Archiwum sierpień 2016, strona 3


KLĄTWA siatkarzy i Fajdka, powrót GLADIATORÓW....
Autor: rasmarsom
Tagi: siatkówka   igrzyska olimpijskie   rio   piłka ręczna  
18 sierpnia 2016, 04:19

   Co za dzień i emocje w Rio i jakże skrajne. Rano liczyliśmy na dobry występ kajakarza i kajakarki. Szczególnie kajakarka miała spokonie wejść do finału A i jutro walczyć o medal, ale zbrakło sił na końcówce, odcięło prąd. Kajakarz nawet nie wszedł do finału B. Więc zaczęło się źle na jakże szczęśliwym, medalodajnym torze regatowym. Po cichu też liczyliśmy na zapaśniczki w stylu wolnym, ale też się nie popisały. Za to najbardziej dziś liczyliśmy na to, że Paweł Fajdek spokojnie machnie młotem na odległość kwalifikacyjną i pójdzie do wioski zbierać siły na finał razem z Wojciechem Nowickim. Niestety zadziałała w przypadku Pawła klątwa Igrzysk. Marta Walczykiewicz uporała się z nią i jest wolna od tego już, ale Fajdek nie. W Londynie ciekawi byliśmy co też ten młody młociarz pokaże w finale, ale spalił 3 próby w kwalifikacjach i nie wszedł do konkursu. Potem nastąpiły jego wielkie sukcesy. Od dawna niepokonany podobnie jak Anita. Nasza największa nadzieja na złoty medal obok Anity. Ona zrobiła swoje, a Paweł nie. Wyglądał fatalnie. Jakby się nie obudził. Rzucał tym młotem jakoś na stojąco. Tak bez przekonania. Jeden rzut poza granicę 71 metrów gdzie stać go na taki w finale ale poza 81 metr. Tyle, że finału nie będzie. Jeden spalony i trzeci na 72 metr. Sam nie wierzył w to. Na ME też miał problem, żeby wejść do konkursu. To jest jego przekleństwo z czym się nie może uporać. W rzucie dyskiem kobiet Sandra Perkovic z Chorwacji z 9 rzutów w Rio spaliła 7. 2 w kwalifikacjach i 5 w finale, ale jeden rzut pozwolił na zwycięstwo. Polakowi się to nie udało. Pewnie sam nie wie co się stało, ale demony Londynu wróciły w kole. Pewniak do złota nie wchodzi do konursu. Sport jest piękny i nieprzewidywalny, ale dziś zasmucił Polskę. Ja jednak liczę na Wojtka Nowickiego. On uzyskał najlepszy wynik w kwalifikacjach i będzie walczył o medal. Czy o złoto? Ostatnio ląduje na 3 miejscu podium więc dlaczego nie... Tym bardziej, że nie będzie Pawła... Możemy być świadkami niezłej historii jak Nowicki wygra konkurs rzutu młotem i pomści kolegę. Paweł nie wytrzymał tego, ale przecież przed nami epicki ćwierćfinał siatkarzy z Amerykanami. Czas na przełamanie klątwy...

   I cóż. Przyjechali po złoto jako mistrzowie świata, a wyjadą z niczym. Czwarty z rzędu przegrany ćwierćfinał na Igrzyskach. Podobna w sumie historia jak z Pawłem. Jeszcze coś mi się nasunęło. Już pisałem, że panie są górą w Rio i zdobyły już 5 medali, a panowie zawodzą. I dziś to się potwierdziło. Na dodatek i Kszczot i Fajdek i kilku siatkarzy mają brody. Hm. Może trzeba ładnie się golić jak Amerykanie. Nie wiem. Tak czy owak brodacze, którzy mieli przywieźć 3 medale wracają z niczym. Chyba się jutro ogolę. To widocznie pecha przynosi:)) Co można napisać o tym spotkaniu? Nie chciałem bardzo, żeby trafili na USA, ale los tak to skojarzył. I na co zdała się super forma z meczów grupowych? Na nic, bo najważniejszy jest ćwierćfinał na Igrzyskach. Mecze grupowe nie mają znaczenia. Włosi sobie rozbili Iran, Rosjanie Kanadę i pewnie Brazylia też się upora z Argentyną. Nasi trafili najgorzej myślę jak można było. Na rozpędzonych Amerykanów. Pierwszy set wyrównany, ale w końcówce lepsi nieznacznie Jankesi. Ok. Nic się nie stało. Gramy dalej. W drugim wszystko pod kontrolą. 5 punktów przewagi nawet i wszedł na zagrywkę facet, który nas załatwił w drugim secie. Dzięki jego zagrywkom Amerykanie doszli Polaków. Błąd sędziego w końcówce przy obronie Zatorskiego i znów przegrany set. Czekałem aż nasi nacisną ich. Oni mieli kompletny luz. Świetnie zagrywali w przeciwieństwie do naszych asów. W trzecim secie zaczęło z naszych uchodzić powietrze. Bartek mówił, że byli odporni psychicznie i walczyli, ale ja miałem wrażenie, że siedli w trzecim secie. Zresztą Amerykanom wychodziło wszystko, a Kurek przestał trafiać w ataku. Na zagrywce też pudłował i cóż. Gładkie 3:0. Pewnie nawet Amerykanie na to nie liczyli. Ja się nastawiałem na jakieś 5 setów epickiego meczu, a potem już otwarta droga do medalu albo do finału. Ciężko ich dziś było ugryźć. Kibice siatkówki przeżyli na pewno duży dramat. I co dalej? Po takich traumach dziś patrzeć jak Chorwaci leją piłkarzy ręcznych? Sceptycznie podchodziłem do tego spotkania. Tylko 2 zwycięstwa z Chorwacją w historii. Lecz ostatnie w ważnym momencie, bo w ćwierćfinale MŚ w Katarze. Potem na ME było ladnie w Krakowie. To był kataklizm, ale nasi ręczni nie z takich opresji wychodzili. Przyzwyczaili kibiców, że zawsze trzeba w nich wierzyć choćby nie wiadomo co. Czy wierzyłem? Pamiętałem jak Dujszebajew powiedział, że szykuje formę chłopaków na 6 mecz. I trafił... Teraz może mówić, że miał rację i wypaliło. W grupie to wyglądało naprawdę fatalnie. Przykro się czasem to oglądało. Przestoje, chaos, brak pomysłu, słaba obrona, bramkarze nic nie bronią, zero wiary. Tłumaczenia po spotkaniach. Przecież dla Gladiatorów to była ostatnia szansa dziś na olimpijski sukces. Dla braci Jureckich, Bieleckiego, Krzysia Lijewskiego, Sławka Szmala. Pisałem, że to najstarsza drużyna na turnieju i ta kadra przechodzi zmianę pokoleniową. Oni musieli dzisiaj dać z siebie maxa bez względu na wszystko. Zatrzeć te spotkania grupowe w głowie, bo kto to będzie pamiętał po latach. Na tych Igrzyskach np. Holenderki zajęły 4 miejsce w grupie i są w półfinale już, podobnie Serbki w koszykówce czy Chinki w siatkówce. A więc dlaczego nie nasi szczypiorniści? Co z tego, że Chorwaci nas zlali w Krakowie, co z tego, że pokonali i Francuzów i Duńczyków w grupie. Do tej pory nie wiem jak oni to zrobili dziś. Kolejny raz w historii Gladiatorzy pokazali walkę do końca. Kolejne spotkanie, które zapisze się w historii. Genialna pierwsza połowa. Przecierałem oczy ze zdumienia. Był pomysł na grę, niezła obrona, bramka za bramkę, czyste pozycje, mało strat. Fajne rozegranie i do bramki jeszcze wszedł bohater narodowy Piotrek Wyszomirski. Pozazdrościł Sławkowi wielkich spotkań i on dziś wygrał dla nas mecz. 15 obron. Zamurował bramkę. W pierwszej połowie szalał w ataku Lijewski z Bieleckim, a w drugiej to już był koncert jednookiego Karola. To sie zgadza. Należy się temu facetowi pomnik. On ma pewnie dobrze wykształcone 3 oko Horusa i ono mu pomaga, bo nie wytłumaczę tego inaczej. To jest wielka postać polskiego sportu i wzór do naśladowania. Oby przełamał inną klątwę jak już piszę o tym. Klątwa chorążego, bo przecież nadal medalu może nie być. Uważam, że te 3 zespoły w półfinałach są silniejsze, ale Duńczycy pewnie widzieli co robił Karol i Piotrek. Czy to powtórzą to nie wiem, bo nic 2 razy się nie zdarza, ale konia z rzędem temu kto by się spodziewał dziś wygranej z Chorwacją. Zagrało wszystko, Piotrek odbijał więcej niż mógł, Karol rzucał skąd chciał i dziurawił siatkę w bramce. Takie emocje na koniec dnia w Rio. Piękne chwile. Dokonali tego o czym marzyli i wierzyli w to. Dla siebie. Zasługiwali na ten półfinał przyjeżdżając na turniej, ale przecież szło to wszystko tak dramatycznie fatalnie. I dziś odrodzenie... Jakie to piękne jest. Fajdek sfajdaczył, siatkarze dali ciała, a skazywani na pożarcie Gladiatorzy wygrywają. Można wygrać spotkanie dwoma zawodnikami w ćwierćfinale Igrzysk Olimpijskich? Pewnie, że tak. Musisz mieć jednego co broni, a drugiego co rzuca:)) Brawo Panowie. Duży kamień Wam z serducha spadł i walczcie dalej. Z Duńczykami przegrywamy ostatnio, ale wszystko się może zdarzyć. Znów nie wierzę, ale może to i lepiej. Uważam, że Chorwaci byli mocniejszą drużyną, ale mocniejsi też przegrywają w ciekawych okolicznościach. Zapamiętam z tego spotkania jak spokojny Wyszomirski, nieśmiały chłopak uderza po kolejnej obronie z całych sił w swoją bramkę pokazując moc i dając przekaz Chorwatom, że ta piłka już tu nie wpadnie za często póki ja tu stoję i jej bronię. Potrzebowaliśmy Ciebie dziś Piotrek i historia olimpijska pisze się dalej. Zimny Karol po żadnej bramce się nie uśmiechnął. Przecież to normalne. Wyskakuję, rzucam, trafiam. Czym się tu podniecać:)) I wygrali bez Michała Jureckiego, a przecież Misiek to opoka tej reprezentacji. Uff... Tyle emocji o 3 w nocy. Dzięki Panowie i powodzenia za 2 dni też o 2 w nocy. Co zrobicie to zrobicie. Zostawicie na pewno serce na boisku i tylko tego oczekują. Tego co dzisiaj:)) Ten Talent czy jak mu tam Dujszebajew miał nosa... Przecież wygrał z Vive LM. To nie byle kto. Może i wygląda jak Mongoł, ale nie pomylił się dziś. I Legia blisko LM jest po 20 latach. Dundalk nie da rady w rewanżu. Będzie święto na Legii za tydzień. W końcu zagości elitarna LIga Mistrzów. WOW... Dzieje się dużo dobrego w tej naszej kopanej.

Najważniejszy ćwierćfinał
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: igrzyska olimpijskie   rio   sporty zespołowe  
17 sierpnia 2016, 13:26

   Gry zespołowe na Igrzyskach w Rio wchodzą w decydującą fazę. Żarty się skończyły i zaczyna się nowy turniej. To co było w grupach nie ma kompletnie żadnego znaczenia. Może drużyna wygrać 5 spotkań w grupie i przegrać w ćwierćfinale. Tu już jest mecz o stawkę, a w grupie przecież można przegrać nawet 3 spotkania także wczorajsze ćwierćfinały pokazały, że drużyny, które spisywały się słabiej w grupach pokonały te silniejsze w ćwierćfinale. Łatwe zwycięstwa w grupie dają takie rozprężenie tym teoretycznym faworytom, a drużyny, które mają kłopoty w grupie juz tam muszą walczyć o wszystko i się hartują. Wychodzą na ćwierćfinał nie mając nic do stracenia. Przegrają to nikt nie będzie miał pretensji, bo przecież wyniki w grupie na to nie wskazywały. Mają pełen luz. Natomiast znów ćwierćfinały pokazały jak faworyci sobie nie radzą z tą presją. Najlepszy przykład to siatkówka kobiet. Brazylijki i Rosjanki kroczą w grupie od zwycięstwa do zwycięstwa. Rosjanki przegrywają tylko z Brazylijkami. Mało tego. Brazylijki nie tracą seta w grupie. I co się dzieje w ćwierćfinałach? Serbki niszczą zaskoczone Rosjanki w trzech setach, a Brazylijki tracą pierwsze sety w turnieju, ale niestety troszkę za dużo, bo od razu 3 i przegrywają z Chinkami, które ledwo z grupy wyszły. Nie jest dobrze jak ma się w grupie za łatwe spotkania, bo nie ma tej mobilizacji i presji, a zespoły, które zajmują 4 miejsca w grupach już są zaprawione w boju. Już w grupie muszą się sprężać i traktować każdy mecz jak finał. Tak mieli Amerykanie w grupie śmierci. Niespodziewana wpadka z Kanadą i potem porażka z Włochami. Od 3 spotkania grali już z nożem na gardle i pokonali Brazylię i Francję, a dziś zmierzą się z Polakami, którzy aż takiej presji nie mieli po wygranych 3 pierwszych spotkaniach w grupie. Obawiam się tego spotkania bardzo. Chorwaci w ręcznej zajęli 1 miejsce w grupie, a nasi szczypiorniści 4. Może to się tutaj sprawdzi... W piłce ręcznej kobiet Holenderki fatalnie grały w grupie, po czym demolują Brazylijki w ćwierćfinale. Tak samo nie poradziły sobie Australijki w koszykówce kobiet i przegrały z Serbkami. Swoją drogą Serbowie mieli wczoraj bardzo udany dzień. Złoto w zapasach, awanse niespodziewane koszykarek i siatkarek i spodziewany piłkarzy wodnych. Walczący naród. Za to Brazylijczycy wpadli wczoraj pewnie w czarną rozpacz. Dzień wcześniej radość z wygranej siatkarzy i tyczkarza, a wczoraj zdemolowane piłkarki ręczne, porażka piłkarek nożnych i siatkarek. W sportach zespołowych zostali im tylko siatkarze i piłkarze nożni na których bardzo liczą i piłkarze ręczni, którzy świetnie sobie radzą. Ciosem jest porażka siatkarek i piłkarek nożnych. Szwedki grają w turnieju kobiecym jak Portugalczycy w ME albo bardziej jak Grecy gdy zdobywali ME w piłce nożnej. Wyeliminowały po rzutach karnych i USA i Brazylię murując bramkę. Można i tak. Kto im zabroni? Dziś kolejne ćwierćfinały w koszykówce, piłce ręcznej i siatkówce, ale do gry wkraczają mężczyźni. Będzie się działo, oj będzie...

   A nasi sportowcy? Kajakarki nie zawiodły. Dwójka jak zwykle z medalem. Obroniłą ta osada w tym samym składzie brąz z Londynu, a Marta Walczykiewicz zrehabilitowała się za Londyn gdzie zajęła 5 miejsce. Przez 4 lata dojrzała i pokazała klasę w finale na 200 metrów. Porażka tylko z Nowozelandką. Serce rośnie jak się patrzy na występy wioślarzy, wioślarek, kajakarzy i kajakarek. Już mamy z tego jeziora 4 medale, a przecież jeszcze czwórka kajakarek wiecznie czwarta. Tym razem myślę, że zdobędą dziewczyny medal, bo są w świetnej formie. 5 medali przywiezionych z jeziora w Rio będzie sukcesem, bo zawsze na Igrzyskach liczymy na wioślarstwo i kajakarstwo, a coś nie wychodzi i kończy się to jednym czy dwoma medalami. W Rio jest zdecydowanie lepiej. 2 medale we wioślarstwie, a liczono na 3, a teraz już 2 w kajakarstwie, a liczono na 3. Tutaj jest zgodnie z planem. Brawo dla dziewczyn. 5 z 7 medali przywiozą kobiety z Igrzysk jak na razie. Panowie w odwrocie. 10 kobiet zdobyło medale jak na razie i dwóch panów. Panowie powiedzą, że dlatego, że działają panie w grupie, a nie w pojedynkę jak Majka czy Małachowski. Czwórka kobiet i dwie dwójki. Panie lubią sobie pomagać, a panowie to indywidualiści dlatego taka przepaść w dorobku medalowym. I jeżeli o paniach jeszcze to fajny występ Joasi Linkiewicz na 400 metrów przez płotki. Prawie awansowała do finału. Zaszokowała świat jednak wczoraj młodziutka Polka w rzucie oszczepem Maria Andrejczyk. Rekord Polski pobity o 3 metry. Oddała magiczny rzut i narobiła apetytów na występ w finale. Ma ogromny potencjał, ale w finale może być różnie. Kolejny wielki talent w lekkoatletyce. Fajnie to wszystko wygląda w naszej Królowej Sportu. Kolarze torowi też wczoraj powalczyli w keirinie. Sporo emocji w finale i jednak Damian się przeliczył z siłami, ale występ udany. Tak czy owak królują Panie, a dziś zapaśniczki przecież startują. W sobotę Maja Włoszczowska, a pojutrze kajakarki w czwórce w finale. Eliminacje to będzie formalność. I bardzo mnie ciekawi występ Marii w finale. Dziś zaczyna też Paweł Fajdek. Wygląda jednak na to, że większość medali wywalczą Panie. Płęć piękna górą i tak może zostać. Do magicznej granicy 10 medali już tylko 3 małe kroczki. Trzeba to przełamać tak jak siatkarze inną klątwę związaną z ćwierćfinałem Igrzysk Olimpijskich, ale będzie piekielnie trudno. Trzymajmy jednak kciuki dziś za siatkarzy i ręcznych:)) Będą ogromne emocje:))

Ciężka rola faworyta...
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport  z pogranicza sportu 
Tagi: igrzyska olimpijskie   rio   lekkoatletyka  
16 sierpnia 2016, 10:27

   Sportowcy na Igrzyskach często się przekonują jakie to brzemię być faworytem rywalizacji. I równie często nie dają rady tego udźwignąć. Dlatego sport jest taki piękny, bo tu nie grają statystyki, dokonania wcześniejsze. Liczy się tylko ten dany dzień. Zawodów w każdej dyscyplinie jest mnóstwo. ME czy MŚ są co rok albo co dwa lata. Rzadko się zdarza, żeby odbywały się co 4 lata, a właśnie Igrzyska Olimpijskie mają taką magię, że są raz na 4 lata i cały świat się zbroi na nie. Medal czy mistrzostwo olimpijskie jest tym o czym marzy każdy sportowiec. I niewielu jest to dane. Są tacy co startują na czwartych czy piątych Igrzyskach z rzędu i zdobywają cyklicznie medale jak Phelps czy Bolt, ale to są absolutne gwiazdy sportu. Wielu startuje tylko raz i mają tę jedną szansę podczas kariery sportowej na zaistnienie i osiągnięcie czegoś o czym marzyli od dziecka. Często się zdarza, że ktoś wygrywa na Igrzyskach i to jest jego jedyny sukces w karierze. I to jest piękne, że wygrywają Ci na których na papierze się nie stawia, ale oni mają ten swój jeden najpiękniejszy dzień w życiu czy też turniej życia jak np. Portorykanka Puig w tenisie kobiecym. Kto o zdrowych zmysłach by na nią stawiał? Kto by pomyślał, że Del Potro wyeliminuje Djokovica i Nadala i przegra dopiero w finale. Takich zaskoczeń brakuje mi jak na razie w polskiej ekipie. Na Majkę liczono, na wioślarki też i na lekkoatletów również. Nikt tak nie wyskoczył jak diabeł z pudełka i nie stanął niespodziewanie na podium. Ciągle się czyta, że sensacja czy niespodzianka w każdej dyscyplinie, ale jakie to by było nudne jakby faworyci wygrywali. Nawet kibice wspierają tych na których się nie liczy, a osiągają na Igrzyskach życiowy sukces, który tylko im się śnił wcześniej. Igrzyska przynoszą dramaty, wspaniałe historie przez to, że ci wielcy czasami przegrywają z samym sobą. Są tak pewni, że znów wygrają, że to ich gubi, a na tego słabszego nikt nie patrzy. On przeżywa przygodę życia , nikt nie stawia na niego więc ma luz psychiczny. Na faworytów się patrzy, stawia, umieszcza przed zawodami na najwyższym stopniu podium albo na miejscu medalowym. Kto by pomyślał, że zawodnik Kazachstanu zdobędzie złoty medal w pływaniu płynąc na ósmym torze. I tak to wygląda. Wszyscy obserwują gwiazdy, a nagle ktoś zabiera niespodziewanie mistrzostwo olimpijskie czy medal i tworzą się cudowne historie, niezapomniane emocje, wzruszające chwile. Całe piękno i esencja sportu. Nowa Zelandia prowadzi na 5 minut przed końcem w hokeju na trawie z Niemcami 2:0 i przegrywa 2:3 w ostatniej sekundzie. Szok. Ważny jest koniec, a nie początek i dopóki zawody trwają to wszystko się może zdarzyć. Kto liczył, że Kanada w siatkówce wejdzie do ćwierćfinału grając w grupie z potęgami i odpadnie Francja? Takich niespodzianek, a nawet sensacji jest sporo dlatego tak się pasjonujemy sportem i Igrzyskami, a to jeszcze nie koniec. Phelps przegrał tylko jedno złoto w Rio, a zabrał mu je nowy bohater narodowy z Singapuru. To fakt, że Ci wielcy mają gorzej. Łatwiej jest atakować jak nikt na Ciebie nie liczy niż się bronić i utrzymywać na szczycie. Łatwiej jest wejść na szczyt niż tam się utrzymać. I to nie truizm. Bolt kończy karierę, bo czuje już oddech rywali na plecach, a chce zostać tym niepokonanym. Phelpsowi wciąż mało złotych medali na Igrzyskach. Nikt mu nie dorówna przez wieki, ale to są ci najwięksi z największych, którzy utrzymują świetną formę pozwalającą na wygrywanie przez wiele lat. Niektórzy mają tylko tę jedną szansę na Igrzyskach, jeden dzień, turniej. I najpiękniejsze jest to, że bajkę zamieniają w rzeczywistość.

   Na napisanie tej notki wenę czerpałem od Francuza Lavillenie. Zasnąłem w nocy i przebudziłem się na najważniejsze fragmenty skoku o tyczce. Bity faworyt regularnie skaczący ponad 6 metrów. Jak to mówił komentator on zamieszkał na tej wysokości. Zaczyna przeważnie od wysokości 5,75 kiedy to połowa zawodników odpada z konkursu. Jest to ryzyko, bo już tak przegrał ME gdzie nasz Sobera zdobył złoto. Nie ma też farta na MŚ gdzie np. Paweł Wojciechowski zabrał mu złoto, a przecież jest najlepszy z najlepszych od czasów Bubki. Klasa sama w sobie. Genialny technik, gimnastyk, niezwykle sprawny. I wczoraj wszystko szło zgodnie z planem. Gratulacje przy okazji dla Piotrka Liska, który zajął 4 miejsce w najlepszym konkursie olimpijskim skoku o tyczce w historii. Niewiele mu brakło do pokonania 5,93 m. w drugiej próbie. Może jakby miał jeszcze jedną próbę. Niestety konkurs się tak ułożył, że Piotrek pierwszą zrzutkę miał na 5,85 podczas gdy trzech rywali to skoczyło, a on musiał przełożyć dwie próby. Widać było, że jest świetnie przygotowany, ale byli lepsi. Szkoda, że po 36 latach polska męska tyczka nie ma znów medalu. Z MŚ czy ME przywożą chłopcy tytuły czy medale, a na Igrzyskach nie udało się. Mistrz Europy Sobera i były mistrz Świata Wojciechowski do konkursu nawet nie weszli. Pisałem, że liczę po cichu na medal Liska i niewiele brakło, a na Lewandowskiego tak nie liczyłem i faktycznie zajął 6 miejsce. Myślał o medalu i nawet wygraniu, ale to nie ta bajka. Kszczot miałby większe szanse, ale nie wszedł do finału. Czy zgubiła go nadmierna pewność siebie i nawet taka buta? Dostał pstryczka w nos. Tak właśnie odpadają faworyci jak Adam. Sam nie wiedział jak to się stało. Wracam do Francuza i tego konkursu. Amerykanin skończył skakanie na 5,93. Francuz to skoczył i już tu wydawało się co on zrobi dalej? Złoto ma więc może atak na rekord świata, ale jeszcze skakał ten mlody Brazylijczyk piszący swoją historię. Widać było, że ma szansę skoczyć 5,93. To był jego rekord życiowy i w drugiej próbie skoczył to. Wysokość zmieniła się na 5,98. Francuz był tak rozluźniony, że żartował z Amerykaninem. Nawet nie dopuszczał myśli, że przegra. Cała Brazylia cieszyła się z medalu swojego rodaka. Jak Renaud skoczył 5,98 w pierwszej próbie to już był koniec. Szczególnie, że Brazylijczyk nie skoczył tego w pierwszej próbie. Musiał przenieść dwie próby na 6,03. 10 centymetrów więcej od rekordu życiowego, a to przecież w skoku o tyczce naprawdę dużo. Dwie próby na 6,03 Lavillenie strącił. Minimalnie. Brazylijczykowi została ostatnia próba. I Brazylia oszalała. Skoczył to. Pobił rekord życiowy o 10 centymetrów. Francuz tak się zszokował, że musiał przenieść wysokość na 6,08, żeby wygrać. Młokos go zmusił do takich nerwów i wysiłku. I nie dał rady tego skoczyć. Kto by napisał taki scenariusz tego konkursu, który kończył się w nocy brazylijskiego czasu i na stadionie już nic nie odbywało się oprócz tego. Dodam, że w tym samym czasie Brazylia w siatkówce wyrzuciła Francję za burtę Igrzysk. Także wczorajsza noc to płacz i szloch Francuzów i eksplozja radości Brazylijczyków. A to dopiero ich drugie złoto na tych Igrzyskach. Coś niesamowitego. Młody Tiago zadziwił świat i dał psikusa w noska bitemu faworytowi. Wczoraj też niewyraźną minę miała amerykańska faworytka w biegu na 400 metrów. Pokonała ją zawodniczka z Wysp Bahama biegnąc na ósmym torze i uciekając jak nowy rekordzista świata z RPA. Dobrze jest uciekać, a trudniej gonić. Na to wychodzi. Przypomnę jeszcze jak już piszę o porażkach bitych faworytów, że w pchnięciu kulą Nowozelandka przegrała złoto w ostatniej kolejce. Amerykanka pobiła rekord życiowy o trzydzieści centymetrów i mina Nowozelandki nie była wesoła. My to przerabialiśmy na przykładzie Piotrka Małachowskiego. On się rozluźnił za szybko w tym konkursie, bo nic się nie działo. I młody Harting go zabił. To są niesamowite historie, które pamięta się latami. Na całe szczęście Anita nie miała rywalki i nie ma od dłuższego czasu. Łatwiej się rzuca wtedy bez stresu. Brazylia wczoraj na pewno oszalała.

   A dziś czekamy na kajakarki... Do boju dziewczyny... Bo faceci coś zawodzą:))

KOSMOS w lekkoatletyce i pokaz siły Anity...
Autor: rasmarsom
Tagi: sport   igrzyska olimpijskie   rio   lekkoatletyka  
15 sierpnia 2016, 19:22

   W pływaniu mieliśmy sporo rekordów świata, ale w lekkoatletyce o te rekordy jest znacznie trudniej, bo są naprawdę wyśrubowane. W pływaniu zmieniają stroje i coraz szybciej pływają. Wydaje się, że tam nie ma ograniczeń i każdy wynik można poprawić. W lekkoatletyce rekordy mają nawet po kilkanaście lat. Kilka dni za nami zmagań, a już mamy 3 rekordy świata i niewiele brakło do kolejnego dziś. Gdyby zawodniczka z Bahrajnu wiedziała, że może pobić rekord świata nie zwalniałaby przed metą w biegu na 3000 metrów z przeszkodami. Na 10000 metrów rekord został pobity o kilkanaście sekund, ale to co się zdarzyło w biegu na 400 metrów panów i dziś w rzucie młotem kobiet przejdzie do historii sportu. Biegacz z RPA uciekając na ósmym torze tak szybko gnał, że drugie 200 metrów pokonał szybciej niż pierwsze. On po prostu nie zwalniał. Gnał cały bieg na tym samym tempie sprinterskim. Rywale na ostatniej setce na ostatnich nogach, a on frunął jakby w ogóle nie stracił sił. 6 metrów przewagi i pobity rekord świata 17-letni Michaela Johnsona. Prawdziwy kosmos, którego nikt się nie spodziewał. Dziś sama Anita zapowiadała rekord świata, bo jest w życiowej formie. I potwierdziła to. Odpaliła wszystko co miała i młot poleciał poza granicę 82 metrów. Nie miała rywalek i mogła się tylko na tym skupić. Srebrna medalistka przegrała o prawie 6 metrów. Przepaść. Ona w kole wyglądała przy tych dziewczynach jak z innej planety. Siła, dynamika, szybkość w kole. I młot sobie latał aż 3 razy poza granicę 80 metrów. To jest wyczyn, który przejdzie do historii polskiego olimpizmu. Tak mistrzostwo olimpijskie zdobywają tylko najwięksi z największych. Polski młot rządzi i będzie tak jak w Sydney. Dwa złote medale, a tam po raz pierwszy ta młoda konkurencja zadebiutowała na Igrzyskach i stała się polską domeną. Myślę, że Paweł też nie zawiedzie. Stać go na to. Dziś czekaliśmy na to co może zrobić Włodarczyk. Zaskoczenia nie było, ale ten pokaz siły był kosmiczny. I mamy już 5 medal i drugie złoto. Czy dociągniemy do 10? Zaczynam mieć obawy po wpadce Piotrka Myszki.  4 ostatnie wyścigi zepchnęły go na 4 miejsce. Strasznie pechowo przegrał ten brąz z Francuzem. Po cichu liczę dziś na Liska w skoku o tyczce i ciekawi mnie jak powalczy Lewandowski. Może nasza skoczkini wzwyż sprawi niespodziankę. Zawsze są też sztafety. Liczę nie tylko też na Fajdka, ale też na drugiego młociarza. Kajakarki mają szansę jutro na 2 medale. Może uda się przełamać te 10 medali. Jest jeszcze Maja Włoszczowska. Tak czy owak trzeba liczyć na lekkoatletów i kajakarki. Opisywałem historię Magdy Fularczyk i okazuje się, że jest przyjaciółką Anity i razem studiowały, a teraz razem są mistrzyniami olimpijskimi. Czas na jakiegoś mistrza olimpijskiego, bo panie górą. Zapomniałem jeszcze o kuli gdzie też będą emocje. Także lekkoatletyka , wiosła i kajaki mogą uratować te Igrzyska. I dziwią mnie tłumaczenia badmintonistów, że byli zmęczeni. A co ma powiedzieć taki Nadal czy Del Potro np. To są Igrzyska i tu nie ma przebacz. Malezyjczycy nie byli zmęczeni i wygrali. A ręczni? No cóż... Pisałem, że czarno to widzę i tak było dziś. Zdaje się, że trafią na Chorwatów w ćwierćfinale, a wszyscy pamiętamy blamaż z ME. Coś mi mówi, że będzie powtórka z rozrywki. Może nie blamaż, ale porażka. Ferować wyroków nie można, bo to jest sport, ale nie wyglądają ręczni dobrze. Dziś cieszmy się ze złotej Anity. Niesamowita dziewczyna, która zadziwiła dziś świat Królowej Sportu. Robi to nie od dziś co prawda, ale ten pokaz siły... Wow... To jest to.

Polskie WIOSŁA górą:)) i pech Piotrka......
Autor: rasmarsom
Tagi: igrzyska olimpijskie   rio   lekkoatletyka   wioślarstwo  
14 sierpnia 2016, 18:14

   Od ostatniego wpisu okazało się, że polskie wiosła przywiozą z Rio do Polski dwa medale. Liczono nawet na 3, ale troszkę zabrakło męskiej czwórce podwójnej. Ogólnie bardzo pozytywny start. Byli wioślarze świetnie przygotowani do Igrzysk i to było widać od początku zmagań. Osady w finałach, medale, wygrane finały B. Każda osada popłynęła na miarę swoich możliwości i tylko szkoda, że czwórka nie ruszyła mocniej od startu, bo była szansa na pokonanie Estończyków. Ósemka była zawiedziona, ale i oni pokazali moc. Nasz skiffista wygrał finał B podobnie jak jeszcze jedna osada pań. Potwierdzili wszyscy swoją formę i przyjemnie się to oglądało w przeciwieństwie do występu pływaków. To był jeden wielki dramat. Żadnego finału nawet. Liczono też na siatkarzy plażowych, ale również zawiedli poza parą kobiecą. W strzelectwie też żadnego finału. W judo żaden polski zawodnik ani zawodniczka nie przeprowadzili akcji punktowej na Igrzyskach. Kolejny dramat. Szablistki troszkę przespały początek starcia z Amerykankami, a też tutaj liczono na medal, bo wystarczyło wygrać dwa pojedynki. Brawo dla tenisistów stołowych za walkę do końca z Japończykami. Brawo dla miksta w badmintonie, bo otwiera się szansa walki o medale. Kolarze torowi jak na razie też poniżej oczekiwań, ale tam na welodromie jest jakiś kosmiczny poziom. Siatkarze robią swoje i super to wygląda, ale decydujący mecz to ćwierćfinał, a tam same potęgi będą. Włosi, Francuzi, Amerykanie czy Brazylijczycy, a może Kanada sprawiająca psikusa wielkim. Tak czy owak siatkarze wyglądają na mocnych i nie zmienia tego porażka z Rosją. Gorzej jest ze szczypiornistami i czarno to widzę. Ledwo wymęczone zwycięstwo ze słabiutką Szwecją. Tutaj ćwierćfinał to będzie pewnie ostatni mecz w turnieju, a ciekawi mnie bardzo mecz ze Słoweńcami. Jeżeli zaprezentują się dobrze i nawet przegrają to jakieś nadzieje będą. Duszebajew powtarza, że forma będzie na ćwierćfinał więc dajmy mu szansę. Żeglarze całkiem pozytywnie się spisują, a dziś Piotrek Myszka powalczy o brąz. Miał fatalne ostatnie 3 wyścigi i miejmy nadzieję, że się przed Francuzem dziś obroni, bo coś przestało iść. Może będzie medal dziś... Ale skupię sie na wioślarzach i lekkoatletyce.

   Czwórka podwójna kobiet zdobyła brązowy medal, a trener powiedział i słusznie, że mają płynąć po złoto. Tak też płynęły dziewczyny, ale na końcówce dwie osady okazały się nieznacznie szybsze. Płynęły po złoto, a przywiozły brąz. Szkoda, że męska czwórka tak nie popłynęła i za dużo straciła na początku. A nasze złote dziewczyny?

   To trzeba było wykorzystać, że dwie czołowe osady świata nie weszły do finału. W takiej sytuacji byśmy marzyli o złocie, ale sprawy ułożyły się inaczej i stworzyła się niepowtarzalna szansa na złoto. Magda z koleżanką miała już brąz w kolekcji wyszarpany w Londynie. Julia na ostatnich nogach wyszła z łódki, ale pokonały tam Chinki czubkiem łodzi. Magda końcówkę płynęła sama, bo Julia już nie mogła z powodu bólu w kręgosłupie. To był dla nich złoty medal ten brąz. Piękna historia. Tutaj Julia komentowała w studiu wyścigi wioślarskie, a w łódce z Magdą płynęła inna koleżanka. I udało się. Świetnie taktycznie to rozegrały. Od początku na prowadzeniu i tylko Brytyjki dotrzymywały kroku, ale na ostatnich metrach nasz dwójka nie dała sobie wydrzeć tytułu mistrzyń olimpijskich jako pierwsze wioślarki polskie w historii. To taka nagroda dla Magdy Fularczyk, która 4 lata wcześniej pod koniec płynęła za siebie i za Julkę. Teraz karma wróciła i trafiły dziewczyny do panteonu mistrzyń olimpijskich. Zrobiły to na co liczono przed tym finałem i jest pierwsze złoto na Igrzyskach i na pewno nie ostatnie w dorobku polskich sportowców. WIOŚLARSTWO pokazało swoją moc na Igrzyskach.

   Ruszyli lekkoatleci i lekkoatletki do boju. Największa ekipa na Igrzyskach i największe nadzieje medalowe. Włodarczyk i Fajdek jeszcze czekają na swoje finały, ale w kole już był Piotrek Małachowski. Trójka, która miała zdobyć tutaj tytuły mistrzów olimpijskich. Oczywiście po cichu liczymy nawet na 4 czy 5 medali, a ja osobiście nawet na 6, ale czas pokaże. Są świetnie przygotowani i powinny być dobre rezultaty. Na razie na plus na pewno Swoboda na 100 metrów. Weszła do półfinału i na razie to tyle na co ją stać. Największa porażka to Kszczot. Murowany kandydat do podium, niedawny mistrz Europy. W eliminacjach pobiegł leciutko i wyglądało to świetnie, a w półfinale odcięło go na ostatnich 100 metrach i sam nie wie dlaczego tak się stało. Wielki dramat Adama. Lewandowski wszedł do finału, ale o medal będzie ciężko. Adam biega inaczej taktycznie, a Lewandowski typowo siłowo. Czy to starczy na medal. Myślę, że na 4 czy 5 miejsce, ale poczekajmy. W półfinale pobiegł najszybciej w tym sezonie więc forma jest. Może on sprawi niespodziankę... Tyczkarze się nie popisali w kwalifikacjach oprócz Liska. Ale największy dramat chociaż myślę, że mniejszy niż Adama, który po biegu aż zaklął na antenie Telewizji Polskiej to srebro Małachowskiego...

   Piotrek miał tu spiąć klamrą swoją karierę. Zdobyć to czego mu brakowało w kolekcji, bo srebro to on już ma z Pekinu. Wszystko wskazywało, że tak i tutaj będzie, ale coś w konkurencjach technicznych jak na razie rozstrzyga się wszystko w ostatnich kolejkach. Tak jak w pchnięciu kulą kobiet czy skoku w dal mężczyzn. W dysku też tak było. 3 pierwsze kolejki i dominacja Polaka. Wszystkie próby dające prowadzenie w konkursie, ale w ostatniej najpierw Estończyk spycha jednego z Niemców na 3 miejsce, a drugiego na 4. I niestety Niemcy zareagowali. Jasiński rzucił mniej od Piotrka, ale dało mu to drugie miejsce. W tym momencie z podium spada drugi do ostatniej kolejki brat Hartinga młodszy. Widać było, że może rzucić daleko w konkursie, ale nie udawało się to. I zebrał się i odpalił. 68 metrów i Polak nie wierzy co się dzieje. Znów Harting zabiera mu złoto, a rozluźniony i zszokowany Małachowski już nie był w stanie się zebrać. Dziwny konkurs i niesamowite zakończenie. Klątwa Hartingów trwa, a przecież Robert nawet nie wszedł do konkursu. Co z tego... Jest przecież zastępca, czyli młodszy brat... Współczuję Polakowi, bo to fajny chłop jest. Także zaczęło się w lekkiej nie tak jak oczekiwaliśmy. Pierwsze koty za płoty. Anita to może tylko ze sobą chyba przegrać na szczęście, ale to jest sport... A więc pasjonujmy się dalej...