Kategoria

Sport, strona 14


Najlepsze Igrzyska dwudziestego pierwszego...
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: igrzyska olimpijskie   rio  
21 sierpnia 2016, 14:12

   Po co są media i Ci klakierzy w garniturkach siedzący w studiu olimpijskim? Jeden to wygląda jak jakiś kosmita... Jak czytam, że to najlepsze Igrzyska w wykonaniu Polskich reprezentantów w 21 wieku to mnie krew zalewa od wczoraj. Czym tu się chwalić? Przełamana dziesiątka medali, ale przecież to tylko 11 medali. Wysłaliśmy drugą największą kadrę olimpijczyków w historii. 240 sportowców tam pojechało. O 10 więcej niż w Londynie. Znów mamy tę przeklętą dziesiątkę... Tych 10 więcej dało jeden medal więcej. Polacy potrafią zakłamać rzeczywistość, a w szczególności media, które za wszelką cenę ogłupiają naród. Ja bym się wstydził powiedzieć, że zdobycie 11 medali to sukces. Chyba, że kolory by były inne tych krążków. Bardzo wnikliwie obserwowałem zmagania polskich sportowców i jestem zawiedziony. 2-3-6 w klasyfikacji medalowej. Myślę, że dziś spadniemy poza pierwszą 30tkę w klasyfikacji medalowej. W Londynie było 2-2-6 i były to najgorsze Igrzyska pod względem kolorów krążków od czasów powojennych. Polacy startowali biorąc pod uwagę Rio w 21 Igrzyskach. Londyn plasuje ich na miejscu 13. Teraz Rio dzięki jednemu medalowi więcej srebrnemu będzie na 13 miejscu. Więc gdzie tu sukces? 10 medali było w Atenach i Pekinie, ale z lepszego kruszcu. Odpowiednio 3-2-5 i 4-5-1. Brązowy medal oznacza, że zawodnik czy zawodniczka są na trzecim miejscu dopiero. W Moskwie mieliśmy 15 brązowych medali i tam łączna liczba to ponad 30. W Montrealu 13 i w Tokio 10, ale tam liczba medali przekroczyła 20. W Seulu było 9 brązowych krążków, a w Barcelonie aż 10, ale łącznie 19 medali. Więc dla mnie nie ma żadnej, ale to żadnej poprawy, a takiej dużej kadry bym nie wysłał, bo wiele występów to był wstyd i żenada. Dla mnie przez 4 lata nic się nie zmieniło. Liczyłem na jakieś 15 albo 16 medali. Pojechało tam wielu medalistów ME, MŚ, IO. Igrzyska rządzą się swoimi prawami dlatego osiągnięcia wcześniejsze nie mają znaczenia. Tym łatwiej jest o niespodzianki. Ilu faworytów poległo przecież i medale zdobywali zawodnicy czy zawodniczki, którym nikt nie dawał szans przed Igrzyskami. I to jest piękne. Takie nieoczekiwane sukcesy sportowca z drugiego szeregu. Zazdrościłem sukcesów innych nacji. U nas tego brakowało. Przecież każdy miał szansę zaistnieć. U nas brakowało takich miłych zaskoczeń medalowych. Brakowało ocierania się o medal. Zawodnicy czy zawodniczki odpadali szybko z rywalizacji. Ja nawet nie mówię o zdobywaniu medali, ale o te emocje, że jest blisko i zajęcie 4 czy 5 czy nawet 6 miejsca też jest sukcesem. Taki występ też się zapamiętuje przecież mimo, że nie ma medalu. W Londynie przerabialiśmy to samo. Szybkie porażki, liczenie na repasaże, zaprzepaszczone szanse. W Rio jest powtórka z rozrywki, a bardzo liczyłem po ostatnich sukcesach polskiego sportu, że będzie inaczej. Od Londynu zaczęliśmy odnosić sukcesy wielkie w kolarstwie za sprawą Kwiatkowskiego i Majki. Wioślarstwo i kajakarstwo zawsze mieliśmy mocne i z imprez rangi mistrzowskiej przywozimy worki medali i miejsca w finałach. Siatkarze są mistrzami świata aktualnymi, ręczni wicemistrzami świata. Sukcesy w pływaniu za sprawą Kawęckiego i Czerniaka między innymi. Wielkie sukcesy w lekkoatletyce. 8 medali MŚ w Pekinie i 12 medali ME w Amsterdamie i wygrana klasyfikacja medalowa. Sukcesy ostatnie w piłce nożnej. Ćwierćfinał ME po wspaniałej grze i za chwilę awans Legii po 20 latach do Ligi Mistrzów. Nie przełożyło się to na Rio niestety. W większości polscy sportowcy zawiedli. Z tych 240 może ze 40 stanęło na wysokości zadania. W Londynie zajęliśmy w klasyfikacji medalowej 30 miejsce razem z Azerbejdżanem. Tak zerkam na Rosjan. Przecież wielu z nich wykluczyli z Igrzysk dając pstryczka Putinowi. W lekkoatletyce oprócz Klisziny nie startował nikt. Więc była szansa na lepsze miejsca dla polskich sportowców. W Londynie Rosjanie zdobyli 82 medale, a w Rio mają już 53. Słyszałem, że wycofają meldonium z listy zakazanych substancji. Przypadek? Oczywiście, że nie. Dlaczego akurat w roku olimpijskim wzięli się za meldonium i Rosjan? Gra polityczna. Bali się wycofać całej reprezentacji z Igrzysk, ale przecież nie ma odpowiedzialności zbiorowej. Najbardziej mi żal Marii Sharapowej i Jeleny Isinbajewej. Pamiętajmy, że sportowcy brali, biorą i będą brali to co jest dozwolone. Putin pewnie się śmieje do rozpuku patrząc na klasyfikację medalową w której Rosjanie są na 4 miejscu mimo wykluczeń za doping. Przegrywają tylko z Chinami, USA i Wielką Brytanią. Wyprzedzają Niemców i Francuzów, czyli Unię Europejską. Na pierwszych 4 miejscach klasyfikacji medalowej są kraje, które nie są w Unii albo z niej wychodzą:)) Mszczą się Niemiaszki i Francuziki na Rosjanach, bo się ich boją jak zawsze w historii. Putin nie wpuścił uchodźców, a debilna Europa ma z nimi problem. Na miejscu Putina dziś w nocy na ceremonii zamknięcia Igrzysk wypiłbym najlepszego szampana i zagryzł krewetkami. Dlatego, że w Londynie w pełnym składzie Rosjanie zajęli 4 miejsce w klasyfikacji medalowej i w Rio są na tym samym miejscu mimo okrojonego składu. Nie da się zniszczyć potęgi. Także wielkie gratulacje dla rosyjskich sportowców i szkoda mi tych, którzy nie pojechali na Igrzyska. Szczególnie odpowiedzialności zbiorowej w lekkoatletyce. Zapomniałem wspomnieć oczywiście o wielkim sukcesie w Soczi. To było 2 lata temu i były to najlepsze Igrzyska Zimowe w wykonaniu naszych sportowców w historii. Przez ostatnie 4 lata wszystko wskazywało, że w Rio będzie pięknie, a nie jest. W klasyfikacji punktowej zajmujemy 19 miejsce. Pod względem liczby medali 21 miejsce. Zostało 11 kompletów medali więc to się jeszcze może zmienić. Dużo jest głosów negatywnych na temat Rosjan, ale o to chodzi, żeby ich dyskredytować w oczach Świata i Europy. Meldonium to sprytne zagranie. Coś jak terroryzm. I teraz najlepsze. Czyta się tylko o wykluczeniach Rosjan z Igrzysk. Tymczasem bum... Polscy ciężarowcy na dopingu w tym mistrz olimpijski z Londynu. Niezły cios co nie??? Potężny wręcz. Polskie podnoszenie ciężarów ma ogromne sukcesy w historii, a tu taki wstyd. Patrzeliśmy na Rosjan, a tymczasem bracie Zielińscy okryli się na oczach świata niechlubną sławą. To się odbiło na pewno echem w świecie ciężarów. Słyszałem też o srebrnym medaliście Tichonie, który ma za sobą aferę dopingową. Wojtek Nowicki odgrażał się, że pokona go. I co? Był wyżej od dwójki Polaków. Kto bronił Fajdkowi wejść do konkursu, a Nowickiemu rzucić młotem na złoto, a nie wylatywać z koła? Śmieszne to jest. Gdzie jeszcze narzekaliśmy? Na bieg na 800 metrów pań. Joasia była najlepszą z Europejek. Była w genialnej formie. Najlepszy czas Europejki od 2011 roku. Niestety na dwóch pierwszych miejscach na podium były dwie zawodniczki obdarzone zwiększonym testosteronem. Czyli wśród kobiet Joasia zajeła 3 miejsce:)) Nie ma tu co obrażać się. O tym decyduje MKOL. O zasadach kwalifikacji. Dopuszczają takie do startu więc to nie ich wina, że takie się urodziły. A ktoś pamięta Stanisławę Walasiewiczównę, czyli polskiego obojniaka??? Miała męskie narządy płciowe co odkryto po jej zgonie. Zdobyła dla Polski złoto na Igrzyskach w Los Angeles i srebro w Berlinie na 100 metrów. Czego nikt o tym nie wspomniał??? Zapisała się tak w annałach polskiego sportu jak Semenya w historii sportu RPA czy zawodniczka z Burundi w historii tego małego państewka. Zobaczcie Polaczki najpierw we własne gniazdo, a potem oceniajcie innych. Typowe Polactwo. Rosjanie są be, bo meldonium, a tymczasem Zielińscy na dopingu... Babochłopy zabierają medal naszej Joasi, a tymczasem mamy złotą medalistkę w historii, która miała penisa... Co jeszcze? Uwielbiam naszą rezolutną Marię Andrejczyk, ale mówienie na antenie, że dokopie Spotakovej oznacza troszkę brak szacunku do wielkiej mistrzyni. Młodość nie zna jednak pokory i za to została ukarana w finale. Jeszcze dużo pracy przed nią, żeby osiągać takie sukcesy jak podwójna mistrzyni olimpijska, która zresztą dała jej pstryczka w piękny nosek i wbiła oszczep 2 centymetry dalej. Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Eliminacje to nie finał o czym się przekonały też nasze sztafety. Maria będzie rządzić w oszczepie, ale takie słowa są nie na miejscu. Jeszcze się musi sporo napracować, żeby zostać mistrzynią olimpijską. Jeszcze słowo o mentalności Polaków. Dramat po prostu. Nie wierzą we własne możliwości. Liczą na zmarłych... Akurat tu nie mam nic do wiary, bo i Anita i Majka stanęły na wysokości zadania więc pomoc Skolimowskiej i Galińskiego z góry była bezcenna. Naród chrześcijański jesteśmy, umęczony w historii. Słowa hymnu to przecież Jeszcze Polska nie zginęła, a nie niemiecki np. Niemcy Niemcy ponad wszystko czy skoczny włoski albo napawający dumą amerykański. I te nacje z ich mentalnością osiągają wielkie sukcesy, a my musimy się modlić za ręcznych dziś... Czy to pomoże dziś?? Obawiam się, że nie... Dlatego mamy z taką mentalnością 10 czy teraz 11 medali i tylko 2 złota. W ciągu ośmiu lat doczekaliśmy się tylko 4 złotych medali... W tym jeden dopingowicza... O zgrozo. Sam jestem przerażony tym co piszę, ale taka prawda jest, a prawda wyzwala:)) Jakakolwiek by nie była i jak okrutna by nie była. Oczywiście media są po to, żeby kłamstwo się stawało prawdą w czym są naprawdę świetni. Genialni i coraz lepsi w ogłupianiu narodu polskiego. Niech to się skończy wszystko jakąś rewolucją i wojną domową do czego dąży PIS. Na koniec Igrzysk na potwierdzenie mentalności naszych sportowców oglądałem zapaśników w stylu wolnym. Oczywiście nie każdy polski sportowiec na szczęście ma taką mentalność, bo by nie było żadnego medalu olimpijskiego:)) Walka Barana z Amerykaninem. Amerykanin słaby jak pies. Pewnie Polaczek się wystraszył, że to USA i przegrał 2:3 walkę, którą powinien wygrać w cuglach. Amerykanin awansuje dalej i przegrywa dwie walki przed uplywem 30 sekund. Dramat... Dzisiaj było jeszcze lepiej:)) Nie ma przypadków. Baran zaprezentował się tak w sportach walki jak cała reszta oprócz tej młodej zapaśniczki, która walczyła bez kompleksów i oprócz medalistki Michalik. Jeszcze wspomnę o zawodnikach taekwondo. Narzekamy na Rosjan, a tymczasem w polskiej kadrze dziś walczył naturalizowany Rosjanin. Komentator wspomniał, że też miał problem z meldonium, ale na szczęście brał tego za mało. Gadzijew. I ten gad oraz mistrz Europy tegoroczny przegrywa walkę z kim??? Z Amerykaninem... Oczywiście Amerykanin następną walkę przegrał, bo był słaby. Rosjano-Polak nie potrafił zrobić żadnej akcji punktowej. Więc przegrywają nasi walki nawet z Amerykanami, którzy nie są potęgą w zapasach, ale są potęgą jeżeli chodzi o mentalność. I tym wygrali z naszymi baranami i gadami, a nie dyspozycją dnia. Wygrali walką i wiarą i dumą, że reprezentują USA. To nie przypadek, że Amerykanie są na pierwszym miejscu w klasyfikacji medalowej, a my na 29... Ręczni dają radę na razie. To wynik modlitwy. Co nam pozostało?? Temu umęczonemu narodowi w historii... Jeszcze na koniec o Szaranowiczu. Dobrze go skontrował Babiarz. Zawodniczka w skoku wzwyż. Oczywiście Amerykanka miała pełno tatuaży i Szaranowicz skomentował to, że miała problemy z kokainą. Na co Babiarz powiedział, że rekordzista świata Sotomayor też miał problemy z kokainą... Także najpierw Polaczki patrzcie na siebie, a potem oceniajcie innych:)) Do boju ręczni:))

Najważniejszy ćwierćfinał
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: igrzyska olimpijskie   rio   sporty zespołowe  
17 sierpnia 2016, 13:26

   Gry zespołowe na Igrzyskach w Rio wchodzą w decydującą fazę. Żarty się skończyły i zaczyna się nowy turniej. To co było w grupach nie ma kompletnie żadnego znaczenia. Może drużyna wygrać 5 spotkań w grupie i przegrać w ćwierćfinale. Tu już jest mecz o stawkę, a w grupie przecież można przegrać nawet 3 spotkania także wczorajsze ćwierćfinały pokazały, że drużyny, które spisywały się słabiej w grupach pokonały te silniejsze w ćwierćfinale. Łatwe zwycięstwa w grupie dają takie rozprężenie tym teoretycznym faworytom, a drużyny, które mają kłopoty w grupie juz tam muszą walczyć o wszystko i się hartują. Wychodzą na ćwierćfinał nie mając nic do stracenia. Przegrają to nikt nie będzie miał pretensji, bo przecież wyniki w grupie na to nie wskazywały. Mają pełen luz. Natomiast znów ćwierćfinały pokazały jak faworyci sobie nie radzą z tą presją. Najlepszy przykład to siatkówka kobiet. Brazylijki i Rosjanki kroczą w grupie od zwycięstwa do zwycięstwa. Rosjanki przegrywają tylko z Brazylijkami. Mało tego. Brazylijki nie tracą seta w grupie. I co się dzieje w ćwierćfinałach? Serbki niszczą zaskoczone Rosjanki w trzech setach, a Brazylijki tracą pierwsze sety w turnieju, ale niestety troszkę za dużo, bo od razu 3 i przegrywają z Chinkami, które ledwo z grupy wyszły. Nie jest dobrze jak ma się w grupie za łatwe spotkania, bo nie ma tej mobilizacji i presji, a zespoły, które zajmują 4 miejsca w grupach już są zaprawione w boju. Już w grupie muszą się sprężać i traktować każdy mecz jak finał. Tak mieli Amerykanie w grupie śmierci. Niespodziewana wpadka z Kanadą i potem porażka z Włochami. Od 3 spotkania grali już z nożem na gardle i pokonali Brazylię i Francję, a dziś zmierzą się z Polakami, którzy aż takiej presji nie mieli po wygranych 3 pierwszych spotkaniach w grupie. Obawiam się tego spotkania bardzo. Chorwaci w ręcznej zajęli 1 miejsce w grupie, a nasi szczypiorniści 4. Może to się tutaj sprawdzi... W piłce ręcznej kobiet Holenderki fatalnie grały w grupie, po czym demolują Brazylijki w ćwierćfinale. Tak samo nie poradziły sobie Australijki w koszykówce kobiet i przegrały z Serbkami. Swoją drogą Serbowie mieli wczoraj bardzo udany dzień. Złoto w zapasach, awanse niespodziewane koszykarek i siatkarek i spodziewany piłkarzy wodnych. Walczący naród. Za to Brazylijczycy wpadli wczoraj pewnie w czarną rozpacz. Dzień wcześniej radość z wygranej siatkarzy i tyczkarza, a wczoraj zdemolowane piłkarki ręczne, porażka piłkarek nożnych i siatkarek. W sportach zespołowych zostali im tylko siatkarze i piłkarze nożni na których bardzo liczą i piłkarze ręczni, którzy świetnie sobie radzą. Ciosem jest porażka siatkarek i piłkarek nożnych. Szwedki grają w turnieju kobiecym jak Portugalczycy w ME albo bardziej jak Grecy gdy zdobywali ME w piłce nożnej. Wyeliminowały po rzutach karnych i USA i Brazylię murując bramkę. Można i tak. Kto im zabroni? Dziś kolejne ćwierćfinały w koszykówce, piłce ręcznej i siatkówce, ale do gry wkraczają mężczyźni. Będzie się działo, oj będzie...

   A nasi sportowcy? Kajakarki nie zawiodły. Dwójka jak zwykle z medalem. Obroniłą ta osada w tym samym składzie brąz z Londynu, a Marta Walczykiewicz zrehabilitowała się za Londyn gdzie zajęła 5 miejsce. Przez 4 lata dojrzała i pokazała klasę w finale na 200 metrów. Porażka tylko z Nowozelandką. Serce rośnie jak się patrzy na występy wioślarzy, wioślarek, kajakarzy i kajakarek. Już mamy z tego jeziora 4 medale, a przecież jeszcze czwórka kajakarek wiecznie czwarta. Tym razem myślę, że zdobędą dziewczyny medal, bo są w świetnej formie. 5 medali przywiezionych z jeziora w Rio będzie sukcesem, bo zawsze na Igrzyskach liczymy na wioślarstwo i kajakarstwo, a coś nie wychodzi i kończy się to jednym czy dwoma medalami. W Rio jest zdecydowanie lepiej. 2 medale we wioślarstwie, a liczono na 3, a teraz już 2 w kajakarstwie, a liczono na 3. Tutaj jest zgodnie z planem. Brawo dla dziewczyn. 5 z 7 medali przywiozą kobiety z Igrzysk jak na razie. Panowie w odwrocie. 10 kobiet zdobyło medale jak na razie i dwóch panów. Panowie powiedzą, że dlatego, że działają panie w grupie, a nie w pojedynkę jak Majka czy Małachowski. Czwórka kobiet i dwie dwójki. Panie lubią sobie pomagać, a panowie to indywidualiści dlatego taka przepaść w dorobku medalowym. I jeżeli o paniach jeszcze to fajny występ Joasi Linkiewicz na 400 metrów przez płotki. Prawie awansowała do finału. Zaszokowała świat jednak wczoraj młodziutka Polka w rzucie oszczepem Maria Andrejczyk. Rekord Polski pobity o 3 metry. Oddała magiczny rzut i narobiła apetytów na występ w finale. Ma ogromny potencjał, ale w finale może być różnie. Kolejny wielki talent w lekkoatletyce. Fajnie to wszystko wygląda w naszej Królowej Sportu. Kolarze torowi też wczoraj powalczyli w keirinie. Sporo emocji w finale i jednak Damian się przeliczył z siłami, ale występ udany. Tak czy owak królują Panie, a dziś zapaśniczki przecież startują. W sobotę Maja Włoszczowska, a pojutrze kajakarki w czwórce w finale. Eliminacje to będzie formalność. I bardzo mnie ciekawi występ Marii w finale. Dziś zaczyna też Paweł Fajdek. Wygląda jednak na to, że większość medali wywalczą Panie. Płęć piękna górą i tak może zostać. Do magicznej granicy 10 medali już tylko 3 małe kroczki. Trzeba to przełamać tak jak siatkarze inną klątwę związaną z ćwierćfinałem Igrzysk Olimpijskich, ale będzie piekielnie trudno. Trzymajmy jednak kciuki dziś za siatkarzy i ręcznych:)) Będą ogromne emocje:))

Ciężka rola faworyta...
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport  z pogranicza sportu 
Tagi: igrzyska olimpijskie   rio   lekkoatletyka  
16 sierpnia 2016, 10:27

   Sportowcy na Igrzyskach często się przekonują jakie to brzemię być faworytem rywalizacji. I równie często nie dają rady tego udźwignąć. Dlatego sport jest taki piękny, bo tu nie grają statystyki, dokonania wcześniejsze. Liczy się tylko ten dany dzień. Zawodów w każdej dyscyplinie jest mnóstwo. ME czy MŚ są co rok albo co dwa lata. Rzadko się zdarza, żeby odbywały się co 4 lata, a właśnie Igrzyska Olimpijskie mają taką magię, że są raz na 4 lata i cały świat się zbroi na nie. Medal czy mistrzostwo olimpijskie jest tym o czym marzy każdy sportowiec. I niewielu jest to dane. Są tacy co startują na czwartych czy piątych Igrzyskach z rzędu i zdobywają cyklicznie medale jak Phelps czy Bolt, ale to są absolutne gwiazdy sportu. Wielu startuje tylko raz i mają tę jedną szansę podczas kariery sportowej na zaistnienie i osiągnięcie czegoś o czym marzyli od dziecka. Często się zdarza, że ktoś wygrywa na Igrzyskach i to jest jego jedyny sukces w karierze. I to jest piękne, że wygrywają Ci na których na papierze się nie stawia, ale oni mają ten swój jeden najpiękniejszy dzień w życiu czy też turniej życia jak np. Portorykanka Puig w tenisie kobiecym. Kto o zdrowych zmysłach by na nią stawiał? Kto by pomyślał, że Del Potro wyeliminuje Djokovica i Nadala i przegra dopiero w finale. Takich zaskoczeń brakuje mi jak na razie w polskiej ekipie. Na Majkę liczono, na wioślarki też i na lekkoatletów również. Nikt tak nie wyskoczył jak diabeł z pudełka i nie stanął niespodziewanie na podium. Ciągle się czyta, że sensacja czy niespodzianka w każdej dyscyplinie, ale jakie to by było nudne jakby faworyci wygrywali. Nawet kibice wspierają tych na których się nie liczy, a osiągają na Igrzyskach życiowy sukces, który tylko im się śnił wcześniej. Igrzyska przynoszą dramaty, wspaniałe historie przez to, że ci wielcy czasami przegrywają z samym sobą. Są tak pewni, że znów wygrają, że to ich gubi, a na tego słabszego nikt nie patrzy. On przeżywa przygodę życia , nikt nie stawia na niego więc ma luz psychiczny. Na faworytów się patrzy, stawia, umieszcza przed zawodami na najwyższym stopniu podium albo na miejscu medalowym. Kto by pomyślał, że zawodnik Kazachstanu zdobędzie złoty medal w pływaniu płynąc na ósmym torze. I tak to wygląda. Wszyscy obserwują gwiazdy, a nagle ktoś zabiera niespodziewanie mistrzostwo olimpijskie czy medal i tworzą się cudowne historie, niezapomniane emocje, wzruszające chwile. Całe piękno i esencja sportu. Nowa Zelandia prowadzi na 5 minut przed końcem w hokeju na trawie z Niemcami 2:0 i przegrywa 2:3 w ostatniej sekundzie. Szok. Ważny jest koniec, a nie początek i dopóki zawody trwają to wszystko się może zdarzyć. Kto liczył, że Kanada w siatkówce wejdzie do ćwierćfinału grając w grupie z potęgami i odpadnie Francja? Takich niespodzianek, a nawet sensacji jest sporo dlatego tak się pasjonujemy sportem i Igrzyskami, a to jeszcze nie koniec. Phelps przegrał tylko jedno złoto w Rio, a zabrał mu je nowy bohater narodowy z Singapuru. To fakt, że Ci wielcy mają gorzej. Łatwiej jest atakować jak nikt na Ciebie nie liczy niż się bronić i utrzymywać na szczycie. Łatwiej jest wejść na szczyt niż tam się utrzymać. I to nie truizm. Bolt kończy karierę, bo czuje już oddech rywali na plecach, a chce zostać tym niepokonanym. Phelpsowi wciąż mało złotych medali na Igrzyskach. Nikt mu nie dorówna przez wieki, ale to są ci najwięksi z największych, którzy utrzymują świetną formę pozwalającą na wygrywanie przez wiele lat. Niektórzy mają tylko tę jedną szansę na Igrzyskach, jeden dzień, turniej. I najpiękniejsze jest to, że bajkę zamieniają w rzeczywistość.

   Na napisanie tej notki wenę czerpałem od Francuza Lavillenie. Zasnąłem w nocy i przebudziłem się na najważniejsze fragmenty skoku o tyczce. Bity faworyt regularnie skaczący ponad 6 metrów. Jak to mówił komentator on zamieszkał na tej wysokości. Zaczyna przeważnie od wysokości 5,75 kiedy to połowa zawodników odpada z konkursu. Jest to ryzyko, bo już tak przegrał ME gdzie nasz Sobera zdobył złoto. Nie ma też farta na MŚ gdzie np. Paweł Wojciechowski zabrał mu złoto, a przecież jest najlepszy z najlepszych od czasów Bubki. Klasa sama w sobie. Genialny technik, gimnastyk, niezwykle sprawny. I wczoraj wszystko szło zgodnie z planem. Gratulacje przy okazji dla Piotrka Liska, który zajął 4 miejsce w najlepszym konkursie olimpijskim skoku o tyczce w historii. Niewiele mu brakło do pokonania 5,93 m. w drugiej próbie. Może jakby miał jeszcze jedną próbę. Niestety konkurs się tak ułożył, że Piotrek pierwszą zrzutkę miał na 5,85 podczas gdy trzech rywali to skoczyło, a on musiał przełożyć dwie próby. Widać było, że jest świetnie przygotowany, ale byli lepsi. Szkoda, że po 36 latach polska męska tyczka nie ma znów medalu. Z MŚ czy ME przywożą chłopcy tytuły czy medale, a na Igrzyskach nie udało się. Mistrz Europy Sobera i były mistrz Świata Wojciechowski do konkursu nawet nie weszli. Pisałem, że liczę po cichu na medal Liska i niewiele brakło, a na Lewandowskiego tak nie liczyłem i faktycznie zajął 6 miejsce. Myślał o medalu i nawet wygraniu, ale to nie ta bajka. Kszczot miałby większe szanse, ale nie wszedł do finału. Czy zgubiła go nadmierna pewność siebie i nawet taka buta? Dostał pstryczka w nos. Tak właśnie odpadają faworyci jak Adam. Sam nie wiedział jak to się stało. Wracam do Francuza i tego konkursu. Amerykanin skończył skakanie na 5,93. Francuz to skoczył i już tu wydawało się co on zrobi dalej? Złoto ma więc może atak na rekord świata, ale jeszcze skakał ten mlody Brazylijczyk piszący swoją historię. Widać było, że ma szansę skoczyć 5,93. To był jego rekord życiowy i w drugiej próbie skoczył to. Wysokość zmieniła się na 5,98. Francuz był tak rozluźniony, że żartował z Amerykaninem. Nawet nie dopuszczał myśli, że przegra. Cała Brazylia cieszyła się z medalu swojego rodaka. Jak Renaud skoczył 5,98 w pierwszej próbie to już był koniec. Szczególnie, że Brazylijczyk nie skoczył tego w pierwszej próbie. Musiał przenieść dwie próby na 6,03. 10 centymetrów więcej od rekordu życiowego, a to przecież w skoku o tyczce naprawdę dużo. Dwie próby na 6,03 Lavillenie strącił. Minimalnie. Brazylijczykowi została ostatnia próba. I Brazylia oszalała. Skoczył to. Pobił rekord życiowy o 10 centymetrów. Francuz tak się zszokował, że musiał przenieść wysokość na 6,08, żeby wygrać. Młokos go zmusił do takich nerwów i wysiłku. I nie dał rady tego skoczyć. Kto by napisał taki scenariusz tego konkursu, który kończył się w nocy brazylijskiego czasu i na stadionie już nic nie odbywało się oprócz tego. Dodam, że w tym samym czasie Brazylia w siatkówce wyrzuciła Francję za burtę Igrzysk. Także wczorajsza noc to płacz i szloch Francuzów i eksplozja radości Brazylijczyków. A to dopiero ich drugie złoto na tych Igrzyskach. Coś niesamowitego. Młody Tiago zadziwił świat i dał psikusa w noska bitemu faworytowi. Wczoraj też niewyraźną minę miała amerykańska faworytka w biegu na 400 metrów. Pokonała ją zawodniczka z Wysp Bahama biegnąc na ósmym torze i uciekając jak nowy rekordzista świata z RPA. Dobrze jest uciekać, a trudniej gonić. Na to wychodzi. Przypomnę jeszcze jak już piszę o porażkach bitych faworytów, że w pchnięciu kulą Nowozelandka przegrała złoto w ostatniej kolejce. Amerykanka pobiła rekord życiowy o trzydzieści centymetrów i mina Nowozelandki nie była wesoła. My to przerabialiśmy na przykładzie Piotrka Małachowskiego. On się rozluźnił za szybko w tym konkursie, bo nic się nie działo. I młody Harting go zabił. To są niesamowite historie, które pamięta się latami. Na całe szczęście Anita nie miała rywalki i nie ma od dłuższego czasu. Łatwiej się rzuca wtedy bez stresu. Brazylia wczoraj na pewno oszalała.

   A dziś czekamy na kajakarki... Do boju dziewczyny... Bo faceci coś zawodzą:))

Brawo polskie kolarstwo:))
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: igrzyska olimpijskie   kolarstwo  
06 sierpnia 2016, 23:42

   Po tylu latach w końcu polski kolarz staje na podium Igrzysk. Ostatnim medalistą był Czesiu Lang, który tak świetnie propaguje ten sport w Polsce organizując Tour de Pologne. To nie jest przypadek, że polskie kolarstwo urosło w siłę i to nie tylko szosa, ale i tor oraz MTB. Twórcy sukcesów siedzieli w studio, bo też tam był Andrzej Piątek zajmujący się MTB i on miał swoje chwile radości jak medal olimpijski zdobywała Maja Włoszczowska. Teraz nadszedł czas i na szosę w której mamy ogromne tradycje. Ten medal Rafała to nie przypadek. Tylko taka kontynuacja sukcesów jego jak i polskiego kolarstwa w ostatnich latach. Takie zwieńczenie. Była przeogromna szansa na złoto, ale cieszmy się z tego brązowego krążka, bo chłopaki dali z siebie wszystko i świetnie taktycznie rozegrali ten wyścig. Michał Kwiatkowski jest w końcu mistrzem świata w wyścigu ze startu wspólnego. Nie jest w najwyższej formie w tym roku i sam to przyznaje więc skupił się na pomaganiu Rafałowi, który niedawno przecież został najlepszym góralem Tour de France po raz drugi już. Wspaniałe chłopaki dały nam dzisiejszego dnia genialne emocje zwieńczone sukcesem, a jakby meta była bliżej o 2 kilometry to byłoby złoto olimpijskie. Pierwsze w historii naszego kolarstwa na IO. Takie jednodniowe wyścigi rządzą się swoimi prawami. To nie jest wielki Tour gdzie jest sporo etapów i pomoc kolegów. Tu jest trudniej, bo jadą ekipy narodowe i to złożone z 4 albo 5 kolarzy, a nie z 8. Inaczej się to rozgrywa, a dziś było pasjonująco. Organizatorzy przygotowali trudną trasę więc liczyliśmy na Rafała. Tyle, że to jest dyspozycja dnia, a Majka jest świeżo po Tour de France. Zęby na zwycięstwo ostrzył sobie Nibali i rekin, który tak świetnie zjeżdża przedobrzył. Zwycięzca Giro tegoroczny. Wszystko miało tak być jak było ze strony Polaków. Kwiatek miał się łapać w ucieczkach i w takiej był przez grubo ponad 150 kilometrów. Wiadomo było, że ta ucieczka nie dojedzie i walka rozstrzygnie się na ostatnich 3 pętlach. Na każdej strome podjazdy. Tak też było. Dwóch Włochów i Rafał urwali się. Całe szczęście, że Majka ich złapał szybko jak zaczęli pomykać pod górę. Potem było z góry. Wszystko się pięknie układało. Medal w zasięgu ręki. Włosi tak jednak chcieli zgubić Polaka, że wpadli na siebie na zjeździe i wywrócili się. Rafał jakimś cudem ich ominął i pomknął sam. Chyba wszyscy pchali Polaka na ostatnich kilometrach. 23 sekundy przewagi. Starczy. Musi starczyć. Z tyłu czarująca się grupka walcząca o srebro. I nagle ten Belg i Duńczyk. Musieli się urwać i pogonić za Majką. Rafał się oglądał, ale wciąż było te 11 sekund jeszcze zapasu,a  oni nie dawali za wygraną. Dopadli go i było wiadomo, że medal będzie, ale tak mało brakło do tytułu mistrza olimpijskiego. Z półtora kilometra z 240, które mieli do przejechania. Kwiatek wcześniej nie wytrzymał, bo go skurcze łapały, ale dzielnie pomagał koledze dopóki mógł. Nie wiem czy jakby Włosi się nie wywalili to Rafał miałby taką szansę. Obawiam się, że nie. Pewnie w trójkę by dojechali. Polak był potwornie zmęczony co było widać na końcówce. Dlatego trzeba się cieszyć z tego co jest, bo to kolejny sukces Rafała i nie najważniejszy dla kolarza zawodowego. Nie ma się co oszukiwać. Marzeniem Polaka jest na pewno wygranie wielkiego wyścigu wieloetapowego do czego się będzie zbliżał krok po kroku i da jeszcze wiele radości ten skromny chłopak. Dziś zrobił maxa i mamy pierwszy medal w Rio. Worek rozwiązany i po takich wielkich emocjach. Ten wyścig zostanie na długo w pamięci. Dzięki Rafał, dzięki Kwiatek, dzięki polskie kolarstwo rozwijane we wspaniały sposób. Należał się ten medal i Rafałowi i kolarstwu szosowemu jak psu buda:)) Fajnie to się wszystko zaczęło i oby Włosi wrócili do zdrowia szybko, bo to nie wyglądało za ciekawie.

Czas na żniwa Polskiej Królowej Sportu...
Autor: rasmarsom | Kategorie: Sport 
Tagi: igrzyska olimpijskie   rio   lekkoatletyka  
31 lipca 2016, 13:18

   Lekkoatletyka jest najbardziej medalodajną dyscypliną w historii występów polskich olimpijczyków. 54 medale i w tym aż 23 złote. Londyn pod tym względem rozczarował, bo tylko Tomek Majewski potwierdził swoją klasę i zdobył złoty medal. Zresztą powtórzył sukces z Pekinu z 2008 roku gdzie srebrny krążek dołożył jego przyjaciel Piotrek Małachowski. W Atenach też polscy lekkoatleci zdobyli tylko dwa krążki. Mistrz Robert w chodzie i Ania Rogowska srebro w skoku o tyczce. Więc z trzech kolejnych Igrzysk Królowa Sportu przywiozła tylko 5 medali. W Sydney w 2000 roku plon był okazały, bo aż 4 złote medale. I tam triumfował polski młot, czyli ś.p. Kamila Skolimowska i Szymek Ziółkowski, który kończy już karierę. Po 16 latach to się może powtórzyć, bo mamy dwie gwiazdy, czyli Anitę Włodarczyk i Pawła Fajdka. Oni przejęli schedę i teraz mają swój czas. Oczywiście ta spora liczba medali jest zasługą Wunderteamu z lat 60tych i 70tych, ale teraz wszystko wskazuje na to, że będzie większa liczba medali niż 5. Mogą być to niezapomniane Igrzyska w wykonaniu naszych lekkoatletów i lekkoatletek. Tak dobrze nie było od bardzo, bardzo dawna. I czas przełamać też liczbę 10 medali. W Londynie pod względem wartości medali były to bardzo słabe Igrzyska, bo tylko 2 razy zagrał Mazurek Dąbrowskiego. Teraz jestem przekonany, że będzie więcej niż 10 medali do czego bardzo się przyczyni Królowa Sportu. Z MŚ w Pekinie plon wyniósł 8 medali, w ME w Helsinkach 12 medali i wygrana klasyfikacja medalowa. Więc dwie ostatnie imprezy przyniosły żniwa medalowe. Czas to przekuć teraz w Rio. Jest forma, jest atmosfera, są sukcesy. Będzie trudniej niż w Helsinkach, ale liczę na nawet 7 medali, sporo miejsc w ósemkach, rekordów życiowych. Lekkoatleci tworzą największą grupę polskich sportowców, których wysyłamy do Rio. Drugi tydzień Igrzysk będzie bardzo pomyślny. Ostatnie wielkie imprezy w wykonaniu naszych sportowców napawają optymizmem. W Soczi najlepsze igrzyska zimowe w historii i aż 6 medali. MŚ w Pekinie w lekkiej atletyce dały aż 8 medali. Piłkarze świetnie się zaprezentowali na ME. Czas na największą imprezę na świecie i pokazanie tam siły polskiej atletyki, która świetnie się rozwija i idzie do przodu. Szansę mają młodzi, którzy mogą zebrać doświadczenie u boku starszych kolegów i koleżanek i nadawać ton za 4 lata. Nie ma nic lepszego jak zbieranie doświadczenia na tak wielkiej imprezie i obserwowanie sukcesów naszych gwiazd. To daje moc do spełniania marzeń, do treningów. Fantastycznie wygląda szkolenie Królowej Sportu obecnie. A kto ma te medale zdobyć?

   Anita Włodarczyk - wspaniała kobieta, która od 2012 roku rządzi w rzucie młotem. Ma szansę powtórzyć sukces zmarłej koleżanki Kamili Skolimowskiej z 2000 roku. Ona na pewno będzie z Nią w Rio. Pomoże temu młotowi lecieć. Anita zdobyła wszystko co można zdobyć oprócz złota olimpijskiego. W Londynie było to srebro. Jej trzecie Igrzyska i do trzech razy sztuka, bo raczej za 4 lata już nie będzie rzucać. Osiągnie już wszystko. Trzykrotna złota medalistka ME, dwukrotna mistrzyni świata i raz wicemistrzyni. Srebrna medalistka Igrzysk Olimpijskich. Rekordzistka świata. Od 2012 roku z każdej imprezy wielkiej przywozi przynajmniej srebro. Ma 31 lat i mimo, że młotem można rzucać długo to nie wiem czy za 4 lata jeszcze to będzie robić, bo niby po co. To będzie złoty medal i ten młot może polecieć najdalej w historii. Tego życzę Anitce, bo to wspaniała kobieta polskiego sportu. Myślę, że pierwsza dama teraz. Na pewno zadedykuje to Kamili. Polski młot znów będzie rządzić jak w Sydney tyle, że wtedy to było niespodziewane, a teraz mamy dwójkę hegemonów.

   Paweł Fajdek - w Londynie zapłacił frycowe i spalił 3 rzuty, a już wtedy miał potencjał na dalekie rzucanie. To była pierwsza wielka impreza tego wielkiego faceta i spalił się. Od 2012 roku potwierdził jednak, że stać go na największe sukcesy i przejął schedę po Ziółkowskim tak jak Anita po Kamili. Rządzi. Od 2013 roku przegrał tylko raz na wielkiej imprezie. Dwukrotny Mistrz Świata i Mistrz Europy. Do tego raz wicemistrz Europy. Ma 27 lat, a brakuje mu krążka z Igrzysk Olimpijskich. W Londynie to był nieopierzony młokos, a teraz myślę, że zdobędzie od razu złoto. Jest w takiej formie jak Anita. Wielki talent i potencjał.

   Piotr Małachowski - dla sympatycznego Piotrusia to już 3 Igrzyska. Ma już srebro z Pekinu 2008 roku od czego zaczął w zasadzie swoją wielką karierę. 4 lata temu był już mistrzem Europy i srebrnym medalistą MŚ, a niestety w Londynie nie był w formie i zajął dopiero 5 miejsce. W 2013 na MŚ srebro i w Pekinie w końcu upragniony tytuł Mistrza Świata. W Helsinkach w tym roku zdobył złoto i pokazał, że jest w formie. Jest więc aktualnym mistrzem Świata i Europy. Ma już 33 lata więc to na pewno jego ostatnie Igrzyska. Zrobi wszystko, żeby zdobyć tytuł mistrza olimpijskiego i uwieńczyć w fantastyczny sposób swoją karierę. Nadszedł ten czas Piotrze:))

   Adam Kszczot - dwukrotny mistrz Europy i aktualny wicemistrz Świata. Świetny moment na potwierdzenie potencjału w Rio. Jest już całkowicie ukształtowanym zawodnikiem. W Londynie miał raptem 23 lata i dopiero uczył się wielkiego biegania. Tam odpadł w półfinale. To może być dla niego świetny moment na zdobycie olimpijskiego krążka. Nie ma przeciwwskazań. Będzie miał też wsparcie kolegi, czyli Marcina Lewandowskiego, który jest bardziej doświadczony, bo to już jego 3 Igrzyska. Dla niego jest czas na finał olimpijski, bo 2 razy odpadał w półfinale. W końcu zdobył medal na wielkiej imprezie w tym roku finiszując za Adamem. 2 razy był 4 na Mistrzostwach Świata. Tutaj liczę w jego wykonaniu na finał i dobre miejsce.

   Czy może być 5, 6 czy 7 medali? W następnym wpisie poszukam tych szans. Jest Robert Urbanek w dysku czy Nowicki w młocie, są tyczkarze, ostatnio trójskok zaskoczył.