Najnowsze wpisy


CZY MOŻEMY WYGRAĆ ZE ŚMIERCIĄ?
Autor: rasmarsom | Kategorie: ŚwiadomoŚĆ 
18 kwietnia 2024, 08:04

   Czy ja wczoraj wygrałem ze Śmiercią, czy to brat wygrał? Czy ja w tym pomogłem? Potwierdziło się, że zakrzep trafił do płuc i myślę, że byłem świadkiem cudu. Czytałem, że wtedy umiera się w kilka sekund. Dobrze więc wczoraj pisałem, że widziałem w oczach brata Śmierć. Na całe szczęście pokonał ten zakrzep blokujący przepływ krwi w płucach. Wywalczył oddech, Boski oddech życia. Może moja obecność sprawiła, że mu pomogłem, ale wczoraj czułem od rana, że coś jest nie tak. Miałem bardzo dziwne sny w nocy. Nie pamiętam co mi się śniło, ale wstałem bardzo taki niespokojny i smutny. Potem widok pogrzebu i karawany przed Kościołem, potem czytanie nekrologów. Ostatnio też wychodzę na spacer jak nie biegam akurat gdzieś około 17 30. Wczoraj ze względu na niepewną pogodę i chłód wyszedłem wcześniej. Planowałem iść jeszcze nad rzekę, spacer był bardzo niespokojny. Coś mnie jednak ciągnęło do domu. Widziałem ciemne chmury i nawet mama się spytała co tak wcześnie wróciłem. Dziś już wiem. Wróciłem, żeby wyrwać brata ze szponów Śmierci. Wszystko to były znaki dla mnie. Mogłem się nie posłuchać i pójść nad rzekę, a nawet nie miałem telefonu przy sobie więc nic bym nie wiedział co dzieje się w domu. Byłem jednak, bo posłuchałem się intuicji, a wracając do domu kilka razy chciałem skręcić i iść nad rzekę. Wtedy nie byłbym przy agonii brata walczącego o życie, a mama nie wiem jak by zareagowała. To nie jest tak, że ja teraz myślę, że to dzięki mnie, bo nie mam takiej władzy, aby decydować o życiu i śmierci. Nie mam takiej władzy, aby decydować o czasie odejścia kogoś z tego świata fizycznego. Nie mam władzy, aby wpłynąć na czyjś plan życia. Brat był dzień wcześniej na spacerze pod lasem. Jakby wczoraj ten zakrzep dostał się do płuc na spacerze mogło tam nikogo nie być... Nie ma przypadków i to wiem już od ponad 10 lat. Wszystko się dzieje po coś i w jakimś celu. Często nie rozumiemy tego w danej chwili, bo to przychodzi z czasem. Życie to nie jest jakiś splot przypadków i zdarzeń losowych. Wmawiają nam tak tylko, żebyśmy to spłycali, ignorowali i nie myśleli o tym. Zdarzają się jednak momenty w każdym życiu, każdego człowieka, że czuje on, że jest coś więcej niż tylko to co widzi, czuje i słyszy. Można to zignorować, można to uznać za wytwór umysłu czy za chorą wyobraźnię. Można też wmówić społeczeństwu, że ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną po prostu mieli urojenia i to ich umysł ich oszukał, że widzą światło, dusze zmarłych i światło w tunelu. Ale wiecie co? Myślicie, że ci ludzie co przeżyli śmierć kliniczną uznali, że mieli tylko urojenia? Oglądaliście może co Ci ludzie mówią? Napiszę Wam. Oni mówią, że zmienili podejście do życia, że są radośni, że nie boją się, że wiedzą, że nigdy nie umrą. I nauka może wciskać kity, że to umysł ich oszukał. Oni to czują, wierzą i wiedzą, bo to zobaczyli co tam jest. Co prawda przez chwilę, ale byli już w tej innej częstotliwości duchowej. Dlaczego "oficjalna nauka" temu zaprzecza? Bo wtedy ludzie przestaliby bać się śmierci, a wtedy nie możesz ludzi kontrolować. Bliskie spotkanie z Nią może nam dać jednak bardzo dużo odpowiedzi, ale tylko wtedy gdy to poczujemy, jeżeli dopuścimy do siebie wtedy świat duchowy. Możemy go całe życie negować, każdy ma ten wybór. Możemy wszystko tłumaczyć w logiczny sposób, ale zdarza się, że ludzie, którzy nigdy się nie modlili nagle na łożu śmierci modlą się i odzyskują wiarę w "Boga". Ja to nazywam Najwyższą Boską Świadomością i już trzeci raz w życiu zetknąłem się ze Śmiercią twarzą w twarz. Dwa razy się udało, raz nie, a więc skuteczność jest dobra. Ojcu nie byłem w stanie pomóc, bo już nie miał funkcji życiowych, ani tętna ani oddechu. Mi ktoś pomógł, a ja pomogłem bratu. Piszę tu jakby symbolicznie, bo przecież jak ja nałykałem się silnych leków to gdybym wyrzucił opakowania po tabletkach przez okno to nie wiem czy by mnie odratowali, a tak wiedzieli od czego byłem nieprzytomny. Brat też gdybym go nie przewrócił na bok być może by się po prostu udusił w wyniku niedrożności płuc. Nie wiem czy w takich momentach mamy władzę nad życiem. Nie wiem na ile naszą wolną wolą możemy skrócić albo przedłużyć życie. Jedno wiem. Będę o tym pisał, mówił i kolejne doświadczenia utwierdzają mnie w tym jeszcze mocniej. Mało tego. Ignorowanie, wyszydzanie czy wyśmiewanie mnie w ogóle mnie nie ruszy. Większość ludzi nie chce zgłębiać tajemnic duszy, energii i świadomości czy tajemnicy śmierci. Każdy ma wybór. Ja poszedłem tą drogą i nie zejdę z niej do końca mojego pobytu w tej inkarnacji. Nie zależy mi na czytalności czy odsłuchiwalności. Nie zależy mi na polubieniach, lajkach, łapkach w górę. Mam o tym pisać, mam o tym mówić, bo tak mnie prowadzi świat niefizyczny. Paradoksalnie to, że wczoraj widziałem prawie Śmierć brata umocniło mnie jeszcze duchowo, w sercu i w świadomości. Nie wydaje mi się, że Śmierć się mnie posłuchała wczoraj i odeszła. Może to nie moja zasługa, a może jego Anioła Stróża i przewodników duchowych albo rodziny dusz. Może wszyscy walczyli wczoraj ze Śmiercią, a ja po prostu robiłem tylko co mogłem. Może to nie był brata czas na odejście. Może miałem to zobaczyć, aby jeszcze mocniej zrozumieć tematy tzw. ezoteryczne. Może miałem mieć to doświadczenie. Może miało mi to pokazać, abym się nie lękał i nie bał życia, bo to tylko blokuje, a Śmierć może przyjść w zasadzie w każdej sekundzie. Piszę to, bo tak czuję, że mi jest to potrzebne. Pisanie w danym momencie nazywam takim strumieniem przekazu z wyższej świadomości. Przelewam myśli, które otrzymuję oraz informacje i będę to czynił w jakiejkolwiek formie. Na razie są to wpisy na blogu. Być może potem to zbiorę, być może zmodyfikuję moją książkę. Być może napiszę kolejną, ale podobną, ale już na innym poziomie mojej ewolucji duszy i zrozumienia. Podobne tematy, ale inne spojrzenie, dojrzalsze. Każdy może zostawić swoje doświadczenia i wiedzę w jakiej formie chce. Ja wybrałem taki sposób. Teraz następuje zrozumienie tego co się wydarzyło wczoraj i jestem coraz bardziej spokojny, bo rozmawiałem z bratem. Dostaję spokój i myśli, że najgorsze minęło. Kto pomógł, kto Go wrócił na ten świat fizyczny nie ma znaczenia. Tak miało się stać. Wola Boska, plan życia. Nie ma znaczenia jak to nazwiemy. Mój udział w tym polegał na zrozumieniu jeszcze głębszym tego czym jest śmierć, energia, świadomość i dusza. Idę więc dalej tą drogą, bo to jest moja droga. Nikt ani nic nie przeszkodzi mi w tym. Będą wpływy negatywnej mocy, ale jestem na to przygotowany. Będę zwodzony i to wiem też. W tym momencie jednak czuję potężną moc i siłę. Wchodzi ona we mnie coraz mocniej. Niech płynie przeze mnie spokojnie, w harmonii i bez strachu. Jak rzeka, bo przecież ja jako ciało fizyczne jestem tylko korytem rzeki, a ona jest duszą, która płynie przeze mnie. Świadomość jest natomiast myślami, które pojawiają się jak drobinki złota w tej rzece, która płynie wiecznie. Płynie wiecznie tak jak i Świadomość. Można też ją nazwać promieniami Słońca, które padają na rzekę i ją oświetlają. Parę dni temu byłem nad rzeką i tak to zwizualizowałem patrząc na pas na rzece, którą stworzyły promienie Słońca. Wszyscy jesteśmy razem tą rzeka duchową i tymi promieniami słońca-świadomości, ale każdy z Nas ma nieśmiertelną duszę i nieskończoną świadomość, która wypełnia Ocean Boskiej Świadomości. Rozumiem teraz dlaczego przebudziłem się w wieku 33 lat. Dlatego, że symbolicznie albo naprawdę Jezus wtedy zmartwychwstał w tym wieku i ja też. Teraz wkraczam w wiek 44. Ósemka oznacza nieskończoność więc nieprzypadkowo po wielu latach wróciłem do książek o duszy, świadomości, energii i ciele. Do teraz nie wiedziałem dlaczego. Nie ma przypadków, zdarzeń losowych. Bądźcie ŚWIATŁEM, emanujcie pozytywną energią do Świata i ludzi i idźcie swoją drogą. Bez strachu, lęku, poczucia winy i czujcie, że JESTEŚCIE SOBĄ, BO WTEDY JESTEŚCIE WOLNI. JA JESTEM nawet jak czasem o tym zapomnę. Świat duchowy, energii i świadomości nie powoduje złej energii. To jest ta przewaga nad światem, który nam sprzedają codziennie. Do sklepów typu religie, media, polityka, gospodarka, banki itd. staram się nie wchodzić. Jeżeli tam wejdę to tylko na chwilę, ale tylko dla obserwacji, bo nic tam nie kupię. Pójdę do jakiegoś małego sklepiku gdzie wchodzi niewiele osób i tam wezmę co potrzebuję dla mojej ewolucji duszy. Wielu tego sklepiku nawet nie widzi, bo nie chce. Każdy go jednak może znaleźć w każdym momencie życia i wtedy dozna czegoś czego nie może poczuć, ujrzeć ani uslyszeć ani ogarnąć zmysłami. Ja tam wszedłem do tego sklepiku i może na jakiś czas też go nie dostrzegałem, ale już go widzę z powrotem i tam robię zakupy. Uwierzyłem i ujrzałem...

WALCZ BRACIE!!! JESZCZE NIE CZAS...
Autor: rasmarsom | Kategorie: ŚwiadomoŚĆ 
17 kwietnia 2024, 19:22

   To jest temat, którego się boimy. W zasadzie mimo, że jest ona wokół nas codziennie to nie dopuszczamy tego do świadomości. Nie chcemy o niej rozmawiać, bo powoduje ona strach. Dziś jednak zobaczyłem na własne oczy jak brat traci przytomność i świadomość. W pewnym momencie nawet poczułem, że go tracę. Takich oczu człowieka, a tym bardziej  z najbliższej rodziny jeszcze nie widziałem. Ciężko mi nawet zebrać myśli, bo on ma zakrzepicę. Zdaję sobie sprawę i czytałem o tym, że może to być bardzo niebezpieczne w momencie jak oderwie się zakrzep i trafi do płuc. Nie wiem czy tak było dziś, ale do tej pory nie mogę zebrać myśli. Każdy z Nas kiedyś odchodzi. Czy kiedykolwiek jesteśmy na to gotowi? Nigdy nie jesteśmy na to gotowi. Myślę, że nawet jak ktoś ciężko choruje i przyzwyczajamy się do tego, że skończy się to śmiercią to jednak do końca wierzymy. Dlaczego tak jest? Dlatego, że czy to mama, ojciec, brat, siostra, syn to jednak żyjemy z nimi od urodzenia, łączą nas więzy krwi. Utrata kogoś bliskiego jest zawsze bardzo trudna i traumatyczna. Zdarza się to też z dnia na dzień, z godziny na godzinę, z sekundy na sekundę. Nigdy nie jesteśmy przygotowani na śmierć, ale nagła i niewytłumaczalna jest przede wszystkim potęznym szokiem. Pojawia się wtedy tylko jedno pytanie : "Dlaczego on, ona, dlaczego teraz, dlaczego tak młodo?". Ktoś nas nagle zostawia i to jest szok, ból, niedowierzanie, cierpienie. To jest też gniew np. na Boga, to jest też złość. Wszystko się miesza i kumuluje. Mimo, że nie postrzegam śmierci jako końca, a jedynie jako odejście ciała fizycznego to wiem jak się traci kogoś bliskiego nagle. Mój ojciec ani mój brat ani ja nigdy nie ufaliśmy lekarzom i konwencjonalnej medycynie. Z upływem lat ta wiara jest coraz mocniejsza, że jak to mówię : "Strzeż się białych kitli i czarnych, czyli księży". Nieważne co się zdarzy to tak będę żył. Mój ojciec nie był jakiegoś mocnego zdrowia. Na dodatek mama choruje na schizofrenię i to też nie pomagało nigdy w domu. Ja i brat się uczyliśmy, ojciec jakoś wiązał koniec z końcem. Nigdy nie chcieliśmy mieć dużo. Czy jednak można zmusić kogoś do leczenia się? Pewnie, że nie. Tym bardziej jak wydaje Ci się, że jest wszystko ok. Pamiętam jak znajdowałem schowane całe zęby trzonowe ojca, które mu wypadały. Może chorował na płuca, bo dużo palił, może praca przy wiskozie też wpłynęła na zdrowie, może miał chore serce. Z pewnością nie wyglądał jak okaz zdrowia, ale dawał radę i żył. Zakład w którym pracował wiele lat został zamknięty, a ojciec miał 45 lat. Praktycznie całe życie tam pracował, a tutaj chora mama, ja na studiach, brat w technikum i co dalej? Każdy ma taki moment w życiu, że coś się zdarza i nie wie co dalej. Masz poukładane życie przez wiele lat i nagle boom. Do czego dążę? Brat tak jak i ojciec nie chciał się leczyć teraz jak mu wykryli zakrzepicę. Gdyby nie mama to by nawet nie poszedł do lekarza. Wiem, że organizm ludzki ma zdolność leczenia się samemu, ale... Jest to ryzyko, bo jak zakrzep się oderwie i trafi do płuc to podobno umiera się w kilka sekund. Możesz mieć wyniki coraz lepsze, coraz więcej chodzić. Brat dwa dni temu tańczył, a pamiętam jak na początku chodził na czworakach do toalety. Miał też potworny kaszel jakiś czas. Wszystko jednak jakoś się unormowało. Po wynikach krwi okazało się, że jest coraz lepiej. Chodził już na dlugie spacery nawet. Dwa dni temu jak ujrzałem go jak tańczy doszło do mnie, że może bez żadnych leków upora się z zakrzepicą. Pomyślałem, że może jeszcze miesiąc i będzie zdrowy. Nigdy na nic nie chorował. W sumie to śmiałem się, że on jest jak "koń" i nie do zajechania. Zdrowie ma po mamie, która była silniejsza od ojca i przeważnie kobiety są silniejsze. Ja wiedziałem zawsze, że ojciec miał słabe serce i pewnie dlatego zacząłem też biegać. Powody były też inne, ale wiedziałem, że wysiłek fizyczny dobrze wpływa na serce. Zawsze mi się wydawało, że jestem słabszego zdrowia niż brat mimo, że biegałem maratony. Nie wiem co mu się dziś stało, ale widok jak leży bez świadomości i widzę tylko białka oczu długo ze mną zostanie. Słysząc jak leży i walczy o oddech pomyślałem, że to koniec... Leży pod kroplówką, zrobią mu badania i zobaczymy co będzie, ale dziś po raz kolejny czułem, że Śmierć była blisko niego. Nie wiem jak blisko, bo klepałem go po twarzy, żeby nie tracił przytomności. Nie wiem nawet po co to wszystko piszę. Może to mój sposób na wyrzucenie emocji i szoku. Może taki już jestem, że lubię pisać, nagrywać podcasty, tańczyć, śpiewać, mimo, że mam świadomośc, że tego nikt prawie nie odsłucha. Robię to jednak z potrzeby wewnętrznej duchowej czy świadomości. Jestem myślami z bratem w szpitalu. Ciężko mi dziś nawet patrzeć na wielki mecz w Lidze Mistrzów. Jeszcze tego nie napisałem, ale mój ojciec miał ciężki okres bez pracy i na zasiłku. Codziennie widziałem jak się zapada w sobie, jak nie ma pomysłu jak utrzymać rodzinę. Mama krzyczała na niego, rodzina też, ale nic to nie dawało. Nikt nas nie zmusi do niczego. Sami musimy znaleźć rozwiązanie problemu, pomysł co dalej. To musiało strasznie wpłynąć na jego zdrowie i na serce. Zasiłek się kończył i ojciec nadal nie znalazł pracy. Gdzieś jednak pamiętam, że dzwonił, że coś się ruszyło w nim. Tego dnia nie zapomnę nigdy. Pierwszy raz od roku widziałem ojca uśmiechniętego i zadowolonego. Wygrał coś, już nie pamiętam co i szedł to odebrać. Wielu z Was z pewnością straciło kogoś nagle i ja też... Wyszedł po prostu z domu zadowolony, schodził z czwartego piętra i jego serce nie wytrzymało. Za parę minut zadzwoniła sąsiadka, że ojciec leży pod jej drzwiami pod czwórką. Zbiegłem po schodach i myślę, że byłem ostatnią osobą oprócz sanitariuszy, którzy wiedzieli, że ojciec zmarł. Przed sprawdzeniem tętna w szyji wiedziałem, że odszedł. Wiecie dlaczego płakałem? Tylko dlatego, że nigdy mu nie powiedziałem, że go kocham. Z czasem zrozumiałem, że on to wiedział. Dwa tygodnie co noc płakałem i zadawałem pytania dlaczego odszedł gdzieś do Boga. W momencie śmierci wszystkie jego pieniądze jakie miał to jakieś 20 zł w kieszeni i to wszystko. Nie bałem się o mnie ani o brata, ale o mamę, bo wiedziałem, że jakieś traumatyczne przeżycie wywołuje u niej atak schizofrenii. Kto nie zna tej choroby to napiszę, że atak polega na tym, że mama 2 tygodnie lata jak nakręcona, słyszy głosy zmarłych, jest bardzo pozytywna, nie kontroluje tego co kupuje. Totalna ochota do życia i taka euforia. Wszędzie chodzi, wszystko robi, z każdym rozmawia. Potem większa dawka leków powoduje senność i wyciszenie. Po miesiącu wraca stabilizacja. Ona z takiego miesiąca nie pamięta prawie nic. Są to tylko jakieś przebłyski świadomości. Tak jakbyś codziennie nie wiem brał jakiś twardy narkotyk i był na chaju. O dziwo po śmierci ojca nie miała ataku. Do tej pory nie wiem dlaczego. Ja po dwóch tygodniach dostałem odpowiedź dla siebie. Nic wtedy nie wiedziałem o śmierci,  o duszy, o Bogu, o świadomości. Ojciec śnił mi się szczęśliwy jakby chciał przekazać, że jest ok, że tam jest lepiej. Nie wiem kto to. Nie wiem czy to Bóg, nie wiem czy dusza Ojca, nie wiem czy mój Anioł Stróż, nie wiem czy to moja rodzina dusz, nie wiem czy to moi przewodnicy duchowi. Ktoś mi przekazał, że tam jest mu lepiej niż tu i że mam się z tym pogodzić. W późniejszym okresie mojego życia przeczytałem, że im szybciej pozwolimy duszy odejść z tego świata tym lepiej. Ja po dwóch tygodniach przestałem nagle płakać. Spłynęło na mnie zrozumienie. Potem przyszło kolejne zrozumienie. Ojciec zmarł, żeby uratować rodzinę naszą. Wiem jak to brzmi, ale nie mielibyśmy środków do życia, a tak mama dostała rentę po ojcu najpierw rodzinną, a potem chorobową. Ja i brat dopóki się uczyliśmy to też dostawaliśmy pieniądze. Ojciec poświęcił swoje życie dla nas. Teraz jak już mam większą wiedzę to wierzę, że każdy ma plan życia swój i ojciec też go miał. Mam nadzieję, że brata plan życia w tej inkarnacji nie zakłada śmierci teraz. Zobaczymy co znajdą lekarze. Czy to zakrzepica czy coś innego. Doszło dziś do mnie, że ze śmiercią jestem blisko w tym życiu. Może po to, żebym zrozumiał czym ona jest i że to nie jest nic strasznego. Na poziomie ludzkim jest przerażająca, na poziomie duchowym to tylko przejście na inny wymiar czy częstotliwość. Nigdy jej nie zrozumiemy jak nie zaakceptujemy sfery duchowej. Piszę tu oczywiście o śmierci naturalnej nieważne w jaki sposób ona przychodzi. Ktoś kto popełnia samobójstwo nie wiadomo czy wykonał plan życia. Taka dusza przekona się o tym w świecie niefizycznym. Może nie dała rady, może nie dopasowała się do ziemskiej częstotliwości. Może zapomniała co ma tu zrobić w tej inkarnacji, bo przecież mamy wolną wolę, świadomość, emocje. Życie w ciele fizycznym przez różne doświadczenia czy emocje może nas pokonać psychicznie i mentalnie. Coś o tym wiem, ale jednak mój plan życia jest inny. Ja zostałem cofnięty z powrotem na ten świat, a dlaczego? Bo byłem głupi, byłem ignorantem i zmarłbym w głupi sposób nic nie wiedząc o tym świecie. Paradoksalnie to doświadczenie traumatyczne było mi bardzo potrzebne. Dziś nawet się zastanawiam, bo przecież brat mnie musiał wtedy widzieć jak karetka po mnie przyjechała. Nie wiem czy to wyglądało bardzo źle, nie wiem czy to wyglądało, że jestem blisko śmierci, bo z tego nic nie pamiętam. Jest to typowa reakcja naszej świadomości i pamięci. W takim traumatycznym momencie w życiu przeważnie nic nie pamiętamy dlatego, że nasza świadomość nas chroni i przed tym i wymazuje to z naszej pamięci. Brat też nic nie pamięta z dziś jak dwa razy stracił przytomność. On mnie widział w takim stanie utraty przytomności, ale to było na moje własne życzenie. W życiu się nie spodziewałem, że dziś ja go ujrzę w takim stanie na granicy życia i śmierci.

   Nie ma przypadków i dziś, a nie robię tego często spojrzałem na nekrologii przed sklepem. Widziałem dziś też przed kościołem karawan, a nigdy ceremonii pogrzebowych nie ma w kościele tylko w kaplicy na cmentarzu. Może to były jakieś znaki, że dziś śmierć krąży gdzieś blisko. Zobaczyłem dwie osoby na nekrologach, pewnie mąż i żona. Jedno z nich odeszło, a drugie tydzień później. Byli już w wieku w którym można odejść naturalnie. Widocznie druga osoba nie poradziła sobie z tym odejściem, a może była to tak wielka miłość, że zostały ich dusze zabrane w tym samym czasie prawie. Tak czy owak dziś Śmierć była za blisko mnie. Nie mogę myśleć, że uratowałem brata dziś, bo nie wiem co to było. Jeżeli miałby odejść tak nagle to przecież bym nie wygrał z tym. Wszedłem do niego, a on trzymał krzesło od komputera na głowie dziś. Spytałem co on wyprawia? A on, że to taki wygłup. Może już w tym momencie tracił świadomość. Zdjął krzesło, wszedłem do pokoju, a on zrobił się bardzo blady i mówił, że czuje ból w mostku jakby mu się coś przesunęło. Myślałem, że może nie wiem krążenie osłabło i zaraz wróci do siebie. Z pokoju usłyszałem jakby coś spadło gdzieś w kuchnii czy w łazience. Poszedłem i ujrzałem jak leży na boku i próbuje rzygać, łapać oddech. Straszny dźwięk. Spodziewałem się widoku krwi albo żygowin, ale nic takiego nie miało miejsca. Przewróciłem go na bok. Oddech wrócił, spojrzał na mnie oczami bez świadomości. Nie zarejestrował tego, że upadł. Pomogłem mu wstać, spytałem czy może iść. Był blady jak ściana. Zrobił kilka kroków i stracił przytomność na stojąco lecąc na plecy. Jakoś zamortyzowałem jego upadek, ale wtedy jak ujrzałem, że nie kontaktuje a oczy wywracają się do góry i widać tylko białka wiedziałem, że jest coś poważnego. Nie wiedziałem co robić więc uderzałem go w policzek, żeby calkowicie nie stracił przytomność. Czułem, że go "tracę" jak to mówią w żargonie medycznym. Próbowałem go przewrócić na bok i nagle wrócił. Odzyskał świadomość na tyle, że wiedział gdzie jest. Wszystko to było bardzo dziwne, a potem siedział na łóżku wystraszony, w szoku i bardzo blady aż do przyjazdu karetki. Pomijam to, że oni wiedząc, że dwa razy stracił przytomność nie zabrali noszy i kazali mu schodzić po schodach. Z okna widziałem, że tak szybko nie zszedł... Brat popełnił błąd, że nie zaczął leczyć tej zakrzepicy farmakologicznie, ale jakieś gadki co miał robić to chyba nie rola w tym momencie sanitariuszy. Ma zakrzepicę, nie ma leków, dwa razy stracił przytomność więc róbcie co macie robić i do szpitala. Zdarzyło się, jest jakiś problem, organizm z czymś walczył i tyle. Nie jesteście od tego, żeby doradzać kto co ma robić i jak się leczyć. Nie chce się też znosić kogoś na noszach z czwartego piętra mimo, że brat był blady jak Śmierć. Właśnie też dlatego nie wierzę i nie ufam medycynie, a po Plandemii już kompletnie. Czas pokaże co dalej i dlaczego tak się stało. Mogę tylko przesłać bratu pozytywną energię i mieć świadomość, że być może uratowałem mu życie. Niewiele zrobiłem, ale może energia wystarczyła moja. Nie wiem... Wiedziałem jednak podświadomie co mam robić będąc całkowicie świadomym. Nawet przez moment nie spanikowałem. Także nie żartuj sobie Robercie tak więcej i będę miał na oku te "białe kitle", żeby Ci tam krzywdy nie zrobili w tym szpitalu. Jeszcze mi się coś nasunęło. Jak brat powiedział sanitariuszowi, że trzymał krzesło na głowie to on zaczął insynuować, że to podejrzane jest. Pewnie weźcie go jeszcze zamiast do szpitala to do psychiatryka. Nie podobał mi się ten jeden koleś dziś, drugi był ok. Jeden był wszystkowiedzący. Teraz tak sobie myślę, a może nie pomyślałeś alfo i omego, że to, że trzymał krzesło na głowie to może była oznaka, że coś się dzieje w organiźmie i że już wtedy nie wiedział co robi i tracił świadomość i poczucie rzeczywistości? Najłatwiej zacząć insynuować niepoczytalność pacjenta. W za dużym szoku byłem, żeby reagować mocniej. I tyle. Wypisałem się i jestem spokojniejszy. A City z Realem dogrywka, ale widzę ten mecz nie widząc go. Za dużo mam myśli związanych z bratem. Jeżeli miałbym z całego mojego życia wskazać jedną osobę, która mi najbardziej pomogła i pomaga to jest to brat. Nikt więcej... Jakby nie on to ja bym nie żył, nie biegałbym, nie byłbym listonoszem, nie przebiegłbym maratonów, nie przeżyłbym miłości, nie napisałbym książki... W całym życiu jest to jedyna osoba fizyczna, która wiedziała jak mi pomóc w czasie mojego niebytu i przebywania w mroku i ciemności. Inni, którzy mi pomagają to dusze ze świata niefizycznego oraz Boska Świadomośc. Być może dziś w jakiś sposób się odpłaciłem za to i dzięki temu on żyje. Jutro pobiegnę do lasu dla niego. Zapomniałem. Moja ścieżka rowerowa i mój las oraz moje drzewo też mi pomagały w odbudowie mnie. Jutro pobiegnę z modlitwą w sercu za brata i jego zdrowie. Bez niego po śmierci ojca ten dom by nie istniał. Wiem to i ja i mama.

  

JAK ZOSTAŁ STWORZONY CZŁOWIEK?
Autor: rasmarsom | Kategorie: ŚwiadomoŚĆ 
16 kwietnia 2024, 08:26

   Czy to ma jakieś znaczenie skąd przybyliśmy jako rasa ludzka, kto Nas stworzył, jaka jest prawdziwa historia ludzkości? Ma i to potężne, ponieważ kto kontroluje teraźniejszość kontroluje też przeszłość, czyli historię. Oficjalna historia ludzkości jest też manipulacją. Pojawia się coraz więcej dowodów badaczy i naukowców, że to wcale Sumer nie był początkiem ludzkości. Tak jednak głosi oficjalna "nauka". Nie wyjaśnia ona wielu cudów świata zbudowanych przez rzekomo prymitywnych ludzi. Skąd oni mieli taką wiedzę i takie technologie? Najwyraźniej ktoś tu nasz jak zwykle oszukuje w tym nie mówiąc nam całej prawdy o Stworzeniu człowieka. Sam zadaj sobie pytanie czy np. Piramidy zbudowali prymitywni ludzie czy może istoty pozaziemskie w tym maczały palce? Ma to większy sens, ale co to oznacza? Oznacza to, że nie jesteśmy sami jako rasa ludzka we Wszechświecie. Oficjalna wersja nauki stara się wykluczyć istnienie Lemurii i Atlantydy jako bardzo rozwiniętych cywilizacji, które miały większą wiedzę na temat astronomii, astrologii, Słońca, linii energetycznych Ziemi, świadomości. Miały większą wiedzę niż my teraz jako ludzkość, bo jestem przekonany, że ta wiedza nadal istnieje i jest dostępna, ale tylko dla nielicznych. Być może dlatego elita sterująca światem zwie się dumnie Iluminatami, czyli Oświeconymi, bo mają dostęp do tej starożytnej wiedzy Atlantydów i Lemurii. Nauka uznaje, że to były tylko legendy i mity, ale jest coraz więcej dowodów na to, że człowiek wcale nie powstał 5000 lat temu w Sumerze po Wielkim Potopie, ale znacznie, znacznie wcześniej. Wmówiono Nam i tego nas uczą w szkołach, że pochodzimy od małpy i obecny kształt ciała ludzkiego to wynik ewolucji. Mamy wierzyć, że to było takie proste bez żadnych tajemnic. Inni mówią, że powstaliśmy z pyłu gwiezdnego. Co jednak by się stało gdyby okazało się, że człowiek wiele tysięcy lat temu miał większą wiedzę niż teraz? Zacząłbyś zadawać pytania i szukać. Masz wierzyć, że człowiek prymitywny miał wiedzę, żeby przenosić wielotonowe bloki skalne i budować piramidę, że miał potężną wiedzę matematyczną, fizyczną, geometryczną. Skąd on to wiedział jak przecież był na etapie polowania na dzikie zwierzęta? Nauka uznaje, że to teraz człowiek ma największą wiedzę i tworzy najlepsze technologie. Czyżby? To dlaczego nikt nie potrafi zbudować piramidy teraz? Nie wiem jaka jest prawda, ale wersja, że pochodzę od małpy albo że stworzył mnie pył gwiezdny nie trafia do mnie w świetle tego wszystkiego czego się dowiedziałem i w świetle tego, że oficjalna nauka nie potrafi wyjaśnić wielu tajemnic świata i wielu starożytnych budowli.

   A co Nam mówi na ten temat religia chrześcijańska, bo w tej wierze zostałem zindoktrynowany i uwarunkowany. Tutaj też jest wiele nieścisłości i sprzeczności. Mnie zawsze zastanawia to jaki był wtedy Bóg, który wszystko stworzył. Stworzył człowieka na swoje podobieństwo, a jednak był dla niego srogi i okrutny i mściwy. Jezusa spytano czego Twój Ojciec był taki okrutny dla ludzi, a Jezus odpowiedział, że przez zatwardziałość serc Waszych. Jednakże wiara ta mówi, że Bóg jest prawdziwą miłością i nie zabija swoich dzieci, które stworzył, a jeżeli te dzieci czynią zło to zostaną osądzeni i trafią do mitycznego Piekła. Zadaję więc pytanie takie. Skoro Bóg w Starym Testamencie widział, że człowiek, którego stworzył czyni zło i karał go śmiercią to dlaczego teraz tego już nie czyni? Dlatego, że wysłał Jezusa, swojego Syna na Świat, który oddał życie za ludzi? Dlatego teraz mogą cierpieć niewinni na Ukrainie, w Palestynie? Teraz do woli człowiek może grzeszyć? Powiedzą Ci, że to dlatego, że istnieje Szatan i to jego sprawka. Czyli Bóg i Jezus mają tak słabą moc miłości i pozytywnej energii, że nie dają rady z Siłami Ciemności? Nie ogarniam tego wszystkiego logicznie.

  W Księdze Rodzaju jest napisane, że Synowie Boga łączyli się z córkami człowieczymi. Zaraz, zaraz. To Bóg był Kreatorem ludzi, a miał jeszcze swoich Synów, którzy łączyli się z ziemskimi kobietami? Kim byli Ci Synowie Boga? Jest napisane, że w owych czasach byli na ziemi giganci i oni zbliżali sie do córek człowieczych, a te rodziły im dzieci. Byli to więc owi mocarze, mający sławę w owych dawnych czasach. Jest wiele opisów w Biblii, które wskazują na to, że na Ziemii rasy pozaziemskie były obecne i miały różne zamiary wobec ludzi. Czy historia Adama i Ewy to naprawdę dzieło Stworzenia pierwszych ludzi przez Boga czy może jednak przez "Bogów". Tak były określane istoty pozaziemskie przez ludzi. A co jeżeli to właśnie owi Bogowie stworzyli człowieka jakiego znamy dzisiaj? Może to był ich projekt. A w jakim celu? Żeby stworzyć rasę niewolników, która będzie pracowała dla nich. A co jeżeli to trwa do dzisiaj i dlatego mamy taki Matrix jaki mamy? Czy jest możliwe, że Ci "Bogowie", te istoty pozaziemskie, które chciały kontrolować rasę ludzką w dawnych czasach po prostu żyli na tej planecie oficjalnie razem z ludźmi, a teraz działają w cieniu i dalej kontrolują ludzkość? Tak czy owak został stworzony Adam i Ewa jako pierwsi ludzie. Załóżmy, że stworzył ich mityczny "Bóg", wielki kreator wszystkiego co istnieje, Boska Świadomość, Najwyższa forma wszelkiego istnienia, Wielki Projektant. I co pomylił się? Przecież Bóg jest nieomylny. Tymczasem w Biblli jest napisane, że Bóg stwierdza, że zgładzi ludzi, których stworzył i nie tylko, że zgładzi też zwierzęta, bo mu żal, że to wszystko stworzył. Wtedy postanowił, że będzie Wielki Potop. Bóg w Starym Testamencie taki właśnie jest dlatego Kościół rzadko to przypomina. Rozumiem, że Bóg przez tysiące lat się uczył na błędach jak tu przekonać ludzi, żeby w niego wierzyli, a jak się zmęczył to wysłał Jezusa na Świat. Uczynił go męczennikiem za ludzkość, która nie chciała być dobra. Poczytajcie sobie Stary Testament, a zapewniam Was, że to są opowieści jak z horroru, można tym straszyć ludzi.

   Zwróćmy jednak uwagę na historię Adama i Ewy i inną wersję wydarzeń. Bogowie, a nie Bóg stworzyli nowy projekt genetyczny człowieka. Oczywiście to nie jest tak, że wszystkie rasy pozaziemskie chciały źle dla ludzi. Były różne frakcje. Wtedy umieszczono pierwszych ludzi w mitycznym Raju i obserwowano ich. Oczywiście najpierw stworzono Adama, a potem Ewę. Nie wiem jakie były założenia początkowe. Myślę, że projekt się sam tworzył i wtedy nie wiedzieli jeszcze czy on jest dobry. Chodzi mi tutaj czy od razu był cel zasiedlenia planety przez nową rasę ludzką w wyniku rozmnażania. W raju tym było jedno symboliczne drzewo z mitycznym jabłkiem. Było to drzewo prawdy. Adam i Ewa mieli zakaz zbliżania się tam, żeby nie odkryć prawdy, którą znali tylko Bogowie. Jeżeli tworzysz człowieka na swoje podobieństwo i załóżmy, że chcesz z niego zrobić niewolnika to nie przekażesz mu prawdy i wiedzy oraz tajemnic, bo mógłby to wykorzystać przeciwko Tobie. Nie przekażesz mu wiedzy matematycznej, geometrycznej, astrologicznej, astronomicznej, wiedzy o Planetach, Słońcu, energiach itd. Nie masz wrażenia, że to dzieje się do dziś? Nie masz wrażenia, że wiedza jest tłumiona? A co powiesz na fakt, że chrześcijaństwo od tysięcy lat uznaje astronomię czy astrologię za wiedzę heretycką i pochodzącą od Szatana. Co powiesz na to, że palono czarownice? Wiedza była, jest i będzie tłumiona. Dzieje się tak od tysięcy lat. Stworzono religie, aby to tłumienie rzekomej "czarnej magii" było powszechne. W raju był jednak mityczny wąż i jak dostrzegasz motywy węża się pojawiają wciąż we współczesności. Dlaczego medycyna konwencjonalna ma symbol węża? Bo może Wąż właśnie oznacza tłumioną Prawdę przez medycynę. Tak czy owak wąż skusił Ewę, żeby przekonała Adama, żeby zerwali to jabłko. Tym wężem mógłbyć jeden z Bogów, który chciał, żeby ludzie poznali prawdę i wiedzę, którą mają Bogowie. Tu mamy też symbolikę, bo przecież pierwsi ludzie mogli żyć dalej spokojnie w raju i nic by im nie brakowało. Wiedzieli jednak o istnieniu tego drzewa, a jest to pokusa. Przenosząc to na świat dzisiejszy to kiedy żyjesz w iluzji szczęścia, w takim mitycznym raju? Czy wtedy jak chrześcijaństwo każe Ci przepraszać, żałować za grzechy, klękać przed Bogiem, bać się i żyć z poczuciem winy? Nie wydaje mi się. Czy może jednak jak masz świetną pracę, wiele pieniędzy, bogactwa i dobra materialne, rodzinę. Czy wtedy czujesz się jak w raju? Pewnie, że tak, bo wydaje ci się, że masz wszystko i czy szukasz wtedy drzewa prawdy? Oczywiście, że nie, bo nie wiesz gdzie ono rośnie i nawet nie zastanawiasz się nad tym. Ono zostało ukryte przed Tobą, żebyś przypadkiem nie trafił na sens prawdziwego istnienia człowieka. W raju jednak Bogowie chcieli sprawdzić naturę człowieka, którego stworzyli. Jeden z Bogów przychylnych ludziom przekonał ich, że muszą poznać prawdę. Niestety wtedy inni Bogowie wypędzili ludzi z raju. Niestety dla ludzi. Co się stało od tamtej pory? Bogowie łączyli się z córami ziemskimi, żeby ich ród rozrastał się na Ziemi. Ród, który miał kontrolować ludzkość, rasa hybryd. Bogowie uznali, że od tamtej pory będą kontrolować rasę ludzi, których stworzyli i ci ludzie nie będą wiedzieć skąd pochodzą Ci Bogowie, kim są i jakie mają plany wobec ludzkości i jaką mają wiedzę. Rasa poddanych i niewolników i ignorantów. Kto w obecnych czasach posiada tę wiedzę wysoce rozwiniętych istot pozaziemskich, które wcale nie zniknęły. Oczywiście Iluminaci, czyli Oświeceni. Jest to jeden Wielki Projekt, który trwa od tysięcy lat. Wiedzą, że stworzyli struktury takie jak media, edukację, politykę itd, które mówią niewolnikom w co mają wierzyć i jak mają żyć. Jest to tak potężny plan zniewolenia ludzkości, że tylko wtajemniczeni znają prawdziwy sens życia. Każdy ma szansę odkryć to, ale tylko jak otworzy Świadomość. Ci, którzy kontrolują to wiedzą, że tylko garstka ludzi zacznie szukać drzewa prawdy i zerwie jabłko, które uwolni ich z więzów ignorancji i niewoli umysłu. Pierwsi ludzie mieli tę przewagę, że wiedzieli, że istnieje drzewo prawdy. Przez tysiące lat drzewo to zostało ukryte przed ludźmi. W każdym jednak momencie życia możesz na nie trafić. Możesz poczuć, że istnieją inne wymiary czy częstotliwości, niektórzy nawet je ujrzą czy usłyszą. Możesz poczuć Najwyższą Boską Świadomość. Możesz odkryć wiele rzeczy. Musisz po prostu wejść w gęsty las, nie bać się i szukać tam tego drzewa wiedzy, mądrości i prawdy. Kto szuka ten znajdzie. Najpierw jednak wyzbyj się wszystkich ograniczeń, religii, norm i wierzeń. Uznaj, że nic nie wiesz i jesteś gotowy na nowe zrozumienie i pojmowanie rzeczywistości. Oczyść umysł że śmieci. One zakłócają chęć poznawania prawdy. W tym Matrixie, w tej iluzji nigdy nie będziesz wolny, ale będziesz wolny w Świadomości. Sprawisz, że cała manipulacja mediów, edukacji będzie się jakby od Ciebie odbijać albo przelatywać przez Ciebie. Nie będziesz się do tego podczepiał i ślepo wierzył. Będziesz tylko obserwował to bez strachu. Jest to proces. Ważne, żeby tylko zacząć szukać. Wejście na tę drogę jest fascynujące. Pamiętaj, że to nie jest proste. Możesz po drodze trafić na inne drzewa, które będą ciebie przyciągać i odciągać od tego właściwego. To nie jest kwestia wiary, to musisz poczuć w sobie głęboko. Wiele ludzi to poczuło i podąża tą drogą odkrywania duszy i świadomości. Mają swoje historie jak do tego doszło, do świadomego przebudzenia. Wczoraj np. trafiłem na Michała Koterskiego, który 23 lata żył w mroku i ciemności pod wpływem uzależnień. Leczył się na różne sposoby, ale nic nie pomagało. Dopiero jak zwrócił się o pomoc do Najwyższej Boskiej Świadomości to następnego ranka jego życie się zmieniło. Podąża teraz też za mocą Jezusa Chrystusa i w to głęboko wierzy, że Bóg i Jezus są z nim i mu pomagają i prowadzą Go. Nie ma znaczenia jak to nazwiesz. Czy nazwiesz to Bogiem czy Boską Świadomością, czy nazwiesz to Twoim Wyższym Ja przez które łączy się z Tobą Boska Świadomość. Czy nazwiesz to mocą i miłością Jezusa albo czy nazwiesz to przewodnikami duchowymi czy Aniołem Stróżem, których usłyszałeś i podążasz za ich wskazówkami. Ważne, że On to poczuł i teraz wie. Czy to nie jest piękne? To jest cudowne. Światłość w sercu, duszy i świadomości jest cudowna i piękna. Podążaj za tym, a mrok i ciemność odejdą. Nie mógłbym o tym wszystkim pisać jeżeli bym nie miał też takich doświadczeń w życiu.

CZY JESTEŚMY WOLNYMI LUDŹMI?
Autor: rasmarsom | Kategorie: ŚwiadomoŚĆ 
15 kwietnia 2024, 08:17

   W poprzednich wpisach skupiłem się na tym jak możesz osiągnąć tę wolność. Jeżeli otworzysz świadomość, umysł, serce i duszę to poczujesz prawdziwą wolność. Zrozumiesz, że wszystko i wszyscy jesteśmy Jednością. Pojmiesz, że jesteśmy aspektami Najwyższej Świadomości, zwanej Bogiem i wszyscy jesteśmy równi, bez podziałów tylko na innych stopniach ewolucji i rozwoju. Wszystko i wszyscy są też energią, a nie ciałami fizycznymi. Świadomość jest nieskończona, a dusza jest nieśmiertelna i nie "umierasz". Żyjesz wiecznie jako dusza i świadomość. Czy takie postrzeganie rzeczywistości powoduje strach, lęk, poczucie winy, niepewnośc? Sam sobie odpowiedz na to pytanie. Możesz kreować swoją rzeczywistość, kochać wszystko i wszystkich, realizować swoje marzenia. Czym się tu martwić? Zbierasz doświadczenia, masz zadania do wykonania i wszystko jest Twoją drogą do ewolucji duszy. Wtedy nawet inaczej postrzegasz negatywne doświadczenia. Czy jednak większość świata postrzega tak rzeczywistość? Oczywiście, że nie i tu tkwi problem. Dlaczego nie słyszysz o tym w telewizji w mediach głównego nurtu? Przecież to jest piękne. Dlaczego wszystkie teorie, które nie polegają na odbiorze zmysłów są ignorowane, wyśmiewane, wyszydzane i uważane za herezje. Astrologia, astronomia, wróżbici, wróżki, media, channelerzy, numerogia, symbolika. Uważa się to powszechnie za czarne magie. Czy ktoś ma w tym cel, żebyś nie zgłębiał takich tematów? Czy ten ktoś chce, żebyś poznał prawdę? Czy ten ktoś chce, żebyś otworzył świadomość i dopuszczał wszystko? Czy on chce Twojego rozwoju i Twojego dobra? Czy on chce, żebyś poczuł wolność w głębi siebie? Czy on chce, żebyś czuł radość, szczęście, spełnienie? Czy on jednak nie wmawia Ci co jest dobre, a co złe, kogo masz słuchać, a kogo nie, w co masz wierzyć, a w co nie? Czy On chce Twojego bezpieczeństwa i zdrowia? Usiądź w ciszy i zastanów się nad tym, rozejrzyj się wokół idąc do pracy, po zakupy, na spacer, do lekarza, do sądu czy Ty jesteś najważniejszy jako jednostka i wszystko jest czynione dla Twojego dobra? Czy Twoje życie jest najwyższą wartością i Oni to szanują i Ci w tym pomagają? Spojrzyj na świat, na konflikty, biedę, głód, wszelkie zło. Spojrzyj na różne wydarzenia na świecie i oficjalne wersje podawane w mediach, które są kłamstwem. Nadal myślisz, że jesteś wolny w tej wykreowanej rzeczywistości przez elity rządzące światem, które Ciebie prowadzą każdego dnia i programuję Twój umysł i Twoje postrzeganie świata. Pamiętaj, że to jest ich postrzeganie świata w które Ty masz wierzyć i przyjąć je bez zadawania pytań. Śmiejesz się, że istnieje coś takiego jak System, śmiejesz się, że istnieje Matrix. Nie dopuszczasz do siebie myśli, że Światem może kontrolować garstka osób na szczycie piramidy? Nieważne czy są oni istotami pozaziemskimi, czy hybrydami ludzkimi, czy zmiennokształtnymi gadami, czy Iluminatami. Nie wierzysz w teorię piramidy, że Ci na samym dole, których jest najwięcej mają ignorować wiedzę, żeby łatwiej było nimi sterować. Nie wierzysz, że można tak zaprogramować ludzkie umysły, że będziesz tańczył jak Ci zagrają i wierzył we wszystko co Ci powiedzą. Ja pomogę Ci w tym i pokażę, że jest to banalne. Jesteś niewolnikiem, urodziłeś się Nim. Jesteś w więzieniu umysłu i dlatego nie widzisz krat. Jesteś zaprogramowany od dzieciństwa. Jeżeli uważasz, że nie jesteś niewolnikiem i w więzieniu to właśnie Ciebie mają w garści. Stworzyli normy zachowań i wierzeń i nie możesz poza nie wykraczać. W dalszej części wyjaśnię kilka prostych mechanizmów na trzymanie ludzkości jako całości w niewoli psychicznej, emocjonalnej, duchowej, w niewoli umysłu. Myślisz, że jak pierwszy raz się o tym dowiedziałem to uwierzyłem, że jestem niewolnikiem w więzieniu. Oczywiście, że nie, ale tego nie odrzuciłem. Po prostu przez kolejne ponad 10 lat obserwowałem to. Zanim wyszedłem z tego oprogramowania byłem w głębokim szoku, to było nie do uwierzenia. Czułem się tak jakbym miał w umyśle same śmieci i musiałem je wyrzucić do kosza i zacząć na nowo postrzeganie rzeczywistości. Jeżeli jednak chcesz to poznać co tu się dzieje i kto za tym stoi, żebyś trwał w iluzji rzeczywistości to musisz czuć coś czego nie jesteś w stanie wytłumaczyć, nie możesz tego dotknąć, zobaczyć ani poczuć, ale czujesz to w głębi siebie, że jesteś oszukiwany. To jest jak drzazga w Twoim umyśle, ale nie wiesz co z tym zrobić. Nie martw się tym. Ważne, że czujesz, że coś jest cholernie nie tak z tym światem. Wtedy znajdziesz swojego Morfeusza i on Ciebie poprowadzi i nie bój się tej wiedzy. Wiedza o tym, że żyjesz w Więzieniu i w Matrixie prawdziwie Ciebie uwolni, bo zaczniesz to widzieć wszędzie i dookoła Ciebie i wtedy zaczniesz prawdziwie szukać co jest dla Ciebie dobre i w co masz wierzyć.

  Ktoś może przypadkiem przeczyta to co piszę i wielu innych. Ktoś przypadkiem odsłucha mój podcast chociaż przypadków nie ma. Ten ktoś pomyśli sobie o czym ten gościu gada? Świadomość, dusza, energie? Po co mi to? Przecież jestem wolnym człowiekiem. Jestem szefem dużej firmy, mam kupę kasy, kupuję co chcę, jeżdżę po świecie, mam rodzinę, wielki dom, drogi samochód. Jestem Panem Życia. Kocham Mój Matrix, bo tyle mi daje. Całkowicie wierzę systemowi, bo tyle mi daje dóbr materialnych każdego dnia. Pamiętaj jednak, że może zdarzyć się coś, że nastąpi zaplanowany krach gospodarczy albo konflikt zbrojny albo ktoś będzie chciał zrujnować twoją firmę i co wtedy? Stracisz wszystko i nadal będziesz wierzył, że wszystko co się dzieje to przypadek? Albo zdarzy się choroba i będziesz widział, że lekarze Ci nie pomagają, a niszczą Twoje zdrowie. Może się zdarzyć bardzo wiele rzeczy w których Twój świat oparty na iluzji materialnej posypie się z dnia na dzień. Wtedy możesz doznać potwornego wstrząsu i szoku na każdym poziomie emocjonalnym i fizycznym. Jesteś tylko małym pionkiem kimkolwiek jesteś i co posiadasz w tej Wielkiej Grze, która polega na tym, żeby materializm przysłaniał Ci wszystko i prawdziwy sens istnienia. Masz myśleć, że wszystko jest oddzielne od siebie, nie ma duszy, Wyższej Świadomości, energii. Masz myśleć, że wszystko można wytłumaczyć, bo przecież jak czegoś nie widzisz i nie słyszysz to to nie istnieje. Witaj w Matrixie. Dopóki będziesz się stosował do przyjętych norm i zachowań będziesz żył złudzeniem wolności. Dopóki Matrix Ci nie pokaże, że Twoje życie dla rządzących tym światem nie ma żadnego znaczenia będziesz żył ułudą szczęścia. Pamiętaj jednak, że jak iluzja się skończy któregoś dnia to możesz nie zdążyć się przebudzić. Będziesz w zbyt głębokim szoku więc lepiej zrób to wcześniej. Wtedy będziesz wiedział, że jak Twoje bogactwa materialne się skończą to nic się nie stanie, bo będziesz wiedział dlaczego. Będziesz wiedział, że w przypadku choroby możesz szukać alternatywnych rozwiązań i będziesz wiedział jak się leczyć, bo będziesz wiedział na czym polega energia. Możesz jednak pozostać ignorantem, ale wtedy pamiętaj, że o to im właśnie chodzi, żebyś takim był. Wybór należy do Ciebie. Wielu straciło życie wierząc Systemowi bezgranicznie. Znacie pewnie przypadki ludzi, którzy mieli wszystko i nagle z dnia na dzień to stracili. Jak skończyło się ich życie? Samobójstwem... Znacie przypadki ludzi, którzy bezgranicznie wierzyli lekarzom i zakończyło się to śmiercią. Znacie przypadki gdy niewinni ludzie zostali uznani w sądzie za winnych. To tylko takie przykłady tego, że  to Ty jesteś dla Systemu, a nie System dla Ciebie. Ty jesteś dla rządu, a nie rząd dla Ciebie. Masz pozostać jednak "ślepy" i "głuchy" i karmić się codziennie wiadomościami w mediach i nie myśleć po co tu jesteś i dlaczego. Czyniąc tak jesteś pożywką i pokarmem dla elity rządzącej światem.

  Jakie są dwie podstawowe zasady rządzenia masami ludzkości? Pomijam tutaj strach i poczucie winy, bo jest to oczywiste. Karmienie strachem jest podstawą manipulacji. Oprócz tego, żeby wprowadzać to co chcesz, żeby zabierać ludziom ich wolnośc i jeszcze bardziej ich kontrolować stosujesz technikę problem-reakcja-rozwiązanie. Jest to bardzo proste. Kreujesz jakieś wydarzenie na świecie, które jest złe i niedopuszczalne. Podam tu przykład terroryzmu. Pamiętamy przecież okres, że bombardowano nas teorią, że terroryzm jest zagrożeniem dla ludzkości. Co się nie działo to wszystko było zamachem terrorystycznym. Co to spowodowało? Powstał problem, który sam stworzyłeś. Czy słyszałeś wcześniej o czymś takim jak terroryzm? To powstało, bo miało powstać. Ci, którzy to wykreowali wytworzyli problem. Czekali wtedy tylko na reakcję opinii publicznej, która oczywiście zaczęła domagać się zmian. Zaczęła krzyczeć : " zróbcie coś z tym". Chcemy żyć bezpiecznie. Wtedy oni znajdują rozwiązanie problemu, który sam wykreowali. Zabierają Ci coraz więcej wolności i swobód, a Ty się z tego cieszysz, bo przecież będziesz w końcu bezpieczny. Dajesz im pozwolenie na większą kontrolę Ciebie w celu Twojego bezpieczeństwa. W tym momencie Oni osiągają swój cel. Oczywiście najlepiej jest wykreować coś co wzbudzi w ludziach potężny strach. Przykładem jest tu World Trade Center. Czy jakby przed tym rzekomym atakiem terrorystycznym rząd USA ogłosił, że wkraczają na Bliski Wschód, żeby zaprowadzić tam demokrację, bo tam żyją źli ludzie to byś to kupił? Pewnie, że nie, ale jak wmawiasz opinii publicznej, że to był atak islamistów-terrorystów to wręcz ludzie się domagają tego, żebyś zrobił porządek na Bliskim Wschodzie i zabijał niewinnych ludzi. Pomyślałeś jednak kiedykolwiek, że mogło chodzić o przejęcie ropy i innych złóż naturalnych? Spojrzyj teraz na Świat. Czy często słyszysz teraz o atakach terrorystycznych? Pewnie, że nie, a wiesz dlaczego? Bo oni osiągnęli swój cel i w zasadzie teraz jesteś kontrolowany w każdej sekundzie Twojego życia. Namierzą Ciebie w kilka sekund. W parę minut będą wiedzieć wszystko o Twoim życiu. Pozwoliłeś im na to wierząc, że dzięki temu jesteś bezpieczny i że dzięki temu osłabły ataki terrorystów.

   Innym potężnym przykładem problemu-reakcji-rozwiązania była Plandemia. Celowo piszę w ten sposób. To było największy test dla ludzkości jak do tej pory. Słyszałeś może o tym jak wielcy tego świata często mówili, że jest za dużo ludzi na świecie i trzeba coś z tym zrobić. Nie slyszałeś np. Billa Gatesa, który o tym mówił? Oni wiele rzeczy mówią otwarcie. Ja bym nawet napisał, że wiedzą, że tyle ludzi tkwi w ignorancji, że mogą się śmiać nam w twarz. Chcieli sobie sprawdzić jak potężnie działa ich manipulacja umysłami ludzi. Tworzysz idealny problem. Wirus, którego nie widzisz, a boisz się tego, bo tego nie widzisz. Dowiadujesz się, że zaatakował Ciebie bez żadnych objawów. Dowiadujesz się, że kiedyś to była grypa, a teraz jest COVID. Ludzie codziennie umierają. Żyjesz w strachu, potwornym strachu i krzyczysz : "Zróbcie coś z tym". Wtedy oni w błyskawicznym tempie wymyślają szczepionkę. Nie każą Ci się szczepić, ale jesteś w takim strachu, że biegniesz po nią. Nie zastanawiasz się co w niej jest. Wiesz przecież, że Oni Ciebie uratują. Potem okazuje się, że szczepienie raz to za mało, bo ten wirus jest taki mądry, że się mutuje. Więc szczepisz się drugi, trzeci, czwarty, piąty raz. Okazuje się, że mimo szczepień zachorowałeś na COVID. Wyjaśniają Ci, że to dlatego, że ludzie nieszczepieni są Twoim zagrożeniem. Mówią Ci też, że twoja maseczka nie chroni Ciebie przed tym wirusem jeżeli druga osoba Jej nie ma na twarzy. Pewnego dnia ktoś z Twojej rodziny, który był okazem zdrowia bierze szczepionkę i umiera na zawał np. Jest takich przypadków coraz więcej, ale media milczą na ten temat, bo mają milczeć. Zauważyłeś, że w mediach publicznych nie było żadnych debat na temat COVIDU? A gdzie jest teraz ten wirus? Zniknął? Grypa też znika i inne wirusy? Nie myślisz już o tym, bo przecież jest Ukraina, konflikt na Bliskim Wschodzie. Jest kolejny problem do rozwiązania. Zawsze jak dzieje się coś na świecie to zadaj sobie proste pytanie : "Komu zależy na tym, żebym wierzył w taką wersję wydarzeń i kto odniesie korzyści z tego, że mam przyjąć rozwiązania tego problemu". To jest proste. Jeżeli chcesz zabierać ludziom wolność to nie możesz tego zrobić, bo tak chcesz. Ludzie się zbuntują. Jeżeli jednak pokażesz im problem terroryzmu to będą Ciebie błagać, żebyś zabrał im wolność. Jeżeli mówisz, że ludzi jest za dużo na świecie i że jest to problem przeludnienia to przecież nie będziesz ich likwidował. Tworzysz jednak wirusa i wtedy ludzie sami biegną się zaszczepić. Nagle zauważasz, że coraz więcej ludzi umiera na świecie, ale myślisz, że to przecież czysty przypadek. Myślisz, że to pewnie wszyscy niezaszczepieni umarli. A co myślisz jak zmarl nagle ktoś zaszczepiony? Wierzysz lekarzom, którzy Ci mówią, bo tak mają nakazane z góry, że to z pewnością nie od szczepionki.

  Drugim klasycznym przykładem jest metoda małych kroczków. Czy jakby teraz rządzący Ci powiedzieli, że wycofują całkowicie z obiegu pieniądz papierowy to byś się na to zgodził od razu? Pewnie, że nie. Zacząłbyś zadawać pytania, a dlaczego, po co itd. Może nawet byś pomyślał, że ktoś tu chce mieć nad Tobą jeszcze większą kontrolę. Więc robisz to stopniowo i powolutku. W sklepach pojawia się z każdym dniem coraz więcej kas samoobsługowych i zaczyna Ci się to podobać. Nie musisz stać w wielkich kolejkach, nie musisz mieć portfela, a wystarczy karta. Jakie to wygodne i jak szybko robisz zakupy. Możesz nawet się śmiać z tych, którzy stoją w jednej wielkiej kolejce do kasy i tylko jedna jest otwarta. Zaczynasz dostrzegać jakie to fajne, że większość możesz płacić przelewami z domu czy z komórki. Jak to wszystko jest dla Twojego dobra i nie tracisz swojego cennego czasu. Potem dostrzegasz, że chodząc bez gotówki nikt Ciebie nie okradnie. Twoje myślenie z dnia na dzień ma być takie, że widzisz tylko pozytywny pieniądza elektronicznego. Wyobraź sobie jednak co by było gdyby rządzący z dnia na dzień zmusili społeczeństwo do płacenia tylko elektronicznie. Zgodziłbyś się na to? Pewnie, że nie. Byłyby protesty, że jesteś wolnym człowiekiem i chcesz płacić gotówką. Wielu by zauważało, że to jest tylko w celu większej kontroli Ciebie. Jak jednak wprowadzasz to kroczek po kroczku to tego nie widzisz i zgadzasz się na to. Tkwisz w tej iluzji i pewnego dnia idziesz do sklepu płacić kartą. Nagle okazuje się, że Twoja karta jest zablokowana przez Bank z różnych powodów. Normalnie mógłbyś zapłacić gotówką, ale już nie ma pieniądza papierowego i co wtedy? Bank Ci mówi, że nie stosowałeś się do norm i zachowań społeczeństwa więc dostał nakaz, żeby Ci zablokować Twoje środki. Czy wtedy poczujesz, że pieniądz elektroniczny powstał dla Twojego bezpieczeństwa czy dla większej kontroli Ciebie? Innym przykładem są czipy. Zgodziłbyś się teraz na czipowanie, na znakowanie jak bydło? Pewnie, że nie więc to jest wprowadzane powoli. Mówią Ci, że kartę możesz zgubić, ale jak Ci zamontują chipa w skórze to nie musisz mieć nic przy sobie. Nie musisz mieć żadnych dokumentów, portfela itd. Czy to nie jest piękne? Zaczipujesz swojego psa czy dziecko i nie będziesz się martwić gdzie ono jest, bo będziesz mieć kontrolę. Masz poczuć, że to dla Twojego dobra, wygody i bezpieczeństwa, ale stopniowo masz się do tego przyzwyczajać, aż stanie się to normą. Nagle zapomnisz, że istniał świat bez pieniądza elektronicznego i bez chipów. Wtedy już będzie za późno. Wtedy poczujesz dopiero prawdziwą niewolę i więzienie o czym ostrzega wiele filmów science-fiction. Przekonasz się, że wszystko do tego dąży. Czy nadal uważasz, że mała garstka elity rządzącej światem nie może tego zrobić i wprowadzać co chce dla większej kontroli Ciebie? Oni to robią każdego dnia tylko tego nie dostrzegasz, bo dzieje się to powoli. Wprowadzają Ciebie w stan iluzji i hipnozy i śpisz na jawie, ale myślisz, że tak nie jest. Matrix Ciebie ma, ale nie musi tak być. Możesz się z tego wyrwać w duszy, umyśle, sercu i świadomości. Obudź się, bo świat jest piękny, ludzie są wspaniali, ale większość ma zaprogramowany umysł. Im mniej się ludzi przebudzi tym gorzej. Wielu badaczy twierdzi, że to się musi zmienić. Nie wiem tego, widzę, że więcej ludzi dostrzega Matrix, ale to się musi zmienić w Zbiorowej Świadomości Ludzkości, a czy to nastąpi podczas mojej inkarnacji w tym życiu tego nie wiem. Myślę, że to jeszcze potrwa dziesiątki, a może setki lat.

  

 

ŚWIAT DUCHOWY 6
Autor: rasmarsom | Kategorie: ŚwiadomoŚĆ 
14 kwietnia 2024, 22:08

   Świat jest pochłonięty emocjami strachu. Boimy się życia, boimy się śmierci, boimy się jutra. Nie ma jednak czego się bać, bo śmierć nie istnieje i po prostu wracamy tam skąd przybyliśmy. Po pewnym czasie, oczywiście jeżeli tak zdecydujemy nasze dusze wracają na Ziemię w innym ciele fizycznym z nowymi zadaniami i lekcjami do nauczenia, aby proces ewolucji naszych dusz trwał. Można w to nie wierzyć, można się z tego śmiać tak samo jak ja widzę wiele nieścisłości w wierze chrześcijańskiej, a jakoś podważanie tego to czysta herezja. Duża część świata wierzy w to jednak i jest to normalne więc ja mam prawo wierzyć w kompletnie inny sens życia. Wystarczy spojrzeć na historię Jezusa. Okazuje się, że w czasach starożytnych było wiele bóstw, które istniały bądź nie, ale miały dokładnie taką samą historię co Jezus. Oczywiście chrześcijanie wyśmiewają to, że to są bajki, legendy czy mity, a jedynie historia Jezusa jest prawdziwa i ten jeden człowiek zmienił ludzkość. Narodził się z Dziewicy, czynił "cuda", zmarł, zmartwychwstał i został zabrany do nieba. Dla mnie nie brzmi to prawdziwie, ale na tym się opiera wiara katolicka i spróbuj cokolwiek podważyć.

   Mieliście kiedykolwiek w życiu wrażenie, że jesteście prowadzeni? Ja miałem takie uczucie. Poddałem się temu stanowi wtedy, ale nie miałem pojęcia co to jest. Po prostu robiłem wszystko tak jak mi podpowiadała intuicja czy przewodnicy duchowi czy Bóg. Nie miałem pojęcia i świadomości wtedy o co tu chodzi. Co trafiałem na jakąś książkę to wiedziałem, że właśnie akurat tę mam przeczytać. Jak trafiałem na film to wiedziałem, że z jakichś powodów mam go oglądnąć. Jak budowałem swoje ciało fizyczne ćwiczeniami i bieganiem to wiedziałem co mam robić i kiedy, żeby sobie krzywdy nie zrobić. Coś w rodzaju jakbyś się przebudził, oczyścił z negatywnej energii i wtedy siły Światłości przemawiają do Ciebie, bo w końcu wiedzą, że słuchasz. Na pewno często macie takie uczucie, że w danym momencie macie coś zrobić, czy przeczytać czy obejrzeć i to jest bardzo silne. Nie znacie powodu i wtedy od Was zależy czy to uczynicie. Jak przeczytałem jedną książkę i czułem, że chcę wiedzieć więcej na dany temat jakimś cudem trafiałem na kolejną, która mi to wyjaśniała. Jak obejrzałem film to trafiałem na kolejny, który coś mi uświadamiał. W tamtym okresie przebudzenia i budowy ciała fizycznego czułem nawet kiedy dostanę pracę. Pamiętam jak dziś pewnego dnia spojrzałem na krzyż na kościele i dostałem w myślach przekaz, że ktoś mi zaproponuje pracę. Tydzień później przyjaciel podjechał pod mój dom bez zapowiedzi i zaproponował mi pracę. Takie rzeczy się dzieją jak nagle dostrzegasz jakąś pomoc z Wszechświata czy ze świata duchowego. Teraz już rozumiem, że po prostu otworzyłem swoją Świadomość, umysł, duszę i mogłem czerpać z Wyższej Świadomości. Możesz to nazwać intuicją. Wtedy poczułem, że nie jestem tu sam, że istnieje coś o czym nie miałem pojęcia. Jeżeli dzieją się w Twoim życiu złe i negatywne rzeczy, gdy czujesz złe emocje, strach, lęk, cierpienie, ból, poczucie winy pamiętaj, że to prowadzi Ciebie moc Lucyfera. Ona się karmi Tobą każdego dnia. Wtedy siły Światłości są też obecne, ale nie mogą Ci pomóc, bo napędzasz się negatywną energią. Takie emocje i myśli działają w ten sposób, że możesz wyjść cudownego majowego dnia z domu z zamiarem zakończenia życia. Nie widzisz wtedy nic. Nie widzisz Słońca, nie słyszysz ptaków, nie widzisz przyrody. Mimo to Twój Anioł Stróż czy przewodnicy duchowi czy wyższa Świadomość są z Tobą, ale postanowiłeś, że nie będziesz ich słuchał. Postanowiłeś, że będziesz słuchał się tylko Lucyfera, który przejął kontrolę nad Tobą. Znam dlatego moc destrukcyjną złych emocji i destrukcyjnych myśli i siłę myśli pozytywnych i ich ogromną moc, która czyni cuda.

  Nowoczesny świat to świat konsumpcyjny i wszystko się na tym opiera. Masz nie myśleć, że masz duszę czy jakąś głęboką, życiową siłę w sobie. Masz wstać rano i gonić za pieniędzmi, a potem je wydawać. Nie mieć na nic czasu i tylko pędzić. Dlatego dusza została stłumiona przez wymagania systemu, a nawet wygaszona. System zaprzecza istnieniu czegokolwiek czego nie możesz zobaczyć ani dotknąć albo na czym nie możesz zarobić pieniędzy. Zastanawiałeś się kiedyś czego system wmawia Ci takie życie pozbawione głębszego sensu? Właśnie dlatego, żebyś gonił tylko za rzeczami materialnymi. Nie myśl, nie zadawaj pytań, nie zastanawiaj się nad przeszłością ludzkości, nie myśl o swoim pochodzeniu, bo żyjesz tylko raz dlatego spełniaj wymagania Matrixa, a będziesz szczęśliwy. Matrix ci powie co jest dla Ciebie dobre i złe i będziesz miał poczucie iluzji szczęścia. Wiele osób się z tego wyrwało, ale system wie, że miał, ma i będzie miał kontrolę nad większością ludzi na świecie, a to pozwoli mu trwać. Zostałeś zaprogramowany od dziecka więc ja masz spojrzeć inaczej na rzeczywistość jak wydaje Ci się, że wszyscy wokół patrzą tak samo. Jak zaczniesz jednak coś czuć i dostrzegać, zaczniesz szukać i powiesz to innym to oni Ciebie sprowadzą z powrotem do wierzeń Systemu i norm. Masz jednak wybór czy być owcą w tym stadzie czy stać się "czarną owcą" i iść swoją drogą, ze swoim spojrzeniem na rzeczywistość. Przygotuj się wtedy na wyśmiewanie, wyszydzanie i ignorancję. Do tego więc potrzeba odwagi. Czy ja miałem taką odwagę? Ja po prostu musiałem się przebudzić, bo straciłem jakikolwiek sens życia. Czy jednak mówiłem wtedy komukolwiek o tym. Oczywiście, że nie. Sam musiałem przejść tę drogę i cieszyć się nią. Musiałem sprawdzić czy to działa. Musiałem się przekonać o tym. To nie tak, że o czymś przeczytałem czy coś obejrzałem i od razu w to ślepo wierzyłem. To jest proces, który trwa jakiś czas. Proces zrozumienia, obserwacji rzeczywistości, konfrontowania tej wiedzy z tym co Ci wmawia system. Wtedy jednak już nie jesteś zaprogramowany przez System, a po prostu z otwartymi oczami wszystko obserwujesz. Nagle widzisz to czego nie widziałeś 30 lat. Myślisz sobie dlaczego dopiero teraz? Bo nie szukałeś, nie zadawałeś pytań, nie chciałeś wiedzieć. Przyjąłeś po prostu to co Ci wmawiano od dziecka i tak żyłeś. Teraz nadszedł czas, że to przekazuję. Napisałem co prawda książkę, ale wtedy byłem na innym etapie zrozumienia. To wszystko ewoluuje. Okazało się, że popełniłem błąd i teraz to wiem. Uznałem, że tyle co wiem starczy mi i nie muszę się dalej rozwijać duchowo ani rozwijać świadomości. Coś mnie jednak znów pokierowało do zgłębiania wiedzy i posłuchałem się. Rozumiem to wszystko coraz lepiej teraz, ale tylko dlatego, że poczułem, że czegoś mi brakuje.

  Podam Wam kilka tytułów książek, ale droga każdego jest inna i możesz znaleźć innych autorów i inne książki. Ja po prostu podam te, które mnie uświadamiały i prowadziły. Zacznę może od tych najnowszych, bo zrobiły na mnie potężne wrażenie i dały mi większe zrozumienie. Czytając Je czułem, że zostały napisane dla mnie i znajdowałem te odpowiedzi, które chciałem znaleźć. Są to dwie pierwsze książki Davida Icke "Wibracje Prawdy" oraz "Ulecz planetę". Bardzo krótkie i całkowicie poświęcone jego przebudzeniu duchowemu, jego początki. Wszystko o świadomości, duszy i energii, a łącznie tylko 200 stron. Dwie książki Jana Van Helsinga : "Rozmowy ze Śmiercią" i "Ręce precz od tej książki". Książki Jamesa Redfielda : "Dziesiąte wtajemniczenie", "Tajemnica Shambali", "Niebiańskie Proroctwo". Książki Paulo Coelho, a przede wszystkim "Pielgrzym". Zapewniam, że wszystkie robią duże wrażenie i nie wrócisz już do zaprogramowanego przez System spojrzenia na rzeczywistość.