Archiwum 08 lipca 2017


Jerzyk odpada, łokieć mistrza świata,...
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: janowicz   radwańska   kolarstwo   wimbledon   żużel. tenis ziemny  
08 lipca 2017, 10:37

   Życie nie znosi próżni i w sporcie wiele się dzieje jak zawsze. Oczywiście najważniejszy jest teraz Wimbledon, ale w tym samym czasie kolarze ścigają się na Tour de France. Moją uwagę zwrócił też triumf w żużlowych mistrzostwach Polski debiutanta. Taka piękna historia sportowa... Gorsza jest ta historia Sagana niestety z Tour de France. Życie sportowe pisze niesamowite historie dlatego tak kochamy sport. Nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. Najmądrzejszy hazardzista, który obstawia mecze powie, że w życiu są tylko dwie rzeczy pewne : podatki i śmierć. Nie ma pewniaków jak to mawiają niektórzy typujący wydarzenia sportowe w tym i ja oczywiście. Typ to jest tylko typ i twoje spojrzenie, a jak będzie w rzeczywistości czy na boisku czy na korcie to dopiero potem się okazuje.

 

PAIRE ZABAWIŁ SIĘ Z JERZYKIEM, A FAWORYCI ZGODNIE Z PLANEM!

 

   Pisałem, że umiejętności Paire oceniam wyżej niż jego kolegi Pouille. Nie pomyliłem się i dobrze wydedukowałem, że Janowiczowi musi się przytrafić gorsze spotkanie w którym pierwszy serwis nie będzie działał. Zauważmy też jak pasywnie grał Pouille, a jak grał Paire. Niebo, a ziemia, a te skróty skutecznie wybijały Polaka z rytmu. Francuz świetnie mieszał grę, a zagrania tuż za siatkę bardzo sobie upodobał i okazało się, że to była jego bardzo silna broń. Sięgał po nią w momentach zagrożenia. Osłabiał tym Jurka. Nie mógł się przez cały mecz dobrać Franuzowi do skóry i w zasadzie mecz bez historii. Taki mecz jakich pewnie wiele Jerzyka w ostatnim czasie. Nie działa pierwszy serwis i jest po nim. Najsilniejsza broń Polaka. Niestety wtedy gubi pewność siebie i rywal też czuje szansę, że można przełamać Jerzyka i to nie raz. Dlatego też wielkim tenisistą to on nie będzie i może już sobie w telewizji pooglądać drugi tydzień Wimbledonu.

   Mnie osobiście pokazywanie tego turnieju przez stacje Polsatu bardzo drażni. Wolę jednak jak Eurosport transmituje turnieje wielkoszlemowe. Zły dobór spotkań, pokazywanie meczu deblowego kobiet pierwszej rundy. Za wcześnie kończą relacje gdy na sam koniec dnia są najciekawsze mecze i gry kończą się nie o 20, ale o 22... Mają nowe kanały płatne, ale jakoś mi to wszystko nie pasuje. Mam nadzieję, że jak już zaczną się spotkania ćwierćfinałowe to będzie można wszystko obejrzeć.

   Jerzyk natomiast zrobił swoje i nie dane mu jednak będzie zmierzenie się z Andym Murrayem na korcie centralnym. Może to i lepiej, bo wątpię, żeby mecz trwał długo. Turnieje wielkoszlemowe są dlatego piękne, że gra się do trzech wygranych setów. I mamy wiele dreszczowców dzięki temu. Każdy chce się tu pokazać i zawodnik teoretycznie słabszy i starszy może sprawić niespodziankę. Może zagrać jeden mecz życia i wyeliminować kogoś z faworytów. Turniej jest długi i męczący. Dlatego dochodzi do wielu niespodzianek. Ci najlepsi zawsze mają jeden taki właśnie trudniejszy mecz z kimś mniej znanym kto chce się pokazać na korcie centralnym i calemu światu tenisowemu. Jedynie Rafael Nadal od Rolanda Garrosa nie przegrał seta. W Londynie też jak na razie idzie mu świetnie. Wielu marzy o pojedynku finałowym Rogera Federera właśnie z Rafą. Jest to bardzo możliwe, bo i Djokovic i Murray są w słabszej formie, a bardzo groźny Wawrinka już odpadł. To chyba największa sensacja jak dotychczas w pierwszym tygodniu. Pojedyńcze niespodzianki się zdarzają, ale dotyczą słabszych tenisistów. Najlepsi jak na razie nie mają kłopotów.

   U kobiet też w zasadzie dość spokojnie. Odpadła Pliskova czy Safarova, ale Ostapenko czy Halep trzymają się dzielnie. Nie ma w zasadzie jakiejś stuprocentowej faworytki. Odpadła też Mladenovic, ale ona chyba jeszcze nie jest gotowa na sukcesy w turniejach wielkoszlemowych. Za bardzo emocjonalna dziewczyna. Ma talent, ale jeszcze chyba sobie nie radzi z psychiką. Ciekawe co zrobi Muguruza. Ona fatalnie zniosła Rolanda Garrosa. Karolina Pliskova typowana tutaj przynajmniej na półfinał szybko odpadła z Rybarikovą... Będzie ciekawie pewnie tak jak podczas Roland Garros. Ciężko wskazać faworytkę i tenisistkę, która może zamieszać tak jak Ostapenko na Roland Garros. Może znów jakaś tenisistka będzie miała turniej życia... Gospodarze z pewnością bardzo liczą na Kontę. Mnie zaskakuje bardzo postawa Azarenki, która już jest w czwartej rundzie. To już jej sukces, bo przecież wraca po urodzeniu dziecka. Gorzej ma Kvitova, która wróciła po paskudnej kontuzji i już odpadła. W bardzo dobrej formie jest też Carolina Wozniacki. To dopiero jednak wszystko przed nami i turniej w zasadzie dopiero się zacznie w drugim tygodniu. Teraz są jakby przedbiegi. Prawdziwe emocje dopiero przed nami.

   Z naszego punktu widzenia możemy nie mieć nikogo w drugim tygodniu jeżeli chodzi o singlistów i singlistki. Jerzy Janowicz już zrobił i tak maxa. Rozegrał dwa świetne spotkania i już na Paire zabrakło koncentracji i mocy. Już nic tak nie działało jak w pierwszych dwóch spotkaniach. Na dodatek Francuz grał bardzo pewnie i wszystko szło po jego myśli. Nie musiał się drapać po bujnej brodzie i myśleć jak tu rozpracować Polaka. Dziś zagra Agnieszka i niewiele jej daję szans z Baczinsky. Szwajcarka jest w niezłej formie i była w półfinale Rolanda Garrosa. Potem nie grała na trawie i tak jak Polka przygotowywała się do Wimbledonu. Jest bardzo groźna i sprytna na korcie. Umie mieszać grę, grać skróty, świetnie operuje backhandem jednoręcznym. Ma chyba najpiękniejsze uderzenie w gronie tenisistek jak Wawrinka u mężczyzn. Jednoręczny bekhand przeważnie bronią nie jest. U Baczinsky i Wawrinki jest. Chodzi tu o kończące uderzenia. Radwańska jakby była w formie to miałaby szanse. W zasadzie już powinna przegrać z McHale, ale Amerykanka sama przegrała ze sobą. Już miała Polkę na łopatkach, ale nie postawiła kropki nad i. Grała genialnie prawie przez dwa sety, ale nie umiała zamknąć spotkania w tiebreaku drugiego seta. Była zdeterminowana, skoncentrowana, prowadziła grę, świetnie operowała forehandem, fantastycznie serwowała. W najważniejszych momentach decydowało jednak doświadczenie Polki. Przetrzymała to i wygrała w trzecim secie i cały mecz, a w zasadzie powinna przegrać. McHale jednak posypała się po przegranym tiebreaku. To typowe u kobiet. Idzie, idzie, a nagle jeden punkt czy jedna piłka i potrafią kompletnie się rozbić i zdekoncentrować. Mówią, że najważniejsza w tenisie jest głowa, potem nogi, a potem dopiero ręce. Dużo w tym racji, bo najlepszych poznaje się po tym jak sobie radzą w decydujących momentach. Jak wychodzą z opresji i wtedy jak idzie gorzej. Na to czekała Agnieszka. Spokojnie czekała, aż Amerykanka przegra sama ze sobą i zacznie popełniać błędy. To jest doświadczenie dzięki któremu ci najlepsi potrafią wygrać spotkanie nawet jak  jest słabszy dzień czy forma czy słabszy okres w meczu. Częste zwroty sytuacji w spotkaniu kobiet to coś absolutnie normalnego. Tego nie można brać na logikę jak w spotkaniach mężczyzn. Tu się wszystko może zdarzyć... Do ostatniej piłki nic nie wiadomo... Nie można ferować wyroków, że jedna zawodniczka gra świetnie jednego seta, a druga fatalnie to znaczy, że drugi set będzie tak samo wyglądał... Mało tego. Jedna może wygrać seta 6:0, potem przegrać drugiego np. 1:6 i... wygrać trzeciego. Zobaczymy jak to dziś będzie wyglądać w spotkaniu Polki. Daję jej tyle szans co Janowiczowi w starciu z Paire, a jak będzie to zobaczymy. Jak Baczinsky przegra to będę w szoku. Dlatego, że ona na korcie jest też tak cwana i sprytna jak Polka, a jednak w formie jest lepszej. Raczej nie pogubi się i wie, że nie zostanie zepchnięta do defensywy. Długo prowadzić wymiany też potrafi. Nawet jak Radwańska przegra to i tak zrobi tyle co może w obecnej dyspozycji.

 

DYSKWALIFIKACJA PETERA SAGANA!

 

   To jak na razie najciekawsze wydarzenie na Tour de France w tym roku. Drugim jest oczywiście wygrana Fabio Aru na etapie rozpoznania dyspozycji faworytów w pierwszym tygodniu. Prawdziwe góry dopiero jednak przed nami, ale selekcja już się zaczęła. Mamy już grono faworytów do końcowego zwycięstwa. Walka na maxa zacznie się już może nawet dziś. Też ciężki etap i rozpoznanie rywali. Wszyscy jednak mówią o dyskwalifikacji Sagana. Może i kara jest zbyt surowa, ale tam było uderzenie łokciem. Cavendish miał tam jeszcze miejsce przy barierkach. Gdyby nie łokieć to z pewnością by się nie wkleił w barierkę. To było zrobione z premedytacją. Dziwi mnie, że niektórzy bronią mistrza świata, bo było widać, że zajeżdża drogę rywalowi, który się rozpędzał. To Sagan zjeżdżał w stronę barierek, żeby go zablokować, a jak widział, że może go wyprzedzić, bo tam miejsce jeszcze było, to potraktował go z łokcia. Dla mnie to było zamierzone, a organizatorzy uznali, że takie coś nie może się przytrafiać, bo przecież upadek przy tej prędkości grozi utratą życia nawet. Dla mnie też kara jest bardzo surowa, ale może chcieli pokazać, że nie będą pozwalać na takie incydenty i że nawet mistrza świata można wykluczyć z wyścigu. Niby to w ferworze walki, ale obrona łokciem to nie była. To było celowe uderzenie. Wyglądało na takie chamskie i tak też uznali organizatorzy wyścigu. Dużo osób broni Sagana, bo to mistrz świata. Jakie to ma znaczenie? Nie można przez pryzmat tego uznawać, że taki wielki kolarz może sobie pozwalać na wszystko na finiszu, bo jest najlepszy. On wcale nie bronił siebie w tym momencie. Dostał nauczkę, że walka powinna być czysta. Ja go nie bronię, bo w moim odczuciu zachował się chamsko po prostu i zrobił to z pełną premedytacją.

   A jak Polacy? Michał Kwiatkowski jest w świetnej formie, ale on pomaga liderom. Może zdarzy się etap kiedy pozwolą mu na zabranie się w ucieczkę i powalczenie na pojedyńczym etapie. Na jedynym górskim etapie zrobił selekcję pod ostatnią górkę. Świetnie dyktował tempo. Widać go bez przerwy, bo przecież team Sky ma aż dwóch liderów, którzy walczą w klasyfikacji generalnej. Kłopot bogactwa, a przecież pozostali muszą im pomagać i jechać na nich. Tego problemu nie ma Rafał Majka na którego pracują koledzy. Ten dynamiczny etap górski nie był dla niego, a właśnie dla kogoś takiego jak Aru. On czeka na długie podjazdy i wielkie góry. Tam się okaże w jakiej jest formie. O podium będzie piekielnie ciężko, ale pierwsza piątka też będzie sukcesem i potwierdzeniem, że jest w ścisłej światowej czołówce.

 

DEBIUTANT ŻUŻLOWYM MISTRZEM POLSKI!

 

   W tym sporcie nieolimpijskim jesteśmy potęgą. Także mistrzostwa Polski były bardzo ciekawe i zawodnicy zobaczyli w jakiej są formie przed finałem Drużynowego Pucharu Świata. Oczywiście faworyt jest tylko jeden. Reszta będzie się biła o srebrny i brązowy medal. Mamy zawodników, którzy świetnie jeżdżą w Grand Prix. Stają na podium, wygrywają i oni zmierzyli się ze sobą w mistrzostwach Polski. Janowski, Pawlicki, Zmarzlik, Dudek. Ci zawodnicy jeżdzą w Grand Prix, a przecież był jeszcze Kołodziej czy Hampel. Nie wygrał jednak nikt z nich... Gospodarze, czyli Gorzów liczyli na miejscowych, czyli na Pawlickich i na Zmarzlika. Nikt nie liczył w całej Polsce na Kasprzaka. Żużlowiec, który nawet za dużo w lidze nie jeździ... Przyjeżdża do Gorzowa i po cichu zbiera punkty. Wszyscy patrzą na tych najlepszych, a tymczasem on wygrywa i półfinał i finał. Cudowna historia tego chłopaka. To jak się wypowiadał, jak płakał, to jest piękno sportu. Tyle kłopotów w klubie... Pięknie dziękował wszystkim, którzy są z nim i byli w każdym momencie kariery, która trwa 17 lat. Utarł nosa wszystkim faworytom! Nie mógł uwierzyć w to jeszcze długo. Nie krył łez i emocji. Na taki sukces czeka się bardzo długo. I właśnie fajnie, że wygrał chłopak w zasadzie z trzeciego rzędu. Faworyci zajęli się walką ze sobą, a on robił po cichu spokojnie swoje. Myślę, że wielu się wzruszyło słuchając jak opowiada o swojej karierze, o poświęceniu rodziców i najbliższych. Mówił nawet, że wszyscy wokół wkładają więcej serca niż on. Przyszedł jednak czas, że się odwdzięczył takim pięknym sukcesem. To pokazało ilu sukces ma ojców i matek. Ile to wyrzeczeń i poświęcenia. I jak długo czasami trzeba czekać na taki dzień. Na takie swoje pięć minut. 17 lat... Robisz coś tak długo, nie wiesz czy to ma sens, nie wiesz czy tego nie rzucić, bo nie ma osiągnięć i przychodzi taka nagroda za wytrwałość. Czy Kasprzak coś jeszcze osiągnie to nie wiadomo, ale na całe życie mu zostanie, że był Indywidualnym Mistrzem Polski, a przecież wielu polskich żużlowców nie wygrało tych zawodów, a on tak. Będzie miał co opowiadać dzieciom i wnukom o tym być może najpiękniejszym momencie w karierze żużlowca. To był jego dzień, jego zawody. Wyskoczył jak diabeł z pudełka i pogodził faworytów. Naprawdę piękna sportowa historia, a łzy i wzruszenie i wypowiedzi Kasprzaka zostaną na długo w sercach kibiców. Pewnie wszyscy o których mówił też płakali przed telewizorami. Z pewnością rodzice, którzy w weekendy zawozili go na tor, żeby mógł spełniać swoje marzenia. Poświęcili mu czas i było jednak warto. Długo czekali, ale teraz może chodzić w czapce mistrza Polski jak wiele polskich sław żużlowych w całej historii...