibice pewnie mocno będą ściskać kciuki za Łukasza Kubota. Ma szansę na drugi tytuł wielkoszlemowy w deblu na ulubionej nawierzchni. Wcześniej wygrał w Australii... To byłoby coś pięknego. Wczoraj grał genialnie i ciągnął Marcelo Melo. Stworzyli świetny duet i się wzajemnie uzupełniają. Piękna była ich radość po ostatniej piłce, którą zagrał Melo! W finale wszystko jest w ich rękach, głowie i nogach. Głowę mają piekielnie silną. Ciekawe co na to ich rywale, którzy wczoraj też byli w niesamowitych opałach. Mektic i Skugor jako para, która grywa w challengerach rozegrała turniej życia i o mały włos nie awansowała do finału. Marach i Pavic natomiast łatwo wygrali z Matkowskim i Maxem Mirnyem. Czy Kubot pomści Matkę??? W finale będzie z pewnością co oglądać i jak będzie pięć setów to większe szanse mają kubot z Melo. Może jednak ten finał taki długi nie będzie. Zobaczymy jutro. Liczę na Kubota z Melo, bo zasługują na to, żeby skończyć sezon na trawie jako niepokonani. Marach z Pavicem z pewnością się nie położą, ale mają mniejsze szanse na zaprawionych w boju chłopaków z Polski i Brazylii, którzy z pewnością bardzo pragną tego tytułu. I to widać po nich. Będzie dobrze! Kibicuję bardzo Łukaszowi i Marcelo! Do boju jutro po triumf!

 

 

  

HALO TU WIMBLEDON! AGA ODPADA, KONTA I MULLER...
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: tenis ziemny   wimbledon  
12 lipca 2017, 09:58

   Drugi tydzień Wimbledonu i mamy sensacje. Giles Muller i Johanna Konta są na ustach wszystkich fanów tenisa. Łączy ich to, że w tym roku świetnie grają na trawie i w turniejach poprzedzjących turniej w Londynie grali bardzo dobrze i wygrywali turnieje. To nie jest przypadek, że odprawili faworytów. Są po prostu oboje w świetnej formie. Luksemburczyk uwielbia tę nawierzchnię, bo jego styl gry pasuje tutaj. Konta natomiast w tym roku szaleje na trawie i Brytyjczycy są wniebowzięci. Jeżeli Murray dziś wygra to będą mieli i w singlu kobiet i mężczyzn półfinalistów. Wielka Brytania takiej historii nie pamięta. Nasza Agnieszka natomiast jak zwykle odpadła z Kuznetsovą, która ma na nią patent. Styl gry Rosjanki nigdy nie odpowiadał Polce...

 

LUKSEMBURG OSZALAŁ ZE SZCZĘŚCIA!

 

   Kto wie czy to nie był najbardziej dramatyczny mecz tegorocznego Wimbledonu! "Święta trawa" pamięta takie dreszczowce i horrory. Fani tenisa pamiętają przecież najdłuższy mecz w historii, który miał miejsce właśnie tutaj w Londynie. To jest magiczne miejsce i magiczny turniej. Ta trawa pamięta też wielkie porażki faworytów. W tym roku mamy już drugą, bo okazuje się, że wypadli z gry finaliści Rolanda Garrosa! Stan Wawrinka odpadł już w pierwszej rundzie z rewelacyjnym Medvedevem. W czwartej rundzie Nadal nie dał rady Mullerowi. Co ciekawe u pań mamy podobną historię, bo i Halep i Ostapenko, które grały w finale w Paryżu zgodnie pożegnały się z turniejem wczoraj...

   Rafael Nadal urodził się na kortach ziemnych tak jak Federer na trawie. To są ulubione nawierzchnie obu wielkich mistrzów. Gilles Muller natomiast cały rok czeka na grę na trawie, bo tu odnosi sukcesy. W tym roku przed Wimbledonem świetnie grał w turniejach poprzedzających i jeden nawet wygrał. Tak samo genialnie grała Johanna Konta. To nie jest przypadek, że tak daleko zaszli i pokonali faworytów. Rafael Nadal przegrywał już przecież 0:2 w setach, ale doprowadził do piątej partii. Tam już mieliśmy prawdziwy horror i Luksemburczyk wygrał 15:13!!! Pewnie to spotkanie przejdzie do historii i tylko szkoda, że Polsat tego nie pokazał! Dziś mamy fazę ćwierćfinałów i zobaczymy jak poradzi sobie Federer, Djokovic czy Murray. Jeden z muszkieterów już jest za burtą. Piąty, który dołączył do wielkiej czwórki, czyli Wawrinka dawno już zapomniał, że grał w tegorocznym turnieju. Ciekawi mnie jak zagra z tym Mullerem Marin Cilic. Chorwat ostatnio gra naprawdę bardzo dobrze i solidnie i ma szansę na półfinał. Są też bardzo groźni na trawie Raonic i Querrey. Nie zapominajmy też o Berdychu. W ćwierćfinałach mamy naprawdę najlepszych specjalistów od gry na tej nawierzchni. Mogą oni sprawić duże kłopoty faworytom. Czy ktoś z wielkiej trójki podzieli los Nadala? Czy będzie kolejny dreszczowiec? Prawdziwa gra o tytuł właśnie się rozpoczyna! Wszyscy mówią o tym, że Muller gra jeszcze w starym stylu, czyli często chodzi do siatki. Ten styl gry zanika, a mieliśmy takich specjalistów od gry przy siatce jak Edberg, Rafter czy Ivanisevic np. Zawodnicy już tak nie grają na trawie i oglądamy wymiany z głębi kortu. Z pewnością Nadal też miał problem z takim stylem gry. Nazywamy go już archaicznym, ale ja kochałem tych specjalistów od gry przy siatce... Trawa jest właśnie odpowiednią nawierzchnią do tego. Także to było zderzenie dwóch stylów gry. I wygrał ten archaiczny! Jaki to piękny sport ten tenis ziemny. Brawa dla obu panów za fantastyczne widowisko na tym najbardziej magicznym turnieju na świecie. Najstarszy turniej na świecie rozgrywany po raz 131.! Kolebka tenisa. To tu się wszystko zaczęło i przez tyle lat zachowano tradycję. Czas się zatrzymuje na te dwa tygodnie. Zawodnicy i zawodniczki trafiają do innego świata. Wszystko takie eleganckie, dostojne. Kibice oglądają spotkania jak w teatrze w kapeluszach. Prawdziwa magia. Stroje sędziów i zawodników... Nieskazitelna biel... Każdy zawodnik i zawodniczka powie, że marzeniem jest wygranie Wimbledonu albo gra na korcie centralnym. To jest przeżycie dla każdego zawodnika i zawodniczki. I tu mamy okazję oglądać niesamowite spotkania, zwroty akcji, porażki faworytów i prawdziwe dreszczowce! Czekamy na więcej!

 

WIELKA BRYTANIA OSZALAŁA NA PUNKCIE JOHANNY KONTY!

 

   Oszalał Luksemburg, a wczoraj w deszczowy dzień cała Wielka Brytania. Johanna Konta jest na ustach wszystkich. Wimbledon już prawie nie pamięta kiedy miał swoją przedstawicielkę w półfinale! Dokonała tego Konta. Ona wciąż się rozwija, ale na trawie jej nie szło nigdy. W tym roku świetnie się przygotowała do turnieju. Dużo spotkań rozegrała na trawie przed Wimbledonem i wygrała jeden turniej. Podobnie jak Muller, który gra wszędzie gdzie jest turniej na tej nawierzchni. Brytyjka rozegrała już trzeci dramatyczny pojedynek w tym roku. Wygrała z Vekic w trzecim secie 10:8! W czwartej rundzie potrzebowała też trzech setów z Garcią! I wczoraj nadszedł czas na zmierzenie się z Simoną Halep. Dla Rumunki zwycięstwo oznaczało zostanie nowym numerem jeden w kobiecym rankingu. Jakby wygrała Rolanda Garrosa to też byłaby numerem jeden... Niestety znów zawiodła ją psychika. W Paryżu nie udźwignęła presji faworytki i to Ostapenko sensacyjnie triumfowała. Wczoraj również czuła oddech na plecach całej Wielkiej Brytanii! I też nie dała rady... Poprzedni trener rozstał się z nią ze względu na jej słabą psychikę. Nie umiał dotrzeć do jej głowy, a to najważniejsza część ciała w tenisie. Potem są nogi, a potem ręce. Nogi ma fantastyczne i świetnie się porusza na korcie. Chyba najlepiej ze wszystkich tenisistek. Ręka też dobra, bo rzadko popełnia niewymuszone błędy, ale brakuje właśnie jeszcze tej mentalności zwyciężczyni. Z tym zawsze kłopot miał Wawrinka i długo trwało, żeby zamienił talent na zwycięstwa w turniejach wielkoszlemowych. On miał jednak gorzej, bo żeby to osiągnąć to trzeba było wygrywać z Wielką Czwórką! U pań teraz nie ma przecież ani Sharapovej ani Sereny Williams, a Azarenka wraca dopiero do formy... Nie ma zdecydowanej faworytki i każda może wygrać z każdą. Szalenie ciekawy się zrobił kobiecy tenis i szkoda, że Radwańska jest teraz w słabszej formie... W przeciwnym wypadku być może byśmy tak szaleli jak Brytyjczycy wczoraj...

   Patrząc na Simonę Halep to przypomina mi się spotkanie na Roland Garros w ćwierćfinale ze Svitoliną. Jak sie gra z Rumunką to trzeba dużo atakować i prowadzić grę. Coś jak z Agnieszką Radwańską. Obie biegają fantastycznie po korcie i dochodzą do niesamowitych piłek. Potrafią wybronić takie piłki jak Andy Murray. Cała ta trójka gra tenis defensywny, czyli oparty na błędach rywali i rywalek. Popełniają mało niewymuszonych błędów i biegają do wszystkiego, co może rozdrażnić przeciwnika czy przeciwniczkę. Świetne czytanie gry i tak zwana antycypacja. Wystarczy, że ten atakujący ma słabszy dzień i wyrzuca piłki i wtedy defensywny styl gry się opłaca. Kibice doceniają to, ale jednak wolą graczy atakujących, bo jest to widowiskowe. Zawsze lepiej się ogląda atak niż defensywę. Atakując musisz podjąć ryzyko. Grając defensywnie nie podejmujesz go i czekasz na błędy rywali czy rywalek.

   Mam świeżo w pamięci właśnie spotkanie ze Svitoliną, która gra agresywnie. Halep nie mogła nic na to poradzić. I nagle przy stanie 2:5 w drugim secie Simona zaczęła grać i atakować. Jak już miała w głowie, że i tak przegra to zaczęła grać agresywniej. I tym samym spotkanie wygrała. Konta wczoraj wyszła tak skoncentrowana jak Svitolina. Wiedziała, że nie dostanie punktów za darmo od Rumunki. Wiedziała, że musi działać pierwszy serwis. Miała z pewnością dużą presję na sobie i czuła oczekiwania Brytyjczyków. Halep natomiast miała w głowie porażkę na Roland Garros i pewnie chciała sobie to odbić na Wimbledonie i przy okazji zostać numerem jeden rankingu.

   W pierwszym secie Konta zaczęła źle. Potem doszła Halep i naprawdę grała nieźle. Niestety wyrzucała proste piłki z forehandu i popełniała fatalne błędy przy półwolejach czy smeczach. Oddawała punkty za darmo, a Rumunka czekała na nie. Doczekała się i wygrała tiebreak. Czuła jednak, że jak Konta zacznie trafiać to będzie groźna. Brytyjka wciąż była maksymalnie skoncentrowana. Czułem, że jak Halep nie wygra w drugim secie to przegra całe spotkanie. Cudem doprowadziła do tiebreaku, bo Konta miała wiele szans na przełamanie, ale zawalała decydujące piłki. W tiebreaku już było 3:1 dla Halep i jej podanie. Konta w pierwszym i drugim secie fantastycznie serwowała. Genialny procent pierwszego podania. Tiebreak był dramatyczny i Halep wygrywała już 5:4 i miała swoje podanie... W tym momencie wiceliderka rankingu powinna to spokojnie skończyć. Nerwy dały znać o sobie jednak i mieliśmy po jeden w setach... Ja myślę, że to mogło być najlepsze spotkanie na tegorocznym Wimbledonie. W półfinałach i finale może już takiego nie być... Zderzenie agresywnego stylu gry i genialnej defensywy. Po drugim secie Konta uwierzyła, że może wygrać i decydujący był drugi gem... Rumunka prowadziła 1:0 i miała kilka szans na przełamanie rywalki... Jeżeli by wyszła na 3:0 to Konta by się z tego nie podniosła. Niestety dla Halep Brytyjka wygrała tego gema. Potem nastąpiło przełamanie i już miała dwa gemy przewagi... Ciekawe jest to w tenisie, że zdarza się czasem taki gem, że jest mnóstwo breakpointów i serwujący jak się wybroni to w następnym gemie przełamuje rywala. Chodzi tu o siłę mentalną. Wychodzisz z ogromnych opresji i puszcza ciebie. Przeciwnik natomiast rozpamiętuje niewykorzystane szanse i nie umie się skoncentrować na swoim podaniu... Głowa we wczorajszym spotkaniu miała bardzo duże znaczenie u obu tenisistek. Konta jak wyszła na dwa gemy przewagi to odpuszczała gemy przy serwisie Rumunki i skupiała się na swoich gemach serwisowych. Taktyka przyniosła sukces... Ostatni gem i już ściany pomagały Koncie. Halep miała okazję wyjść na 30:0 przy jej podaniu, ale w trzecim secie Johanna popełniała już mało błędów niewymuszonych i grała genialnie. Trafiała prawie wszystko. Wygrywała wymiany z głębi kortu. Halep nie mogła jej ugryźć... Takie wiary i siły nabrała właśnie po tym gemie wygranym przy swoim serwisie przy stanie 0:1. Widać było, że dało jej to dużego kopa i zaczęła grać jak z nut. Brytyjczycy przy stanie 40:15 w ostatnim gemie nie wytrzymali i ktoś krzyknął z trybun czym przeszkodził Rumunce. Ja myślę, że punkt powinien zostać powtórzony, bo to zdekoncentrowało Halep. Ściany jednak pomagają gospodarzom...

   Można się też przyczepić do tego, że zawodnicy i zawodniczki mają 20 sekund przerwy między akcjami. Konta notorycznie to łamała wprowadzając piłkę do gry po 27. sekundach. Przedłużała jak tylko mogła. Tutaj oczywiście jakkolwiek ten przepis jest paradoksalny to ani razu nie została jej zwrócona uwaga... Nawet tak sławny sędzia bał się reakcji dumnych Angoli. Po co się narażać? Przypomina to troszkę incydent na kolarskim welodromie w Rio na igrzyskach olimpijskich gdzie sędzia się bał wykluczyć Brytyjczyka z finału keirina. Jak wiadomo jednak gospodarzom się pomaga...

   Ale nie ma się co czepiać, bo Konta zagrała naprawdę genialnie... Przemawia może jednak trochę moja prywata, bo kibicowałem Halep i miałem obstawione na nią w zakładach bookmacherskich więc miałem takie emocje jak Brytyjczycy. Czy Konta jest w stanie wygrać cały turniej? Hm... Teraz największe szanse daję Muguruzie. Halep grała za pasywnie. Uderzała mocno piłki, ale na rywalkę... Hiszpanka tak grać nie będzie i ma lepszy serwis niż Rumunka. W półfinale spotka się z sensacyjną Rybarikovą. Słowaczka chyba zrobiła już wszystko co mogła, a wczoraj to nie ona wygrała, ale Vandeweghe przegrała... To co wyprawiała Amerykanka wołało o pomstę do nieba... Wszystko pakowała w siatkę i aut, a kwintesencja nastąpiła przy stanie 5:3 i 15:0 dla Rybarikovej. Wtedy sędzia wywołał aut i Amerykanka rozluźniła rękę pakując piłkę w siatkę. Okazało się, że piłka była dobra i sędzina przyznała punkt rywalce, a powinna powtórzyć punkt. Podobna sytuacja miała miejsce w spotkaniu Berdycha... Takie decyzje sędziowskie są bardzo złe dla zawodników czy zawodniczki. W momencie okrzyku aut tenisista czy tenisistka automatycznie puszcza rękę. Jeżeli liniowy się pomylił, a zawodnik czy zawodniczka mają piłkę na rakiecie to punkt musi zostać powtórzony. Tymczasem nie dość, że liniowy się myli to jeszcze arbiter główny nie powtarza punktu. To ostatecznie dobiło Amerykankę i tym samym Rybarikova odniosła największy sukces w karierze. Z Muguruzą nie daję jej większych szans... Na etapie półfinałów Hiszpanka jest tu ograna już. Ciekawe będzie starcie Konty z Venus Williams. Venus pokonała sensacyjną Ostapenko, która gra bezkompromisowo. Atakuje z każdej piłki. Nie wstrzymuje ręki przy żadnym uderzeniu. Venus jest bardzo doświadczona i uwielbia Wimbledon. Wiadomo, że nie biega tak jak Halep, ale ma świetny serwis i umie returnować genialnie. Presja będzie spoczywać na Koncie z pewnością. Czy znów zagra tak genialny mecz jak z Halep... Venus z pewnością nie będzie jej grać piłki na rakietę, ale będzie też popełniać dużo błędów niewymuszonych. Czy na tym etapie wygra doświadczenie? Czy pierwszy serwis będzie tak działał Brytyjce? Venus ciężko jest przełamać, a potrafi grać świetnie returnem... Będę kibicował mimo wszystko doświadczonej Amerykance. Jakoś tej Konty po prostu nie lubię. Halep biega do każdej piłki i dzięki temu wczoraj wygrała pierwszego seta... Venus jak widzi, że nie ma szans to nie traci energii i nie biegnie. Tyle, że Ostapenko to też taki jeździec bez głowy i wczoraj została za to ukarana, ale Roland Garros wygrała... A może to Halep po prostu przegrała, bo nie ryzykowała... Cała Anglia z pewnością czeka na to spotkanie. Dla mnie jednak Konta to jest taki "koń". Wali każdą piłkę jakby ją chciała zabić. Nie porusza się tak po korcie jak kocica Halep, ale znowóż Williams też nie biega za dużo. Zadecyduje siła pierwszego serwisu, skuteczność i to, która rywalka nie popełni błędu w decydujących punktach. Wczoraj Konta miała z tym kłopot więc silniejsza psychicznie jest Venus i jej będę kibicował.

   Wielkość mistrzyń i mistrzów tenisa polega na tym, że oni grają sami ze sobą i nie zwracają uwagi na przeciwnika. Tak grał Nadal na Roland Garros. Tak gra Sharapova czy siostry Williams. Skupieni i skupione tylko na swojej grze. Zapominają od razu o ostatniej piłce. Jak nie idzie to szukają swojej najlepszej gry. Grają sami ze sobą tak naprawdę. Duża siła mentalna. Podobnie gra Muguruza dzięki czemu wygrała już Wimbledon i w tym roku ma również spore szanse. Ma idealną rywalkę i nie powinna się zmęczyć. Natomiast spotkanie Venus z Kontą będzie intensywne i mogą być trzy sety. Rywalki pójdą na wyniszczenie, a Hiszpanka będzie świeża i będzie czekać w finale... Muguruza odnalazła się po Rolandzie Garrosie i przegranej z Mladenovic. Tam też cała Francja była za swoją dziewczyną. Podobnie jak wczoraj wszyscy byli za Kontą... Tyle, że Muguruza się odbudowała, a Halep po przegranej w finale Rolanda Garrosa z Ostapenko nie... Podobną psychikę ma Halep jak Radwańska. Obie sprytne, cwane na korcie, ale jak rywalka atakuje i trafia wszystko to nie istnieją i nie potrafią zmienić stylu gry... Pewnie dlatego obie panie czekają wciąż na triumf w turnieju wielkoszlemowym... I może się nigdy nie doczekają, a przecież teraz stawka jest tak wyrównana...

 

KUZNETSOVA ZA MOCNA... POLSAT NIE POKAZAŁ MECZU MULLERA Z NADALEM!

 

   Kilka słów o występach naszych tenisistów i tenisistek. O Janowiczu już pisałem, że zrobił swoje, ale Agnieszka też się spisała. Oboje wygrali spotkania, które w obecnej formie mieli przegrać. Janowicz z Pouille, a Radwańska z Baczinsky! I to zasługuje na pochwałę. Niestety tak samo blado zaprezentowali się w następnych spotkaniach. Tak jakby na te mecze stracili całą energię i siłę. Agnieszka słabo wyglądała w meczu z Kuznetsovą tak jak Janowicz z Paire... A znowóż w poprzednich spotkaniach wyglądali bardzo dobrze. Radwańska grała bardzo dobrze z Baczinsky. Z Kuznetsovą niestety zawsze przegrywa w karierze i to jej taki demon. Tutaj też Swietłana grała bardzo pewnie i swobodnie. Naciskała Polkę przy jej serwisie, a sama przy własnym podaniu jak była w opałach wychodziła z opresji, czym skutecznie zniechęciła Radwańską do gry. Agnieszka miała szansę w drugim secie, ale nie wykorzystała piłek na przełamanie. Swiecie w odpowiednich momentach pomagał serwis. To jest właśnie siła nie tylko u mężczyzn. Dobre pierwsze podanie wygrywające jak nie idzie, to broń po którą jak się ma to się sięga w opałach. I to jest problem zarówno Agnieszki jak i Halep. Suma sumarum i tak Radwańska zrobiła swoje. Najbardziej żal, że teraz jak stawka jest tak wyrównana w kobiecym tenisie to Polka ma słabszy sezon... Kontuzje, wirusy i znów trzeba czekać na upragniony triumf w Wimbledonie, a lata lecą niestety... Nie jest ona tak silna fizycznie jak siostry Williams czy chociażby Halep i taki długi turniej chyba nie jest dla niej. Musi być naprawdę w szczycie formy, żeby wytrzymać trudy...

   Może wygrają turniej deblowy Kubot z Melo. Na razie idzie jak po grudzie i wygrywają w pięciu setach... Na Roland Garros przegrali sensacyjnie jako pierwsza para deblowa w rankingu z Harrisonem i Venus. Okazało się jednak, że była to porażka z triumfatorami... W półfinale znów mogą trafić na nich na Wimbledonie... Czy okażą się znów katami? Odpadli natomiast Mirnyi z Matkowskim. Marcin troszkę śmiesznie wygląda z nadwagą. Jak taki starszy pan, który chce jeszcze poodbijać z energicznymi i szczupłymi panami. Ma jednak potężny serwis i doskonałą rękę. Diety jednak widać, że trzymać nie lubi... Widać, że nawet debel go mocno męczy, gdzie zawodnicy nie biegają za dużo... Mirnyi przy nim wygląda na chłopczyka...

   I wrzucę kamień do stacji Polsat. Na szczęście już jest faza ćwierćfinałów więc wszystkie mecze zostaną zapewne pokazane... Do tej fazy nie mogliśmy oglądać czy Nadala czy Djokovica czy Murraya czy Federera. Ciekawe dlaczego? Lepiej pokazać mecz debla Skupsky/Skupsky... Otóż dlatego, że faworytów pokazywali na nowych płatnych kanałach tenisowych. Ciekawe, że Eurosport miał dwa kanały na Roland Garros i pokazywali wszystko co najlepsze... Dlatego mimo trzech kanałów nie mogliśmy oglądać spotkania Nadala z Mullerem... Trzeba zapłacić za nowe kanały, żeby obejrzeć historyczne spotkanie. Szybko się zorientowałem o co tu chodzi. Dodatkowo rozśmieszył mnie komentator, który nie podawał wyników innych spotkań, bo pewnie widzowie sobie to nagrywają i chcą obejrzeć powtórkę... Ciekawe tylko jakiego spotkania... Pewnie debla Skupsky/Skupsky versus Daniell/Demoliner...

Jerzyk odpada, łokieć mistrza świata,...
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: janowicz   radwańska   kolarstwo   wimbledon   żużel. tenis ziemny  
08 lipca 2017, 10:37

   Życie nie znosi próżni i w sporcie wiele się dzieje jak zawsze. Oczywiście najważniejszy jest teraz Wimbledon, ale w tym samym czasie kolarze ścigają się na Tour de France. Moją uwagę zwrócił też triumf w żużlowych mistrzostwach Polski debiutanta. Taka piękna historia sportowa... Gorsza jest ta historia Sagana niestety z Tour de France. Życie sportowe pisze niesamowite historie dlatego tak kochamy sport. Nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. Najmądrzejszy hazardzista, który obstawia mecze powie, że w życiu są tylko dwie rzeczy pewne : podatki i śmierć. Nie ma pewniaków jak to mawiają niektórzy typujący wydarzenia sportowe w tym i ja oczywiście. Typ to jest tylko typ i twoje spojrzenie, a jak będzie w rzeczywistości czy na boisku czy na korcie to dopiero potem się okazuje.

 

PAIRE ZABAWIŁ SIĘ Z JERZYKIEM, A FAWORYCI ZGODNIE Z PLANEM!

 

   Pisałem, że umiejętności Paire oceniam wyżej niż jego kolegi Pouille. Nie pomyliłem się i dobrze wydedukowałem, że Janowiczowi musi się przytrafić gorsze spotkanie w którym pierwszy serwis nie będzie działał. Zauważmy też jak pasywnie grał Pouille, a jak grał Paire. Niebo, a ziemia, a te skróty skutecznie wybijały Polaka z rytmu. Francuz świetnie mieszał grę, a zagrania tuż za siatkę bardzo sobie upodobał i okazało się, że to była jego bardzo silna broń. Sięgał po nią w momentach zagrożenia. Osłabiał tym Jurka. Nie mógł się przez cały mecz dobrać Franuzowi do skóry i w zasadzie mecz bez historii. Taki mecz jakich pewnie wiele Jerzyka w ostatnim czasie. Nie działa pierwszy serwis i jest po nim. Najsilniejsza broń Polaka. Niestety wtedy gubi pewność siebie i rywal też czuje szansę, że można przełamać Jerzyka i to nie raz. Dlatego też wielkim tenisistą to on nie będzie i może już sobie w telewizji pooglądać drugi tydzień Wimbledonu.

   Mnie osobiście pokazywanie tego turnieju przez stacje Polsatu bardzo drażni. Wolę jednak jak Eurosport transmituje turnieje wielkoszlemowe. Zły dobór spotkań, pokazywanie meczu deblowego kobiet pierwszej rundy. Za wcześnie kończą relacje gdy na sam koniec dnia są najciekawsze mecze i gry kończą się nie o 20, ale o 22... Mają nowe kanały płatne, ale jakoś mi to wszystko nie pasuje. Mam nadzieję, że jak już zaczną się spotkania ćwierćfinałowe to będzie można wszystko obejrzeć.

   Jerzyk natomiast zrobił swoje i nie dane mu jednak będzie zmierzenie się z Andym Murrayem na korcie centralnym. Może to i lepiej, bo wątpię, żeby mecz trwał długo. Turnieje wielkoszlemowe są dlatego piękne, że gra się do trzech wygranych setów. I mamy wiele dreszczowców dzięki temu. Każdy chce się tu pokazać i zawodnik teoretycznie słabszy i starszy może sprawić niespodziankę. Może zagrać jeden mecz życia i wyeliminować kogoś z faworytów. Turniej jest długi i męczący. Dlatego dochodzi do wielu niespodzianek. Ci najlepsi zawsze mają jeden taki właśnie trudniejszy mecz z kimś mniej znanym kto chce się pokazać na korcie centralnym i calemu światu tenisowemu. Jedynie Rafael Nadal od Rolanda Garrosa nie przegrał seta. W Londynie też jak na razie idzie mu świetnie. Wielu marzy o pojedynku finałowym Rogera Federera właśnie z Rafą. Jest to bardzo możliwe, bo i Djokovic i Murray są w słabszej formie, a bardzo groźny Wawrinka już odpadł. To chyba największa sensacja jak dotychczas w pierwszym tygodniu. Pojedyńcze niespodzianki się zdarzają, ale dotyczą słabszych tenisistów. Najlepsi jak na razie nie mają kłopotów.

   U kobiet też w zasadzie dość spokojnie. Odpadła Pliskova czy Safarova, ale Ostapenko czy Halep trzymają się dzielnie. Nie ma w zasadzie jakiejś stuprocentowej faworytki. Odpadła też Mladenovic, ale ona chyba jeszcze nie jest gotowa na sukcesy w turniejach wielkoszlemowych. Za bardzo emocjonalna dziewczyna. Ma talent, ale jeszcze chyba sobie nie radzi z psychiką. Ciekawe co zrobi Muguruza. Ona fatalnie zniosła Rolanda Garrosa. Karolina Pliskova typowana tutaj przynajmniej na półfinał szybko odpadła z Rybarikovą... Będzie ciekawie pewnie tak jak podczas Roland Garros. Ciężko wskazać faworytkę i tenisistkę, która może zamieszać tak jak Ostapenko na Roland Garros. Może znów jakaś tenisistka będzie miała turniej życia... Gospodarze z pewnością bardzo liczą na Kontę. Mnie zaskakuje bardzo postawa Azarenki, która już jest w czwartej rundzie. To już jej sukces, bo przecież wraca po urodzeniu dziecka. Gorzej ma Kvitova, która wróciła po paskudnej kontuzji i już odpadła. W bardzo dobrej formie jest też Carolina Wozniacki. To dopiero jednak wszystko przed nami i turniej w zasadzie dopiero się zacznie w drugim tygodniu. Teraz są jakby przedbiegi. Prawdziwe emocje dopiero przed nami.

   Z naszego punktu widzenia możemy nie mieć nikogo w drugim tygodniu jeżeli chodzi o singlistów i singlistki. Jerzy Janowicz już zrobił i tak maxa. Rozegrał dwa świetne spotkania i już na Paire zabrakło koncentracji i mocy. Już nic tak nie działało jak w pierwszych dwóch spotkaniach. Na dodatek Francuz grał bardzo pewnie i wszystko szło po jego myśli. Nie musiał się drapać po bujnej brodzie i myśleć jak tu rozpracować Polaka. Dziś zagra Agnieszka i niewiele jej daję szans z Baczinsky. Szwajcarka jest w niezłej formie i była w półfinale Rolanda Garrosa. Potem nie grała na trawie i tak jak Polka przygotowywała się do Wimbledonu. Jest bardzo groźna i sprytna na korcie. Umie mieszać grę, grać skróty, świetnie operuje backhandem jednoręcznym. Ma chyba najpiękniejsze uderzenie w gronie tenisistek jak Wawrinka u mężczyzn. Jednoręczny bekhand przeważnie bronią nie jest. U Baczinsky i Wawrinki jest. Chodzi tu o kończące uderzenia. Radwańska jakby była w formie to miałaby szanse. W zasadzie już powinna przegrać z McHale, ale Amerykanka sama przegrała ze sobą. Już miała Polkę na łopatkach, ale nie postawiła kropki nad i. Grała genialnie prawie przez dwa sety, ale nie umiała zamknąć spotkania w tiebreaku drugiego seta. Była zdeterminowana, skoncentrowana, prowadziła grę, świetnie operowała forehandem, fantastycznie serwowała. W najważniejszych momentach decydowało jednak doświadczenie Polki. Przetrzymała to i wygrała w trzecim secie i cały mecz, a w zasadzie powinna przegrać. McHale jednak posypała się po przegranym tiebreaku. To typowe u kobiet. Idzie, idzie, a nagle jeden punkt czy jedna piłka i potrafią kompletnie się rozbić i zdekoncentrować. Mówią, że najważniejsza w tenisie jest głowa, potem nogi, a potem dopiero ręce. Dużo w tym racji, bo najlepszych poznaje się po tym jak sobie radzą w decydujących momentach. Jak wychodzą z opresji i wtedy jak idzie gorzej. Na to czekała Agnieszka. Spokojnie czekała, aż Amerykanka przegra sama ze sobą i zacznie popełniać błędy. To jest doświadczenie dzięki któremu ci najlepsi potrafią wygrać spotkanie nawet jak  jest słabszy dzień czy forma czy słabszy okres w meczu. Częste zwroty sytuacji w spotkaniu kobiet to coś absolutnie normalnego. Tego nie można brać na logikę jak w spotkaniach mężczyzn. Tu się wszystko może zdarzyć... Do ostatniej piłki nic nie wiadomo... Nie można ferować wyroków, że jedna zawodniczka gra świetnie jednego seta, a druga fatalnie to znaczy, że drugi set będzie tak samo wyglądał... Mało tego. Jedna może wygrać seta 6:0, potem przegrać drugiego np. 1:6 i... wygrać trzeciego. Zobaczymy jak to dziś będzie wyglądać w spotkaniu Polki. Daję jej tyle szans co Janowiczowi w starciu z Paire, a jak będzie to zobaczymy. Jak Baczinsky przegra to będę w szoku. Dlatego, że ona na korcie jest też tak cwana i sprytna jak Polka, a jednak w formie jest lepszej. Raczej nie pogubi się i wie, że nie zostanie zepchnięta do defensywy. Długo prowadzić wymiany też potrafi. Nawet jak Radwańska przegra to i tak zrobi tyle co może w obecnej dyspozycji.

 

DYSKWALIFIKACJA PETERA SAGANA!

 

   To jak na razie najciekawsze wydarzenie na Tour de France w tym roku. Drugim jest oczywiście wygrana Fabio Aru na etapie rozpoznania dyspozycji faworytów w pierwszym tygodniu. Prawdziwe góry dopiero jednak przed nami, ale selekcja już się zaczęła. Mamy już grono faworytów do końcowego zwycięstwa. Walka na maxa zacznie się już może nawet dziś. Też ciężki etap i rozpoznanie rywali. Wszyscy jednak mówią o dyskwalifikacji Sagana. Może i kara jest zbyt surowa, ale tam było uderzenie łokciem. Cavendish miał tam jeszcze miejsce przy barierkach. Gdyby nie łokieć to z pewnością by się nie wkleił w barierkę. To było zrobione z premedytacją. Dziwi mnie, że niektórzy bronią mistrza świata, bo było widać, że zajeżdża drogę rywalowi, który się rozpędzał. To Sagan zjeżdżał w stronę barierek, żeby go zablokować, a jak widział, że może go wyprzedzić, bo tam miejsce jeszcze było, to potraktował go z łokcia. Dla mnie to było zamierzone, a organizatorzy uznali, że takie coś nie może się przytrafiać, bo przecież upadek przy tej prędkości grozi utratą życia nawet. Dla mnie też kara jest bardzo surowa, ale może chcieli pokazać, że nie będą pozwalać na takie incydenty i że nawet mistrza świata można wykluczyć z wyścigu. Niby to w ferworze walki, ale obrona łokciem to nie była. To było celowe uderzenie. Wyglądało na takie chamskie i tak też uznali organizatorzy wyścigu. Dużo osób broni Sagana, bo to mistrz świata. Jakie to ma znaczenie? Nie można przez pryzmat tego uznawać, że taki wielki kolarz może sobie pozwalać na wszystko na finiszu, bo jest najlepszy. On wcale nie bronił siebie w tym momencie. Dostał nauczkę, że walka powinna być czysta. Ja go nie bronię, bo w moim odczuciu zachował się chamsko po prostu i zrobił to z pełną premedytacją.

   A jak Polacy? Michał Kwiatkowski jest w świetnej formie, ale on pomaga liderom. Może zdarzy się etap kiedy pozwolą mu na zabranie się w ucieczkę i powalczenie na pojedyńczym etapie. Na jedynym górskim etapie zrobił selekcję pod ostatnią górkę. Świetnie dyktował tempo. Widać go bez przerwy, bo przecież team Sky ma aż dwóch liderów, którzy walczą w klasyfikacji generalnej. Kłopot bogactwa, a przecież pozostali muszą im pomagać i jechać na nich. Tego problemu nie ma Rafał Majka na którego pracują koledzy. Ten dynamiczny etap górski nie był dla niego, a właśnie dla kogoś takiego jak Aru. On czeka na długie podjazdy i wielkie góry. Tam się okaże w jakiej jest formie. O podium będzie piekielnie ciężko, ale pierwsza piątka też będzie sukcesem i potwierdzeniem, że jest w ścisłej światowej czołówce.

 

DEBIUTANT ŻUŻLOWYM MISTRZEM POLSKI!

 

   W tym sporcie nieolimpijskim jesteśmy potęgą. Także mistrzostwa Polski były bardzo ciekawe i zawodnicy zobaczyli w jakiej są formie przed finałem Drużynowego Pucharu Świata. Oczywiście faworyt jest tylko jeden. Reszta będzie się biła o srebrny i brązowy medal. Mamy zawodników, którzy świetnie jeżdżą w Grand Prix. Stają na podium, wygrywają i oni zmierzyli się ze sobą w mistrzostwach Polski. Janowski, Pawlicki, Zmarzlik, Dudek. Ci zawodnicy jeżdzą w Grand Prix, a przecież był jeszcze Kołodziej czy Hampel. Nie wygrał jednak nikt z nich... Gospodarze, czyli Gorzów liczyli na miejscowych, czyli na Pawlickich i na Zmarzlika. Nikt nie liczył w całej Polsce na Kasprzaka. Żużlowiec, który nawet za dużo w lidze nie jeździ... Przyjeżdża do Gorzowa i po cichu zbiera punkty. Wszyscy patrzą na tych najlepszych, a tymczasem on wygrywa i półfinał i finał. Cudowna historia tego chłopaka. To jak się wypowiadał, jak płakał, to jest piękno sportu. Tyle kłopotów w klubie... Pięknie dziękował wszystkim, którzy są z nim i byli w każdym momencie kariery, która trwa 17 lat. Utarł nosa wszystkim faworytom! Nie mógł uwierzyć w to jeszcze długo. Nie krył łez i emocji. Na taki sukces czeka się bardzo długo. I właśnie fajnie, że wygrał chłopak w zasadzie z trzeciego rzędu. Faworyci zajęli się walką ze sobą, a on robił po cichu spokojnie swoje. Myślę, że wielu się wzruszyło słuchając jak opowiada o swojej karierze, o poświęceniu rodziców i najbliższych. Mówił nawet, że wszyscy wokół wkładają więcej serca niż on. Przyszedł jednak czas, że się odwdzięczył takim pięknym sukcesem. To pokazało ilu sukces ma ojców i matek. Ile to wyrzeczeń i poświęcenia. I jak długo czasami trzeba czekać na taki dzień. Na takie swoje pięć minut. 17 lat... Robisz coś tak długo, nie wiesz czy to ma sens, nie wiesz czy tego nie rzucić, bo nie ma osiągnięć i przychodzi taka nagroda za wytrwałość. Czy Kasprzak coś jeszcze osiągnie to nie wiadomo, ale na całe życie mu zostanie, że był Indywidualnym Mistrzem Polski, a przecież wielu polskich żużlowców nie wygrało tych zawodów, a on tak. Będzie miał co opowiadać dzieciom i wnukom o tym być może najpiękniejszym momencie w karierze żużlowca. To był jego dzień, jego zawody. Wyskoczył jak diabeł z pudełka i pogodził faworytów. Naprawdę piękna sportowa historia, a łzy i wzruszenie i wypowiedzi Kasprzaka zostaną na długo w sercach kibiców. Pewnie wszyscy o których mówił też płakali przed telewizorami. Z pewnością rodzice, którzy w weekendy zawozili go na tor, żeby mógł spełniać swoje marzenia. Poświęcili mu czas i było jednak warto. Długo czekali, ale teraz może chodzić w czapce mistrza Polski jak wiele polskich sław żużlowych w całej historii...

 

 

  

HALO TU WIMBLEDON! JUREK JANOWICZ WALCZY...
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: janowicz   radwańska   tenis ziemny   wimbledon  
06 lipca 2017, 11:19

   Od kilku dni trwa najstarszy turniej tenisowy na świecie. W kolebce tenisa i na trawie możemy znów oglądać najpiękniejszy turniej tenisowy na świecie. Zachowano w nim tradycję sięgającą 130 lat! Zawsze wszyscy obowiązkowo na biało, damy na trybunach w kapeluszach. Taka dostojność wyczuwalna. Świat tenisowy zatrzymuje się na te dwa tygodnie i wszyscy ruszają do Londynu na "świętą trawę". Sędziowie nienagannie ubrani, wszystko takie jak w starym stylu, ale organizatorzy i za to im chwała dbają o tradycję. Wygrać Wimbledon to marzenie każdego tenisisty i tenisistki. To jest turniej jedyny w swoim rodzaju i czuć tę aurę, tę magię tego turnieju. Na razie wszystko się rozkręca i za nami dopiero kilka dni gier. Możemy obserwować jak radzi sobie Agnieszka Radwańska, która kocha ten turniej, ale niestety w tym roku nie jest w najwyższej dyspozycji jak na razie. Magda Linette, która robi postępy i już pokazała fajny tenis na Roland Garros. I oczywiście Jerzy Janowicz, który budzi wiele kontrowersji. Faworyci i faworytki na razie wygrywają i największą sensacją jest odpadnięcie Stana Wawrinki. Nie rozumiem czego na to spotkanie nie przełączono się na którymś z kanałów Polsatu. Osobiście wolę jednak stację Eurosportu, która lepiej dobiera mecze, które pokazuje. Lepiej było pokazać mecz Karlovica z Bedene... Mecz w którym nie było na co patrzeć...

 

JUREK JANOWICZ BUDZI KONTROWERSJE, ALE WYGRYWA...

 

   Jerzy Janowicz w świetnym stylu awansował do trzeciej rundy Wimbledonu. To tutaj osiągał najlepsze rezultaty jeżeli chodzi o turnieje wielkoszlemowe. Pamiętamy jak wyskoczył jak diabeł z pudełka i doszedł do finału turnieju halowego we Francji. Zapowiadał się na dobrego zawodnika, bo osiągał sukcesy juniorskie i szybko w dorosłym tenisie zaczął sprawiać problemy najlepszym. Właśnie tu na Wimbledonie czuje się najlepiej. Nie idzie mu ostatnio kompletnie, ale zawsze powrót na ulubioną nawierzchnię budzi wspomnienia, że przecież tu idzie mu najlepiej. I tak też jest w tym roku. Wcześniej na turnieju w Stuttgarcie pokonał Dimitrova i takie zwycięstwo dało mu bardzo dużo siły mentalnej, że wszystko idzie w dobrą stronę. Dało poczucie, że może ogrywać tych najlepszych i że powinien wrócić do czołowej setki rankingu. Potem grał z Francuzem Paire i przegrał... Ten rywal czeka na niego w trzeciej rundzie tegorocznego Wimbledonu. Nagrodą będzie - poza finansami - awans do czwartej rundy i powrót do czołowej setki rankingu ATP. Dodatkowo możliwość zmierzenia się na korcie centralnym z Andym Murrayem, który broni tytułu. Jak będzie to się dowiemy już jutro, ale na razie gra Janowicza wygląda bardzo dobrze. Lepiej gra niż zachowuje się na konferencjach prasowych. Znany jest ze swojej emocjonalności i temperamentu, który pokazuje na korcie. Mało tenisistów tak reaguje na wydarzenia na korcie. Umiejętność koncentracji u Jurka jest bardzo ważna. Często jednak jak mu nie idzie to się kłóci z sędziami i nie wygląda to dobrze. John McEnroe też miał taki styl bycia, ale do wielkiego mistrza to Janowiczowi trochę brakuje... Zawsze czułem, że to chłopak, który jak ma dzień to może ograć teoretycznie lepszego zawodnika. Taki tenisista na którego trzeba uważać jak jest w formie. Niestety, żeby wygrać turniej to jest za mało, bo jest wątłej budowy ciała i przez kilka spotkań nie jest w stanie utrzymać świetnej dyspozycji. To jednak potrafią tylko najlepsi z najlepszych, którzy wygrywaja turnieje ATP i turnieje wielkoszlemowe. Jurkowi to dane nie będzie, ale pojedyńcze sukcesy są możliwe.

   Byłem ciekawy jak mu pójdzie w tegorocznym turnieju i jak na razie nie ma się do czego przyczepić za bardzo. Ograł świetnego juniora Shapovalova, a wczoraj Pouille. Francuz był tutaj w ćwierćfinale w tamtym roku, ale nie znalazł żadnej recepty na Jurka. Janowicz świetnie serwował i to był klucz i zawsze jest do tego, żeby wygrywał. Pouille był słabszy i to było widać. Gasł w trakcie meczu nie mogąc przełamać Polaka. Jurkowi w zasadzie przytrafił się jeden słabszy gem serwisowy w trzecim secie i dzięki temu Pouille mógł jeszcze marzyć o zwycięstwie. Poruszał się jednak na korcie jakoś anemicznie, był bardzo pasywny w grze z głębi. To chyba nie był jego dzień. Natomiast Polak się pobudzał i widział, że nie może tego przegrać. W trzecim secie decydujący był gem przy stanie 1:3 i serwisie Jerzyka. Wyszedł z 15:40 i było wiadomo już, że to właśnie Janowicz zagra w trzeciej rundzie z kolejnym Francuzem i myślę, że jednak bardziej wymagającym. Paire dobrze się spisuje w turniejach wielkoszlemowych. Może na trawie najlepszy nie jest, ale jakoś wyżej cenię jego umiejętności niż Pouille. Tak czy owak to już jest sukces Polaka. Awans do czwartej rundy będzie dla niego bardzo ważny. Wrócą wspomnienia z innych turniejów tutaj. Nie pierwszy raz jest przecież w Londynie w trzeciej rundzie. Po ciężkim okresie teraz i wielu porażkach to szansa na przebudzenie i nabranie wiary we własne umiejętności.

   Niestety zachowanie na konferencji prasowej jest karygodne. Ja pamiętam jak po halowych sukcesach widać było, że odbija mu trochę palma... Chyba poczuł, że kariera nabierze rozpędu, że wskoczy może do najlepszej dwudziestki rankingu. Poczuł, że może wygrywać z najlepszymi. Często na korcie zachowywał się nieelegancko. Drażniło mnie to bardzo. Nie wiem czy nie bardziej niż częste anemiczne zachowania Radwańskiej jak jej nie szło. Też nigdy nie mogłem patrzeć jak Agnieszka stroi fochy jak nie idzie i nie umie się pozbierać. Ta nasza mentalność polska jest fatalna... Jurek znowu jak nie idzie to krzyczy, obwinia sędziów i cały świat. Taki rozkapryszony chłopak, który myśli, że jest świetnym tenisistą. Umówmy się, że nie jest. Wystarczy, że pierwszy serwis nie działa i jest po nim... Duże braki techniczne, ale przy tym wzroście jest to normalne. Budowa ciała też taka jakaś wątła. Nie dziwne, że łapie kontuzje... Popatrzmy jak przy tym wzroście gra Del Potro np. Nie patrzmy na Karlovica, który w zasadzie ma tylko serwis, slajs i wolej... On jednak gra ten stary, archaiczny tenis jeszcze. Jurek nic wielkiego nie wygrał i pewnie nie wygra... Zachowania takie jak na konferencji prasowej są skandaliczne. Te na korcie też jakoś drażnią obserwatora. Chłopak jest bardzo wrażliwy i emocjonalny, ale czasem te emocje powinno się okiełznać. On przy takiej budowie wątłej ciała za wiele nie osiągnie. Ten siłowy tenis dużo go kosztuje energii. Nie jest to tenis ekonomiczny jak Federera, który wydaje się, że się w ogóle nie męczy, ale to jest magik. Jurek natomiast uderza te piłki z dużą szybkością jakby chciał je zabić i wszystkich dookoła. Kontuzje będą mu się zdarzać często podobnie jak Radwańskiej... Ona też jest bardzo wątłej budowy ciała dlatego nie może atakować, bo nie ma z czego... Mi osobiście zachowania Jerzyka na korcie się nie podobają i poza nim też. Nie można winy szukać wszędzie wokół siebie, ale trzeba znaleźć ją w sobie i mieć pokorę. Pokora to cnota wielkich mistrzów sportu. Jurkowi jej po prostu brakuje i często robi z siebie takiego pajaca czy na korcie czy poza nim, a sympatyków mu to nie przysporzy. Chyba, że ma wszystkich i wszystko wokół siebie gdzieś. Myśli, że to on jest najlepszy i najważniejszy. Nie jest i nie będzie... Jak na polski tenis to osiąga naprawdę świetne rezultaty, ale daleko mu do czołówki. Wystarczy, że nie serwuje dobrze i jego cała gra i najważniejszy atut się sypią. To trochę mało, żeby uważać siebie za świetnego. To trochę mało, żeby zachowywać się jak rozkapryszony dzieciak na korcie i poza nim. Szacunek za to co osiągnął w swojej karierze, ale jego postawa jakoś mi nie przypada do gustu. Czasem jego zachowania na korcie wręcz śmieszą mnie i rywali pewnie też. Za dużo takiego gwiazdorstwa! Może to i dobry chłopak, ale jego zachowania fanów mu nie zapewnią. Z uwagą będę obserwował jego spotkanie z Paire i jestem ciekaw czy zagra dobry trzeci mecz w turnieju. Osobiście obstawiam jednak porażkę... Z Pouille po prostu wszystko mu wychodziło, a taki mecz się nie powtórzy. Zobaczymy czy się pomylę... Szczególnie, że Paire wygrał z nim niedawno więc wie na co się nastawić. Trzecia runda to i tak będzie sukces przy jego obecnej dyspozycji. Nawet uważam, że wielki sukces po wielu niepowodzeniach ostatnio i pewnie stąd ta jego wewnętrzna frustracja.

 

A CO Z AGNIESZKĄ RADWAŃSKĄ?

 

   Super, że Jurek jest w trzeciej rundzie, ale czy tam znajdzie się też Agnieszka? Nie pamiętam Wimbledonu w którym nikt by nic od niej nie oczekiwał. To właśnie był okres kiedy liczyliśmy na to, że Radwańska wygra nawet Wimbledon. Zawsze jednak ktoś stawał na przeszkodzie i nadzieje trzeba było odłożyć na następny rok. W tym roku sytuacja jest inna... Agnieszka jest po kontuzji i wygląda nie najlepiej co widać. Taka bardzo wychudzona i widać, że bez sił. Niby dziś gra z Amerykanką McHale i w formie nie miałaby problemów pewnie. Bez formy jednak ten mecz to wielka niewiadoma. W pierwszej rundzie dobrze trafiła, bo na Jankovic. McHale się męczyła z młodą Brytyjką. Tu może być wszystko w tym spotkaniu zresztą jak w prawie każdym spotkaniu kobiet w tenisie. Jest teraz tak ciekawie, że taka Ostapenko wygrywa Roland Garros, a tutaj ledwo przechodzi jak na razie dwie rundy Wimbledonu. Nie ma Szarapovej, Sereny Williams. Azarenka wraca po urodzeniu dziecka, Kvitova po kontuzji dłoni, Kerber coś bez formy ostatnio. To szansa dla innych zawodniczek na wygranie Wimbledonu. Może Halep, może Pliskova, może Muguruza, może Mladenovic. Grono kandydatek jest szerokie. Zadecyduje dyspozycja podczas tych dwóch tygodni i dyspozycja dnia. To jest bardzo ważne w przypadku tenisistek. Jeżeli w kobiecym tenisie mamy w pierwszym secie wynik 0:6 to nie znaczy, że ta, która przegrała tak seta nie wygra następnych dwóch np. 6:1, 6:2. Taki jest właśnie piękny i nieprzewidywalny kobiecy tenis, gdzie do ostatniej piłki nie można wskazać zwyciężczyni. Ciężko jest obstawiać kobiecy tenis. Zobaczymy jak to będzie dziś wyglądać w wykonaniu Radwańskiej. Jak wygra to będzie super, a jak przegra to nic się nie stanie. Sama wie, że jest bez formy i dużo tu nie ugra. Każdy zwycięski pojedynek to będzie sukces jak w przypadku Janowicza.

 

A JAK GRAJĄ INNI?

 

   Ciężko coś powiedzieć na razie, ale Federer, Nadal, Djokovic czy Murray jak na razie bez kłopotów sobie radzą. Sensacją jak na razie całego turnieju jest porażka Stana Wawrinki. Przegrał z młodym Rosjaninem Medvedevem. Duży talent, ale chorował poważnie. Teraz wrócił do tenisa i to w jakim stylu. Dziwić może jednak porażka w drugiej rundzie z Bemelmannsem... Jednego dnia się pokonuje finalistę Rolanda Garrosa, a za dwa dni przegrywa z nikomu nieznanym szerzej zawodnikiem... To cena tych młodych zawodników jaką płacą. Najlepsze mecze dopiero przed nami. Ja jestem ciekawy postawy będącego w świetnej formie Cilica. Jestem też ciekaw jak zagra Del Potro. Zobaczymy kto uzupełni stawkę ćwierćfinalistów, ale to dopiero w drugim tygodniu. Jestem ciekawy też Alexandra Zvereva czy Dominica Thiema. Młodzi gniewni. Na razie ciężko coś wyrokować.

   U pań jest jeszcze gorzej. Tutaj grono faworytek jest bardzo duże i też trzeba się wstrzymać z ocenami do drugiego tygodnia. Na razie forma wielu zawodniczek jest niewiadomą. Jestem pewien, że Ostapenko z pewnością nie wygra tego turnieju i odpadnie wcześniej. Ciekaw jestem postawy Halep, która z pewnością ma jeszcze w głowie porażkę finałową na Roland Garros. Mocna będzie Pliskova pewnie. Muguruza w formie nie jest najwyższej, ale kocha tu grać. W końcu wygrała tutaj... Zobaczymy co pokaże Mladenovic. Na razie to dopiero druga runda. Anglicy liczą bardzo na Kontę, ale ta już miała potworne problemy z Vekic. Fajnie ostatnio gra Watson, która może namieszać troszkę. Kvitova już odpadła... Venus Williams też nie gra najlepiej. Sam jestem ciekaw jak będzie wyglądać stawka ćwierćfinalistek... Tu się może naprawdę wszystko zdarzyć i nie radzę obstawiać:)

Deutschland Deutschland uber alles!
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: piłka nożna   euro u-21   puchar konfederacji   niemcy  
05 lipca 2017, 11:36

   Nie wiem czy ktoś się tego spodziewał, że Niemcy wygrają zarówno młodzieżowe mistrzostwa Europy w Polsce jak i równolegle rozgrywany Puchar Konfederacji! Sam Loew zabrał do Rosji młodych zawodników, żeby nie wygrać tego trofeum, bo kto wygrywa ten Puchar to nie zdobywa Mistrzostwa Świata, ale Niemcy przecież są obrońcami tytułu więc może teraz czas na inną reprezentację. Po tym jednak jaką siłę pokazali na obu turniejach nasi zachodni sąsiedzi nie wiem kto im może zagrozić... Przecież najlepsi zawodnicy byli na urlopach i zobaczyli, że trzeba twardo walczyć o miejsce w kadrze, bo młodzież atakuje. Niemiecka piłka nie musi się martwić o przyszłość.

 

WSZYSCY GRAJĄ, A NA KOŃCU I TAK WYGRYWAJĄ NIEMCY!

 

   Kto nie pamięta czasów tej topornej niemieckiej piłki, ale przynoszącej sukcesy. Czasy Kahna, Mattheusa, Klinsmanna. Ja pamiętam doskonale lata 90-te i nienawidziłem Niemców za to jak grają i za to, że wygrywają takim stylem. Defensywny styl gry i z przodu zawsze im się coś udało strzelić. Ten styl zaczęła naśladować Grecja i dał im on mistrzostwo Europy, a teraz to samo dzieje się z Portugalią. Również z sukcesami i z mistrzostwem Europy. Wolimy jednak oglądać pilkę atrakcyjną i ofensywną niż defensywny styl gry. Niemcy to zmienili. Zaczęli grać inaczej i ofensywnie i teraz na ich grę patrzy się z przyjemnością. Kiedyś to była taka toporna piłka bez fajerwerków technicznych. Taka maszyna. Teraz można brać przykład z tego jak grają i jak szkolą młodzież. To jest ofensywny styl gry, zdobywają dużo bramek. Przyjemnie się teraz ogląda niemiecką piłkę. Świetne wyszkolenie techniczne i przede wszystkim fizyczne. Dzięki temu mogą w zasadzie grać na całym boisku. Stosują bardzo często pressing. W zasadzie nie cofają się na swoją połowę. Wszędzie ich pełno i przeszkadzają w rozgrywaniu piłki, a jak tylko odbiorą to uruchamiają szybki atak. W ataku pozycyjnym potrafią również trzymać piłkę długo. I ciężko teraz nienawidzić ich za to, że wygrywają. Teraz się patrzy na to z podziwem. Niemiecka precyzja i porządek daje takie sukcesy.

   U nas mamy teraz fajne pokolenie z Robertem Lewandowskim, ale wyobrażacie sobie mecz bez Roberta albo Grosika? To jest problem tej kadry, że zmiennicy są słabsi. Widzieliśmy to na Mistrzostwach Europy. Niemcy nie mają żadnych problemów. Wszyscy czołowi zawodnicy pojechali na urlopy i oglądali sobie gdzieś w ciepłych krajach sukcesy młodszych kolegów. Z jednej strony wiedzą, że młodzież potrafi ich godnie zastąpić, a z drugiej, że nie muszą się martwić jak zakończą karierę. Następcy już są gotowi. Już im depczą po piętach. Tylko pozazdrościć takiego zaplecza, bo my widzieliśmy jak daleko jest młodzież u nas za seniorami...

 

GENIALNE POSUNIĘCIE LOEWA!

 

   W głowie mam słowa Jana Tomaszewskiego, który powiedział przed pierwszym meczem Niemców w Pucharze Konfederacji, że zlekceważyli ten turniej przywożąc młodzież... Nie wiem czy to odszczekał, ale Niemcy zaskoczyli pewnie wszystkich na Pucharze Konfederacji. Najbardziej zależało na trofeum reprezentacji Chile czy Meksykowi. Portugalia pojechała w najmocniejszym składzie i też miała chrapkę na wygranie. Rosja, czyli gospodarze mają swoje potężne problemy i to miał być dla nich taki test na rok przed MŚ. Wypadł fatalnie... Nowa Zelandia czy Australia miały odgrywać rolę takich kopciuszków, ale te reprezentacje nie były chłopcami do bicia i sprawiały sporo problemów rywalom. Niemcy natomiast przyjechali w odmłodzonym składzie po naukę. Joachim Loew zabrał Stefanowi Kunzowi najlepszych piłkarzy z kadry U-21 i zabrał ich do Rosji. W tym momencie osłabił tę drużynę i wszyscy zastanawiali się jak poradzi ona sobie na turnieju w Polsce. A co się okazało na końcu? Niemcy i tu i tu zgarnęli wszystko!!! A co by było jakby Joachim Loew nie dał urlopu najlepszym zawodnikom? Tego się nie dowiemy czy by zagrali lepiej, a młodzi byli głodni gry na takim turnieju i chcieli się sprawdzić. Tak się sprawdzali, Loew to obserwował, że aż wygrali. Wszyscy patrzyli na innych, a Niemcy spokojnie sobie zaczęli od 3:2 nad Australią. Pokazano Loewa jak się cieszy ze zwycięstwa. Wydawało się, że faktycznie nie zależy im na trofeum i co będzie to będzie. Potem remis z Chile i zwycięstwo nad Kamerunem. W półfinale szybkie 2:0 i było po Meksyku. Mecz rozstrzygnęli w kilka minut Niemcy i potem finał z Chile wygrany. I pewnie większość stawiała na Chile, które przyjechało po trofeum i tego nie ukrywali. Podobnie było w finale EURO U-21 gdzie Niemcy grali z Hiszpanią, która też przyjechała, żeby wygrać. Obu tym reprezentacjom i na obu turniejach Niemcy sprawili psikusa. Nie mieli żadnej presji i nikt od nich tego nie oczekiwał. Może też dlatego im się udało wygrać oba turnieje. Grali spotkanie po spotkaniu i sprawdzali swoją formę. Cieszyli się grą. Dla tych młodych zawodników to było wyróżnienie, że Loew zabrał ich do Rosji. Pięknie mu się odpłacili i pokazali, że zaplecze jest. Byli wypoczęci i głodni sukcesu. Pojechali po naukę i żeby sprawdzić się na turnieju mistrzowskim. Loew świetnie to wymyślił, bo piłkarze, którzy zdobywali mistrzostwo świata wiedzą jak się wygrywa mecze na turniejach mistrzowskich. Ci młodzi pojechali się tego uczyć. Mecze o stawkę, mecz o tytuł. To cenna lekcja dla tych młodych chłopaków. Zachwycony pewnie nie był tylko Stefan Kunz, bo zamiast grać na ME U-21 w Polsce oni sobie pojechali na Puchar Konfederacji. Osłabiło to mocno jego drużynę i już Niemcy nie byli tak śmiało stawiani w rolach faworytów. Tutaj zmiennicy musieli zastąpić tych, którzy dostali szansę na Pucharze Konfederacji. Zastąpili tak, że sięgnęli po mistrzostwo Europy! Loew z Kunzem upiekli dwie pieczenie na jednym ogniu. I mogli razem wypić sobie piwko śmiejąc się jak wykiwali wszystkich. Pewnie najlepsi niemieccy piłkarze na urlopach gdzieś w ciepłych krajach popijając drinka z parasolką też się nieźle uśmieli. NIEMCY pokazali moc i ogromny potencjał swojej młodzieży. Na następne wiele lat nie muszą się obawiać, że nie ma następców. Oni już są i mało tego... Oni są już gotowi, żeby zastąpić starszych kolegów i tylko czekają na swoją szansę. Joachim Loew pewnie jest bardzo dumny z tych młodych chłopaków, bo dał im szansę zasmakować gry na poważnym turnieju, a oni zrobili maxa. Oni odwdzięczyli się zdobywając Puchar! Jeszcze bardziej dumny jest pewnie Kunz. On oddał najlepszych zawodników, a i tak wygrał mistrzostwa Europy w Polsce. Piękna historia dla niemieckiej piłki tego lata. I tu i tu młodzi pokazali moc. Nieważne w jakim składzie i z jakimi osłabieniami ta niemiecka machina działała bardzo sprawnie na obu turniejach. Psikusa zrobili wszystkim, którzy przyjechali na oba turnieje w najmocniejszych składach, a i tak nic im to nie dało. Szczególnie żałują pewnie dzielni piłkarze Chile i piekielnie mocna hiszpańska młodzieżówka... Loew z Kunzem zagrali na nosie wszystkim!!!

 

KUNZ ODDAŁ NAJLEPSZYCH, A I TAK WYGRAŁ EURO U-21!

 

   Pewnie trener niemieckiej młodzieżówki nie był zachwycony tym co postanowił selekcjoner kadry seniorów. Przeszedł przez eliminacje jak burza i dla tych chłopców to był turniej życia. Niestety część z nich pojechała na inny turniej pewnie też życia. I jak zmiennicy mieli zastąpić lepszych kolegów? Po takich roszadach w składzie ani w Pucharze Konfederacji ani w ME U-21 Niemcy nie byli stawiani w roli faworytów co pewnie paradoksalnie im pomogło, bo grali bez presji. Na turnieju w Rosji młodzi mieli się uczyć jak się gra na turnieju mistrzowskim seniorów, a w Polsce zmiennicy tych, którzy pojechali do Rosji mieli pokazać, że też potrafią grać w piłkę. I pokazali klasę. W meczach grupowych spokojne zwycięstwa nad Danią i Czechami, ale bez błysku. Trzeci mecz był o wszystko dla Włochów i ograli oni Niemców 1:0. Tym samym przy porażce Czechów obie reprezentacje awansowały do półfinałów. Ani dzielnych Słowaków ani Czechów nie mogliśmy oglądać w półfinałach. Odpadli też Portugalczycy grający świetnie w ofensywie, ale za to bardzo nieskutecznie. Hiszpanie za to szli jak burza, ale oni wystawili najsilniejszą kadrę. I to oni byli uznawani za faworytów. W półfinałach Niemcy musieli wykonywać rzuty karne, ale z Anglikami zawsze wygrywali konkurs jedenastek i historia się powtórzyła. W przekroju całego spotkania byli lepszym zespołem i powinni mecz rozstrzygnąć zdecydowanie wcześniej. Stracili jednak sporo sił i nerwów, ale osiągnęli sukces. Paradoksalnie porażka z Włochami w meczu grupowym sprawiła, że w półfinale nie trafili na Hiszpanów. Na nich trafili Włosi i przegrali...

   I wielki finał. Niemcy bez żadnej presji. Awansując do finału i tak zrobili wszystko co mogli z kadrą, którą miał do dyspozycji Kunz. Hiszpanie za to wygrali wszystkie spotkania i to na nich ciążyła presja. Mentalnie Niemcy nie mieli nic do stracenia. Półfinał z Anglikami dał im dużą siłę mentalną. Obawiano się, że fizycznie nie dadzą rady w finale, bo w meczu grupowym z Włochami odstawali. To był jednak ich najsłabszy mecz w turnieju i taki musi czasem przyjść. Dla nich przyszedł w meczu grupowym, a dla Hiszpanów w tym najważniejszym, bo w finale. Często tak bywa, że drużyna, która idzie jak burza i nie ma słabszych momentów w turnieju w tym najważniejszym meczu zawodzi. Może dlatego, że za łatwo idzie... Niemcy przecież jedno spotkanie przegrali, a w półfinale decydował konkurs jedenastek. Oni byli zaprawieni w boju i w wychodzeniu z trudnych sytuacji. Przecież z Anglią przegrywali 1:2. Hiszpanie nie stracili z nikim jako pierwsi bramki w turnieju. Nastąpiło to w finale i z tego się nie podnieśli już. Niemcy grali fantastycznie. Podwajali, potrajali. Nie dawali Hiszpanom rozgrywać piłki. Nie mieli oni kompletnie swobody na boisku. Niemcy pokazali jak się gra defensywnie. Jak się gra pressingiem. Do tego oczywiście trzeba być świetnie przygotowanym fizycznie, żeby przez całe spotkanie nie dawać oddechu rywalom. Hiszpanie mieli ogromne problemy w swobodnym rozegraniu piłki. Niemcy podchodzili wysoko do rywali i to był świetny sposób. Nie zamknęli się na własnej połowie. Taki błąd popełniali Polacy, którzy strzelali bramkę na 1:0 i oddawali piłkę cofając się na własną połowę. Niemcy tego błędu nie popełnili... Wiedzieli, że nie mogą Hiszpanom dać grać i wywierali presję co frustrowało młode gwiazdy hiszpańskiej piłki. Taka gra pressingiem na całym boisku kosztuje jednak sporo sił. Okazało się, że piłkarze naszych zachodnich sąsiadów byli świetnie przygotowani fizycznie w tym najważniejszym meczu turnieju. Kunz mówił, że mentalnie są bardzo silni. Zbudował ich ten mecz z Anglią i to, że przecież nie mieli presji w finale. Osiągnęli bardzo dużo w tym składzie. Zmiennicy najlepszych dali radę i takie zwycięstwo smakuje podwójnie.

   Wielkie dwa zwycięstwa niemieckiej piłki pokazały jakie mają potężne zaplecze i że ta młodzież już jest gotowa na seniorskie sukcesy. Czapki z głów przed tym czego dokonały te dwie reprezentacje nie grające w najsilniejszych składach. I Loew i Kunz zrobili swoje. Loew się pewnie tego nie spodziewał. Kunz pewnie był przerażony czy w tym składzie da się coś zwojować. Przygotowywał tych piłkarzy na ten jeden turniej dwa lata. Loew mu zabrał najlepszych, a i tak sobie poradził z tym co miał. Nie wiem, który sukces jest bardziej nieoczekiwany i bardziej wartościowy. Myślę, że oba.

   Niemcy pokazali siłę swojej piłki, szkolenia młodzieży. Wiedzą, że wszystko jest ok. Zagrali i światu i Europie na nosie. Zresztą Bundesliga jest teraz obok Primera Division najsilniejszą ligą na świecie. Niemiecki Ordnung działa bez zarzutu. Jest porządek idealny w niemieckiej piłce i nie muszą się obawiać braku sukcesów w najbliższych latach i to na każdym szczeblu. Reprezentacja seniorska ma godnych następców. To jest młodzież głodna sukcesów co pokazała. Tylko podziwiać i zazdrościć tego jak mają wszystko poukładane nasi zachodni sąsiedzie. Dodatkowo grają przyjemną piłkę dla oka. Kto by pomyślał w latach 90-tych, że Niemcy będą grali dynamicznie i ofensywnie stosując pressing na całym boisku. Oni przecież się zamykali na własnej połowie i czekali na jedną okazję przez całe spotkanie! Te czasy się skończyły. Postawili na inny styl gry i tak szkolą młodzież. Mają odpowiednich wykonawców, są świetnie przygotowani kondycyjnie i technicznie. Umieją organizować grę, reagować na wydarzenia na boisku. Dlatego nie było problemem wskoczenie młodych do jedenastki na Puchar Konfederacji i zagranie jak seniorska reprezentacja. Są tak szkoleni na każdym szczeblu kariery.

   U nas widać było różnicę między tym co grali młodzieżowcy, a tym co gra seniorska reprezentacja. Kompletnie inaczej. Nawet nie ma o czym pisać za bardzo. Bo nie było nic... Ani siły mentalnej, ani przygotowania fizycznego, ani organizacji gry, ani odpowiedniej reakcji na wydarzenia na boisku ani odpowiednich wykonawców. Piłkarze nie byli w formie, a niektórzy nie mieli nawet prawa grać, bo przeszkadzali na boisku. Musiało się to zakończyć smutno... A jaki jest morał z tych dwóch turniejów?

Deutschland deutschland uber alles! Niemcy ponad wszystko...