Archiwum 08 września 2016


A co w piłce? Wpadka z Kazachami i sukces...
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: polska   piłka nożna   beach soccer  
08 września 2016, 22:42

Tego chyba się nikt nie spodziewał. To było coś jak brak awansu Fajdka do finału w Rio w rzucie młotem. Podobny kaliber... Za to dziś sukces świętują piłkarze plażowi. Po 11 latach zagrają na mundialu, a więc kolejny sukces polskiej piłki.

 

WPADKA Z KAZACHSTANEM

Dawno polska kadra nie przystępowała do jakichkolwiek eliminacji z taką pewnością siebie i przeświadczeniem, że są mocni. Często po eliminacjach, czy finałach MŚ czy ME, które były nieudane dla kadry zmieniano selekcjonera. Nowy pomysł, nowa taktyka, budowanie szkieletu drużyny. Teraz jest całkiem inaczej. Jest świetnie, bo przecież ćwierćfinał EURO się nie zdarzył nigdy. Wielki sukces i o mały włos, a byłby półfinał. Jest trzon kadry, jest silna jedenastka, są wykonawcy, jest duch w ekipie, zgranie formacji. Wszystkie klocki poukładane przez Nawałkę. To wszystko działało świetnie podczas ME. Potem transfery latem. Wielu piłkarzy zmieniło kluby. Ten suckes bez echa nie pozostał. Do Kazachstanu jechali jak po swoje. Nawet bez Grosika, Pazdana. Nieważne jakim składem to trzeba było wygrać. Co prawda nawierzchnia nie była wspaniała, ale co mają powiedzieć specjaliści od beach soccera zakopani w piasku... I wszystko szło gładko. 2:0 i... stanęli. Dwie okazje Kazachów, a po przerwie to nasi biegali jak dzieci we mgle. Nie tak miało być. To przeciwnicy mieli tak latać nie wiedząc co się dzieje. Bramki to szkolne błędy obrony. Obrony, która na EURO dawała popis skutecznej gry. Nie można dać strzelić Kazachom dwóch bramek prowadząc 2:0!!! I to na dodatek w łatwy sposób. Od 60 minuty oni już tylko w zasadzie się kładli na boisku, udawali kontuzje, przeszkadzali. Niestety nasi jakoś się wkomponowali w tę sztuczną, zniszczoną nawierzchnię i nie grali lepiej. Nie grali jak na EURO. Wdali się w kopaninę bez ładu i składu. Jakbym nie wiedział z kim grają Kazachowie to bym pomyślał, że z jakąś Armenią czy kimś takim. Słabo to wyglądało. To początek sezonu i piłkarze mieli mało czasu na odpoczynek po EURO. Na dodatek transfery, nowe kluby, nowe otoczenie. To wszystko miało wpływ. Tu trzeba było po prostu utrzymać spokojnie te 2:0. Taka klasowa drużyna powinna to uczynić bez problemu nawet na kartoflisku czy plaży... Grupa jest bardzo wyrównana i uważam, że trudniejsza niż w eliminacjach do EURO. Na dodatek najlepiej ją wygrać, żeby nie martwić się w barażach. Tu każdy z każdym będzie tracił punkty. Następny mecz z Danią trzeba wygrać u siebie. To będzie bardzo ważne, bo inaczej zrobią się kłopoty. Może taki kubeł zimnej wody się przyda dla kadrowiczów. Poczuli się może za pewnie, a piłka jest czasami brutalna i Kazachowie to pokazali. Z Danią już trzeba wyjść na boisko w jak najmocniejszym składzie i w pełni skoncentrowanymi.

 

BEACH SOCCER NA MUNDIAL JEDZIE:))

A to sensację nasi sprawili, ale zasłużyli na to. Grali bardzo ambitnie i do końca. Wierzyli w to w każdej sekundzie i to było widać na piasku... Z Ukrainą przegrywali już 1:3 i wyciągnęli w trzeciej odsłonie wynik. Zdołali zwyciężyć. To ich napędziło przed dzisiejszym meczem z Rosją. Zobaczyli, że mogą awansować na mundial w przyszłym roku. Do tego jak się wyciąga mecz z 1:3 z mocną ekipą Ukrainy to wzrasta wiara i siła. I dziś tak było. W życiu bym nie pomyślał, że Rosjanie dwa razy zdobywali tytuł mistrza świata. To polska drużyna była lepsza. Jakoś tam się udało Rosjanom doprowadzić do remisu 3:3, bo lekko zgaśli nasi. W tej drugiej odsłonie to wyglądało nie najlepiej. W pierwszej super. I przyszła ta trzecia... Saganowski to bohater tego spotkania. Kontuzja z Ukrainą, obandażowana noga, a dziś źle upadł i coś sobie zrobił z barkiem. BRAVE HEART polskiej kadry ani myślał nie grać dalej bez jednej ręki w zasadzie. Co prawda skakać już do przewrotek nie mógł, ale bramkę zdołał strzelić na 4:3. Niewiarygodna ambicja tego siwiejącego zawodnika. On wiedział, że to jest tu i teraz. Koledzy też. Nadstawiali głowy jak Rosjanie strzelali, upadali w piach cuceni wodą. Wielki charakter tego zespołu. Wiedzieli, że mają dziś szansę na coś wielkiego i to im dawało siłę do walki. Rosjanie musieli to wygrać na papierze, a nasi mieli walczyć jak lwy na piachu. I tak walczyli do samego końca. Bramkarz świetnie bronił, nasi nie wykorzystali nawet karnego, ale wciąż wierzyli... Może nie jest to dyscyplina olimpijska, a szkoda. Bardzo dynamiczna, szybka. Fajnie się to ogląda. Wspinaczka skałkowa będzie, deskorolka też, a beach soccera nie ma... Szkoda, bo nasi się rozwijają. Na te eliminacje przyszykowali genialną formę. Nikt na nich nie stawiał i to jest piękne w sporcie. I super, że w polskim wykonaniu. To tak na osłodę po Kazachstanie i Rio... Dodam, że świetnie też grają koszykarze w eliminacjach EURO, a hokeiści na lodzie akurat nie sprawili niespodzianki, a też mieli szansę awansować na Igrzyska od bardzo dawna. Jeszcze to jednak za wysokie progi, ale są coraz lepsi. Powoli dobijają się do awansu do MŚ. Może będzie awans w 2022 roku na Igrzuska Zimowe... Dziś jednak to triumf beach soccera sprawił wiele radości. Brawo "Sagan" i brawo jego koledzy. Można osiwieć i uderzać z przewrotki... To jest jakieś pocieszenie dla mnie:))

Fatum "Radwy"? Przypadek czy norma?...
Autor: rasmarsom
Tagi: tenis ziemny   us open   agnieszka radwańska  
08 września 2016, 21:33

Ćwierćfinał US Open znów nie dla Agnieszki. Czy to jakaś kolejna klątwa w polskim sporcie? Czy może jednak tak ma być i nie jest to przypadek...

 

Wydaje mi się, że tak ma być po prostu. Agnieszka w turniejach Wielkiego Szlema nic nie osiągnęła. Oczywiście ma finał jej ulubionego Wimbledonu, ale to wszystko. Do tego dwa półfinały Australian Open i dwa Wimbledonu. Jak na tyle sezonów w cyklu WTA to troszkę mało. Na dodatek jest ona w ścisłej czołówce rankingu. Umie wygrywać turnieje, bo ma przecież 19 zwycięstw, ale turniej Wielkiego Szlema to co innego. Tutaj wszyscy się mobilizują, bo daje to sławę i splendor. W dwa tygodnie trzeba rozegrać więcej spotkać niż w zwykłym turnieju tygodniowym. Trzeba odpowiednio szafować siłami. Oczywiście są też turnieje WTA Premier gdzie też się gra dwa tygodnie i Agnieszka wygrywała czy w Miami czy Pekinie. Więc potrafi grać na najwyższym poziomie dwa tygodnie. Najlepiej jej idzie jednak jesienią. Korty w Azji jej bardzo pasują, a może to rywalki już są zmęczone sezonem...

 

Ktoś powie, że jest trudniej, bo jest ta Serena Williams, ale ona też potrafi przegrać jak rok temu z Robertą Vinci w US Open... Tak patrzę kto w ostatnich latach oprócz Sereny wygrywał turnieje Wielkiego Szlema. I są to zawodniczki z którymi Radwańska wygrywa bądź wygrywała. Na Li, Petra Kvitova, Marion Bartoli, Flavia Pennetta, Samantha Stosur, Angelique Kerber, Garbine Muguruza... Każda z nich miała swoje 5 minut. Radwańska wciąż na to czeka... Czy się doczeka? Zawsze ktoś się trafia mocniejszy od niej. Już nie piszę o Serenie, ale potrafi niespodziewanie przegrać z kimś, z kim ma teoretycznie wygrać. I to się powtarza. Nawet w Wimbledonie w tym roku uległa Cibulkovej... A na tych kortach oczekiwania są największe ze startem Agi.

 

Nadzieje są przed każdym startem w Wielkim Szlemie. Sprawdza się drabinkę kiedy może trafić na Serenę. W tym roku w US Open ta drabinka była wymarzona. Dziś by grała być może w półfinale, bo jest w formie, a tak zagra tam sobie Pliskova z Sereną. Miała na drodze młodą Anę Konjuh z Chorwacji. Grała z nią na Wimbledonie w pierwszej rundzie i po dramatycznym boju wygrała. Młoda 19-letnia strzelba pałała żądzą rewanżu. I dopięła swego. Każda zawodniczka wie jak grać z Radwańską. Trzeba nie dawać jej szans na obronę, czyli grać naprawdę mocno. Nie wdawać się w długie wymiany, dużo atakować, returnować jej drugi serwis. Takich młodych pojawia się coraz więcej jak choćby Muguruza. I jak one mają dzień, że trafiają prawie wszystko to "Radwa" nie ma żadnych szans, bo ona nie zmienia stylu gry i nie przechodzi do ataku. Do tego trzeba mieć siłę. Konjuh miała... Dziwne są czasem pretensje komentatorów, że rywalka Agi gra za dobrze, za celnie i za mocno. Trzeba spojrzeć na to, że jak się gra piłki w pół kortu to łatwiej je kończyć. Czy Ana grała jakoś rewelacyjnie? Wcale nie. Na dodatek jest młodziutka i brak jej doświadczenia. Szkoda takiej porażki, bo Chorwatka przecież gładko uległa Pliskovej w ćwierćfinale. Agnieszka nie miała żadnych plastrów, ze zdrowiem w porządku wszystko. Na dodatek wygrała turniej w New Haven w wielkim stylu. Ja się zastanawiałem czy starczy jej sił, ale wyglądała dobrze. Ona po prostu nie ma takiego genu zwyciężczyni, takiej fighterki. Jak nie idzie to nie idzie. Nie ma wtedy atutów, żeby odwrócić losy spotkania jak rywalka ją naciska bez przerwy i jak trafia. Agnieszka bazuje na obronie ze względu na słabe warunki fizyczne. Świetny przegląd pola, świetne czucie, świetny nadgarstek. Dobrze biega do piłek. Potrafi wyciągnąć niewiarygodne piłki jak Murray. Często jej zagrania są określane najlepszymi w turniejach. Tyle, że obecny tenis kobiecy to jest siła. Serena, Kerber, Muguruza... Taki tenis przynosi sukcesy. Te młode też tak grają, ale przeplatają dobre mecze słabszymi. Wtedy Aga ma szansę taką strzelbę wytrącić z równowagi. Gorzej jak jest za dużo błędów własnych i nie ma pierwszego serwisu, a rywalka czuje szansę i trafia. Wtedy ciężko się na to patrzy. Na tę bezradność Polki. To i tak cud, że wygrała 19 turniejów. Ona jak atakuje z forehandu to całym ciałem, często kuca, żeby piłkę odbić. Drugi serwis to jakieś nieporozumienie. Czy będąc taką kortową "wszą i mendą" można wygrać turniej Wielkiego Szlema? Kiedyś napisałem, że nie i dalej wychodzi na moje...

 

Zaobserwowałem też jej występy na Igrzyskach oraz to, że nie przyjechała do Katowic na turniej. Coś mi mówi, że ona barwy biało-czerwone ma troszkę gdzieś. Troszkę jakby z musu to robiła, bo przecież nie wypada odmówić startu na Igrzyskach. Zawsze jej tam coś przeszkadza. Może za mało kasy płacą??? Albo i nic. Medal to sobie może złoty Portoryko zgarnąć, Djokovic może płakać po przegranej, bo zawiódł Serbię, Del Potro może całować kółka olimpijskie i sprawić, że Rio go pokochało i nie tylko Rio. Agnieszka natomiast narzekała, że nie mogła potrenować, że korty nie takie, że za późno przyjechała... To nie przystoi zawodniczce tej klasy. Baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy... Osobiście po prostu nie lubię jej charakteru, ale doceniam sukcesy. Tyle ile ona zrobiła to długo nikt nie pobije. Z pewnością nie Janowicz, bo on jest kontuzjogenny i taki słabowity. Wzrost jak Del Potro, ale nie ta siła. Coś czasem wygra, kogoś czasem pokona dobrego, ale to będzie wszystko. W meczu z Djokovicem wyglądał jakby to nie była pierwsza runda. Taki zmęczony jakby grał któreś spotkanie z rzędu. Djoko wyglądał jak na treningu. Jurek wyglądał strasznie... Pewnie ja tak wyglądam jak przebiegnę 10 kilometrów...

 

I co z tą Radwańską? Za chwilę turnieje w Azji, czyli jej fetysz. Tam będzie szaleć i rozbudzać nadzieje na Australian Open. Potem na Roland Garros odpadnie wcześnie i pora na Wimbledon. Tam znów się jakaś znajdzie co ją pokona i US Open potem i 4 runda... Na szczęście są turnieje w Azji i na koniec najlepsza ósemka gra Mastersa na dobicie zawodniczek na koniec. Tam Aga wygrała rok temu odnosząc największy sukces w karierze. Nie spełni się jednak jeżeli nie wygra Australian Open czy Wimbledonu. Na US Open nie ma co liczyć... Po raz kolejny zawiodła i też jednak robi się coraz starsza... Czasu coraz mniej, a młode jak Konjuh naciskają i nie mają respektu...