Archiwum 19 czerwca 2017


Cierpienie Polaków w LŚ... Amerykanie jak...
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: polska   siatkówka   usa   liga światowa  
19 czerwca 2017, 12:38

   Nie pomyliłem się w poprzednim wpisie niestety... Miałem tylko nadzieję, że chłopcy De Giorgiego zostawią serce na boisku i nie przegrają gładko w trzech setach. I brawa za to, że przy tej formie robili co mogli chociaż wyglądało to czasami śmiesznie, czasami katastrofalnie i widać było, że Amerykanie są po prostu lepsi i zasłużenie wygrali. Dzięki porażce Bułgarów to oni z czterema zwycięstwami w dziewięciu spotkaniach pojadą do Brazylii na Final Six Ligi Światowej. Zaczęli fatalnie od trzech porażek, ale potem było tylko lepiej i w Polsce ograli Iran i Polskę oraz nieznacznie przegrali z Rosją. Turniej w Polsce miał dać awans Polakom, a dał radość Amerykanom i Rosjanom, którzy notabene nas ograli więc należał im się wyjazd do Brazylii. Obie reprezentacje zaczęły słabo Ligę Światową. Obie wystawiły młode składy. Obie też miały skuteczny finisz. Obie pokazały, że mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna. Polacy świetnie zaczęli od zwycięstw z Brazylią i Włochami, ale skończyli fatalnie. Zagra tam jeszcze Brazylia, Francja i Serbia, czyli potęgi siatkarskie. Miejsce Polaków zajęli Kanadyjczycy pod wodzą Antigi... Były selekcjoner naszej kadry pojedzie na finały z nową, ciekawą reprezentacją, a naszym zostaną treningi aż do ME...

 

NIE TAK TO MIAŁO WYGLĄDAĆ W TEJ LIDZE ŚWIATOWEJ...

 

   W tej Lidze Światowej mentalnie z pewnością zbudowali się Rosjanie i Amerykanie. Siła mentalna Amerykanów jest znana od zawsze i to im przynosi sukcesy. Nieważne jak zaczną, nieważne, że często na początku im nie idzie i przegrywają, ale oni jak już mają nóż na gardle to zaczynają grać. Świetnie sobie radzą z presją. Już drugi raz w krótkim czasie się przekonaliśmy o tym. Rok temu Rio i wielkie nadzieje. Tam Amerykanie w grupie nie grali świetnie, ale przyszedł ćwierćfinał i zmietli naszych z parkietu. Wtedy kiedy przyszedł mecz najważniejszy oni pokazali klasę. Nasz zespół bił wszystkich w grupie i wydawało się, ze jak nie teraz to kiedy. Wydawalo się, że w końcu będzie półfinał Igrzysk Olimpijskich i zostanie przełamana klątwa. Polacy byli w świetnej formie i z sukcesami, ale w tym najważniejszym dniu zawiedli. Presja to woda na młyn na Amerykanów. Ich nigdy nie można skreślać! Oni mentalnie są potwornie silni i potrafią się podnieść, zebrać i zagrać wtedy kiedy trzeba świetne spotkanie. Nieważne w jakim składzie i z jakimi kłopotami. Oni to mają już w sobie po prostu. To widać w ich oczach, widać, że są drużyną. Rozmawiają, wspierają się, śmieją. Reagują na wydarzenia na parkiecie.

   Rosjanie też zasłużyli na szacunek. Przyjeżdżali do Polski z dwoma zwycięstwami w tegorocznej Lidze Światowej! Na polskiej ziemi wygrali jednak wszystkie trzy spotkania i razem z ekipą USA świętują awans. Wielkiej szansy nie wykorzystali dzielni Bułgarzy. Oni jak wygrywali to 3:2. Przekonali się o tym też chłopcy De Giorgiego. I niestety przegrali z Argentyńczykami i tym samym to Amerykanie awansowali. Amerykanie musieli wygrać z nami za 3 punkty i tego dokonali. Mieli najlepszy bilans setów spośród ekip, które wygrały 4 spotkania. Za to jak dzielnie walczyli na koniec LŚ należało im się to.

    A teraz jak na tym tle wypadli nasi chłopcy?... Rosjanie i Amerykanie zaczęli słabo, ale skończyli z awansem. Polacy zaczęli świetnie, bo od zwycięstwa z Brazylią na ich terenie i od pokonania Włochów. Potem jednak przytrafiły się porażki z Iranem i Bułgarią, które nie powinny się przytrafić. Porażka z Brazylią była wkalkulowana. Zwycięstwo z Kanadą po słabej grze też nie dawało powodów do optymizmu. Wszystko jednak było w rękach Polaków na turnieju w Polsce. Młody skład Rosji obnażył wszystkie słabości i bolączki naszej ekipy. Zwycięstwo z Iranem szybkie i gładkie dało jakieś tam nadzieje przed spotkaniem z USA. Przy takiej grze jednak i tylu błędach to się nie mogło udać...

   Liga Światowa zakończyła się porażką. Teraz sztab szkoleniowy i nowy trener będą szukać przyczyn tej klęski. Eksperci bronili chłopców, że są w ciężkim treningu i nie mają świeżości. Oni jednak mówili, że fizycznie byli dobrze przygotowani. Nie byli kompletnie w formie i to było widać. Nie miał kto tego zespołu pociągnąć. Nie było takiego ducha drużyny tylko zrywy. Po tych zrywach znów wracały szkolne błędy i marazm. Przy tej dyspozycji wczoraj i tak dali z siebie wszystko. To nie wystarczyło niestety. Wygrany pierwszy set po świetnych zagrywkach Bieńka. Mocnej zagrywki nam bardzo brakowało w tej Lidze Światowej. Amerykanie pokazali jak się zagrywa. W pierwszym secie nie siedziała im zagrywka i popełniali mnóstwo błędów. Dzięki temu dostarczali punkty za darmo. W drugim secie poprawili się i naszym nie pomógł wygrany pierwszy set. Wyglądali fatalnie... Lemański na środku był wręcz ośmieszany, ale to młody chłopak i dostał lekcję gry od środkowego USA. Konarski się słaniał na nogach... Jedynie Kubiak próbował poderwać chłopców do gry, bo to akurat bardzo fajny chłopak i z charakterem. Robił co mógł, ale reszta nie pomagała... Bartosz Kurek jest cieniem siebie. Ja bym go na parkiet nie wpuszczał! Tym bardziej na spotkanie z USA... On przecież zawalił ćwierćfinał w Rio w spotkaniu z Jankesami. Tam na nim miał spoczywać ciężar w ataku i zagrywce. Nie poradził sobie z presją i chciał nawet zakończyć karierę. Czuł, że jest słaby mentalnie, bo niestety jest. Nie ma tak mocnej psychiki jak Kubiak. Nasi wyglądali przy Amerykanach też przecież młodych jak uczniaki. Wystraszeni, niepewni swojej gry. Jakoś się zebrali w trzecim secie, ale tutaj pomogła silna zagrywka Amerykanów i tak jak Bieniek zakończył pierwszego seta tak w trzecim dwie silne zagrywki i 1:2... Pamiętajmy, że nasi mogli wygrać nawet 3:2, a Amerykanie musieli 3:1, żeby w ogóle marzyć o awansie... Po przegranym pierwszym secie musieli każdy następny wygrać. Walczyli w każdym o życie. Czwarty set to już cierpienie Polaków i agonia. Starali się, walczyli, ale seria błędów i Amerykanie odskoczyli.

   Niby Liga Światowa nie była celem samym w sobie... Niby chłopcy przygotowują się do Mistrzostw Europy, gdzie nie zdobycie medalu będzie z pewnością klęską dla nowego trenera. Mi osobiście ten De Giorgi się jakoś nie widzi. Antiga jaki był taki był i nie udało mu się w ćwierćfinale IO w Rio zbudować mentalnie chłopaków. Czy to była jego wina? Oni sami muszą sobie radzić z presją i oczekiwaniami. Po tylu sukcesach od tej drużyny zawsze będzie się wymagać wygrywania i medali. Antiga żyje z drużyną i widać, że jest blisko. De Giorgi jakiś taki smutny jest i tak biernie się po prostu przygląda. Prawdziwym testem będzie dla niego mecz otwarcia z Serbami, którzy są piekielnie mocni. W tamtym roku wygrali Ligę Światową. W tym też grają świetnie. Oni nie przestraszą się Stadionu Narodowego. Jeżeli nasi przegrają to Serbia awansuje do ćwierćfinału, a nasi będą grać w barażach o ćwierćfinał. Jeszcze jest Estonia i Finlandia w tej grupie naszej, ale porażka z ekipami tego formatu to będzie blamaż! Tłumaczenie, że Liga Światowa to poligon doświadczalny jest słabe. Przecież Rosjanie i Amerykanie mieli młody skład, a pokazali jak się gra. My mieliśmy wszystkich, ale bez formy. Porażki niestety zostają w głowach i mentalnie nie jest to dobre. Wygrać jak nie idzie i jak jest słaba forma to buduje dopiero. Wyglądało to źle naprawdę. Słabe przyjęcie zagrywki, słaba gra środkowych, słaba skuteczność ataku, lekka zagrywka, bez bloku praktycznie... Bez tych składowych nie da się wygrać spotkania z mocniejszym przeciwnikiem. Jest bardzo dużo do poprawy, ale jest czas. W zasadzie to wszystko jest do poprawy i trener będzie miał bardzo dużo czasu teraz na przygotowanie do ME. Sprawdzian będzie na Memoriale Wagnera z Kanadą, Francją i Serbią i dopiero wtedy zobaczymy jak to wygląda. O wystepie w LŚ w tym roku trzeba jak najszybciej zapomnieć, bo to było cierpienie chłopców, a nie radość z gry. A z Amerykanami mieli właśnie czerpać radość z gry w siatkówkę. Łatwo powiedzieć jak byli rozbijani, słabi fizycznie, a co za tym idzie i mentalnie...

 

   PRESJA

 

   Wielu sportowców powtarza jak mantrę, że przy tak wyrównanym poziomie, przygotowaniu fizycznym na najwyższym poziomie decyduje głowa, czyli przygotowanie mentalne i dyspozycja dnia. Siła fizyczna to już nie wszystko. Jak radzić sobie z presją pokazali Amerykanie. Oni byli wczoraj pod ścianą. Na dodatek przegrali pierwszego seta w którym popełniali masę błędów. Nie załamali się i kolejne trzy sety wygrali. Pokazali potężną siłę mentalną w przeciwieństwie do Polaków. My musieliśmy ten mecz tylko wygrać, a oni wygrać 3:1 i jeszcze czekać co zrobią Bułgarzy! A nasi wygrywają pierwszego seta, a na drugi wychodzą jakby go przegrali... Teoretycznie powinni być napędzeni i grać swoje. Amerykanie nie przejęli się porażką w pierwszym secie, zaczęli lepiej zagrywać, popełniać mniej błędów. Czuli się silniejsi, bo wiedzieli, że porażka w secie otwarcia to nie zasługa świetnej gry Polaków, ale ich błędów własnych. Pewnie dlatego nasi czuli, że są słabsi i w drugim secie wcale nie rzucili się na Amerykanów. To świadczyło o tym, że nie czują się pewnie na parkiecie. Przykro było patrzeć na Kurka, który ma chyba już kompleks USA. Demony Rio przed oczami... A Amerykanie spokojnie rozmawiali sobie, decydowali o następnej akcji. Widać było pewność siebie i że wiedzą co mają grać. Nasi grali jak taki zespół średniaków, który od czasu do czasu zaskoczy czymś pozytywnym, fajnym, ale brakuje stabilizacji, rytmu, pewności siebie...

   Przypomniało mi to mecz otwarcia naszej młodzieżówki... Oni sobie też nie poradzili z presją, oczekiwaniami. Również nie tworzyli drużyny. Nie mieli też lidera, który pozwoli uwierzyć całej drużynie w sukces. Wczoraj starał się bardzo Kubiak. Konarski jak sam mówił więcej przeszkadzał. To było za mało niestety. Muzaj, który wszedł z ławki popełniał katastrofalne błędy... Nie miał kto tego pociągnąć. Totalny marazm, zagubienie... Tłumaczono się tym, że są przemęczeni treningami, ale sami zawodnicy mówili, że fizycznie się dobrze czuli. Odstawali jednak i od Rosjan i od USA. Coś jak młodzieżowcy, którzy motorycznie nie dorównywali Słowakom... I tu i tu była presja i w obu przypadkach drużyny sobie nie poradziły. Przecież siatkarze prowadzili w setach 1:0. Wystarczyło wygrać jeszcze jednego seta tylko... Dlaczego jednego? Bo Amerykanie przegrywając dwa sety nie mieli już żadnych szans na awans i by opadły im skrzydła może... Młodzieżówka też zaczęła rewelacyjnie, ale to okazało się był łabędzi śpiew. Takie polskie Hurra! Pospolite ruszenie, a mecz trwa 90 minut przecież. Mecz siatkarski gra się do trzech wygranych setów. Dużo analogii wychwyciłem pomiędzy tymi dwiema drużynami. Jak nie idzie to po prostu nie idzie. Jak wszyscy są w podobnej formie to nie ma kto wzmocnić morale drużyny i zaczyna się spuszczanie głów... Chcesz, a nie wychodzi. Zabrakło za dużo elementów siatkarskiego rzemiosła... I też ani młodzieżówka ani siatkarze nie umieli się cieszyć z gry i nie poradzili sobie z presją. Niestety fizycznie też nie. A jak brakuje sił to i głowa nie pracuje pozytywnie. Musiało się to skończyć katastrofą niestety...

   Dziś właśnie młodzieżówka zagra mecz o wszystko z obrońcami tytułu Szwedami i ponownie jak w przypadku siatkarzy można liczyć tylko na cud i na emocje. Podobnie zdziwię się jak z taką grą jak ze Słowakami poradzą sobie ze Szwedami. Formy przez 3 dni nie zbudujesz, a Szwedzi są z pewnością dobrze przygotowani do turnieju i pierwszy mecz zagrali na remis. Jedna drużyna z drugiego miejsca awansuje, a to może dać 7 punktów. Oby nasi zagrali po prostu dynamiczniej, żwawiej i lepiej. Z ikrą, mądrością i organizacją gry. Szwedzi nie pozwolą w ataku na tyle co Słowacy, którzy się błędów w obronie nie ustrzegli... Siatkarze cierpieli wczoraj i zobaczymy czy chłopcy Dorny też nie będą cierpieć...